– Proszę pana. Ja się nazywam Janek. Ja wyszedłem z domu i zabłądziłem. Mój tatuś ma fabrykę. Niech mnie pan odprowadzi do mamusi, tatusia, Jadzi, Zosi i do naszej papugi.
Janka w cukierni jeszcze nie było. Teraz przychodzi dopiero około dziesiątej.
Miejsce starego Wernera puste: umarł. Jeszcze na dwa dni przed śmiercią odgrażał się kelnerom, że jeżeli mu nie zamówią „Kolców” 68 68 „Kolce” – tygodnik ilustrowany o charakterze satyrycznym wydawany w Warszawie od 1871 r. Z pismem współpracowali m.in.: Adam Asnyk, Bolesław Prus, Janusz Korczak. [przypis edytorski]
i „Roli” 69 69 „Rola” – warszawski tygodnik społeczno-ekonomiczny wydawany w latach 1883–1912. Publikował treści zachowawcze, a także antysemickie. [przypis edytorski]
, to przeniesie się do innej cukierni.
Pan radca mile mnie wita. (Tu wszyscy są radcami).
– O, kochany partner. – Już z podróży? – Zagramy?
Rozstawiamy szachy.
– No jedź pan… Teraz ja… Ano, dobrze… O, ho, ho… Ślicznie… A to znowu co?… Niech mu będzie. – Już poszedł… Pan tak?… Co, już szach? – Ano, szach, to szach… Znowu szach?… A to z pana, proszę pana – no, no!… Dajesz pan konia? Czemu nie? – O, zaraz luźniej. – Za gorąco pan gra…
Przegrał.
– Głupia partia – mówi radca. – No, jeszcze jedna… Napije się pan? – Hej, chłopiec, dwie czarne.
Audytorium, pół siwe, pół łyse – spiera się o rozegraną partię. Wchodzi Janek, spostrzega mnie:
– Patrzcie tylko, moiściewy… Myślałem, żeś już kopyta wyciągnął… Gdzieś był?… Wiesz: robię w cukrze. Pieniędzy, powiadam ci, jak lodu… Masz czas?
– Słuchaj no: musisz mnie przyjąć u siebie.
– Jużeście sobie znowu ze starym na mordy wleźli?
– Ano trochę.
– To ślicznie: nie dajmy się, powiadam… Poczekaj no: jak to będzie po czesku?… Słuchaj: jeden bilardzik – i na przepalankę 70 70 przepalanka – wódka z dodatkiem karmelu. [przypis edytorski]
.
„Matka w różek… Córeczka w boczek… Dublik… Chlapnął… Panieneczka do środeczka… Ma go”.
Ogarnia mnie po chwili to nasze miłe, swojskie, senne, kojące i na wskroś warszawskie – owo:
„I znów dzień przeszedł”.
I zrywa się z uczuciem ulgi kartkę ze ściennego kalendarza…
Wróbel. – Przepalanka. Dwie kiełbasy. – Wszystko jak przed rokiem. – Śmieszne, że mnie to dziwi.
– Powiadam ci – zapala się Janek – palce lizać. Mała, czarna – a jak zbudowana – a co za ciało, powiadam ci – co za ciało. – Idę z Felkiem – (poznasz go) – przez Marszałkowską… Zaraz przeniuchałem, że nietutejsza. – On mówi: „Nie zawróć sobie łba”. – Dobrze, zobaczymy. – Nie chciał wierzyć… Ale teraz już wierzy i łazi z wywieszonym ozorem, aż ja ją puszczę kantem… Ale… ale: patrz no, co za pocztówki wspaniałe. Widzisz? – O ta… albo ta… Cywilizuje się Warszawa – coo?…
Janek – towarzysz wspólnych zabaw z „Saksy” 71 71 Saksy – Ogród Saski. [przypis edytorski]
. – Matka ich miała sklep jubilerski obok naszej perfumerii. – Mieli bardzo surową bonę – Niemkę. – Raz zerwałem różę z klombu i przyniosłem jego siostrze – Wańdzi. Niemczura kazała jej za karę wziąć różę w piąstkę i ścisnąć. Kolce wpiły jej się w ciało i krew koralami spływała z palców. Cicho powiedziała mi przez łzy: „To nie boli, Janku – to nic”. – Wyszła za mąż za starego, potem uciekła z młodym – ostatecznie „puściła się”.
– Kelner, jeszcze karafkę przepalanki.
– Słucham pana.
Rojno, gwarno, kojąco.
– Słuchaj no, tworze ojcowski i boski – o coś się pożarł ze starym?
– Mniejsza o to.
