– Megan Elizabeth Anderson, uznano panią winną zbrodni morderstwa. Czy ma pani coś do powiedzenia przed ogłoszeniem wyroku?
Kobieta siedząca na ławie oskarżonych podniosła głowę. Nawet trzymiesięczny pobyt w więzieniu nie zdołał zetrzeć urody z jej twarzy. Była tylko bardziej blada, a cienie pod oczami wskazywały, że niewiele spała. Jednak nawet w takim stanie i bez makijażu mogła się równać z najpiękniejszymi.
Wiele osób obecnych na sali sądowej słyszało o niej wcześniej. Była kiedyś przecież jedną z najpopularniejszych modelek. Dopiero po urodzeniu syna zdecydowała się na spokojną egzystencję w cieniu męża biznesmena. Wydawało się, że ma wszystko: pieniądze, dziecko, udane życie małżeńskie. Jednak jej związek zakończył się rozwodem, a po następnych kilkunastu miesiącach zasiadła na ławie oskarżonych.
Niektórzy zauważyli, że były mąż oskarżonej, Brian Anderson, nie pojawił się w sądzie w czasie ostatniego dnia rozprawy. Mimo rozwodu towarzyszył żonie od początku procesu, jednakże wiele osób dostrzegło, że nie starał się jej wspierać duchowo. I w końcu zdecydował się na pozostanie w domu. Obecni na rozprawie zastanawiali się, jak przyjmie to Megan, ale rzuciła tylko okiem na puste miejsce i nie spojrzała więcej w tym kierunku.
Człowiekiem, którego nie mogło zabraknąć na sali, był inspektor Daniel Keller. Prowadził on śledztwo w sprawie śmierci gospodarza Megan. Już wcześniej poinformował wszystkich o jego wynikach, a teraz, tak jak inni, czekał na ogłoszenie wyroku. Jego monotonny, bezbarwny głos wibrował jeszcze w uszach dziewczyny.
Megan spojrzała w kierunku inspektora. Mógłby być przystojny, pomyślała, gdyby nie jakieś straszne brzemię, które dźwigał. Miał wykrzywione i napięte rysy twarzy, a jej wyraz świadczył jedynie o ślepej determinacji. Dziewczyna nie zdawała sobie sprawy z tego, że w tej chwili i ona wygląda podobnie.
– Czy ma pani coś do powiedzenia? – sędzia ponowił pytanie.
Megan Anderson postąpiła krok do przodu i w obawie, że zaraz upadnie, chwyciła barierkę. W sali sądowej zapanowała absolutna cisza.
– Tylko jedno – jej głos zadźwięczał niczym ton dzwonu. – To samo, co już mówiłam i co będę powtarzać aż do śmierci: Jestem niewinna! A co do tych, z których powodu znalazłam się w więzieniu, niech Bóg im wybaczy, ponieważ ja – zawiesiła na moment głos – nie mam najmniejszego zamiaru!
Po napiętej twarzy inspektora Kellera przebiegł nagły skurcz. Obrócił głowę w kierunku dziewczyny, jakby przyciągała go jakaś niezwykła siła. Nikt nie wątpił, że te słowa były skierowane do niego. Megan Anderson patrzyła na inspektora z nienawiścią. Przez salę przebiegł szmer. Jeśli ta kobieta nie była morderczynią, z pewnością mogła nią zostać.
Nawet sędzia wydawał się zgorszony takim zachowaniem. Wkrótce jednak doszedł do siebie i zwrócił się bezpośrednio do oskarżonej.
– Wcale sobie pani w ten sposób nie pomoże – stwierdził. – W toku rozprawy uznano panią za winną. Sędziowie przysięgli nie mieli żadnych wątpliwości. Dlatego muszę ogłosić, że sąd skazał panią na dożywocie.
Twarz inspektora, który wyraźnie się rozluźnił mimo złowieszczego spojrzenia Megan, znowu zastygła w zawodowym grymasie. Mógł mieć najwyżej około trzydziestu lat, ale w tej chwili wyglądał staro.
W godzinę później Megan znalazła się w furgonetce więziennej z zakratowanymi oknami. Natomiast inspektor, który zamknął się w swoim mieszkaniu, zabrał się do otwierania butelki whisky. Chciał znaleźć zapomnienie w alkoholu.
– Naprawdę miała pani dużo szczęścia – stwierdziła pilnująca ją policjantka.
