Colleen McCullough - Ptaki Ciernistych Krzewów

Здесь есть возможность читать онлайн «Colleen McCullough - Ptaki Ciernistych Krzewów» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Историческая проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Ptaki Ciernistych Krzewów: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Ptaki Ciernistych Krzewów»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Rozsławiona przez słynny serial australijska saga rodzinna, rozgrywająca się przez ponad pół wieku. Dzieje rodu Clearych, w którym urodziło się ośmiu synów i jedyna córka Meggie. Poznajemy jej dzieciństwo, młodość, nieudane małżeństwo i największy sekret: uczucie do młodego, ambitnego i przystojnego Ralpha, który jest księdzem. zaskakujące losy bohaterów, delikatność w rysunku postaci i paleta emocji, jakie towarzyszą wielkiej miłości, zjednały powieści miliony wielbicieli. Szerokie tło obyczajowe na tle wspaniałej przyrody Australii i Nowej Zelandii.

Ptaki Ciernistych Krzewów — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Ptaki Ciernistych Krzewów», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

To było piękne, wspaniałe – szczytowy moment w życiu każdego artylerzysty, moment, który przeżywał wciąż od nowa w marzeniach, na jawie i we śnie, przez resztę swego zupełnie spokojnego życia. Te piętnaście minut z działami Montgomery'ego każdy z nich pragnął przeżyć jeszcze raz od początku.

Cisza. Absolutna cisza po ustaniu ognia jak fala odbiła się o rozszerzone bębenki. Wydawało się, że jej nie zniosą. Nastała dokładnie na pięć minut przed dziesiątą. Dziewiąta Dywizja ruszyła z okopów do przodu na ziemię niczyją, wyciągając magazynki nabojów, odbezpieczając broń, sprawdzając manierki, żelazne racje, zegarki, hełmy. Patrzyli, czy sznurowadła są dobrze zawiązane i gdzie podziewają się żołnierze z karabinami maszynowymi. Widzialność byłą dobra w świetle płomieni i żarzącego się, zeszklonego w ogniu piasku. Byli jednak jeszcze bezpieczni, bowiem między nimi a wrogiem wisiała kurtyna kurzu. Zatrzymali się na samym brzegu pól minowych i tam czekali.

Dokładnie o dziesiątej sierżant Malloy podniósł gwizdek do ust i zagwizdał przenikliwie na swoją kompanię. W tym momencie kapitan krzyknął komendę: „Naprzód!” Na przestrzeni dwóch mil front dywizji ruszył do natarcia przez pola minowe. Za nimi zaryczały znów działa. Widzieli, gdzie idą, jakby to był dzień. Pociski z haubic o najkrótszym zasięgu rozrywały się zaledwie na kilka jardów przed nimi. Co trzy minuty zasięg dział wydłużał się o sto jardów. Trzeba było przeskoczyć te sto jardów modląc się, by miny po drodze okazały się minami przeciwczołgowymi, albo, jeśli to były miny przeciw piechocie, żeby zostały zniszczone wcześniej bombardowaniem Montgomery'ego. W polu znajdowali się jeszcze Włosi i Niemcy, były tam placówki broni maszynowej i artylerii małego kalibru oraz moździerze. Czasami ktoś stawał na minie i widział jeszcze, jak wyskakuje ona do góry, zanim go rozerwała na pół. Nie było czasu na myślenie. Trzeba było poruszać się szybkimi skokami do przodu, w takt dział, sto jardów do przodu co trzy minuty, modląc się przez cały czas. huk, jasność, kurz, dym i przeraźliwy strach. Polom minowym nie było końca, ciągnęły się dwie, trzy mile i nie było żadnego odwrotu. Czasami w króciutkich chwilach między kolejnym ostrzeliwaniem artyleryjskim słychać było w oddali niesamowity dźwięk kobzy, unoszący się w rozpalonym, zgrzytającym powietrzu. To szła Pięćdziesiąta Pierwsza Dywizja Szkocka prowadzona przez kobziarzy. Dla Szkota dźwięk kobzy był najmilszym wezwaniem do boku, dla Australijczyka wydawał się przyjazny i pocieszający, natomiast na Niemcach sprawiał okropne wrażenie, jeżąc im włosy na głowie.

