Alfred Szklarski - Tomek w grobowcach faraonów

Здесь есть возможность читать онлайн «Alfred Szklarski - Tomek w grobowcach faraonów» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Прочие приключения, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Tomek w grobowcach faraonów: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Tomek w grobowcach faraonów»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Seria powieści Alfreda Szklarskiego o przygodach Tomka Wilmowskiego na różnych kontynentach. Między innymi chłopiec bierze udział w wyprawie łowieckiej na kangury w Australii i przeżywa niebezpieczne przygody w Afryce, żyje wśród czerwonoskórych Nawajów i Apaczów. W te niezwykłe przygody wpleciona jest historia odkryć dokonywanych przez polskich podróżników. Od wielu pokoleń te książki są lekturą łatwą i atrakcyjną nie tylko dla chłopców.

Tomek w grobowcach faraonów — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Tomek w grobowcach faraonów», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Przed ogniskiem stanął czarownik w rytualnym stroju i władczym gestem uniósł rękę. Niewielkiego wzrostu, o pomarszczonej, groźnej twarzy, z błyszczącymi oczyma o nienaturalnie rozszerzonych źrenicach. Niemal nagi pod przerzuconą przez ramię lamparcią skórą, zdobny w miedziane bransolety przeplecione czarnymi strusimi piórami, w barwnym pióropuszu również nimi gęsto poprzetykanym. W ciszy rozpoczął swój rytualny taniec. Krążył wokół ogniska, sypiąc na ogień jakimś zielem wydającym ostrą, nieprzyjemną woń. Wysoki słup dymu wzniósł się niemal pionowo w górę. Czarownik dołączył do rytmicznych kroków zawodzący śpiew.

Najpierw w śpiewie, a potem w tańcu zaczęli towarzyszyć mu mieszkańcy wioski. Mężczyźni ciasno otoczyli ognisko, tak że wódz i jego goście znaleźli się wewnątrz kręgu. Uderzali rytmicznie w swe skórzane tarcze. Z tyłu zawodziły kobiety. Kisumu ocierał pot z czoła, mimo że noc była chłodna. Jeszcze siedział, ale i on zaczął podrygiwać w rytm śpiewu i tańca. Smuga wymownie spojrzał na Gordona i obaj dyskretnie przygotowali broń.

– Spróbujmy się wycofać – szepnął Anglik.

– Owszem, to najlepsze wyjście – odparł Smuga. Nieznacznie zaczęli przesuwać się do tyłu, poza blask ognia. Nie uszło to uwagi czarownika, z pozoru całkowicie pochłoniętego rytuałem. Nagle pojawił się tuż przed nimi. Zaczął coś rytmicznie wykrzykiwać. Odpowiadał mu chór mężczyzn. Smuga uważnie wsłuchiwał się w ten swoisty dialog. Spokojnym gestem sięgnął po fajkę, żarzącym się ognikiem starannie przypalił tytoń i zaciągnął się.

– Jeszcze czekajmy – szepnął. Gordon przyjrzał mu się z podziwem.

– Na co? Trzeba się stąd wyrwać!

– Tak! Ale jeszcze nie teraz.

Kłąb dymu fajkowego splątał się z tym znad ogniska.

– Kiedy? – gorączkował się Gordon.

– Gdy zupełnie się zatracą w tym szaleństwie i przestaną widzieć.

– Ale kiedy? – z naciskiem powtórzył Gordon.

– Wkrótce! Powiem! – odparł Smuga. – Obaj strzelamy wtedy do czarownika i w nogi! Tylko celuj pan dobrze, prosto między oczy!

Napięcie rosło. Czarownik zawodził coraz szybciej, a chór odpowiadał coraz głośniej:

– Kto chce zabrać nam nasze obyczaje?

– Wazungu! – ryknął chór.

– Kto przybył z łowcami niewolników?

– Wazungu!

– Kto chce zabrać nam nasze żony?

– Wazungu!

– Kto nienawidzi czarnych?

– Wazungu!

– Kto ma skórę w barwie żałoby?

– Wazungu!

– Kto przybył z północy, by podbić nasz kraj? [180]

– Wazungu!

– Kto jest winien busingizi? [181]

– Wazungu!

– Kto przysłał lwa ludojada?

– Wazungu!

– Kto nie pozwolił na złożenie ofiary?

– Wazungu!

– Kto przybył do wioski, by nas zniszczyć?

– Wazungu!

– Kogo trzeba zabić?

– Waazuuunguuu!!!

Smuga zgasił fajkę i cicho spytał Gordona: – Gotów?

– Tak! – odparł tamten, wyjmując z kabury pistolet.

W tym samym momencie usłyszeli dziki warkot bębna. W blasku ognia pojawił się niewielki orszak. Na czele Awtoni, co sił walący w bęben czarownika, za nim Munga, pozbawiony jakichkolwiek elementów żałoby, ale za to uzbrojony po zęby, na końcu cudacznie przebrany No wieki. Pomalowany na czarno, w narzuconej na nagi tors skórze lamparta, upolowanego przez Smugę, z opaskami z lamparciej skóry na«› rękach i nogach, w mosiężnej obręczy na szyi, z pękiem bajecznie kolorowych piór we włosach, z kolczykami w uszach wyglądał dostojnie, groźnie i… bardzo komicznie. Uniósł ku górze obie ręce i głośno krzyknął:

Bassi! [182]

Zapadła cisza. Czarownik, zaskoczony, znieruchomiał. Murzyni jakby nagle oprzytomnieli. Gordon schował broń, a Smuga ledwie powstrzymał śmiech. Nowicki okrążył najpierw ognisko, powoli niczym potężny niedźwiedź, potem nagle zatrzymał się przed czarownikiem. Wskazał palcem na swoją głowę i powiedział z naciskiem:

Ras-Sukuo!

