Marion Lennox - Pod wspólnym dachem

Здесь есть возможность читать онлайн «Marion Lennox - Pod wspólnym dachem» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современные любовные романы, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Pod wspólnym dachem: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Pod wspólnym dachem»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Cztery lata temu Cathy postanowiła rozstać się z Samem, ponieważ lekceważył jej potrzeby. Usiłował zrobić z niej elegancką żonę, podczas gdy ona w niezbyt wytwornym stroju weterynarza wolała zajmować się chorymi przybłędami. Była pewna słuszności swej decyzji, nie podejrzewała jednak, że życie bez Sama okaże się takie puste i samotne. Sam wiedział, że głęboko zranił żonę, ale może po latach, gdy zaczął wreszcie cenić wyznawane przez Cathy wartości, zdoła ją skłonić, by dała mu drugą szansę?

Pod wspólnym dachem — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Pod wspólnym dachem», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Jak chcesz. '

– Najwyżej na godzinę – zastrzegła. – I wiedz, że zgodziłam się tylko dlatego, że jest piękny wieczór i że trochę mi ciebie żal, chociaż zupełnie nie rozumiem dlaczego.

– To dobrze, bo naprawdę potrzeba mi trochę zrozumienia – rzekł z uśmiechem. – I miłości – dodał po chwili tak cicho, żeby Cathy nie mogła usłyszeć.

Podjechali pod sklep. Czekając w samochodzie, aż Sam zrobi zakupy, Cathy nie przestawała się dziwić własnej lekkomyślności. Że też zgodziła się z nim jechać nad rzekę! Zupełnie jak wtedy, kiedy się poznali. Gdyby nie była zbyt zmęczona, by się kłócić, nigdy nie uległaby jego namowom.

Od dzisiaj, myślała, postaram się go unikać. Oczywiście nie mogę zerwać wszelkich kontaktów ze względu na dzieci, ale postaram się widzieć w nim jedynie ich stryja i opiekuna.

Jechała pierwsza, spoglądając co chwila w lusterko, by nie stracić z oczu samochodu Sama. Droga była kompletnie pusta. Aż nagle, tuż przed maską jej furgonetki, wyrosło całe stado kangurów. Zderzenie było tak gwałtowne, że Cathy walnęła głową o przednią szybę i straciła przytomność.

Rozdział 9

– Cathy?

Dobrze znała ten głos. To Sam.

Otworzyła oczy. Powieki miała lepkie od krwi.

– Cathy, kochanie…

Musiałam mieć wypadek, pomyślała. To dlatego Sam jest taki przestraszony.

– W porządku. Nic mi nie jest.

Gdzieś na zewnątrz rozległ się hurgot spadającego na ziemię metalu i oto twarz Sama znalazła się tuż przy jej własnej.

– Nie ruszaj się.

Poczuła duże, silne dłonie, które z lekarską precyzją przesuwały się teraz po jej ciele w poszukiwaniu urazu.

– Wszystko będzie dobrze. Tylko siedź spokojnie. – Wreszcie dotknął jej głowy. Pod palcami poczuł ciepłą, lepką krew. – Masz rozcięte czoło, ale nie wygląda to najgorzej. Coś cię boli?

Cathy była odrętwiała z przerażenia.

– Nie – powiedziała po chwili.

– To dobrze. A teraz weź głęboki oddech. Czujesz jakieś kłucie?

– Nie, Sam. Naprawdę nic mi nie jest. – Powoli zaczynała dochodzić do siebie.

– Nie ruszaj się, dopóki ci nie pozwolę – zaprotestował, widząc, że próbuje wysiąść. – Najpierw musimy mieć pewność, że nic ci się nie stało. – Przycisnął złożoną we czworo chustkę do rozcięcia na czole. – Poczekaj, aż przestanie krwawić.

– Muszę coś sprawdzić. Uderzyłam…

– Tak, uderzyłaś w kangura. Wyskoczył prosto pod koła. Widziałem go, ale nic nie mogłem zrobić. Niestety, nie żyje.

– Muszę go zobaczyć.

– Ale po co? Nie ruszaj się, a ja wezwę karetkę.

– Za nic w świecie. – Odepchnęła go ze złością i wyskoczyła na drogę. – Nie życzę sobie żadnej karetki. Mam dosyć szpitali na całe życie. Chyba za szybko jechałam. Zapomniałam, że na tym odcinku drogi aż roi się od kangurów.

– Cathy, wyskoczył ci prosto pod koła.

– To ich teren, nie nasz. I to ja go zabiłam. Puść mnie. Muszę go zobaczyć.

Kangury zamieszkujące te okolice należały do najpiękniejszych w Australii. Potężne, o rudawej sierści, trzymały się dumnie i zawsze napawały Cathy zachwytem. A teraz jednego zabiła. Bo zamiast patrzeć na drogę, zajmowała się obserwowaniem samochodu Sama. Idiotka!

– Cathy, chodź ze mną do mojego wozu. Muszę się upewnić, czy naprawdę nic ci się nie stało.

– Już ci mówiłam, że nie. Tylko skaleczyłam się w czoło. Gdy odsunęła chusteczkę, krew znowu zalała jej powieki.

Może to i coś więcej niż drobne skaleczenie, ale na razie ma ważniejsze sprawy.