Bitwa trwała dwanaście dni. Była to bardzo długa bitwa. Początkowo Dziewiąta Dywizja miała szczęście, poniosła niewielkie straty.

– Wiecie co? Wolę, żeby do mnie strzelano, niż być saperem – powiedział Col Stuart, opierając się na łopatce.

– Nie jestem taki pewny. Im się najlepiej powodzi – warknął sierżant. – Czekają na tyłach, aż my zrobimy za nich całą robotę, potem włażą z cholernymi wykrywaczami min, żeby oczyścić ścieżynki dla cholernych czołgów.

– To nie wina czołgów, Bob, tylko dowództwa, które je wysyła – wtrącił się Jims przyklepując łopatką wierzch nowego okopu.

– Chryste, mogliby potrzymać nas dłużej w jednym miejscu. Więcej przekopałem piasku w ciągu ostatnich pięciu dni niż mrówkojad.

– Kop dalej, kolego – odparł Bob bez współczucia.

– Hej, patrzcie! – krzyknął nagle Col wskazując na niebo.

Osiemnaście lekkich bombowców RAF leciało wzdłuż doliny w doskonałym szkolnym szyku, zrzucając patyczki bomb ze śmiertelną dokładnością na Niemców i Włochów.

– Cholernie fajnie – powiedział sierżant Bob Malloy zadzierając głowę do góry.

Trzy dni już nie żył. Podczas następnego natarcia olbrzymi odłamek szrapnela oderwał mu rękę i cały bok. Nie było czasu się zatrzymać. Ktoś tylko wyrwał gwizdek z tego, co pozostało po jego ustach. Ludzie padali jak muchy, zbyt zmęczeni, by zachować pierwotną czujność i szybkość. Trwali na każdej piędzi tej pustej, smutnej ziemi, którą zdobyli na zaciekle broniącym się wrogu. Trzymała ich uparta chęć wygrania tej walki.

Australijczycy powstrzymali Sponecka i Lungerhausena, podczas gdy czołgi przerwały linię na południu. Rommel został pokonany. W dniu ósmym listopada starał się zebrać resztki sił po drugiej stronie granicy egipskiej, pozostawiając pole Montgomery'emu. Było to szalenie istotne taktyczne zwycięstwo, zwane drugim Alamajn. Rommel został zmuszony do pozostawienia wielu czołgów oraz dział i wyposażenia. Operacja „Pochodnia” mogła rozpocząć się uderzeniem na wschód z Maroka i Algierii przy nieco lepszym zabezpieczeniu. Lis Pustyni mógł jeszcze walczyć, lecz kitę zostawił pod Alamajn. Największa i decydująca bitwa północnoafrykańskiego teatru wojennego została wygrana przez wicehrabiego Montgomery'ego pod Alamajn.

Drugie Alamajn było łabędzim śpiewem Dziewiątej Dywizji w Afryce Północnej. Nareszcie wracali do domu, aby stawić czoło Japończykom w Nowej Gwinei. Od marca tysiąc dziewięćset czterdziestego pierwszego roku znajdowali się w zasadzie cały czas na pierwszej linii. Włączyli się w tę wojnę słabo wyszkoleni i wyposażeni, opuszczali ją z reputacją nieco tylko gorszą od Czwartej Dywizji Hinduskiej. Z dywizją wracali do domu Jims i Patsy, obaj cali i zdrowi.