Miało to oznaczać, że dobry duch rezyduje w jego głowie.

Czarownik sięgał mu zaledwie do piersi. Wykazał jednak sporo odwagi, stając mu naprzeciw. Przez chwilę mierzyli się wzrokiem w złowrogiej ciszy.

Nowicki pochylił się gwałtownie nad Murzynem i jednocześnie uczynił krok do przodu. Zdawało się, że tamten stawi mu opór, ale marynarz zrobił następny krok i czarownik zaczął się cofać. Nowicki, pochylony, niemal następował mu na stopy. Znowu rozległ się warkot bębna i marynarz rozpoczął swoją wielką przemowę.

– Przybyliśmy, aby was ocalić. Ras-Sukuo! Ras-Sukuo! Awtoni tłumaczył z angielskiego, a Munga wykrzykiwał każde przetłumaczone zdanie we właściwym rytmie. Odpowiedział mu szmer zdziwienia.

– Ale spóźniliśmy się, bo trzeba było zabić lamparta, by przywrócić wam Awtoniego. Dobrze mówię? Ras-Sukuo! Ras-Sukuo!

Przez gwar niedowierzania przebiło się nieśmiałe potakiwanie. Nowicki ruszył wokół ogniska w dziwnym rytmie: krok dłuższy, trzy krótkie, dłuższy, krótkie. I znowu…

– Ocaliliśmy Mungę. Prawda? Ras-Sukuo! Ras-Sukuo!

– O, prawda! Prawda! Wielka prawda! – niektórzy zaczęli pokrzykiwać coraz śmielej.

Nowicki gestem zachęcał do udziału w rytmicznym chodzie.

– A teraz zabijemy lwa, który pożera wasze bydło i waszych ludzi. Zgoda? Ras-Sukuo! Ras-Sukuo!

Nawala, buana [183] – krzyknął Kisumu. Albo uwierzył, albo zrozumiał grę białego człowieka.

Hawala, buana – powtórzył za nim chór jego ludzi.

– Chcemy was ocalić. Zgadzacie się? Ras-Sukuo! Ras-Sukuo!

Hawala, buana!

I razem zniszczymy waszych wrogów! Ras-Sukuo! Ras-Sukuo!

Hawala, buana!

Nowicki systematycznie podnosił głos, a ostatnie zdanie już prawie wykrzyczał.

Potem zaczął cicho nucić jakąś melodię. Za chwilę rozbrzmiała głośniej. Wokół ogniska zaczęła krążyć w jej rytmie gromada uzbrojonych Murzynów. Rej wodził Munga. Obaj z cudacznie przystrojonym marynarzem wciągnęli do korowodu wszystkich mężczyzn. Czarownik zniknął.

Smuga usłyszawszy pierwsze takty melodii, skrył twarz w dłoniach, nieomal płacząc ze śmiechu. Gordon niczego nie mógł pojąć, zaś Nowicki całkowicie zapanował nad sytuacją: w głębi Czarnej Afryki tańczył swój taniec w rytmie: jeden długi krok, trzy krótsze, znów długi i znów trzy krótkie. Jeden długi i trzy krótkie… I tak w kółko…

– Czy pan wie, co oni tańczą? – Smuga, krztuszący się ze śmiechu, ulitował się wreszcie nad Gordonem.

Anglik przecząco pokręcił głową.

– To polonez!

– Polonez?

– Tak! Polski taniec narodowy! Ten, to akurat jeden z najbardziej znanych: “Pożegnanie Ojczyzny” Ogińskiego – wyjaśnił Smuga i zaczął wtórować Nowickiemu, gwiżdżąc.

– Ą ja myślałem – szepnął Gordon, że polski taniec narodowy to mazur.

– To z powodu melodii naszego hymnu narodowego napisanej w rytmie mazurka – odparł Smuga, zapraszając Gordona do korowodu…

*

Późną nocą Nowicki zbierał zasłużone gratulacje.

– Co też ci przyszło do głowy? – zapytał Smuga.

– Najpierw przypomniała mi się sztuczka Tomka z naszej poprzedniej wyprawy do Afryki. Cóż… Murzyni są jak dzieci. Jeśli się ich czymś zadziwi, gotowi są to traktować jak nadprzyrodzone zjawisko.

– Ale polonez? – dociekał Smuga.

– Ano, jakoś samo z siebie to wyszło. Myślałem najpierw o polce albo oberku, ale tu potrzeba było czegoś wolniejszego, poważniejszego… Więc, do stu tysięcy wielorybów, rąbnąłem poloneza. Nieźle mi to nawet wyszło, nie? – chełpił się marynarz.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Tomek w grobowcach faraonów»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Tomek w grobowcach faraonów» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Tomek w grobowcach faraonów»

Обсуждение, отзывы о книге «Tomek w grobowcach faraonów» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x