Stanisław Supłatowicz - Ziemia Słonych Skał

Здесь есть возможность читать онлайн «Stanisław Supłatowicz - Ziemia Słonych Skał» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1958, Издательство: Czytelnik, Жанр: Приключения про индейцев, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Ziemia Słonych Skał: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Ziemia Słonych Skał»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

„Ziemia Słonych Skał” (napisana wspólnie z Jerzym Broszkiewiczem; pierwsze wydanie w 1958 r.) to autobiograficzna opowieść o dzieciństwie spędzonym wśród Indian, w puszczy u podnóża Gór Skalistych. Autor opisuje zwyczaje związane z wychowaniem i przygotowaniem chłopca do życia indiańskiego wojownika: lekcje jazdy konnej, polowania, poznawanie praw natury, zdobywanie własnego imienia. W tekście zawarte są fragmenty autentycznych pieśni indiańskich.

Ziemia Słonych Skał — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Ziemia Słonych Skał», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Małe jest nasze plemię. Topnieje jak śnieg na wiosnę — ustępuje przed swym losem niczym krótki zimowy dzień przed nocą.

Ale jeśli uda się tym razem odpędzić głód od naszych tipi, czeka nas być może wiele lat spokoju i swobody.

Nie są to czasy wielkiego Tecumseha. Już wtedy zresztą Szewanezi byli zbyt słabi na walkę z białymi. Teraz zaś pozostała nam tylko zręczność jelenia, wymykającego się hordom głodnych wilków. Jeśli jednak Owases, Żółty Mokasyn i Paipusziu przejdą pod Skałą Orłów, imiona ich na długie lata pozostaną w pamięci Szewanezów. Kobiety będą śpiewać o nich pieśni — nauczyciele opowiadać o ich czynach Młodym Wilkom…

Następnego dnia o świcie ojciec wysłał do zasypanego kanionu dużą grupę wojowników. Kazał im zwrócić na siebie uwagę ludzi Wap-nap-ao. Natomiast Nepemus, Tanto i Czarny Jeleń poszli śladem Owasesa, aby przyglądać się drodze pierwszej trójki ku przełęczy pod Skałą Orłów. Na gorące zaś prośby pięciu najstarszych Młodych Wilków, wśród których byliśmy Sowa i ja, prośby poparte zresztą przez Nepemusa, ojciec zezwolił także i nam udać się pod wielkie zbocze Skały Orłów.

Dzień był mroźny, jak cały ostatni miesiąc, ale słońce nie wyjrzało zza chmur. Chmury leżały nad górami ciężkie i szare. Od ich barwy poszarzał cały świat. Nawet śnieg. Nawet górskie szczyty.

Owases wyszedł ze swoimi jeszcze nocą. Toteż gdy nasza grupa dotarła do miejsca, z którego można było obserwować wędrówkę tamtej trójki — oni zaszli już wysoko, prawie do połowy zbocza.

My, Młode Wilki, przynieśliśmy z obozu naręcza gałęzi (bo w głównej części Doliny Słonych Skał przynajmniej tego nigdy nie brakło) i rozpaliliśmy niewielkie ognisko. Weseli byliśmy tego dnia. Szczęśliwi nawet. Wydawało się nam, że jesteśmy już poza najgorszym niebezpieczeństwem — że oto wychodzimy na nową ścieżkę dobrych łowów i wesołego życia.

Ale Nepemus od razu odebrał nam chęć do śmiechów i żartów. Najgłośniejszego z chłopców, brata Czarnego Jelenia, po prostu, bez jednego słowa przestrogi, ściągnął wściekle lassem! Umilkliśmy natychmiast.

Była to kara zbyt surowa za przewinienie. Patrzyliśmy na Nepemusa posłusznie, lecz z urazą. Zawsze przecież był równie sprawiedliwy jak Owases. Dlaczego więc tym razem małą przewinę karał tak ostro?