– Ja przynajmniej, świeć Panie nad jego grzeszną duszą i innymi częściami jego ciała i garderoby, nie mam ojca… Tylko słuchaj: musisz się meldować. Bo stróż strasznie zażarty na nasz czwartak. Bo od czasu jakeśmy się dowiedzieli, że szpicel – bojkotujemy go z dychami. – Z początku nie chciał „kobiet” puszczać, aleśmy mu obiecali gratisowe mordobicie – i spotulniał. – Poznasz kapitalnie ciekawą sztukę: „Rozkraczajłę”. Mówię ci: boki zrywać. Niewinny, że Longinus 72 72 Longinus Podbipięta – bohater Trylogii Henryka Sienkiewicza przestrzegający kodeksu rycerskiego. [przypis edytorski]
– pies przy nim. – Farmak 73 73 farmak – student farmacji. [przypis edytorski]
. – Na pamięć umie pół Tadeusza . – Kpimy z niego na potęgę. – Kefir pije. Poznasz całą paczkę. – Kapitalnie wesoło u nas…
Sądziłem, że gdy powiem łodzi mego życia:
„Płyń bez steru” —
łódź popłynie, wartkim prądem niesiona – daleko – gdzie jasno i czysto.
I odetchnę powietrzem lasów żywicznych i pieśni słowiczych, i wietrzyk czesać mi będzie włosy, i gładzić czoło, i całować usta…
Nie ma lazurów!
Opuściłem dom rodziców, jak się opuszcza hotel, gdzie gospodarz za drogie pieniądze dał nocleg z pluskwami – szukałem.
Nie ma lazurów – nic nie ma…
I czegóż ja szukam?
Kłamstwo, płacone miesięcznie albo od wiersza.
Kłamią po pięć, dziesięć, piętnaście centów albo kopiejek od wiersza. A za guldeny 74 74 gulden – złota lub srebrna moneta. [przypis edytorski]
lub ruble stawiają kolację, płacą zaległe komorne, kupują kapelusz żonie albo nie żonie. A że tam gdzieś rozpłomienią duszę sztubaka lub rozkołyszą wyobraźnię pensjonarki – to nic – to przejdzie – kto by tam na to zwracał uwagę?
Każdy być musi choć rok, choć miesiąc – „taką altruistą”, „taką namiętną idealistą”, co wierzy i pragnie świat reformować.
I czegóż ja tu, u diabła, szukam jeszcze?
*
Na czwartaku panuje wszechwładnie dowcip, polegający na tym, że przy czytaniu drobnych ogłoszeń kuriera dodaje się wyrazy: „z przodu” i „z tyłu”.
Szwaczki bardzo się śmieją – i my także. Rozkraczajło się gniewa.
Byłem w kantorach i kurierze: ani jednej oferty.
Ojciec przysłał mi rzeczy.
Zastawiam…
Słyszałem taki urywek rozmowy prowadzonej między kasjerką i chłopcem – w cukierni:
– Pani jest bardzo samolubna.
– A skąd pan to może wiedzieć?
– Bo samolub to jest w ogóle taki zarozumiały człowiek, że jest zupełnie pod każdym względem niemożliwy.
– O, to pan się myli, bo ja jestem tylko rozgoryczona.
– O, nie, proszę pani. Ja się w ogóle znam na ludziach. Człowiek, który się rozgoryczył, to go już nic w ogóle nie weseli. A pani zupełnie przeciwnie.
Chłopiec się kocha, a ona kpi.
I kto by pomyślał, że ten chłopiec w białym fartuchu, który podaje „jedną białą” lub „dwie czarne” – ma swój własny pogląd na rozgoryczenie i swoją własną miłość.
Zupełnie tak samo jakby dorożkarz miał duszę lub szwaczka pisała wiersze, lub służąca miała narzeczonego.
*
Spotkałem moją pierwszą nauczycielkę – pannę Bronisławę:
– Ach, jak to dobrze, że ciebie spotykam. Może wiesz, jakie są książki we wstępnej klasie w czwartym gimnazjum, bo nie wiem, czy z Jewtuszewskiego 75 75 Jewtuszewski, Wasilij Adrianowicz (1836–1888) – ros. pedagog i metodyk, autor zbiorów zadań matematycznych. [przypis edytorski]
, czy z Wiereszczagina 76 76 Wiereszczagin, Iraklij Pietrowicz (1846–1888) – ros. nauczyciel matematyki, autor podręczników do trygonometrii. [przypis edytorski]
? Dostałam lekcję u tego krawca. Musisz wiedzieć: to taka znana firma. Ale prawda: co ty już doktór? Niee? Więc wyrzucony? Wdałeś się w co? Może gryzipiórkiem chcesz zostać? Pamiętasz swój wiersz na śmierć Wisnowskiej 77 77 Wisnowska, Maria (1861–1890) – polska aktorka teatralna, zastrzelona w Warszawie przez kochanka, oficera gwardii carskiej. Na kanwie tej historii powstało wiele utworów literackich. [przypis edytorski]
:
Читать дальше