Władysław Stanisław Reymont - Komediantka

Здесь есть возможность читать онлайн «Władysław Stanisław Reymont - Komediantka» — ознакомительный отрывок электронной книги совершенно бесплатно, а после прочтения отрывка купить полную версию. В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: foreign_prose, foreign_antique, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Komediantka: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Komediantka»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Historia młodej dziewczyny, która w pogoni za wolnością i w poszukiwaniu samorealizacji postanawia zostać aktorką.Janka Orłowska z Bukowca, bohaterka powieści „Komediantka” (1896), ma dość życia w małym, szarym miasteczku i podporządkowywania się decyzjom ojca. Chcąc odmienić swoje życie, odchodzi z domu i wstępuje do grupy teatralnej. Praca na scenie wydaje się być spełnieniem jej marzeń, ale rzeczywistość ma niewiele wspólnego z wyobrażeniami. Okazuje się, że bez wybitnego talentu i znajomości w środowisku nie da się wiele osiągnąć. W wyniku niepowodzeń Janka dochodzi do punktu krytycznego. Powieść powstała na podstawie osobistych doświadczeń teatralnych Reymonta oraz prowadzonych przez niego obserwacji.

Komediantka — читать онлайн ознакомительный отрывок

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Komediantka», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Aktorzy, rozproszeni po krzesłach, ziewali znudzeni, a ci, co brali udział w wieczornem przedstawieniu, chodzili za kulisami, obojętnie czekając na swoją kolej próby.

W męskiej garderobie Wicek czyścił buty reżyserowi i śpiesznie opowiadał o rezultacie wycieczki na Hożą.

– Oddałeś?… odpowiedź masz?…

– Ojej!…

I podał Topolskiemu długą różową kopertę.

– Wicek!… jak słowo piśniesz o tem kulfonie, to wiesz, co cię czeka.

– Nie nowina!… Ta pani to samo mi powiedziała, tylko, że z dodatkiem rubla.

– Morys! – zawołała ostro Majkowska, stając we drzwiach garderoby.

– Zaczekaj… z jednym oczyszczonym butem nie pójdę przecież!…

– Czemu służąca nie oczyściła?

– Służąca jest właściwie u ciebie; ja się jej nigdy o nic doprosić nie mogę.

– To przyjmij sobie drugą.

– Dobrze, ale tylko dla siebie.

– Nicoleta, na scenę!

– Zawołać tam!… – krzyknął ze sceny Cabiński w krzesła.

– Chodź, Morys, będziemy mieli hecę!

– Nicoleta, na scenę! – wołano z krzeseł.

– Zaraz! Jestem…

Nicoleta z butersznytem w zębach i pudełkiem cukierków pod pachą, biegła, aż podłoga dudniła.

– Cóż u dyabła!… próba… czekamy… – mruknął gniewnie dyrektor orkiestry „Halt”, bo go tak przezywano w teatrze.

– Na mnie nie czekacie tylko.

– Właśnie tylko na panią, a pani wiesz, że nie przyszliśmy tutaj na gadanie… Zaczynać!

– Ja nic jeszcze nie umiem. Niech Kaczkowska śpiewa… to dla niej partya!

– Dostałaś pani rolę, tak?… no, to niema co mówić!… Zaczynajmy.

– Dyrektorze, możeby po południu?… ja teraz…

– Zaczynać! – krzyknął gniewnie Halt, uderzając w pulpit.

– Niech pani spróbuje… ta partya leży w głosie pani… Ja sama mówiłam dyrektorowi, aby ją dał pani – zachęcała z przyjaznym uśmiechem Cabińska.

Nicoleta słuchała, wodząc oczyma po towarzyszach, ale wszystkie twarze były nieruchome, tylko ten jej obywatel uśmiechał się miłośnie z krzeseł.

Halt zrobił ruch pałeczką, orkiestra się ozwała, sufler poddał pierwsze słowa.

Nicoleta, która była znaną z tego, że nigdy się roli nauczyć nie mogła, teraz utknęła od razu na pierwszym frazesie i zaśpiewała, jak tylko można, fałszywie.

Zaczęli po raz drugi; szło już lepiej, ale Halt umyślnie sfałszował takt, że ucięła niesłychanego kiksa.

Jednogłośny chór śmiechów podniósł się na scenie.

– Krowa muzykalna!

– Do baletu z takim słuchem i głosem!

– Dobry do zwoływania kur, jak zostanie dziedziczką!

Nicoleta prawie z płaczem podeszła do Cabińskiego.

– Mówiłam, że teraz nie mogę śpiewać… nie miałam czasu nawet zajrzeć w rolę.

– Aha, więc pani nie może?… Proszę o rolę!… Kaczkowska zaśpiewa…

– Mogę śpiewać, ale teraz nie umiem… sypać się nie chcę!

– Obywatelom masz pani czas głowę zawracać, robić intrygi, obgadywać przed prasą, jeździć po Marcelinach… to jest czas!… – syczała Cabińska.

– Pilnuj lepiej dyrektorowa swoich facetów i swoich dzieci… ode mnie ci zasię!…

– Dyrektorze! ubliża mi ta jakaś…

– Proszę o rolę… Zaśpiewasz pani sobie w chórach, kiedy partyi nie możesz.

– O, nie!… właśnie teraz grać ją będę!… Nie dbam o podłe intrygi!

– Do kogo to pani mówisz?… – zawołała Cabińska, zrywając się z krzesła.

– No, choćby do pani.

– Nie jesteś pani w towarzystwie!

– A zdychajcie tu sobie! – zawołała, rzucając rolę w twarz Cabińskiego. – To dawno wiadomo, że w waszem towarzystwie niema miejsca dla uczciwej kobiety!…

– Precz stąd, podła awanturnico!

