– Naprawdę muszę na chwilę wyjść – powtórzyła Ellie zbolałym głosem.
– Mówiłem ci, że masz wytrzymać!
Ellie otworzyła usta.
– Nie zwracaj się w taki sposób do mojej żony! – warknął Charles.
– Sir – odezwała się Ellie z nadzieją, że szczęście będzie jej sprzyjać. – Pan najwyraźniej nie ma żony, inaczej zdawałby sobie pan sprawę z tego, że kobiety pod pewnymi względami są bardziej hm… delikatne, i po prostu nie jestem w stanie uczynić tego, o co pan prosi.
– Raczej bym ją wypuścił – doradził Charles.
– Na miłość boską! – burknął Cecil. – Baxter, zabierz ją stąd, niech idzie!
Ellie zerwała się i wyszła za Baxterem. Kiedy tylko znaleźli się poza zasięgiem słuchu Cecila, Ellie spytała szeptem:
– Ile on wam płaci?
Baxter popatrzył na nią ze złością.
– Ile? – pytała uparcie Ellie. – Zapłacę wam podwójnie albo potrójnie.
Zerknął do tyłu na drzwi i krzyknął:- Pospiesz się, paniusiu! – Potem głową wskazał na frontowe drzwi, dając znak, że ma z nim wyjść na zewnątrz. Poszła za nim, szepcząc:
– Cecil to idiota! Założę się, że was oszuka po tym, jak nas zabijecie. Zaproponował wam podwójną stawkę za to, że porwiecie również mnie? Nie? To bardzo niesprawiedliwe!
– Masz rację – powiedział Baxter. – Powinien zapłacić dwa razy więcej. Ale obiecał pieniądze tylko za hrabiego.
– Dam ci pięćdziesiąt funtów, jeśli przejdziesz na moją stronę i pomożesz mi uwolnić hrabiego.
– A jeśli się nie zgodzę?
– To pozostaje ci tylko liczyć na to, że Cecil ci zapłaci. Ale z tego, co zauważyłam przy tym stoliku karcianym, przypuszczam, że wyjdziesz z gołą ręką.
– Dobra – zgodził się Baxter. – Ale najpierw muszę zobaczyć pieniądze.
– Nie mam ich przy sobie.
Widać było, że się rozzłościł.
– Nie spodziewałam się porwania – wyjaśniła Ellie czym prędzej. – Jak mogłam mieć przy sobie tak dużą sumę?
Baxter twardo na nią patrzył.
– Masz moje słowo – powiedziała Ellie.
– Zgoda. Ale jak mnie oszukasz, poderżnę ci gardło we śnie!
Ellie zadrżała. Nie miała wątpliwości, że mówił prawdę.
Uniosła rękę, dając umówiony wcześniej sygnał Leaveyowi i Helen, że wszystko w porządku. Nie widziała ich, ale przecież mieli gdzieś tu być. Na razie nie chciała, żeby atakowali Baxtera.
– Co robisz? – spytał Baxter.
– Nic, odgarniam tylko włosy z twarzy. Wiatr zawiał.
– Musimy wracać do środka.
– No tak. Cecil nie może nabrać podejrzeń. Ale co my zrobimy? – spytała. -Jaki jest plan?
– Nie mogę zrobić nic, dopóki nie porozmawiam z Rileyem, on musi wiedzieć, że przeszliśmy na drugą stronę. – Zmrużył oczy i spytał: – Jemu też dasz pięćdziesiąt funciaków, co nie?
– Oczywiście – odparła Ellie, domyślając się, że Riley to ten drugi opryszek przy drzwiach.
– Dobra. Pogadam z nim, jak się da, i coś wymyślimy.
– Tak, ale… – Ellie chciała powiedzieć, że muszą wymyślić jakiś plan, jakąś strategię, lecz Baxter już ciągnął ją do środka. Wepchnął ją do pokoiku, aż zatoczyła się na łóżko.
– Czuję się teraz o wiele lepiej – oznajmiła.