Oczywiście dostali przepustki na wyjazd do Droghedy. Bob pojechał do Gilly odebrać ich z pociągu z Goondiwindi. Dziewiąta Dywizja została bowiem ulokowana w Brisbane i po przeszkoleniu w dżungli miała wziąć udział w walkach w Nowej Gwinei. Kiedy rolls pojawił się na podjedzie, wszystkie kobiety wyległy na trawnik. Jack i Hughie trzymali się nieco z tyłu, choć i oni nie mogli się już doczekać młodszych braci. Wszystkie pozostałe w Droghedzie owce mogły wyzdychać tego dnia, jeśli chciały – dla braci było to święto.

Samochód zatrzymał się i chłopcy wysiedli, ale nadal nikt się nie ruszył. Tak bardzo się zmienili. Ubrani byli w nowe zielone mundury do walki w dżungli, wcale niepodobne do tych starych, zniszczonych p[podczas dwóch lat walk na pustyni. Przede wszystkim stali się mężczyznami. Wyrzeczenia, walka, euforia i gwałtowna śmierć uczyniły z nich nieznajomych. Słońce Afryki Północnej wysuszyło ich i opaliło na ciemny mahoń, starło wszelkie ślady dzieciństwa. Patrząc na tych dwóch mężczyzn w prostych mundurach ze znakami Australijskich Sił Zbrojnych, można było uwierzyć, że zabijali ludzi. Widać to było w ich oczach, które były niebieskie jak oczy ojca, lecz smutniejsze i pozbawione łagodności.

– Moi kochani chłopcy, moi chłopcy! – wołała pani Smith biegnąc do nich i płacząc ze szczęścia. Dla niej nie miało znaczenia, co robili i jak bardzo się zmienili. Pozostali nadal jej małymi dziećmi, które kąpała, przewijała i karmiła, którym ocierała łzy i całowała rany, aby szybciej się goiły. Ran, które teraz nieśli w sercach, jej pocałunki nie umiały już zagoić.

Wszyscy otoczyli bliźniaków. Śmiali się, płakali, nawet biedna Fee pogładziła ich po plecach usiłując się uśmiechać gdy ją nieśmiało uścisnęli. Całowała chłopców Meggie, potem Minnie i Cat. Jack i Hughie wyciągnęli dłonie nie mogąc wydobyć z siebie słowa. Mieszkańcy Droghedy nie mięli się nigdy dowiedzieć, jakie znaczenie miał dla bliźniaków powrót do domu, jak długo czekali na tę chwilę i jak bardzo się jej obawiali.

A jaki apetyt mieli! – Jedzenie w armii nie dorównuje domowemu – mówili ze śmiechem. Kruche ciasteczka, trufle w czekoladzie, pudding przygotowany na parze, owoce z cukrem i domową śmietaną. Pamiętając, jakie mieli delikatne żołądki w dawnych czasach, pani Smith była przekonana, że cały tydzień będą to odchorowywać. Jednak dopóki starczało herbaty do popijania, nie mieli żadnych kłopotów z trawieniem.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Ptaki Ciernistych Krzewów»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Ptaki Ciernistych Krzewów» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Colleen McCullough - La huida de Morgan
Colleen McCullough
Colleen McCullough - El Primer Hombre De Roma
Colleen McCullough
Colleen McCullough - El Desafío
Colleen McCullough
Colleen McCullough - El caballo de César
Colleen McCullough
Colleen McCullough - Czas Miłości
Colleen McCullough
Colleen McCullough - Credo trzeciego tysiąclecia
Colleen McCullough
Colleen McCullough - Antonio y Cleopatra
Colleen McCullough
Colleen McCullough - Morgan’s Run
Colleen McCullough
Colleen McCullough - Las Señoritas De Missalonghi
Colleen McCullough
Colleen McCullough - 3. Fortune's Favorites
Colleen McCullough
Colleen McCullough - Sins of the Flesh
Colleen McCullough
Отзывы о книге «Ptaki Ciernistych Krzewów»

Обсуждение, отзывы о книге «Ptaki Ciernistych Krzewów» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x