Ferdynand Ossendowski - Biały Kapitan

Здесь есть возможность читать онлайн «Ferdynand Ossendowski - Biały Kapitan» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Прочие приключения, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Biały Kapitan: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Biały Kapitan»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Na pokładzie "Witezia" dowodzonego przez kpt. Olafa Nilsena płynie sztorman Pitt Hardful. Ten człowiek pragnie utrzymać się na "drodze uczciwego życia", chce swym postępowaniem zmusić wszystkich do zapomnienia o przeszłości odpokutowanej za murami więzienia. Tymczasem "Witeź" wozi kulomioty dla portugalskich rewolucjonistów. Ładunek leżący w rumie, ukryty pod innymi towarami jest lepiej opłacalny niż pszenica, mąka bądź węgiel. Ale kiepsko wróży Pittowi, który u progu nowego życia uczestniczy w zakazanym procederze… Akcja przygodowo-sensacyjnej powieści toczy się wartko, urzeka egzotyką.

Biały Kapitan — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Biały Kapitan», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Mówiąc to, Pitt podawał Grekowi woreczek z czarnym jak torf tytoniem.

Grekowi na płacz się zbierało, lecz chciwe palce sięgały po tytoń i wyciągały z woreczka potężną szczyptę, wkrótce znikającą w obszernej fajce przymusowego pasażera „Witezia".

A szoner pruł i pruł morze, minął wyspę Alboran i coraz bardziej zbliżał się do Cieśniny Gibraltarskiej.

– Tam się zarysowują Słupy Herkulesa – pouczył Greka sztorman, wskazując ręką skały Gibraltaru. – Był on narodowym bohaterem walczącej Grecji, a pan żyje w ciągłym strachu. Wstyd, panie Panopulos, wstyd!

Grek nienawidził Pitta i z wściekłością, przez zemstę, wypalał mu czarny, dymiący jak proch tytoń.

W ciągu następnych trzech dni „„Witeź" minął ponury, groźnie najeżony angielskimi działami Gibraltar i trzymając się bliżej Tan-geru, zaczął okrążać afrykański ląd, płynąc na południe.

Gdy kapitan zauważył kawałki drzew, liście i korę, wynoszone do oceanu przez jakąś rzekę, kazał zwolnić bieg szonera i ostrożnie kierować go do lądu.

– To rzeka Sebou – rzekł do Pitta. – Jesteśmy niedaleko od Mehdiya. Powinniśmy podejść możliwie blisko do portu, lecz w nocy…

– Tak! – odpowiedział sztorman. – Tu właśnie mamy wyładować kulomioty, jeżeli ktoś po nie się zgłosi od firmy Janis. Zbrzydł mi ten ładunek jak nieczyste sumienie!…

Nilsen zaśmiał się z cicha.

– Delikatny z was dżentelmen, mister Siwir! Musicie się przyzwyczaić do naszego procederu – mruknął.

– Ja do takiego procederu nie chcę się przyzwyczajać, kapitanie! – odparł twardym głosem Pitt i zajrzał zimnymi źrenicami w czarne, skośne oczy Olafa Nilsena.

– To się zobaczy… – odburknął Norweg.

– Nic innego nie zobaczycie, kapitanie! – odpowiedział sztorman, nie spuszczając wzroku z twarzy Nilsena. – Ze mną inaczej musicie żyć i odmienną drogą dążyć do bogactwa, mister Nilsen!

– Gadasz jak kaznodzieja – pogardliwie wzruszył ramionami olbrzym.

– Mówię co myślę, i wiem, że potrafię dopiąć swego, kapitanie!

Takie rozmowy kilkakrotnie już wynikały na pokładzie „Witezia", i gdyby ktoś postronny mógł bacznie śledzić wszystko, co się działo na małym szonerze, zauważyłby coraz wyraźniejsze zdziwienie, nie opuszczające twarzy surowego kapitana, i coraz większy spokój i upór, malujący się w oczach jego pomocnika.

Nilsen zaczynał instynktem wyczuwać, że coś nowego wrywa się do życia „Witezia", a Pitt Hardful rozumiał zdumienie kapitana i już wiedział, że potrafi wzbudzić w nim zaufanie.

Gdy ściemniało, od zarysowujących się w oddali płaskich brzegów lądu ku „Witeziowi" odpłynęło kilka sporych feluk maurytańskich, z podniesionymi łatanymi żaglami.

– Czy są wieści od transportowego towarzystwa „Pireus"? – zawołał z pokładu zbliżającej się łodzi mały, czarny człowiek. – Jaka nazwa statku?

– „Witeź" – odpowiedział Nilsen. – Ruta: Marsylia – Casablanca. Mamy na burcie kargadora firmy „Pireus".

– Przybyliśmy po część ładunku, bo otrzymaliśmy telegram – oświadczył mały człowiek z feluki.

– Spuścić falrep! – krzyknął kapitan.

Zgrzytnęły na blokach łańcuchy i wkrótce na deku zjawił się Syryjczyk, przedstawiciel firmy Janis. Rozpoczęło się wyładowywanie skrzyń z kulomiotami i nabojami, skargi Panopulosa, wyjaśnienia Pitta i Nilsena, wreszcie melodyjny brzęk szklanek z winem i whisky i wesoły śmiech ludzi siedzących w biesiadni.

Po północy Syryjczyk razem z Panopulosem przeszli na felukę, bo Grekowi szoner zbrzydł do reszty. „Witeź" zaś ruszył naprzód całą siłą pary, aby o wschodzie słońca dojść do Casablanki.

