Norman Davies - Boże Igrzysko. Tom II

Здесь есть возможность читать онлайн «Norman Davies - Boże Igrzysko. Tom II» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Kraków, Год выпуска: 1999, Издательство: Znak, Жанр: История, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Boże Igrzysko. Tom II: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Boże Igrzysko. Tom II»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Boże Igrzysko. Tom II — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Boże Igrzysko. Tom II», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

W opinii wielu obserwatorów taką iskrą stała się w czerwcu 1979 roku wizyta w Polsce Ojca Świętego Jana Pawła II. Już przed ośmioma miesiącami, 16 października 1978, wybór polskiego papieża napełnił nowym poczuciem godności serca wielu Polaków, ale jego triumfalny powrót do uwielbiającej go ojczyzny, który odbył się pośród scen szalonej radości, nadał nowy ton również życiu politycznemu w kraju. Na czas pięciu dni jego pobytu władze komunistyczne zaniechały wielu spośród swoich zwykłych praktyk. Religia zmonopolizowała środki masowego przekazu. Katolicką mszę św. po raz pierwszy w Polsce transmitowano w telewizji. Na placu Zwycięstwa w Warszawie wzniesiono ogromny symboliczny krzyż. Milicja Obywatelska wycofała się z pola widzenia, a milionowym tłumem karnych pielgrzymów sterowała tysięczna armia ochotniczej straży. Przywódcy ateistycznego rządu, którzy przez trzydzieści pięć lat z pogardą odrzucali narodową religię Polski, zostali teraz zmuszeni do oddania hołdu głowie Kościoła powszechnego. Było to przeżycie duchowe i ćwiczenie w samodyscyplinie, którego nikt w Polsce łatwo nie zapomni. Kontrast między wszechogarniającym prestiżem Kościoła a złą reputacją rządzącej krajem partii nie wymagał żadnego komentarza. Po tej wizycie zgnilizna systemu wypłynęła na powierzchnię, gdzie każdy mógł ją bez trudu zauważyć. Naród nie rozpoczął otwartej rewolty, ale od tego czasu przeważająca większość ludzi — mężczyzn, kobiet i dzieci — wiedziała w głębi serc, że dla jej prawdziwych interesów partia i wszystko to, co ona reprezentuje, nie ma żadnego znaczenia. To właśnie wtedy, w owych ważnych dniach czerwca 1979 roku, zrodziło się w narodzie polskim poczucie moralnej wyższości, spokojna determinacja, religijna tożsamość — jednym słowem, duch 1980 roku.

Pojawienie się „Solidarności” należy zatem uznać za kulminację długiego procesu. Jest to organizacja spontanicznego ruchu walczącego o odnowę narodu; jego nasiona przed wieloma laty zostały rzucone w żyzną glebę, a wzeszły dzięki ciepłu promieniejącemu od Papieża Polaka. Jego symbole — podobnie jak motywy — mają charakter zarazem patriotyczny i religijny. Jego dążenia, wymierzone przeciwko skostniałemu i nieczułemu systemowi, są pragnieniem zwykłej sprawiedliwości. „Solidarność” nie chce obalać partii; chce tylko przezwyciężyć siły reakcji i inercji miotające się w łonie aparatu rządzącego. Nie ma powodu, aby wątpić w chęć prawdziwego partnerstwa, jaką przywódcy „Solidarności” dzielą z nowymi przywódcami partii. „Odnowa” jest hasłem, pod którym otwarcie podpisują się wszyscy — od Papieża po nowego pierwszego sekretarza, Stanisława Kanię (ur. 1927), mianowanego 6 września 1980 roku.

Fala powszechnego poparcia nieuchronnie doprowadziła „Solidarność” do kontaktów z wszelkiego rodzaju organizacjami pozapartyjnymi i opozycyjnymi. Działa ona w bliskiej współpracy z hierarchią kościelną i uznaje Papieża za swego głównego patrona. Interweniowała w sprawie KOR—u, ratując samozwańczych obrońców robotników przed prześladowaniami władz. Niezależnie od intencji swoich założycieli „Solidarność” musiała się stać czymś w rodzaju parasola osłaniającego absolutnie wszystkich — od studentów po rencistów — którzy postanowili zabiegać o własne interesy poza kontrolą partii.

W tym kontekście „Solidarności” nie można zaliczyć do ruchów labourzystowskich w takim znaczeniu tego terminu, w jakim jest on rozumiany na Zachodzie. Fakt, że warunki zmuszają ją do działania na scenie nadal zdominowanej przez partię, która rości sobie pretensje do monopolu władzy, musiał nadać jej szerszą rolę polityczną. W ustroju totalitarnym żadna niezależna organizacja nie może uniknąć takiej czy innej formy rywalizacji z rządem. Nie może również uniknąć tego, aby stać się przystanią dla czeredy wszelkiego rodzaju satelitów i pasożytów, które ciążą ku niej siłą impulsu — po prostu dlatego, że nie znajdują żadnej innej płaszczyzny dla własnej egzystencji. Jasne światło lampy w ciemnym pokoju musi przyciągać ćmy.

