• Пожаловаться

Ференц Молнар: Chłopcy z Placu Broni

Здесь есть возможность читать онлайн «Ференц Молнар: Chłopcy z Placu Broni» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию). В некоторых случаях присутствует краткое содержание. категория: Детская проза / на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале. Библиотека «Либ Кат» — LibCat.ru создана для любителей полистать хорошую книжку и предлагает широкий выбор жанров:

любовные романы фантастика и фэнтези приключения детективы и триллеры эротика документальные научные юмористические анекдоты о бизнесе проза детские сказки о религиии новинки православные старинные про компьютеры программирование на английском домоводство поэзия

Выбрав категорию по душе Вы сможете найти действительно стоящие книги и насладиться погружением в мир воображения, прочувствовать переживания героев или узнать для себя что-то новое, совершить внутреннее открытие. Подробная информация для ознакомления по текущему запросу представлена ниже:

libcat.ru: книга без обложки

Chłopcy z Placu Broni: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Chłopcy z Placu Broni»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Ференц Молнар: другие книги автора


Кто написал Chłopcy z Placu Broni? Узнайте фамилию, как зовут автора книги и список всех его произведений по сериям.

Chłopcy z Placu Broni — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Chłopcy z Placu Broni», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема

Шрифт:

Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Chłopcy poczuli się wreszcie bezpieczni, ale jednocześnie chcieli się stąd czym prędzej wymknąć.

- Żeby tylko nie zamknęli nas w tej oranżerii — szepnął Nemeczek, który wyczerpany siedział u podnóża wielkiej palmy. Było mu w tym ogrzewanym pomieszczeniu bardzo przyjemnie, bo przecież całą odzież miał mokrą.

— Jeśli do tej pory nie zamknęli, to już nie zamkną — uspokoił go Boka.

Siedzieli więc i nasłuchiwali. Ale nie dotarł do nich żaden podejrzany dźwięk. Nikomu widać nie przyszło do głowy szukać ich tutaj. Wstali więc i zaczęli błądzić wśród wysokich półek, na których piętrzyły się zielone krzewy, pachnące trawy i kwiaty. Czonakosz z trudem gramolił się na jedną z półek. Usłużny Nemeczek chciał koledze pomóc.

— Zaczekaj chwilę — powiedział — poświecę ci.

I nim Boka zdążył przeszkodzić, wyjął z kieszeni zapałki [3] Pod koniec XIX w. na Węgrzech używano zapałek wynalezionych przez Janosa Irinyiego, które zapalały się po kapnięciu na fosforową główkę kropli specjalnego płynu. Dopiero później Szwedzi ulepszyli zapałki do stosowanej obecnie formy. , kapnął na jedną z nich, zapałka zapłonęła, ale w następnej chwili natychmiast zgasła, gdyż Boka wytrącił ją Nemeczkowi z ręki.

— Głupia małpa! — powiedział gniewnie. - Zapomniałeś, że jesteśmy w szklarni! Przecież te ściany są ze szkła… teraz na pewno zobaczyli błysk.

Chłopcy znieruchomieli i zaczęli nasłuchiwać. Rzeczywiście, Boka miał rację. Czerwoni musieli spostrzec płomyk, który na ułamek sekundy rozświetlił szklarnię, bo słychać już było, skrzypiące po wysypanej żwirem alejce, kroki zmierzające również w stronę drzwi lewego skrzydła. Usłyszeli głośne rozkazy Feriego Acza:

— Pastorowie do drzwi prawego skrzydła! Sebenicz do środkowych, a ja wejdę tymi!

Chłopcy z Placu Broni ukryli się w jednej chwili. Czonakosz wśliznął się pod jedną z półek. Nemeczkowi kazali wejść do basenu ze złotymi rybkami, bo i tak już był przemoczony. Malec zanurzył się w wodzie aż po brodę, a głowę schował pod dużą gałęzią paproci. Boce pozostało zaledwie tyle czasu, aby stanąć za otwierającymi się drzwiami.

Do środka w towarzystwie eskorty wkroczył Feri Acz z latarnią w ręku. Światło latarni i cień padały na szklane drzwi w ten sposób, że Boka mógł dobrze widzieć Acza, natomiast Acz nie widział Boki. Mógł się więc teraz Boka dobrze przypatrzeć wodzowi czerwonych koszul. Widział go kiedyś z bliska, tylko jeden raz w Ogrodzie Muzealnym. Feri Acz był przystojnym chłopcem, oczy błyszczały mu wojowniczo. Ale szybko zniknął z pola widzenia. Wraz z innymi chłopcami uważnie obszedł wszystkie przejścia, zajrzeli nawet pod niektóre półki. Nikomu jednak nie przyszło do głowy szukać uciekinierów w basenie. A Czonakosza nie znaleźli tylko dlatego, że gdy czerwoni zamierzali właśnie zajrzeć pod półkę, pod którą leżał Czonakosz, jeden z chłopców, nazywany przez Acza Sebeniczem, odezwał się:

— Oni już dawno wyszli przez drzwi w prawym skrzydle…

I ruszył natychmiast w tamtą stronę, a pozostali chłopcy, w ferworze pościgu, poszli za nim, przewracając po drodze doniczki.

Znowu zapanowała cisza.

Czonakosz pierwszy opuścił swoją kryjówkę.

— Staruszku — powiedział — jakaś skorupa spadła mi na głowę. Mam wszędzie pełno ziemi.

