Nie odpowiedział, ale uśmiechał się do swoich przyjemnych myśli. Było to jedyne spokojne popołudnie w ciągu najbliższych kilku dni. Wkrótce po jej wizycie u kardynałów de Bricassart i di Contini-Verchese limuzyna wynajęta przez Rainera dostarczyła do hotelu kontyngent z Droghedy. Justyna obserwowała reakcję Rainera na jej liczną rodzinę – złożoną wyłącznie z wujów. Do ostatniej chwili byłą przekonana, że mama przyjedzie do Rzymu. To, że nie przyjechała, było okrutną niespodzianką. Trudno było jej zdecydować, czy bolała nad tym bardziej z powodu Dane'a, czy siebie samej. Tymczasem musiała zająć się wujami: tu, w Rzymie, była gospodynią.
Jakże byli nieśmiali! I tacy do siebie podobni! Wyglądali jak australijscy hodowcy na wakacjach. Wszyscy ubrani tak, jak ubierają się zamożni farmerzy wybierający się do miasta. mieli na sobie brązowe buty do jazdy konnej, spodnie w piaskowym kolorze, sportowe brązowe kurtki z puszystej wełny z rozcięciami po bokach i licznymi skórzanymi łatami, białe koszule, dziergane wełniane krawaty i szare kapelusze z szerokim rondem. W Sydney podczas Królewskich Targów Wielkanocnych wyglądaliby normalnie, w Rzymie jednak zwracali uwagę.
I całkiem szczerze mogła dziękować Bogu za obecność Raina! Jak on znakomicie dawał sobie z nimi radę. Nie uwierzyłaby, że istnieje na świecie człowiek, który potrafi wciągnąć Patsy'ego do rozmowy, ale jemu to się udało. Niech Bóg go błogosławi! Rozruszał ich. No i gdzie zdobył dla nich australijskie piwo? Lubi ich i chyba jest zainteresowany tym, co mówią. Zapewne takie znajomości mogą się przydać niemieckiemu politykowi. Jesteś zagadką, Rainerze Moerlingu Hartheimie. Przyjaciel papieży i kardynałów – a jednocześnie przyjaciel Justyny O'Neill. Gdybyś nie był taki brzydki, pocałowałabym cię, taka jestem wdzięczna.
Siedział właśnie wygodnie oparty w fotelu i słuchał opowieści Boba o strzyżeniu owiec. Tak doskonale zadbał o wszystko, że Justyna nie miała nic do roboty, więc przyglądała mu się z zaciekawieniem. Na ogół od razu umiała dostrzec i ocenić wygląd fizyczny, czasami jednak jej spostrzegawczość zawodziła i wtedy człowiek mógł wkraść się w jej życie, zanim zdążyła dokonać pierwszego istotnego oszacowania. A jeśli nie nastąpiło to zaraz na początku znajomości, mogły minąć lata, zanim znów spojrzała nań jak na nieznajomego. To właśnie zdarzyło się twarz. Justyna patrzyła na Raina. Wszystkiemu było winne tamto pierwsze wrażenie. Była tak przerażona spotkaniem z dostojnikami Kościoła, że starała się to ukryć pod maską pewności siebie. Ujrzała więc tylko to, co rzucało się w oczy: potężną sylwetkę, włosy, śniadą karnację. A potem, gdy zaprosił ją na kolację, było już za późno, tak bowiem zdominował ją swoją osobowością, że zapomniała mu się przyjrzeć. Była zbyt zainteresowana tym, co mówiły jego usta, by wracać uwagę na nie same.
Teraz stwierdziła, że wcale nie jest brzydki. Jego wygląd stanowił zapewne odzwierciedlenie jego wnętrza, pomieszanie dobra i zła. Przypominał rzymskiego cesarza. Nie dziwiła się już, że kocha to miasto, było ono jego duchowym domem. Miał szeroką twarz z wyraźnie zarysowanymi kośćmi policzkowymi i małym orlim nosem. Grube czarne brwi jak krechy przecinały czoło. Czarne i długie rzęsy jak u kobiety, czarne oczy i wyraźnie wykrojone usta.
Obudziła się z zamyślenia, stwierdzając, że przygląda się jej uważnie. Poczuła się jak rozebrana do naga przed tłumem, który chce ją ukamienować. Przez chwilę patrzyli sobie w oczy. Jego spojrzenie było otwarte i czujne, a potem spokojne, gdy znowu zadał Bobowi pytanie na temat owiec. Justyna dała sobie w duchu kopniaka i postanowiła nie wyobrażać sobie Bóg wie czego, ale mimo wszystko z zainteresowaniem pomyślała, że ten wieloletni przyjaciel mógłby zostać jej kochankiem. Ta myśl nie budziła obrzydzenia.
