Gilbert Chesterton - Krótka historia Anglii

Здесь есть возможность читать онлайн «Gilbert Chesterton - Krótka historia Anglii» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 2009, ISBN: 2009, Издательство: Fronda, Жанр: История, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Krótka historia Anglii: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Krótka historia Anglii»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Krótka historia Anglii

Krótka historia Anglii — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Krótka historia Anglii», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

W każdym razie te żarzące się żużle rewolucji miażdżono w sposób bardzo brutalny. Kamień młyński nadal mełł (i miele) w sposób wzmiankowany powyżej, tzn. „jak Pan Bóg przykazał”. Odtąd jednak, w czasie wszystkich prawie kryzysów politycznych, nie zły ekonom, ale motłoch znajdował się na wozie. Zarówno rewolucja angielska, jak i antyrewolucyjne represje były niewinną zabawką w porównaniu z potworną rewoltą i potworną zemstą, która ukoronowała podobny proces w Irlandii. Terroryzm, będący jedynie czasowym i desperackim narzędziem arystokratów w Anglii (terroryzm, który — żeby im oddać sprawiedliwość — nie pasował w ogóle do ich temperamentów, nieposiadających ani dzikości, ani zwyrodnienia, ani logiki, ani automatyzmu terrorystycznego) — ów terroryzm stał się w bardziej uduchowionej atmosferze irlandzkiej płomiennym mieczem religijnego i rasowego szału. Pitt, syn Chathama, nie nadawał się zupełnie do tego, by zajmować miejsce, jakie zajmował ojciec. Mam również podejrzenie, że w gruncie rzeczy nie nadawał się zupełnie do zajmowania miejsca, które mu powszechnie przyznaje historia. Gdyby jednak w pełni zasługiwał na nieśmiertelność, to przecież środki, za pomocą których dochodził do celu w Irlandii, nie zasługiwałyby na nieśmiertelność. Był on szczerze przekonany, że dla dobra narodowych interesów należy stwarzać koalicję po koalicji przeciwko Napoleonowi. W tym celu obsypywał biedniejszych sprzymierzeńców handlowymi bogactwami, w które — rzecz raczej dziwna na owe czasy — Anglia opływała. Pitt robił to z niewątpliwym talentem i uporem. W tym samym czasie stanął w obliczu wrogiej rebelii irlandzkiej oraz częściowo czy potencjalnie wrogiego parlamentu irlandzkiego. Parlament złamał za pomocą najbezwstydniejszego przekupstwa, a buntowników za pomocą najbezwstydniejszej brutalności. Prawdopodobnie jednak uważał, iż ma prawo do wykrętów tyrana. Jego metody należały nie tylko do gatunku siejących grozę lub — w najlepszym razie — szerzących zniszczenie, lecz były to metody, których jedynym argumentem obronnym było właśnie to, że siały grozę i zniszczenie. Pitt gotów był udzielić pełnych swobód katolikom irlandzkim, ponieważ religijna bigoteria nie była grzechem oligarchii. Nie był jednak skory do udzielenia pełnych swobód mieszkańcom Irlandii. W gruncie rzeczy nie pragnął zaciągnąć Irlandii w angielską służbę, tak jak rekruta zaciąga się do wojska, ale pragnął po prostu rozbroić Irlandię, tak jak rozbraja się wroga. Jego plan rozwiązania problemu irlandzkiego był od samego początku fałszywy i dlatego uniemożliwiał każde rozwiązanie.