I gorliwie zaczął wypluwać piasek. Teraz, niczym wodny potwór, wynurzył się z basenu Nemeczek, woda lała się z niego strugami, a on skarżył się płaczliwym głosem:

— Czy ja już całe życie będę musiał siedzieć w wodzie? Czy ja jestem żabą, czy co?

Otrząsnął się niczym mokry pinczerek.

— Przestań się mazać — uspokajał go Boka. - Chodźmy stąd szybko, żeby ten wieczór się wreszcie skończył…

Nemeczek westchnął:

— Och, jakbym chciał być już w domu!

Uzmysłowił sobie jednak natychmiast, jak przywitają go rodzice, kiedy zobaczą mokre ubranie, poprawił się więc szybko:

— Właściwie to wcale mi się nie chce iść do domu!

Biegiem wrócili pod akację, w to samo miejsce; gdzie przechodzili przez płot. Czonakosz wdrapał się na drzewo, lecz nim postawił nogę na szczycie ogrodzenia, obejrzał się za siebie i wykrzyknął przestraszony:

— Idą w naszą stronę!

— Szybko na drzewo! — rozkazał Boka.

Czonakosz pomógł wdrapać się na drzewo obu swoim towarzyszom. Wspięli się tak wysoko, jak tylko pozwalały na to konary drzewa. Rozzłościło ich, że właśnie teraz, kiedy już niemal byli za ogrodzeniem, mogli zostać złapani.

Chłopcy w czerwonych koszulach hałaśliwie zbliżali się do drzewa. Trójka uciekinierów w milczeniu przycupnęła wśród zielonych gałęzi… niczym jakieś wielkie ptaszyska.

I znów odezwał się Sebenicz, ten sam, który w oranżerii odwrócił od nich uwagę oddziału:

— Widziałem, jak przeskoczyli przez płot.

Widocznie ten Sebenicz był najgłupszy. A ponieważ z reguły najgłupszy czyni najwięcej hałasu, przeto bez przerwy właśnie on coś wykrzykiwał. Czerwoni, którzy byli dobrze wygimnastykowani, w ciągu jednej chwili przeskoczyli przez płot. Feri Acz przechodził przez ogrodzenie ostatni, a nim to uczynił, zgasił latarnię. Wdrapywał się na parkan przy tym samym drzewie, na którego szczycie siedziały trzy ptaszyska.

I wtedy z Nemeczka, z którego kapała woda niczym z dziurawego okapu, kilka kropel spadło Aczowi na kark.

— Zaczyna padać — krzyknął Acz, wytarł szyję i zeskoczył na ulicę.

— Są tam! — rozległo się z ulicy i wszyscy pobiegli we wskazanym przez Sebenicza kierunku. Była to kolejna jego pomyłka. Boka zresztą nawet zauważył:

— Gdyby nie ten Sebenicz, to dawno by już nas złapali…

Teraz już byli pewni, że udało się im umknąć. Widzieli, jak przeciwnicy rzucili się w pogoń za dwoma spokojnie idącymi sobie ulicą chłopcami.

Oczywiście obaj chłopcy przestraszyli się i zaczęli uciekać. Czerwoni pędzili za nimi z dzikim rykiem. Hałas zamilkł dopiero gdzieś w dalekiej uliczce peryferyjnej dzielnicy…

Zeszli z płotu i kiedy ich stopy znów dotknęły bruku ulicy, odetchnęli z ulgą. Po chwili minęła ich jakaś staruszka, a potem pokazali się inni przechodnie. Poczuli, że znajdują się w mieście i nic już im tu nie grozi. Byli zmęczeni i głodni. W pobliskim domu sierot, którego okna przyjaźnie rozjaśniały mrok ulicy, zadzwoniono akurat na kolację.

Nemeczek dygotał z zimna.

— Pośpieszmy się — powiedział.

— Stój — odezwał się Boka. - Pojedziesz do domu tramwajem. Masz, tu są pieniądze.

Wsadził rękę do kieszeni, ale miał przy sobie tylko trzy grajcary. Poza tymi trzema miedziakami oraz kałamarzykiem, z którego ciągle sączył się niebieski atrament, niczego więcej nie miał w kieszeni. Wyciągnął te trzy zaplamione atramentem grajcary i wręczył je Nemeczkowi:

— Nie mam więcej.

Czonakosz znalazł dwa grajcary, a Nemeczek miał przy sobie jednego miedziaka z aniołkiem, na szczęście, którego przechowywał w pudełeczku po pigułkach. W sumie zebrało się więc sześć grajcarów. Tyle, ile potrzebne było na bilet.

Boka zatrzymał się na chwilę. Sprawa Gereba ciągle nie dawała mu spokoju. Stał smutno zamyślony. Jeden Czonakosz nic nie wiedział o zdradzie, był więc rad i wesół.

— Uważaj, staruszku! — powiedział, gdy Boka spojrzał na niego, włożył dwa palce w usta i przeraźliwie gwizdnął. Z całych sił, jak tylko można najgłośniej. Potem spojrzał na kolegów z zadowoleniem.

— Przez cały wieczór zbierało się to we mnie — powiedział z łobuzerską miną — i już nie mogłem się powstrzymać.

Читать дальше
Тёмная тема

Шрифт:

Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Chłopcy z Placu Broni»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Chłopcy z Placu Broni» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё не прочитанные произведения.


Отзывы о книге «Chłopcy z Placu Broni»

Обсуждение, отзывы о книге «Chłopcy z Placu Broni» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.