Gdy jednak pochwyciłem wzrok Nepemusa, jaki kierował w stronę wspinających się po zboczu małych figurek ludzkich, zrozumiałem przyczynę gniewu. Pojąłem też surową powagę, z jaką zarówno Nepemus jak, i Tanto śledzili tamtych. Dorośli wcale nie byli tak pewni i tak spokojni jak my. Oto ważyły się losy plemienia, a my śmialiśmy się i pletliśmy głupstwa, jak mali chłopcy przy połowie szczupaków na płytkiej wodzie.

Wysuszone w namiotach gałęzie płonęły prawie bez dymu. Siedzieliśmy w milczeniu. Tylko cichy trzask płonącego drewna mącił doskonałą ciszę ośnieżonych gór.

Siedzieliśmy wpatrzeni w dalekie, małe już jak mrówki postacie Owasesa i dwu młodych wojowników. Chwilami nikli z naszych oczu wśród załomów ośnieżonych skał, chwilami posuwali się tak wolno, że wydawało się, iż stoją w miejscu.

Wydawało się też, że sam czas stanął w miejscu. Mijał niezmiernie powoli. Jedynie trzask spalających się w żarze ogniska gałęzi odmierzał jego leniwy bezszelestny bieg. Tanto i Nepemus wymienili czasem kilka cichych zdań, starając się utrwalić w pamięci dążących ku przełęczy wojowników.

Minęło południe. Nasze mgliste cienie znów poczęły wydłużać się na poszarzałym śniegu. Coraz częściej musiałem przymykać oczy, zmęczone nieustannym śledzeniem pnących się w górę wśród śniegu drob mych postaci. Pod powiekami tańczyły czerwone i czarne koła, migały gęste płatki, jak zamieć czarnego śniegu. Mimo to wytężaliśmy wzrok coraz bardziej — Tamci zbliżali się już do przełęczy, już bardzo niewiele pozostało nam do skalnego progu.

Wreszcie powstaliśmy wszyscy. Trwała wielka cisza. Oczy zachodziły łzami. Co chwila ktoś przecierał je dłonią. Czułem ból w skroniach. Wzrok zasnuwała mgła, traciłem z oczu podchodzących już do przełęczy wojowników.

I wtedy — wtedy ktoś krzyknął. Ktoś z nas. Nie wiem, nikt nie wie, kto.

Czy Sowa, czy Tanto, czy Nepemus? Czy wreszcie któryś zchłopców? Krzyk zabrzmiał jak krzyk ranionego ptaka.

Oto nagle na samej przełęczy podniosła się biała chmura. Wpierw był to drobny obłoczek. Nie większy od dłoni. Ale nawet ten mały obłok białego pyłu od razu pokrył trzy drobne sylwetki. W powietrzu zadudnił głuchy pogłos, jak dalekie echo burzy.

Jak długo to trwało? Chwilę czy wieczność? Biały obłok lawiny osuwał się w dolinę, rozlewał się po zboczu, jak rzeka śmierci.

Pierwszy rzucił się ku górze Tanto. Nepemus zaś, nim poszedł w jego ślady, pochwycił mnie za ramię i krzyknął prosto w twarz:

— Niech przybiegną wojownicy z oszczepami. Rozkazuj?, niech przybiegną wszyscy wojownicy, którzy są w obozie… niech idą naszym śladem!

Poszukiwania trwały przez całą noc i cały następny dzień. Tuż przed świtem odnaleziono Paipusziu, który miał tylko złamaną rękę i zgniecioną niegroźnie klatkę piersiową. Nie udało się jednak odszukać w zwałach zmieszanego z kamieniami śniegu ani Owasesa, ani Żółtego Mokasyna. Złe duchy gór nie chciały oddać swych ofiar.