Inne organizacje w dziejach Polski stawały wobec takiego samego problemu. Wystarczy spojrzeć wstecz na warszawskie Towarzystwo Rolnicze z lat 1858— 61, które szybko stało się ośrodkiem narodowego życia politycznego — nie dlatego, że jego przywódcy byli ambitnymi ekstremistami, ale dlatego, że nie istniało żadne inne forum, na którym Polacy w Rosji mogliby się spotykać, aby dać wyraz swoim niezależnym poglądom.

Fascynującą paralelę historyczną można znaleźć także dla organizacyjnej struktury „Solidarności”. We wczesnym stadium Wałęsa odrzucał koncepcję scentralizowanej organizacji, której działalność opiera się na potężnej centralnej egzekutywie, wydającej zarządzenia sekcjom regionalnym. Wypowiadał się natomiast za niezawisłością istniejących Regionalnych Komitetów Strajkowych, których delegaci do Krajowej Komisji Koordynacyjnej mieliby swobodę przyjmowania lub też ignorowania jego zaleceń. Taki system może napotykać trudności w kształtowaniu spójnej linii politycznej, jest natomiast skutecznym sposobem odpierania wszelkich ataków z zewnątrz, wymierzonych przeciwko organom centralnym. Jest to struktura zadziwiająco podobna do struktury sejmu i sejmików dawnej Rzeczypospolitej. Wałęsa — jak dawny polski szlachcic, którego zresztą tak niesamowicie przypomina — instynktownie chyba zdaje sobie sprawę z tego, że podstawowe niebezpieczeństwo tkwi w absolutystycznych ambicjach władzy państwowej. Jeśli tak jest w istocie, można uznać, że polska klasa robotnicza przywraca do życia polityczne tradycje demokracji szlacheckiej — tradycje, które, jak się zdaje, przetrwały niemal dwa wieki walki z przeciwnościami.

Jednocześnie trzeba podkreślić, że roszczenia partii do władzy absolutnej zawsze były bardziej mitem niż rzeczywistością. Ustalona pozycja Kościoła rzymskokatolickiego w Polsce Ludowej przeczy najbardziej podstawowym założeniom komunistycznej doktryny; partia nie miała jednak wyboru i musiała zabiegać o taki czy inny skuteczny kompromis z hierarchią kościelną. Żaden myślący polski komunista nie może mieć poważniejszych złudzeń co do ograniczoności władzy partii, można też racjonalnie zakładać, że z konieczności zrodzi się taki czy inny modus vivendi z „Solidarnością” na wzór porozumienia zawartego z Kościołem.

„Solidarność” bowiem — w odróżnieniu od partii, którą narzucono społeczeństwu, nie odwołując się do powszechnej opinii — cieszy się autentycznym uznaniem społecznym. Uznając przewodnią rolę partii i podpisując uroczyste porozumienie z rządem, „Solidarność” w gruncie rzeczy przysłużyła się do wyciągnięcia na brzeg tonącego okrętu władzy. Jest to dziwna sytuacja, ale dzięki swoim stosunkom z „Solidarnością” PZPR po raz pierwszy od trzydziestu trzech lat swego istnienia zdobywa sobie dawkę społecznego uznania. Taki rozwój wydarzeń stanowi pewną podstawę do wzajemnego partnerstwa. Z pewnością jest też ostatnią szansą dla reformatorów w łonie samej partii.

W gruncie rzeczy, los partii waży się na szali. Z początku sądzono, że „Solidarność” podejmuje ryzyko, zezwalając na infiltrację swych szeregów przez milionową rzeszę członków partii. Teraz jednak wydaje się, że bardziej ryzykuje partia, zezwalając na penetrację szeregów PZPR przez milion członków „Solidarności”. Trudno uwierzyć, aby ci szeregowi komuniści, którzy podczas solidarnościowych zebrań poczuli pełną uniesienia atmosferę prawdziwie demokratycznej dyskusji, zechcieli w swoim drugim wcieleniu partyjnych aktywistów łatwo przyjąć ponowne narzucenie im partyjnej dyscypliny i leninowskiej kontroli.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Boże Igrzysko. Tom II»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Boże Igrzysko. Tom II» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Boże Igrzysko. Tom II»

Обсуждение, отзывы о книге «Boże Igrzysko. Tom II» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x