– Czy mogę mu pomóc? – zasugerował Harutun do całego lobby.
– Umyć toaletę?
– Tak, zostanie wydany szybciej.
– Nie, nie powinienem.
Harutun ze smutkiem spuścił głowę: Mdaa… dotarł tam i nie ma pieniędzy, a Klop został opuszczony.
– Czy masz pieniądze? – ktoś wyszeptał prosto do małżowiny usznej. Zadrżał całym ciałem i odwrócił się. Za nim stał gruby chorąży w mundurze policyjnym i żuł twardego burgera.
– Nnnet.
– dlaczego Om mniam mniam.
– I pieniądze, apchi, – Harutun pomylił się i wyciągając palec wskazujący, szukając uczniów, wskazał na drzwi posterunku policji. – A pieniądze od mojego apchi, szefa kuchni, tam w monkeyclip z Klop.
– Co za błąd? Czy to przezwisko?
– Nie, jego nazwisko, apchi, został zatrzymany do czasu ustalenia tożsamości.
– Ach! Om mniam mniam., Więc chodźmy, weź od niego pieniądze, jakby dla siebie, i daj mi je.
– Ahhh. Ma, apchi, kartę.
– Przepraszam – A policjant wycofał się w głąb placu.
Tydzień później Pluskwa została zwolniona z 78. posterunku policji. To była piąta gałąź z rzędu, zaczynając od policjantów i wszędzie, gdzie mył toalety. Nikt przed nim się na to nie zgodził. I musiał zmyć coroczny brud.
Harutun był zmęczony czekaniem na niego na stacji przez tydzień, było dobre lato. Skontaktował się z miejscowym gopotem i bezdomnymi. Jego ubrania zamieniły się w podłogową szmatkę. Jego spuchnięta twarz z «lodu» – środka czyszczącego do kieliszków etanolu popijanych przez bezdomnych i tym podobne – zmieniła kolor na czerwony jak tyłek szympansa. Jego oczy były pełne łez, nie tylko żalu, ale także strasznego kaca. Siedział w przejściu na moskiewską stację metra. Kapelusz leżał do góry nogami i leżał na podłodze. Można było zobaczyć w nim dziesięciocentówkę: jedną, pięć i dziesięć monet. Usiadł na kolanach i lekko szlochał. Fingalsowi nie brakowało łez.
– Harutun? Ottila zawołał: «Co się z tobą dzieje?»
– Ach? Apchi, kapral powoli uniósł oczy.
– Wstań, siedzisz tutaj? – Podszedł pluskwa i podniósł kapelusz.
– Nie dotykaj, apchi. – krzyknął histerycznie Harutun i złapał kapelusz. Jakaś mała rzecz wyskoczyła na marmurową podłogę i zadzwoniła. Dzwonek usłyszeli stojący w pobliżu bezdomni. Wyglądali przyzwoicie i młodziej.
– Hej, cóż, zejdź z łajdaka. – krzyknął jeden z nich
– Nie przeszkadzaj mu, aby zarabiał na chleb, schmuck. – przestraszyłem drugiego.
– Vali, Vali. – wspierał trzeci, – żywy.
– Mówisz mi, młodzi ludzie? – miejscowy detektyw generał Klop otworzył oczy ze zdziwieniem.
– Och? Tak, to wcale nie jest dziecko.
– Czy to krasnolud?
– Tak, i Murzyn. Heh – I zaczęli zbliżać się do Pluskwy.
«Nabój» – zaskomlał Harutun, klęcząc. – uciekaj, szefie. Opóźnię je. Mimo to już mnie pobili i zmusili do żebrania.
– Nie ssy, wyjaśnię im w Sarakabalatanayaksoyodbski, że nie możesz obrażać osób starszych. Ottila odpowiedział pewnie i podwinął rękawy.
– Och, Zyoma, postanowił na nas wpaść – na drania, najzdrowszego z nich i łysego.
– Szary, przeciągnij go do wiadra. – wsparty cienki i w tatuażach, wskazujący na urnę.
– Mówię od razu, uspokójcie młodych ludzi, ostrzegam was ostatni raz. – spytał uprzejmie Klop, patrząc zdrowo w oczy. Wziął go ogromnym pędzlem za kołnierz i unosząc go, podniósł go do oczu. Uśmiechnął się ehidno i gwałtownie wciągnął powietrze. Otworzył oczy, jakby z zaparciami, i powiększył usta, jakby chciał włożyć żarówkę Iljicza do ust. Goon puścił zarośla i pochylił się, chwycił krocze obiema rękami.
– Ahhhhh!!!! – utopił wszystkich wokół.
Ottila wylądował na nogach i kucając zadał drugi cios piłkom, ale pięścią.