W południe następnego dnia — na szczęście o tej porze, kiedy poszukujący zeszli nieco w dół, by odpocząć — zepchnęły nową lawinę-

Wieczorem ojciec rozkazał przerwać poszukiwania. W powietrzu czuło się oddech cieplejszego wiatru — na śnieżnych zboczach mógł stać się groźny jak sama śmierć. Skała Orłów wisiała nad nami niczym pięść Ducha Ciemności.

Wracaliśmy do obozu w milczeniu. Wraz z naszym milczeniem wróciła doń Pieśń Śmierci.

O dzieci moje, biedne moje dzieci.
Słuchajcie słów mądrości.
Słuchajcie słów przestrogi,
Z ust Pana, który was stworzył,
Z ust Wielkiego Ducha.
Połączcie totemy i znaki rodowe.
Połączcie szczepy i plemiona.
Wystąpcie przeciw białym
Jak rzeka Tawansentha.

Po powrocie Tanto wziął mnie do swego namiotu. Nad doliną niosła się Pieśń Śmierci. Byłem jednak tak znużony, że” natychmiast po wieczornym posiłku zapadłem w sen, martwy i głuchy sen, bez snów i widziadeł.

Nie dano mi jednak odpocząć zbyt długo. Obudził mnie Tanto szarpiąc za ramię. Noc musiała już być późna, bo nawet pieśń żałobna ucichła. W namiocie jednak płonęło niewielkie ognisko, brat zaś i Tinglit byli ubrani jak w biały dzień.

Z trudem oprzytomniałem. Czasem ze snu powraca się jak z wielkiej drogi, jak z innego życia. Tym razem zaś wydawało mi się właśnie, że byłem gdzieś niezmiernie daleko, w obcym, lecz spokojnym świecie. Rozbudził mnie dopiero cudowny zapach pieczonego mięsa, tłustej szynki niedźwiedziej. Zerwałem się na nogi, ale równocześnie spojrzałem niepewnie na Tanto. Przed snem już raz jedliśmy. Co miała oznaczać ta nocna uczta? Przecież ojciec surowo wszystkim nakazał oszczędzać jedzenia aż do granicy wytrzymałości.

Tanto obudziwszy mnie usiadł przy ognisku obok Tinglit, która przyrządzała mięso z takim spokojem, jakby namiot był pełen zapasów na najdłuższą nawet zimę. Oboje patrzyli na mnie wzrokiem, którego nie rozumiałem. Ogarnął mnie na chwilę strach, jak powiew zimnego wiatru.

— Sat-okh — powiedział Tanto — siądź koło mnie.

— Słucham cię, Tanto.

Usiadłem naprzeciw Tinglit grzejąc przy ogniu — zziębłe dłonie. Jak pięknie pachniała pieczeń. Ale… ale postanowiłem: nie będę jadł. Strach ustąpił złości.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Ziemia Słonych Skał»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Ziemia Słonych Skał» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Stephen Baxter - Firma Szklana Ziemia
Stephen Baxter
Stanisław Lem - Pokój na Ziemi
Stanisław Lem
John Flanagan - Ziemia skuta lodem
John Flanagan
Andrzej Ziemiański - Przesiadka W Piekle
Andrzej Ziemiański
Andrzej Ziemiański - Achaja – Tom II
Andrzej Ziemiański
Andrzej Ziemiański - Zapach Szkła
Andrzej Ziemiański
Andrzej Ziemiański - Toy Toy Song…
Andrzej Ziemiański
Andrzej Ziemiański - Achaja – Tom III
Andrzej Ziemiański
Andrzej Ziemiański - Achaja – Tom I
Andrzej Ziemiański
Władysław Stanisław Reymont - Ziemia obiecana
Władysław Stanisław Reymont
Władysław Stanisław Reymont - Ziemia obiecana, tom drugi
Władysław Stanisław Reymont
Władysław Stanisław Reymont - Z ziemi chełmskiej
Władysław Stanisław Reymont
Отзывы о книге «Ziemia Słonych Skał»

Обсуждение, отзывы о книге «Ziemia Słonych Skał» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x