Jennifer Greene - Narzeczony Dla Czerwonego Kapturka

Здесь есть возможность читать онлайн «Jennifer Greene - Narzeczony Dla Czerwonego Kapturka» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современные любовные романы, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Narzeczony Dla Czerwonego Kapturka: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Narzeczony Dla Czerwonego Kapturka»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Mieć pecha, to straszna rzecz. A Mary Ellen właśnie go miała:od zawsze. Po tym jak jej narzeczony nie zjawił się na ich własnym ślubie, postanowiła zaszyć się gdzieś na odludziu. Stać się kimś innym, zmienić skórę. Wybrała zagubioną wśród śniegów i otoczoną przez wilki mieścinę. Czy mogła przypuszczać, że ten koniec świata okaże się jej przeznaczeniem?

Narzeczony Dla Czerwonego Kapturka — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Narzeczony Dla Czerwonego Kapturka», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Czy coś takiego mogłoby być złe? Zignorował instynktowne ostrzeżenia i pozbył się wszelkich trosk.

Liczyła się tylko chwila obecna. Marzył, żeby i ona czuła to samo. Aby była wolna i pozbawiona wszelkich zahamowań. Delikatna. Nieśmiała, jeśli miała na nieśmiałość ochotę, i lubieżna, jeśli taką być chciała. Całkiem wolna, żeby mogła rzucić się w przepaść i bez wahań wierzyć, że on ją pochwyci.

Zawołała go po imieniu ochrypłym, pełnym napięcia głosem. Wtedy prysły resztki jego zdrowego rozsądku. Rzucił się razem z nią w ową przepaść. I pochwycił ją całą mocą swej miłości.

Steve zapadł w drzemkę, ale Mary Ellen nie mogła spać… i nie chciała. Co tam sen! Chciała jak najdłużej zachować to wrażenie bliskości i przynależenia do niego.

Włosy miał zmierzwione i spał z poduszką zmiętą pod zarośniętym policzkiem. Wyciągnął się na całą długość łóżka. Zagarnął dla siebie całą kołdrę. A uparty był nawet we śnie, bo kiedy próbowała wyśliznąć się z łóżka przytrzymał ją ramionami, nawet nie otwierając oczu.

Mogła patrzeć na niego bez końca. Ogarnął ją cudowny nastrój… Namiętność nie była jej obca, ale żaden mężczyzna nie rozpalił jeszcze jej serca tak jak Steve. Johnny uważał się za sprawnego kochanka. Nie mylił się. Lecz sprawny kochanek nie mógł się równać z mężczyzną który całkowicie obnażył się wobec niej i w cudowny sposób zmusił swoją kochankę do podobnej uczuciowej szczerości.

Powiedział, że ją kocha. Nie raz, ale kilka razy. Oczywiście, nie znał prawdziwej Mary Ellen, słynącej z fatalnych, żenujących sercowych pomyłek. Nie mógł jej rzetelnie ocenić, więc byłaby szalona, gdyby uwierzyła w te dwa magiczne słowa Uwierzyła jednak nareszcie w swoje prawo do miłości.

Dopóki nie spotkała Steve'a i jego bratnich, zwierzęcych dusz, zawsze przyjmowała za pewnik stary stereotypowy sąd o wilkach – samotnikach. Wilki były towarzyskie, lojalne, kochające, bezgranicznie oddane rodzinie i przyjaciołom. Tak jak on. Jej kochanek nie był samotnikiem z wyboru, lecz z konieczności.

Wkrótce wyjeżdżał. Wiedziała że trzeba mu kobiety silniejszej, pewniejszej siebie, a nie kogoś zamartwiającego się swoimi niezliczonymi porażkami. Naprawdę to rozumiała a jednak dziwiła się, że przedtem czegokolwiek się bała. Teraz dopiero uzmysłowiła sobie, czym jest prawdziwy strach. Bała się, że po jego wyjeździe może już nigdy nie wrócić do normy.

Mogłaby przysiąc, że Steve mocno śpi, lecz nagle poczuła dotyk jego palców na policzku.

– Nie możesz spać?

– Nic mi nie jest. – Pomyślała ze smutkiem, że znów kłamie, ale tak trudno było powiedzieć prawdę. Nie chciała spać. Nie chciała, żeby ta noc się skończyła. Pragnęła aby ich związek wrył się jej w pamięć, by stał się jej tajemnicą.

Przesunął się, tak że leżeli z głowami na jednej poduszce. Nawet w tej ciemności czuła na twarzy jego wzrok. Wilcze oczy. Głębokie i zachłanne, będące zwierciadłem duszy, dotykające jej twarzy niczym pieszczota.

– Jesteś cudowna, Mary – mruknął. – Nie wiem, co ze mną robisz. Nie muszę tego rozumieć. Jesteś skarbem, jakiego nigdy nie spodziewałem się znaleźć.

– Nie jestem żadnym skarbem, tylko starzejącą się idiotką.

– To niewiele wiesz. Zwykłe starzejące się idiotki nie robią mężczyznom sieczki z mózgu. Jestem wykończony, moja pani. Przez ciebie. Właściwie obarczam cię pełną odpowiedzialnością za to, że całkowicie utraciłem samo kontrolę.

Roześmiała się cicho.

– Chyba oboje trochę przesadziliśmy.

– Trochę?

– No, dobrze. Oboje zapamiętaliśmy się w szaleństwie. – Ciepły blask jego oczu onieśmielał ją. Poszukała jakiegoś innego tematu rozmowy. – Skoro nie śpisz… martwiłam się, że jesteś głodny. Nie jadłeś kolacji.

– Kolacja to wspaniały pomysł. Muszę przyznać, że umieram z głodu.

