Władysław Stanisław Reymont - Komediantka

Здесь есть возможность читать онлайн «Władysław Stanisław Reymont - Komediantka» — ознакомительный отрывок электронной книги совершенно бесплатно, а после прочтения отрывка купить полную версию. В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: foreign_prose, foreign_antique, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Komediantka: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Komediantka»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Historia młodej dziewczyny, która w pogoni za wolnością i w poszukiwaniu samorealizacji postanawia zostać aktorką.Janka Orłowska z Bukowca, bohaterka powieści „Komediantka” (1896), ma dość życia w małym, szarym miasteczku i podporządkowywania się decyzjom ojca. Chcąc odmienić swoje życie, odchodzi z domu i wstępuje do grupy teatralnej. Praca na scenie wydaje się być spełnieniem jej marzeń, ale rzeczywistość ma niewiele wspólnego z wyobrażeniami. Okazuje się, że bez wybitnego talentu i znajomości w środowisku nie da się wiele osiągnąć. W wyniku niepowodzeń Janka dochodzi do punktu krytycznego. Powieść powstała na podstawie osobistych doświadczeń teatralnych Reymonta oraz prowadzonych przez niego obserwacji.

Komediantka — читать онлайн ознакомительный отрывок

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Komediantka», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Kłamstwo! kłamstwo! kłamstwo!

Przyglądała się temu sztucznemu, kłamanemu przepychowi z pogardliwą wyższością. Oglądała to swoje przyszłe królestwo, jakby chcąc się przekonać, czem jest, co zawiera w sobie?… a że było blagą, szychem, kłamstwem, komedyą – nie dziwiła się jakoś temu; widziała nad tem wszystkiem rzecz wyższą nieskończenie – sztukę.

Scena jeszcze nieustawiona, była słabo oświetloną. Przechodziła ją po kilka razy krokiem posuwistym, jak heroina; to znowu lekkim, pełnym wdzięku i powiewności dziewczątek, albo prędkim, gorączkowym, takim, co to ze sobą niesie śmierć, przekleństwo, zniszczenie – i twarz jej odpowiednio się układała, oczy gorzały płomieniem Eumenid, burz żądz, walki, lub rozpalone nastrojem miłości, tęsknoty, niepokoju, paliły się, niby gwiazdy w noc wiosenną.

Przeobrażała się bezwiednie, pod wpływem przypominania sobie sztuk i ról, że zapomniała o wszystkiem, nie zważając na posługaczy, chodzących obok niej.

Czuła się w tej chwili pochłonięta świętym ogniem sztuki; ten dreszcz, taki znany wszystkim prawdziwym artystom, przenikał ją na wskróś…

Skupiała się w tej jedynej szczęśliwości dusz wyższych, jaką daje zatopienie się w ekstazie, w kontemplacyi idei lub wrażeń…

– Tak samo mój Oleś robił… tak samo! – powiedział ktoś cicho w kulisie, od strony kobiecych garderób.

Janka zatrzymała się zmieszana i podeszła bliżej.

Stała tam jakaś kobieta, średniego wieku i wzrostu, o suchej twarzy i surowem spojrzeniu.

– Pani się zaangażowałaś do nas? – zapytałaostrym, energicznym głosem stara, i okrągłe, sowie oczy, wlepiła przenikliwie w Jankę.

– Jeszcze nie zupełnie… Mam mieć teraz próbę z dyrektorem muzyki. Prawda, pan Cabiński mówił nawet, że przed przedstawieniem!… – zawołała, przypominając sobie.

– Aha! z tym opojem…

Janka spojrzała na nią, zdziwiona ostrym dźwiękiem jej głosu.

– Chcesz pani koniecznie być u nas?

– W teatrze?… tak!… Umyślnie przyjechałam.

– Skąd? – zapytała krótko stara.

– Z domu – odpowiedziała Janka, ale już ciszej i z pewnem wahaniem.

– A… pani świeża zupełnie!… no, no! to ciekawe!…

– Dlaczego?… że ktoś, co kocha teatr, chce się dostać do niego?…

– I!… tak każda mówi, a ucieka z domu albo przed czemś… albo dla czegoś…

Janka usłyszała w jej głosie akcent złości jakiejś, więc się nic nie odezwała na to, ale, rozważywszy coś szybko, zapytała:

– Nie wie pani, czy dyrektor orkiestry prędko przyjdzie?…

– Nie wiem! – odburknęła gniewnie stara i odeszła.

Janka została znowu sama; cofnęła się nieco w kulisę, bo na scenie rozciągano olbrzymie, woskowane płótno. Patrzyła się na to bezmyślnie, gdy stara znowu się pokazała i przemówiła łagodniej:

– Poradzę coś pani… Trzeba dyrektora mieć za sobą.

– Żebym to wiedziała, jak zrobić?…

– Masz pani pieniądze?

– Mam, ale…

– Jeśli pani usłuchasz, to poradzę.

– Ależ wszelką radę przyjmę z wdzięcznością; nie mam przecież nikogo, nie wiem, jak się obrócić i do kogo… Pomóż mi pani, proszę o to serdecznie!…

– Trzeba go trochę podpoić, to próba dobrze pójdzie.

Janka spojrzała zdziwiona; zupełnie nie zrozumiała co to znaczy.

Stara uśmiechnęła się z politowaniem.

– Nie rozumiesz pani, widzę?… ale jak kto nawet takich rzeczy nie rozumie, w jaki sposób się wciskać, to nie powinien być w teatrze!…

– Mówiłam przecież z dyrektorem… obiecał mi… więc cóż więcej zrobić?…

– Ha! ha! – śmiała się cicho – ha! ha!… to krowienta czysta!…

Po chwili szepnęła:

– Chodźmy do garderoby… objaśnię panią trochę…

Pociągnęła ją za sobą, a potem, wziąwszy się do upinania sukni na manekinie, rzekła:

– Musimy się poznajomić.