Unia z Anglią mogła być koniecznością, ale taka „konieczna” unia nie była przecież żadną unią. Nikt nie miał zamiaru robić z niej unii i nikt jej nigdy jako unii nie traktował. Nie tylko nie udało się nam nigdy uczynić Irlandii angielską, w tym sensie jak Burgundia stała się francuską, ale nawet nigdy tego nie próbowaliśmy. Burgundowie mogą się szczycić Corneille’iem, chociaż Corneille był Normandczykiem. My jednak śmialibyśmy się, gdyby Irlandczycy pysznili się Szekspirem. Nasza pycha wplątała nas jedynie w jakąś sprzeczność, próbowaliśmy bowiem połączyć tożsamość z wyższością. Dowód zwyczajnego braku inteligencji składa ten, kto natrząsa się z Irlandczyka, który przedstawia się jako Anglik — a pomstuje na Irlandczyka, który przedstawia się jako… Irlandczyk. Tak więc „unia” nigdy nie zastosowała angielskich praw do Irlandii, zastosowała jedynie system zawieszania pewnych praw oraz udzielania pewnych koncesji, przy czym zarówno owo zawieszanie praw, jak i owe koncesje preparowało się u nas na wyłączny użytek Irlandii. Ta chwiejna zmienność polityki ciągnie się od Pitta do czasów obecnych. Od czasu, kiedy wielki O’Connell, za pomocą organizowanych przez siebie monstrualnych wieców, zmusił nasz rząd do zajęcia się sprawą emancypacji Kościoła katolickiego — aż do czasu, kiedy wielki Parnell wymusił posłuch dla sprawy samorządu irlandzkiego ( Home Rule ) — nasza chwiejna równowaga utrzymywała się w tym okresie za pomocą uderzeń z zewnątrz. Pod koniec XIX stulecia lepsze traktowania zaczęło na ogół brać górę. Gladstone, idealistyczny, choć niekonsekwentny liberał, trochę za późno zdał sobie sprawę, że idea wolności, którą ukochał w Grecji i Italii — domagała się słusznie urzeczywistnienia bliżej jego własnej ojczyzny. Rzec można, iż dzięki swej wymowie i żarliwości nawrócenia, Gladstone znalazł drugą młodość na progu śmierci. Inny mąż stanu, noszący zupełnie inną etykietę polityczną (jeżeli to coś znaczy), posiadał dalekowzroczność, która pozwalała mu zrozumieć, że Irlandia — uparcie chcąca być narodem, bardziej jeszcze chciała być narodem rolniczym. George Wyndham, człowiek wspaniałomyślny, o bujnej wyobraźni, prawdziwy człowiek wśród polityków — utrzymywał z całym przekonaniem, że koszmar rolnych eksmisji, strzelaniny i lichwiarskich czynszów powinien się skończyć tak, jak to sformułował Parnell: każdemu Irlandczykowi powinno się zawarować prawo własności na jego własnej roli. Działalność Wyndhama zaokrągla w sposób niemal romantyczny tragedię buntu przeciwko Pittowi, sam bowiem Wyndham miał w sobie krew przywódcy buntowników i jego dzieło jest jedynym zadośćuczynieniem za całą haniebnie przelaną krew, która popłynęła w związku z upadkiem Fitz Geralda.