– Upiekłam ciasto biszkoptowe. Może nieco wyschło. Nie wiem, co jeszcze mogę uratować z kolacji, ale na pewno uda mi się…

– Mary?

– Hmm?

– Lubię ciasto biszkoptowe. Ale nie mam na nie ochoty.

– Chcesz kanapkę?

– Też nie. Umieram z głodu. Słowo honoru. Ale jest tylko jedna rzecz, na którą mam ochotę…

– Co takiego? – uniosła rękę, żeby odrzucić kołdrę.

Rzucił się na nią błyskawicznie. Przylgnął do jej ust delikatniej niż wiosenny wiatr, a potem mocniej, bardziej dziko. Szybko przekonała się, że tą jedyną rzeczą na którą miał ochotę, była ona.

ROZDZIAŁ DZIESIĄTY

Patrząc, jak Mary Ellen biega po kuchni, Steve nie wiedział, czy chce ją udusić, czy pocałować. Niestety, obie czynności wymagały kontaktu fizycznego. Poruszała się za szybko, żeby mógł spróbować jednego czy drugiego.

– Lepiej, żeby smakowały ci grzanki – ostrzegła. – Zrobiłam ich tyle, że starczyłoby dla pułku wojska. – Z uśmiechem postawiła przed nim talerz. – Łatwo zadowolić mężczyznę, który nic nie jadł od wczoraj. Podejrzewam, że rzuciłbyś się nawet na kawałek tektury.

– Ale to nie jest tektura. I naprawdę wygląda apetycznie.

I rzeczywiście. Robiła grzanki z lekko wysuszonego chleba, opieczonego na cudowny cynamonowy kolor. W innej sytuacji rzuciłby się na takie jedzenie. Nigdy nie odczuwał napięcia w sytuacjach kryzysowych, ale sądząc po przelewających się w żołądku kwasach, teraz właśnie coś takiego przeżywał. Nie miał pewności, czy potrafi przełknąć chociaż kęs.

Podała serwetki i słodki sos. Było jeszcze wcześnie. Zbliżała się siódma i na zewnątrz panował mrok. Steve miał nadzieję, że Mary Ellen będzie spała dłużej, ale wyskoczyła z łóżka w chwili, kiedy usłyszała szum prysznica. Gdy wyszedł z łazienki, już przygotowywała śniadanie. Ubrała się w gruby, różowy szlafrok, miała świeżo umytą twarz i włosy zaczesane za uszy. Na jej policzku odcisnął się ślad poduszki. Wyglądała tak, że można by ją zjeść.

Zjeść, objąć, przytulić i kochać… ale nie zbliżyła się do niego na tyle, żeby mógł zrobić którąś z tych rzeczy.

Tego ranka w jej oczach widać było rezerwę, przepaść głęboką jak Wielki Kanion Kolorado. Poczucie winy kłuło jego sumienie niczym kolce jeżozwierza.

Nieważne, jak chętna była zeszłej nocy jego wybranka. Kochanie się z nią było błędem. W nocy miał wrażenie, że podoba jej się ten pośpiech, ale niech to diabli – on znał Mary Ellen Barnett. Rzućcie ją wilkom, a rozkwitnie. Kobieta, którą kochał, zdobywała pewność siebie tylko w jeden sposób – stawiając czoło temu, czego się obawiała, i sprawdzając rezultaty. A on pozbawił ją tego wyboru. Gdyby zaczekał, aż sama przyjdzie do niego, wiedziałby na pewno, co do niego czuje. I ona też.

Jej dłoń z widelcem zawisła w powietrzu.

– Nie smakują ci moje grzanki?

– Żartujesz? Są przepysznościowe, jak mawiał mój tata. – Wepchnął do ust kęs i zaczął się modlić, żeby udało mu się go przełknąć.

– Jak się wczoraj czuł Biały Wilk?

– Jeszcze kuleje, ale jest z nim coraz lepiej. Szczerze mówiąc, kiedy przekonałem się, że nie ma złamań, bardziej się martwiłem o to, jak potraktują go inne wilki. Zawsze istniała możliwość, że członkowie stada zwrócą się przeciwko niemu.

– Nigdy mi o tym nie mówiłeś. To znaczy, że zaatakowaliby go? Mimo tego, że był ranny?

– Właśnie dlatego. Nie patrz tak, kruszynko. Taka już jest przyroda. Wilki pomagają sobie wzajemnie, ale nie swemu przywódcy. Jeśli widzą że wódz jest słaby, zastępują go innym. To ich sposób na przeżycie.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Narzeczony Dla Czerwonego Kapturka»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Narzeczony Dla Czerwonego Kapturka» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Jennifer Greene - Ruchome Piaski
Jennifer Greene
Jennifer Greene - Wintergreen
Jennifer Greene
Jennifer Greene - Wild in the Moment
Jennifer Greene
Jennifer Greene - Un regalo sorpresa
Jennifer Greene
Jennifer Greene - Toda una dama
Jennifer Greene
Jennifer Greene - Orgullo y seducción
Jennifer Greene
Jennifer Greene - Man From Tennessee
Jennifer Greene
Jennifer Greene - Dziecko, on i ta trzecia
Jennifer Greene
Jennifer Greene - Błękitna sypialnia
Jennifer Greene
Jennifer Greene - Blame It on Chocolate
Jennifer Greene
Jennifer Greene - Lucky
Jennifer Greene
Jennifer Greene - Prince Charming's Child
Jennifer Greene
Отзывы о книге «Narzeczony Dla Czerwonego Kapturka»

Обсуждение, отзывы о книге «Narzeczony Dla Czerwonego Kapturka» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x