– Gdzie ten kangur?

– Nie masz go po co oglądać.

– Nie zapominaj, że jestem weterynarzem.

– A ja lekarzem. Muszę opatrzyć ci głowę.

– Dopiero jak zobaczę kangura. – Ruszyła przed siebie chwiejnym krokiem, więc nie miał wyjścia – musiał podprowadzić ją do martwego zwierzęcia.

Pochyliła się i dokładnie przyjrzała zwłokom.

– Przecież mówiłem ci, że nie można mu pomóc… – Urwał w pół zdania. Dłoń Cathy właśnie sięgała do torby na brzuchu kangura.

– Przytrzymaj mi chustkę – poprosiła. Po chwili miała już w dłoniach oszołomione kangurze niemowlę.

– Muszę założyć ci szwy.

Wyciągnięta wygodnie na miękkim siedzeniu samochodu Sama, Cathy pozwoliła sobie wreszcie na chwilę relaksu. Jeszcze w szpitalu nauczyła się nie walczyć ze zmęczeniem. Wystarczy się na moment rozluźnić, by zaraz poczuć się lepiej.

– Cathy, pozwól mi się zawieść do szpitala…

– Jeszcze nie teraz. Przede wszystkim musimy zepchnąć furgonetkę na pobocze, bo jeszcze ktoś się o nią rozbije.

– Sami nie damy rady. Zaraz zadzwonię na policję i po pomoc drogową. – Wyjął z kieszeni telefon komórkowy.

Przez chwilę rozważał możliwość wezwania pogotowia, jednak bał się nawet pomyśleć, jak by Cathy zareagowała, gdyby sprowadził karetkę bez jej zgody. Zapewne potraktowałaby to jako kolejny zamach na jej niezależność.

Tymczasem Sam za nic nie chciał jej smucić. Dopiero w momencie wypadku, gdy przestraszył się, że może ją stracić, zdał sobie sprawę z siły własnego uczucia. Praca, bliźnięta, konferencje naukowe; do tej pory myślał, że to podstawowe przyczyny, dla których chce odbudować małżeństwo. Jakże się mylił. Nagle zrozumiał, że chodzi mu o nią samą. Ze bez Cathy całe jego życie wydaje się bez znaczenia.

– Ze szwami można zaczekać – oznajmiła niespodziewanie. – Czy mógłbyś zawieźć mnie do Brimbi?

– Brimbi? – Osada leżała z piętnaście kilometrów na północ od Coabargo. – Ale po co?

– Ten maluch potrzebuje specjalistycznej opieki – wyjaśniła, wkładając kangurzątko pod bluzkę. – Ono nie przeżyje bez podgrzewanej, sztucznej torby, specjalnej mieszanki i kwasochłonnych preparatów.

– Sama nie dasz rady mu pomóc?

– W hotelowym pokoju? Chyba żartujesz.

– Zawsze możesz wrócić na farmę.

– Nie mam odpowiedniego sprzętu.

– A czego byś potrzebowała?

– Nie pamiętasz? Przez cały okres naszego małżeństwa narzekałeś na to, że w lodówce nie ma nic tylko butelki z mieszanką, a po pokoju walają się elektryczne poduszki. Niestety, nawet w klinice nie znajdę odpowiednich preparatów, bo nie zajmujemy się już dzikimi zwierzętami. Nie mają czym płacić.

– To może należałoby go jednak uśpić? – zapytał.

– Sam, przecież nie proszę cię o to, żebyś go przygarnął. Tylko zawieźmy go do Brimbi. Mam tam przyjaciół, którzy prowadzą schronisko dla dzikich zwierząt. Kiedy zachorowałam, przejęli moich wszystkich podopiecznych. Rhonda ma wszystko, co potrzeba, i na pewno zajmie się tym maluchem.

To jakiś absurd, myślał, kiedy w milczeniu kierowali się na północ. Zamiast zająć się obrażeniami ukochanej kobiety, wiezie ją do jakiejś zapadłej dziury, żeby ratować kangurka.

Rhonda czekała na nich na werandzie w różowym szlafroku, lokówkach na włosach i w gumowych kaloszach na nogach. Dzięki komórce Sama, zdążyli uprzedzić ją zawczasu o przyjeździe.

– Cathy, co ci jest? Wyglądasz jak śmierć na chorągwi.

– To tylko drobne skaleczenie. – Cathy wzruszyła ramionami. – Potrzebna mi podgrzewana torba – oznajmiła, wyciągając kangurzątko zza bluzki.

– Już ją przygotowałam. – Rhonda odebrała z rąk Cathy zwierzątko i obejrzała je dokładnie w świetle zwisającej z zadaszenia lampy. – Nie odniósł żadnych obrażeń?

– Na pierwszy rzut oka raczej nie. Ale trudno powiedzieć, czy nie ma uszkodzonych organów wewnętrznych.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Pod wspólnym dachem»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Pod wspólnym dachem» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Fern Michaels - Kochana Emily
Fern Michaels
Fern Michaels
Marion Lennox - Nie bój się uczuć
Marion Lennox
Marion Lennox
Marion Lennox - Miłość i spadek
Marion Lennox
Marion Lennox
Отзывы о книге «Pod wspólnym dachem»

Обсуждение, отзывы о книге «Pod wspólnym dachem» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x