Lisa Jackson - Daj Mi Szansę, Tiffany

Здесь есть возможность читать онлайн «Lisa Jackson - Daj Mi Szansę, Tiffany» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современные любовные романы, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Daj Mi Szansę, Tiffany: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Daj Mi Szansę, Tiffany»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Członkowie rodziny Santinich od początku okazywali Tiffany wrogość, ponieważ uważali, że wyszła za mąż za dużo starszego od siebie Philipa dla jego pieniędzy. Tymczasem Philip ujął ją swoim czarem osobistym, kulturą i dobrocią i pewnie do tej pory żyliby w zgodzie, gdyby nie tragiczny wypadek. Po śmierci męża Tiffany wraz z dziećmi schroniła się w starym domu w Bittersweet, aby znaleźć się jak najdalej od jego rodziny. Nie była więc zachwycona, gdy pewnego dnia odwiedził ją brat nieżyjącego męża. Czyżby przyjechał na przeszpiegi?

Daj Mi Szansę, Tiffany — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Daj Mi Szansę, Tiffany», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Za chwilę wracam! – rzuciła zdyszana w stronę nieproszonego gościa, kierując się na piętro, do sypialni córki. Od stu lat, nie licząc dobudowanej współcześnie łazienki, nic się nie zmieniło w architekturze tej części domu. Christina sypiała w niewielkiej alkowie, z okienkiem wychodzącym na sad owocowy na tyłach domu. Obok miał pokój Stephen, a Tiffany po przeciwnej stronie korytarza. Na parterze były dwa apartamenty zajęte przez lokatorów oraz trzeci – aktualnie pusty – na drugim piętrze. Wozownia, znajdująca się po przeciwnej stronie podwórza, także była przerobiona na apartamenty mieszkalne. Parter zamieszkiwali lokatorzy, pięterko było wciąż do wynajęcia.

– Idziemy lulu – szepnęła Tiffany do Christiny, otulając ją kołdrą ręcznej roboty, prezentem od babci. Po jednej stronie poduszki ułożyła pluszowego królika Bubusia, któremu brakowało jednego oka, po drugiej zaś zabawnego szopa Kubusia.

– Jeszcze nie – marudziła córka.

– Dobrze. – Tiffany pochyliła się nad łóżeczkiem i ucałowała spocone czółko. Christina przyszła na ten świat przed trzema laty, zupełnym przypadkiem. Philip i Tiffany już dawno zadecydowali, że jeden potomek, czyli Stephen, w zupełności im wystarczy. Tym bardziej że Philip miał dwójkę dorastających dzieci z pierwszego małżeństwa. Często przytaczał filozoficzną maksymę, iż nie należy mnożyć bytów nad potrzebę, zwłaszcza że alimenty kosztowały go fortunę.

Patrząc z miłością na córeczkę, Tiffany nie po raz pierwszy stwierdziła w duchu, że Bóg najwyraźniej był innego zdania. Mimo iż sama stosowała środki zabezpieczające, a Philip od lat raczej symbolicznie wypełniał małżeńskie obowiązki, Christina została poczęta, i był to cud. Albo przeznaczenie, jak powiedziała mężowi.

– Przekleństwo raczej – skomentował Philip. – Jak myślisz, na ile dzieci jeszcze mnie stać?

– Tylko na to jedno.

– Ukartowałaś to – stwierdził zrezygnowany. Był pewien, że specjalnie nie założyła diafragmy. Kłótnie się przeciągały, a Philip objawiał swoje niezadowolenie, włócząc się po mieście lub spędzając coraz więcej godzin w biurze. Przez pół miesiąca nocował w służbówce, udając, że nie mieszka w domu, póki

Tiffany nie zażądała wyjaśnień.

– Ja chcę tego dziecka – powiedziała stanowczo – pozą tym Stephen potrzebuje rodzeństwa.

– Już je ma.

– Przyrodni brat i siostra nie mieszkają razem z nami – zauważyła Tiffany, nie bacząc na jawną irytację męża. – Słuchaj, Philip, nie planowałam tego dziecka, ale skoro jestem w ciąży, uważam, że powinnam je urodzić, i cieszę się na to. Ty też powinieneś.

– Jestem za stary, żeby znów być ojcem.

– Ale ja jestem wystarczająco młoda, żeby być matką. Wszystko się ułoży – przekonywała go. Bardzo pragnęła tego dziecka. – Sama się wszystkim zajmę.

Odpowiedzią był cichy zrezygnowany pomruk i szelest gazety, otworzonej na dziale sportowym. Philip usadowił się w fotelu i zagłębił w lekturę. Mimo że Tiffany zabolała obojętność męża, postanowiła nieodwołalnie urodzić dziecko i otoczyć je miłością. W końcu zresztą nawet Philip pogodził się z perspektywą pieluch i nocnego karmienia. Pewnego dnia przyszedł do domu z wielkim bukietem wiosennych kwiatów i oświadczył, że drugie dziecko, choć nie planowane, jest z pewnością darem losu, który podtrzyma ich nadwątlone małżeństwo.

– Albo nagle odmłodnieję, albo błyskawicznie stetryczeję – spuentował z humorem.