W Anglii skutki nie były tak tragiczne. Przeciwnie, w pewnym sensie były one zabawne. Sam Wellington, Irlandczyk wywodzący się z „mniejszościowej” partii, był wybitnym realistą i — jak wielu Irlandczyków — posiadał szczególnie realistyczne poglądy o Anglikach. Wyraził się on, że armia, którą dowodzi, składa się z szumowin globu ziemskiego. Uwaga ta jest tym cenniejsza, że przecież armia ta okazała się na tyle pożyteczną, żeby ją nazywać „solą ziemi”. Prawdę mówiąc, w zjawisku tym tkwił niby jakiś symbol narodowy. Było ono — jeśli się wolno tak wyrazić — strażnikiem pewnej narodowej tajemnicy. Do Anglików, nawet w odróżnieniu od Irlandczyków i Szkotów — da się zastosować paradoks, że każde ujęcie planów i zasad bywa dla nich nieuchronnie niesprawiedliwe. Oto Anglia nie tylko buduje swe mury obronne z odpadków, ale mury obronne znajduje w tym, co odrzuciła jako odpadki. Jeśli kryje się pochwała w powiedzeniu, że czyjeś niepowodzenia obracają się w sukcesy — to pochwała ta kryje prawdę. Niektóre z najlepszych kolonii angielskich były osiedlami skazańców. Można by je nawet nazwać zapomnianymi osiedlami skazańców. Armia składała się głównie z rzezimieszków, rekrutowanych dzięki obietnicy zwolnienia z więzień. Była to jednak dobra armia ze złych ludzi, ba, nawet wesoła armia z nieszczęśliwych ludzi. Takie to barwy i takie cechy przewijają się wśród angielskiej historii. Trudno umieszczać je w książce, a w szczególności w książce historycznej. Przewijają się one w naszej fantastycznej powieści i rozbrzmiewają w pieśniach ulicznych. Właściwym ich żywiołem jest jednak potoczna rozmowa. Cechy te najwłaściwiej nazywać brakiem konsekwencji. W duszy Anglika pusty śmiech przeżywa wszystko. Być może, iż przeżył nawet — ze zbyt wielkim nakładem cierpliwości — czasy terroru, kiedy poważniejsi od nas Irlandczycy zerwali się do buntu. Były to czasy tak pełne jakiejś brutalnie zwariowanej tyranii, że Anglik-wesołek na głowie stawał, żeby się do nich dostosować. Często, otrzymawszy jakiś zupełnie nielogiczny wyrok w policyjnym sądzie, mawiał, że odsiedzi go stojąc na głowie. I tak, za ciemiężycielskich rządów Pitta, jakiegoś człeka wpakowano do więzienia za to, iż powiedział, że Jerzy III był tłusty. Mam wrażenie, że pewną ulgę przyniosły mu w więzieniu artystyczne rozmyślania o tym, jakim to straszliwym tłuściochem był Jerzy III. Ów typ wolności, ów typ ludzkiej postawy, a nie był to typ wcale podły — naprawdę przeżył wszystkie prądy i zdradliwe wiry złego ustroju gospodarczego. Przeżył również drakońskie metody reakcyjnej epoki i bardziej od nich ponurą groźbę materialistycznej nauki społecznej w formie reprezentowanej przez nowych purytanów, co „spuryfikowali się” nawet z religii. Najgorszą rzeczą w tym długim procesie był fakt, że angielski wesołek staczał się powoli w dół drabiny społecznej. Falstaff był rycerzem. Sam Weller był sługą pewnego dżentelmena. Zdaje się jednak, że niektóre z naszych ograniczeń socjalnych zmierzają do tego, żeby Sama Wellera zepchnąć do pozycji, jaką zajmuje Przemyślny Krętacz ( Artful Dodger ). Wcale nieźle wyszliśmy na tym, że coś jednak przetrwało z tej sponiewieranej tradycji i głuchych wspomnień Wesołej Anglii. Dobrze wyszliśmy na tym — jak zobaczymy — że cała nasza wiedza społeczna zawiodła, a w jej obliczu załamała się cała sztuka rządzenia krajem. Miały bowiem zagrzmieć surmy bojowe i nadejść miał straszny dzień próby, kiedy wszystkich dniówkowych wyrobników naszej smętnej cywilizacji wywołać miano z domów i nor — jak na dzień zmartwychwstania. I miano ich postawić nagich pod obcym słońcem, bez religii, ale za to z poczuciem humoru. Nie trudno by poznać, do jakiej nacji należał Szekspir, ten Szekspir, który żarty strugał i żartobliwe figle płatał wśród najczarniejszych namiętności tragedii. Nie trudno poznać, jeżeli się tylko słyszało owych chłopców we Francji i Flandrii, którzy nazwali siebie — ku upamiętnieniu teatralnego zwyczaju — „wczesnymi drzwiami” („Early Doors”)! Szli oni bowiem wtedy pierwsi, w tak wczesnej młodości, wyłamywać bramy śmierci.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Krótka historia Anglii»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Krótka historia Anglii» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


libcat.ru: книга без обложки
Gilbert Chesterton
libcat.ru: книга без обложки
Gilbert Chesterton
libcat.ru: книга без обложки
Gilbert Chesterton
Gilbert Chesterton - Tremendous Trifles
Gilbert Chesterton
Gilbert Chesterton - The New Jerusalem
Gilbert Chesterton
Gilbert Chesterton - A Short History of England
Gilbert Chesterton
Gilbert Chesterton - George Bernard Shaw
Gilbert Chesterton
Gilbert Chesterton - Lord Kitchener
Gilbert Chesterton
Gilbert Chesterton - Twelve Types
Gilbert Chesterton
Gilbert Chesterton - The Club of Queer Trades
Gilbert Chesterton
Отзывы о книге «Krótka historia Anglii»

Обсуждение, отзывы о книге «Krótka historia Anglii» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x