– Orłowska – powiedziała Janka.

– Pseudonim, czy nazwisko? – zapytała, przytrzymując jej rękę.

– Nazwisko – odpowiedziała – myśląc, czy może nie lepiej byłoby użyć jakiego pseudonimu.

– Ja się nazywam Sowińska. Mogę pani być pomocną we wszystkiem. Jestem tylko teatralną krawcową, ale robi się i to i owo, co potrzeba. Córka moja ma magazyn strojów, jeśli będzie pani czego potrzebować, proszę do nas…

Głos jej miękł, i czuć było, że łasiła się, przymilała z uśmiechem, chciała wzbudzić zaufanie.

– Proszę pani, jakże z tym dyrektorem?…

– Potrzeba mu kupić koniaku. Tak!… – dodała po chwili – koniak, piwo i przekąska, to może wystarczy, a jeżeli nie, to już on sam powie resztę…

– Ileż to może kosztować?…

– Myślę, że za trzy ruble ugości się go należycie. Niech mi pani da, już ja wszystko załatwię. Trzeba iść zaraz, bo czas.

Janka dała pieniądze.

Sowińska wyszła i w jaki kwadrans przybiegła zdyszana.

– No, dobrze wszystko!… Chodź pani, dyrektor czeka.

Za salą restauracyjną był gabinet z fortepianem, w potrzebie używany na próby śpiewne i korepetycye.

Halt, czerwony i zaspany, już tam czekał.

– Mówił mi Cabiński o pani… – zaczął. – Co możesz pani śpiewać?… Uf! jakże mi gorąco!… Może uchyli okna? – zwrócił się do Sowińskiej.

Jankę zaniepokoił jego głos chrapliwy i twarz rozogniona, pijacka, ale usiadła do fortepianu, nie wiedząc, co wybrać.

– A!… pani gra?… zdziwił się bardzo.

– Tak – odrzekła i zaczęła grać wstęp jakiś, nie widząc znaków Sowińskiej.

– Zaśpiewaj pani, cobądź… niech tylko głos usłyszę… A może mogłabyś pani solo śpiewać?…

– Panie dyrektorze… ja do dramatu, do komedyi wreszcie czuję powołanie, ale nigdy do opery.

– O operze nie mówimy przecież…

– Tylko?

– O tem… o operetce! – zawołał, uderzając się w kolano z kankanowem zacięciem. – Śpiewaj pani!… nie mam czasu i spalę się z gorąca.

Zanuciła drżącym od emocyi głosem, ale z pewnem wyrobieniem, jakąś piosenkę Tosti'ego. Dyrektor słuchał, a patrzał się na Sowińską, wskazując na spieczone usta.

Kiedy skończyła, zawołał:

– Dobrze… przyjmujemy panią… Uciekam, bo się smażę.

– Możeby się dyrektor z nami… czego… napił?… powiedziała nieśmiało, zrozumiawszy znaki Sowińskiej.

Trochę się wymawiał, ale w końcu został.

Stara kazała garsonowi przynieść pół butelki koniaku, trzy piwa i przekąski, a wypiwszy swój kufel, wyszła spiesznie, narzekając na zapomnienie czegoś w garderobie.

Halt przysunął się z krzesełkiem bliżej.

Janka, zmieszana tem sam na sam, milczała, nie wiedząc, o czem mówić.

– Hm!… masz pani głos… ładny głos… – rzekł i położył jej na kolanie swoją olbrzymią, czerwoną łapę, a drugą dolewał koniak do piwa.

Odsunęła się nieco, dotknięta nieprzyjemnie taką poufałością.

– Możesz pani dobrze stanąć… ja pani pomogę…

Wychylił kufel duszkiem.

– Jeżeli pan dyrektor łaskaw… szepnęła, usuwając się jeszcze więcej, bo ją owionął jego oddech gorący, przejęty alkoholem i wzrok jakiś mętny, obejmował niby uściskiem.

– Postaramy się o to… Ja się panią zajmę!…

I od razu, bez wszelkich ceregieli, których był zawsze przeciwnikiem, objął jej kibić i przyciągnął do siebie.

Odepchnęła go z taką siłą, że upadł na stół i dopadła drzwi, gotowa krzyczeć.

– Phi! zostań… Brzdąc jesteś głupi!… zostań!… Chciałem się tobą zająć, pomódz ci, ale kiedyś głupia, dymajże sobie chóry do śmierci!…

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Komediantka»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Komediantka» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Władysław Stanisław Reymont - Chłopi
Władysław Stanisław Reymont
Władysław Stanisław Reymont - Fermenty
Władysław Stanisław Reymont
Władysław Stanisław Reymont - Orka
Władysław Stanisław Reymont
Władysław Stanisław Reymont - Przy robocie
Władysław Stanisław Reymont
Władysław Stanisław Reymont - Tomek Baran
Władysław Stanisław Reymont
Władysław Stanisław Reymont - Ziemia obiecana
Władysław Stanisław Reymont
Władysław Stanisław Reymont - Ziemia obiecana, tom drugi
Władysław Stanisław Reymont
Władysław Stanisław Reymont - Z pamiętnika
Władysław Stanisław Reymont
Władysław Stanisław Reymont - Z ziemi chełmskiej
Władysław Stanisław Reymont
Reymont Władysław - Lili
Reymont Władysław
Отзывы о книге «Komediantka»

Обсуждение, отзывы о книге «Komediantka» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x