Uderzył pięścią pięścią w minutę, tak szybko, że trudno było rozróżnić ręce, a na koniec uderzył piętą w jabłko Adama podskokiem. Szyja powoli opadła do przodu i opadła czołom na marmurową podłogę, miażdżąc wszystko, co wystawało na siebie. Ottila skoczył na bok, nie trafiając w upadek. Jego ziomki są rozwiewane przez wiatr. Ogólnie rzecz biorąc, przejście zostało oczyszczone z wszelkiego rodzaju freeloaderów – pijaków.
Ancefalopata wstał, opierając się na ramieniu szefa kuchni.
– Dziękuję apchi, patron. Myślałem, apchi, umrę tutaj.
– Jak do tego doszło? Zamknęli mnie na tydzień? I już tak zatonąłeś.
«A on?!» Pomyślał Harutun, ale nic nie powiedział. Ottila ponownie spojrzał na kaprala i westchnął.
– Och, kotku Yoshkin, co oni zrobili z twoim kubkiem?
– Tak, ok apchi, – Harutun machnął ręką i odwrócił zniekształconą twarz: złamany nos, dwa palce – pod prawym okiem i trzy – pod lewym, a nie przednim zębem. Okrutny świat bezdomnych i miłosiernych w jednej osobie. Starym bardzo trudno jest przetrwać w tym świecie na dole.
– Mdaa… ale nie pytałeś ich o nos?
– Nie, nawet nie przyszło mu to do głowy … – Harutun powoli wplótł się za Szefa i jak zwykle przeżuł język, – choć przestań! – wykrzyknął – tak, słyszałem, że przyłapano go na miedzi do najbliższego odbioru, a oni – zginęli w sklepie z antykami.
– Kto to? – Ottila zatrzymał się.
– Cóż, z punktu odbioru przekazali do sklepu z antykami.
– A w którym?
– A w centralnej, za katedrą w Kazaniu.
– Chodźmy. A potem nagle go sprzedali?
Nadal wyszli z Mos. Bana o Newskim Prospekcie. Dvizhuha. Ottila podszedł do ciotki stojącej na chodniku i zapytał:
– I gdzie kurwa. Katedra w Kazaniu?
– Nie?
– To znaczy: znajduje się.
– Nie jesteś Rosjaninem? gość czy pracownik-gość?
– Nie. Jestem komisarzem.
– Rozumiem. Idź wzdłuż Newskiego w kierunku Placu Pałacowego, a po lewej stronie zobaczysz katedrę.
– dziękuję Zdrowie dla ciebie i twoich dzieci … – Przed pluskwą podziękowała i poszła z Incefalopatą chodnikiem.
Sprawa została zakończona pomyślnie. Pomnik został zwrócony na swoje miejsce i objęty nadzorem alarmowym i wideo.
Pluskwa i Incephalopath otrzymali od Marshalla wdzięczność w postaci nagrody i gotowości do oczekiwania na nowy biznes.
Pluskwa siedziała w swoim biurze i rozmawiając z Incefalapat, z żoną i dziećmi, opowiadała o przygodach, pomijając szczegóły upokorzeń, które miały miejsce podczas dochodzenia. Oczywiście, smutne rzeczy zostały pominięte i zastąpione heroicznymi fikcyjnymi aktami… Krótko mówiąc, śmiali się z hukiem…
Minęło pięć lat nudnego kolektywnego życia na farmie, a Ottila zaczął upijać się Intsefalapatomem, a dokładniej, celowo przylutował Klopa, aby przejąć w posiadanie swoją żonę. I błąd w umyśle, to pasowało. Tak, a Marshall nie zadzwonił.
– Tak, zadzwonię do siebie. – rzucił gwoździem w lewą rękę i młotkiem w kowadło, w którym gwoździe są wypoziomowane, prawą ręką do drugiego użytku. Był zszokowany dzwonkiem «dzwonka» i zaskoczył… – A jeśli mnie wyśle? – Ottila obejrzał swój domowy dziedziniec, gdzie przed nim: brama przed nim, kąpiel po prawej stronie, a pies stróżujący na dziedzińcu patrzył tępo na właściciela z dziury przymocowanej do szopy.
– Polkan! Ottila zawołał. Pies zamknął oczy. – Kel – pies szarpnął go za ucho – Jyat, jyat! – Pies zamknął oczy łapą, – Kel Manda, Katyam James! – Pies wszedł do kabiny. – Tutaj suka! – Po rosyjsku Klop był zdenerwowany. Był zdenerwowany, ale nie obrażony. W końcu kobiety są obrażone, a mężczyźni zdenerwowani, pomyślał on i jego ojciec. Był jednak zdenerwowany i wziął kamień z ogrodzenia klombu.
Читать дальше