Istotnie, gdy pierwsze, jeszcze blade, zamglone promienie słońca zarumieniły szpile masztów, stojący na bakborcie sztorman ujrzał białe budynki i ciemnozielone plamy ogrodów dużego miasta, ze strzelającymi nad nim kwadratowymi minaretami meczetów muzułmańskich, uwieńczonymi złotymi kulami i półksiężycami.

Słońce wschodziło coraz wyżej i minarety stawały się różowe, później złote, a gdy wielka gwiazda-dzienna ukazała swoją płomienną tarczę – rozległe miasto wyłoniło się z morza, przyodziane w jaskrawe, połyskujące srebrem szaty.

Ta najwyższa wieża to minaret sułtana Sidi Mohammeda ben Abd Allęba – rzekł, podchodząc do burty, kapitan. – Podpływamy do Casablanki! Wesoły to port!

Załoga już się szykowała do zakotwienia szonera i do wyładowania towarów. Z luki prowadzącej do rumu ściągano brezent i drewniane pokrycie, sprawdzano i smarowano trosy, przygotowywano chodnik, cumy i zwoje łapanek.

Zwalniając bieg i sygnalizując różnobarwnymi flagami „Witeź" wchodził w bramę portową, utworzoną z dwóch brekwaterów zakończonych wysokimi bakami o silnych świetliskach, jeszcze nie zgaszonych z powodu wczesnej godziny.

Nilsen przeciął główny port i wszedłszy do małego, krzyknął bosmanowi słowa komendy:

– Oddać kotwicę!

– Oddać kotwicę! – powtórzył bosman.

Z warkotem pobiegł łańcuch przez kluzę, rozległ się plusk padającej kotwi, przez krótką chwilę jeszcze turkotał bratszpil, aż rozległ się głos bosmana: -Grunt!

– Ali right! – odpowiedział kapitan. – Zacumować od dziobu!

– Zacumować od dziobu! – jak echo odezwał się Ryba. „Witeź" znieruchomiał przy wysokim nadbrzeżu małego portu. Nie zwlekając odnaleziono biuro syryjskiej firmy i rozpoczęto wyciąganie dostarczonych towarów z głębokiego rumu szonera. W dwie godziny po południowym posiłku waterlinia „Witezia" podniosła się o cały jard do góry. Wyładowanie rumu było pomyślnie zakończone i wszystkie dokumenty portowe, celne i transportowe podpisane.

– Wyrychtować pokład! Pierwsza waruga może zejść na kraj – zakomenderował Nilsen.

– Wyrychtować pokład! Pierwsza waruga – na kraj! – powtórzył komendę majtek Alen Hadejnen, odbywający zmianę na mostku.

Zwolnieni na brzeg majtkowie z bosmanem na czele szybko sprzątnęli pokład, otulili bratszpil płótnem, zakryli lukę rumu i z jeszcze większym pośpiechem pobiegli do forkasztelu, aby w czeladni umyć się i przebrać przed wizytą w mieście.

– Może chcecie iść z nimi, mister Siwir? – zapytał kapitan.

– Pójdę razem z wami, później, gdy upal się zmniejszy – zaproponował sztorman.

– Zrobione! – zgodził się Nilsen. – Pokażę wam Casablankę należycie…

Zaśmiał się po swojemu – głucho i ponuro, do czego sztorman zdążył się już przyzwyczaić.

SREBRNE MIASTO

Po zachodzie słońca powróciła pierwsza zmiana. Kapitan, zwolniwszy następną i oddawszy rozkazy bosmanowi, skinął na Pitta i skierował się ku chodnikowi, przerzuconemu z pokładu na debarkader portowy.

Przyglądając się bosmanowi słuchającemu Nilsena sztorman śmiał się w duchu. Widział, jak olbrzymi, niby wyciosany z koca skamieniałego dębu Ryba rozdzierał sobie klejące się powieki, wytrzeszczał mętne oczy i usiłował stać prosto, oparty o balustradę mostku. Snąć nie próżnował przez te cztery godziny spędzone w porcie i wlał w siebie całe morze alkoholu, zagryzając go suchymi daktylami i słodkimi winogronami marokańskimi. Bosman bezradnie i z trudem podnosił swoje szerokie bary, niby ustawicznie czymś zdziwiony lub ciężko wzdychający. Przy każdym takim ruchu nogi pod nim się uginały, i tylko potężnym wysiłkiem opartych o poręcz mostku ramion utrzymywał się w pionowej pozycji.

Gdy Nilsen z Pittem wyszli na brzeg i przechodzili koło składów portowych, spostrzegli szybko idących przed nimi Ottona Lewego, Udo Ikonena i palacza Mito.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Biały Kapitan»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Biały Kapitan» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Kapitan_Bramy
Неизвестный Автор
Ewa Białołęcka - wiedźma.com.pl
Ewa Białołęcka
Stephen White - Biała Śmierć
Stephen White
Anne McCaffrey - Biały smok
Anne McCaffrey
libcat.ru: книга без обложки
Ferdinand Ossendowski
Arkadij Strugacki - Biały stożek Ałaidu
Arkadij Strugacki
Alexandra Belinda - Biała Gardenia
Alexandra Belinda
Antoni Ossendowski - Lenin
Antoni Ossendowski
Bernhard Long - Bia Iodáilis
Bernhard Long
Отзывы о книге «Biały Kapitan»

Обсуждение, отзывы о книге «Biały Kapitan» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x