Po Arturze miała jeszcze kilku mężczyzn i już nie chciało jej się śmiać w czasie katu. Przeszłam daleką drogę od tamtej pamiętnej nocy – pomyślała. – Ale czy rzeczywiście poczyniłam postępy? Miło było mieć faceta i do diabła z tym, co mówił Dane, że ma to być ten jeden jedyny mężczyzna w życiu. Nie miała zamiaru ograniczać się do jednego, więc nie prześpi się z Rainem. Zmieniłoby to zbyt wiele w ich stosunkach. Straciłaby przyjaciela, a ona potrzebowała przede wszystkim przyjaciela. Nie mogła sobie pozwolić na taką stratę. Zatrzymam go tak, jak zatrzymałam Dane'a – pomyślała. – Mężczyznę, który dla mnie nie jest mężczyzną.
Kościół mógłby pomieścić ze dwadzieścia tysięcy ludzi, toteż nie było w nim tłoku. Nigdzie na świecie nie włożono tyle czasu, ludzkiej myśli i geniuszu w stworzenie świątyni Boga. W porównaniu z tą bladły wszystkie pogańskie dzieła starożytności. Tyle włożono w nią miłości, tyle potu. Bazylikę zbudował Barmante, kopułę Michał Anioł, kolumnadę Bernini. Był to pomnik nie tylko ku czci Boga, lecz także ku czci człowieka. W niewielkim kamiennym grobowcu, głęboko poniżej konfesjonału, był pochowany sam Święty Piotr. Tutaj koronowano cesarza Karola Wielkiego. Echa przebrzmiałych głosów zdawały się szeptać między smugami światła, zmarłe palce polerowały brązowe promienie za głównym ołtarzem i pieściły kręcone brązowe kolumny baldachimu.
Leżał na kamiennych stopniach twarzą ku ziemi, jak martwy. O czym myślał? Czy czuł ból z powodu nieobecności matki? Kardynał Ralph widział jego łzy i wiedział, że nie są to łzy bólu. Wszystko w jego istocie skupiło się na tym cudzie. Nie było w nim miejsca na nic, co nie dotyczyło Boga. To był jego największy dzień i najważniejsze dlań było zaprzysiężenie duszy i życia Bogu. Kardynał Ralph wciąż jeszcze pamiętał własne wyświęcenie jako chwilę pełną świętej cudowności. Starał się każdą cząstkę swej duszy oddać Bogu, ale jednak nie do końca mu się to udało.
Moje wyświęcenie nie było tak podniosłe, teraz przeżywam je powtórnie razem z nim. I zastanawiam się, kim on jest, że pomimo naszych obaw udało mu się przeżyć te wszystkie lata nie doświadczając niczyjej niechęci ani wrogości. Kochają go wszyscy i on kocha wszystkich. Ani przez chwilę nie sądzi, iż ten stan rzeczy jest niezwykły. A jednak, gdy przybył do nas po raz pierwszy, nie był taki pewny siebie. Zdobył to u nas i może dzięki temu nasze istnienie jest usprawiedliwione. Wielu kapłanów zostało tutaj wyświęconych, lecz w jego przypadku jest coś szczególnego. Och, Meggie! Dlaczego nie chciałaś zobaczyć, jak wspaniały dar złożyłaś Bogu, dar, którego ja dać nie mogłem, sam się bowiem Mu oddałem? Przypuszczam, że dlatego on może być tu dziś i nie czuć bólu. Dziś ja go uwolniłem od bólu, biorąc ten ból na siebie. Płaczę jego łzami, cierpię za niego. I tak powinno być.
W trakcie ceremonii odwrócił głowę i spojrzał na ludzi z Droghedy: Bob, Jack, Hughie, Jims i Patsy. Puste miejsce Meggie, dalej Frank, Justyna w czarnej koronkowej chustce na głowie, obok niej Rainer. A dalej wielu ludzi, których nie znał, ale którzy przeżywali ten dzień razem z rodziną z Droghedy. Dla niego był to dzień szczególny, jakby dziś i on miał syna, którego ofiarował Bogu.
Może dlatego, że na uroczystości brakowało matki, Dane wyszukał Justynę wśród gości na przyjęciu wydanym na jego cześć przez kardynała Vittorio i kardynała Ralpha. W czarnej sutannie z wysoką białą koloratką wyglądał wspaniale, choć nie jak ksiądz, raczej jak aktor grający księdza. Ale w jego oczach widać było wewnętrzne światło, które czyniło z przystojnego mężczyzny kogoś niepowtarzalnego.
– Ksiądz O'Neill – powiedziała.
Читать дальше