Megan spojrzała na nią z pogardą.
– Szczęścia? Zamknięto mnie za zbrodnię, której nie popełniłam, a po trzech latach sąd uznał, że to była pomyłka! I pani uważa, że mam szczęście?!
Na policjantce nie zrobiło to większego wrażenia.
– Powinna pani wysłuchać uważnie werdyktu sądu apelacyjnego. Nikt nie uznał poprzedniego wyroku za pomyłkę. Zwolniono panią z powodów proceduralnych.
– Tak, proceduralnych – syknęła Megan. – Rzeczywiście to drobiazg, że skorumpowany policjant ukrył istnienie świadka, który mógł potwierdzić moje alibi. Może po prostu tak się robi w policji, co?
Kobieta w mundurze pobladła. Przełknęła ślinę, chcąc huknąć na więźniarkę, ale na szczęście do pokoju weszła Janice Baines, prawniczka skazanej. Sąd apelacyjny ogłosił właśnie werdykt, na mocy którego Megan mogła opuścić więzienie. Janice musiała załatwić jednak wszystkie formalności.
– Przed sądem zebrało się sporo ludzi – oznajmiła Janiec – Jest też dużo dziennikarzy.
– Żadnych dziennikarzy – powiedziała z westchnieniem Megan. – Niech mi dadzą święty spokój.
– A to dlaczego? Jeśli dobrze pani pogra, zarobi pani niezły grosz na tej historii – stwierdziła cynicznie policjantka.
Megan nawet na nią nie spojrzała. – Zabierz mnie stąd, Janice. W sądzie musi być jakieś tylne wyjście.
Również na tyłach sądu kręciło się wielu dziennikarzy. Jednak zanim zdążyli podbiec, Megan i Janice znalazły się w samochodzie prawniczki. Reporterzy rzucili się do okien. Niektórzy walili w karoserię, a inni wykrzykiwali pytania. Na szczęście Janice znakomicie prowadziła i tak zręcznie wymanewrowała pojazd z dziedzińca sądu, że obeszło się bez ofiar.
– O Boże! Powody proceduralne! – Megan zmełła w ustach przekleństwo.
– Posłuchaj, to jest twój wielki dzień. Nie chciałabym go psuć, ale musisz znać fakty. Oczywiście, byłabym znacznie szczęśliwsza, gdyby cię uniewinniono.
Megan znowu zakipiała z gniewu.
– Przecież znalazł się świadek, który potwierdził moje alibi.
Janice pokręciła głową. Zerknęła przy tym ze współczuciem na swoją klientkę.
– Ten człowiek powiedział tylko, że widział kobietę wyglądającą podobnie jak ty daleko od miejsca, gdzie zamordowano Henry'ego Graingera. Było jednak zbyt ciemno i nie zauważył szczegółów. Sąd apelacyjny zwolnił cię tylko dlatego, że inspektor Keller ukrył ten fakt przed obroną. – Prawniczka zaczerpnęła powietrza. – Nie chciałabym być brutalna, Megan, ale przysięgli mogli uznać cię za winną, niezależnie od zeznań tego świadka. To była kwestia proceduralna, co, jak wiesz, odbije się na twoim dalszym życiu.
Kobiety zamilkły na chwilę. W klimatyzowanym wnętrzu słychać było tylko pracę silnika.
– Widziałam adwokata Briana w sądzie – powiedziała cicho Megan.
– Tak, rozmawiałam z nim w czasie przerwy. Twierdzi, że nic się nie zmieniło. Brian wciąż uważa, że jesteś winna i nie odda ci Tommy'ego. Nie chce się nawet zgodzić na wasze spotkanie.
– O Boże! – jęknęła Megan i ukryła twarz w dłoniach. Nagły spazm wstrząsnął jej ciałem.
Janice pogładziła ją prawą ręką po ramieniu, a następnie znowu położyła ją na kierownicy.
– Będziemy walczyć – powiedziała. – Nie wpadaj w panikę.
Megan wyprostowała się w fotelu. Znów była spokojna. Gdyby nie ślady łez na policzkach, można by przypuszczać, że nic się w zasadzie nie stało.
– Dobrze. Skoro wytrwałam trzy lata w więzieniu, wytrwam i teraz. Nie poddam się.
– Tak trzymać! – krzyknęła z zapałem Janice i dodała gazu.
Читать дальше