– Drwię sobie z ciebie, stara ropucho!… Mam już dosyć waszej szopki!…

– Idź, idź!… przyjmą cię… w Koryncie!

– Pójdzie do dziedzica na guwernantkę – zawołała szyderczo Majkowska.

– Zaczekam, aż dyrektorowa założy ten Korynt… ze swoich córek!

Cabińska poskoczyła do niej, ale w połowie drogi stanęła raptownie i wybuchnęła płaczem.

– Boże mój! moje dzieci!… Jasiu!… moje dzieci!…

Zachwiała się na nogach, duszona po prostu przez spazm złości histerycznej.

– Na prawo jest kanapka… będzie pani wygodniej zemdleć! – zawołał ktoś z krzeseł.

Towarzystwo uśmiechało się nieruchomemi twarzami i szydziło półsłówkami.

– Pepa!… żono!… uspokój-że się… Na Boga, że też nigdy bez szopek się nie obejdzie.

– To ja je robię?…

– Nie mówię przecież do ciebie!… ale mogłabyś się uspokoić… nic ci się nie stało!

– To takim jesteś mężem, takim ojcem!… takim dyrektorem?!… – krzyczała, jak szalona. – Pozwalasz mi ubliżać takiej… ulicznicy i nic nie mówisz?… znieważa twoje dzieci, i nic nie mówisz? zrywają spektakle, i nic nie mówisz?!…

– Nie płacisz nikomu i także nic nie mówisz!… – suflował ktoś z kulis.

– Trzymaj się, Cabiński!

– Wytrwaj choć godzinę, a pójdziesz prosto do nieba, męczenniku!

– Panie – pytał obywatel, kręcąc za guzik od surduta jednego z aktorów – panie!… czy to grają co nowego, czy to to Nitouche , co?…

– Najpierw, to jest guzik, któryś mi pan ukręcił!… zawołał aktor, odbierając z rąk zmieszanego obywatela guzik – a tamto, panie dobrodzieju, to pierwszy akt hecy rozczulającej, pod tytułem: Za kulisami ; daje się to codziennie i z olbrzymiem powodzeniem!…

Scena opustoszała.

Orkiestra nastrajała instrumenty, Halt poszedł na piwo, a towarzystwo rozsypało się po ogródku.

Cabiński chwycił się oburącz za głowę i biegał po scenie, jak szalony, wyrzekając niby ze złością i niby bolejąco, bo żona spazmowała jeszcze cicho.

– Co za ludzie! co za ludzie! co za szkandale!…

Janka, przestraszona brutalnością tych scen, cofnęła się głębiej w kulisę i nie wiedziała, co począć ze sobą. Czuła, że teraz niepodobna mówić z dyrektorem.

– Artyści!… teatr!… – myślała, przeniknięta do głębi rozczarowaniem i uczuciem niesmaku.

Zabolało ją to i wstydziło niezmiernie.

– Kłócą się, jak… jak… – myślała, nie mogąc na razie znaleźć porównania.

Stała, nie rozumiejąc nic.

Zaczynała tylko przypuszczać, że tutaj nic z tych uśmiechów, rozmów, spojrzeń, jakie słyszała i widziała, nie było prawdą. Wydało się jej, że wszyscy grają jakieś role, że wszyscy udają przed wszystkimi. Odczuwała to intuicyjnie, ale nie była jeszcze pewną, bo nie mogła pojąć w swej prostocie, dlaczego się to robi.

A naprawdę, to tutaj nikt nie grał; wszyscy byli sobą najzupełniej, to jest – byli aktorami.

Próba, po niedługiej przerwie, rozpoczęła się na nowo – z Kaczkowską w roli tytułowej bohaterki.

Majkowska była w przepysznym humorze, bo pozbyła się rywalki w niektórych rolach i dosięgła przez nią swojej najserdeczniejszej – Cabińskiej.

Dyrektor, po odejściu żony, zacierał ręce z uciechyi kiwnął na Topolskiego. Poszli na wódkę do bufetu. Z pewnością coś zarobił na zerwaniu z Nicoletą.

Stanisławski, najstarszy wiekiem z towarzystwa, chodził po garderobie, spluwał i mruczał do siedzącej z podwiniętemi nogami na krześle Mirowskiej.

– Szkandale i szkandale!… skąd tu marzyć o powodzeniu!…

Mirowska potakiwała mu, uśmiechając się blado i robiła jakąś chustkę włóczkową na drutach.

Po próbie, Janka przystąpiła śmiało do Cabińskiego.

– Panie dyrektorze… – zaczęła.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Komediantka»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Komediantka» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Władysław Stanisław Reymont - Chłopi
Władysław Stanisław Reymont
Władysław Stanisław Reymont - Fermenty
Władysław Stanisław Reymont
Władysław Stanisław Reymont - Orka
Władysław Stanisław Reymont
Władysław Stanisław Reymont - Przy robocie
Władysław Stanisław Reymont
Władysław Stanisław Reymont - Tomek Baran
Władysław Stanisław Reymont
Władysław Stanisław Reymont - Ziemia obiecana
Władysław Stanisław Reymont
Władysław Stanisław Reymont - Ziemia obiecana, tom drugi
Władysław Stanisław Reymont
Władysław Stanisław Reymont - Z pamiętnika
Władysław Stanisław Reymont
Władysław Stanisław Reymont - Z ziemi chełmskiej
Władysław Stanisław Reymont
Reymont Władysław - Lili
Reymont Władysław
Отзывы о книге «Komediantka»

Обсуждение, отзывы о книге «Komediantka» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x