Tiffany z żalem wspominała mężczyznę, którego kochała, albo przynajmniej kiedyś sądziła, że kocha. Christina ziewnęła, przeciągnęła się rozkosznie, a jej powieki z wolna opadły. Tiffany na palcach wyszła z pokoju i wróciła do kuchni.

J.D. czekał tam na nią, a na jego twarzy malowało się dobitne postanowienie.

– Masz tu wolny apartament, jak widzę.

– W tej chwili tak, ale pewnie niedługo znajdę lokatora.

J.D. uśmiechnął się przebiegle, zadowolony z siebie.

– No cóż, pani Santini, koniec końców to pani szczęśliwy dzień… – Na te słowa Tiffany zesztywniała. Chyba nie miał zamiaru… – Tak, zgadłaś – powiedział, w mgnieniu oka odczytując jej myśli. – Nie mam gdzie mieszkać, więc równie dobrze mogę zostać tutaj na czas pobytu w mieście.

Tiffany wiedziała, że nie wolno jej do tego dopuścić. Nie chciała mieć go tak blisko, pod własnym dachem. Obecność J.D. oznaczała komplikacje, a ona ich sobie nie życzyła.

– Wybacz mi, Jay, ale nie wynajmuję mieszkań na tydzień ani nawet z miesiąca na miesiąc. Minimalny okres wynajmu to pół roku, przy czym zawsze żądam od lokatorów równowartości dwumiesięcznego czynszu i wadium na poczet ewentualnych zniszczeń.

– Naprawdę? – W szarych oczach J.D. zabłysły kpiące iskierki.

– Oczywiście.

– No to świetnie. – Z wyraźną satysfakcją odpowiedział wyzwaniem na wyzwanie. – Poproszę o dokumenty do podpisu.

ROZDZIAŁ 2

To szaleństwo – mruknęła pod nosem Tiffany, wdrapując się na drugie piętro.

J.D. szedł za nią, dźwigając worek i neseser. Niesprawna noga nie ułatwiała mu pokonywania stromych schodów.

– Nie do końca – zaoponował, gdy dotarli na miejsce. Westchnął z ulgą i rzucił bagaże na pasiasty materac, leżący na staroświeckim łożu z mosiężnym zagłówkiem.

Tiffany zauważyła, że kąciki ust pobielały mu z wysiłku. Uwolniony od ciężaru, pokuśtykał do balkonowego okna i wyjrzał na podwórze.

– Bardziej odpowiedni byłby dla ciebie lokal na parterze – zauważyła.

– Naprawdę? To miło, że się o mnie troszczysz – odparł drwiąco, odgarniając włosy z czoła.

– Po prostu stwierdzam fakt. A swoją drogą, po co ci mieszkanie w Bittersweet, tej, twoim zdaniem, zapadłej dziurze?

– Wspominałem ci już o winnicy…

– Owszem, ale wciąż nie rozumiem, po co kupować ziemię akurat tutaj. Dlaczego nie w Kalifornii?

– Ojciec chciałby mieć stałe przedstawicielstwo w Oregonie.

– Jest mnóstwo winnic w Willamette Valley, znacznie bliżej Portland – stwierdziła Tiffany, rozważając w duchu, w jakim stopniu obecność Santinich właśnie tutaj, w jej rodzinnym mieście, wpłynie na życie jej i dzieci. Nie miała wątpliwości co do tego, że nie zechcą zostawić jej w spokoju. Przeprowadziła się do starej rezydencji, którą Philip traktował tylko jako lokatę kapitału, licząc na to, że uczyni z niej swój azyl, że z dala od ludzi z czasem zapomni o traumatycznych przeżyciach, o bólu i poczuciu winy.

– Ojciec uważa, że tutejszy klimat wyjątkowo sprzyja uprawom winorośli. Na północy stanu założył już winnice i…

– Wiem przecież – wpadła mu w słowo, pamiętając aż za dobrze łagodne wzgórza winnic należących do rodziny Santinich.

– Tak jak ci mówiłem, na razie badam teren.

– A przy okazji badasz, jak się sprawuję jako matka dzieci Philipa, potomków waszego klanu – skandowała poirytowana Tiffany.

Odkąd pamiętała, stary Carlo Santini traktował ją jak intruza i osobę z gruntu podejrzaną. Wbił sobie do głowy, że omotała jego syna, ponieważ chciała zawładnąć jego pieniędzmi. Santini nie mogli pojąć, że gdy poznała Philipa, zainteresowała się nim nie dla majątku, ale z powodu jego osobistego czaru, kultury, wykształcenia i staroświeckiej adoracji, jaką umiał jej okazać. Była młodziutka, ufna, a przy tym impulsywna… Była, bo już taka nie jest. Zbyt dużo przeszła, by zachować świeżość spojrzenia młodej dziewczyny i jej naiwność. A co do stanu konta Philipa, to w praktyce okazało się, że wcale nie jest ono takie pokaźne.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Daj Mi Szansę, Tiffany»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Daj Mi Szansę, Tiffany» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Daj Mi Szansę, Tiffany»

Обсуждение, отзывы о книге «Daj Mi Szansę, Tiffany» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x