Cecil mruknął, że ani trochę go to nie obchodzi, za to Charles uważnie przyjrzał się żonie. Ellie posłała mu pospieszny uśmiech, a potem spojrzała na Baxtera, chcąc przypomnieć mu, że ma porozmawiać z Rileyem.
Ale Riley miał inny pomysł,
– Ja też muszę wyjść – oświadczył.
Ellie popatrzyła na Baxtera, lecz ten nie poszedł za swoim kolesiem. Może uznał, że to by wyglądało zbyt podejrzanie.
Po minucie lub dwóch usłyszeli jednak odgłosy jakiegoś strasznego zamieszania, dobiegające spoza chaty. Na równe nogi zerwali się wszyscy z wyjątkiem Charlesa, który był związany, i Baxtera, który już stał.
– Co, u diabła, się tutaj dzieje? – krzyknął Cecil. Baxter wzruszył ramionami.
Ellie podniosła rękę do ust.
Dobry Boże, Riley nie wiedział, że pracuje teraz dla niej, a jeśli znalazł Helen i Leaveya na zewnątrz…
– Riley! – wrzasnął Cecil.
Spełniły się wszystkie najgorsze obawy Ellie. Riley wpadł do środka. Trzymał Helen, a do gardła przykładał jej nóż.
– Zobaczcie, co znalazłem! – wykrzyknął.
– Helen? – zawołał jakby z rozbawieniem Cecil.
– Cecil? – Helen wcale nie była rozbawiona.
– Baxter – wrzasnęła Ellie, ogarnięta paniką, Riley musi się wreszcie dowiedzieć o zmianie planów. Z przerażeniem patrzyła, jak Cecil staje obok Helen i przyciąga ją do siebie. Obrócony był jednak plecami do Ellie, postanowiła więc skorzystać z okazji i sięgnąć po pistolet umocowany na nodze. Ukryła go w fałdach sukni.
– Helen, naprawdę nie powinnaś była tu przychodzić -oświadczył Cecil z wyraźną groźbą w głosie.
– Baxter, powiedz mu wreszcie! – wrzasnęła Ellie, Cecil obrócił się do niej.
– Co ma powiedzieć i komu?
Ellie nawet się nie zastanawiała. Wyciągnęła pistolet, odbezpieczyła go i pociągnęła za spust. Od wystrzału odrzuciło ją, aż upadła na łóżko.
Twarz Cecila w pierwszej chwili wyrażała tylko zdumienie, potem dotknął piersi w pobliżu obojczyka i zobaczył, że po palcach cieknie mu krew.
– Ty dziwko! – syknął i podniósł swój pistolet.
– Nie! – ryknął Charles. Zerwał się z krzesła i rzucił się na Cecila. Nie bardzo panował nad własnym ciałem, zdołał jednak uderzyć Cecila w nogi i ręka kuzyna podniosła się do góry, zanim zdążył nacisnąć spust.
Ellie poczuła okropny ból w ramieniu i usłyszała głos Helen, wykrzykującej jej imię.
– O mój Boże – szepnęła wstrząśnięta. – On do mnie strzelił. Zaraz potem pojawił się lęk.
– On do mnie strzelił! – zawołała jeszcze raz i podniosła głowę, akurat w czas, by zobaczyć, że Cecil mierzy w Charlesa. Nie tracąc czasu na myślenie, sięgnęła sprawną ręką po drugi pistolet i wypaliła do Cecila.
Zapadła cisza. Teraz nie było już żadnych wątpliwości, że Cecil nie żyje.
Riley wciąż trzymał nóż przy gardle Helen. Sprawiał jednak wrażenie, że zupełnie nie wie, co ma robić. W końcu Baxter powiedział:
– Puść ją, Riley.
– Co?
– Powiedziałem, żebyś ją puścił.
Riley odrzucił nóż i Helen zaraz podbiegła do Ellie.
– Ach, kochana! – zawołała. – Czy bardzo cię zranił?
Ellie zignorowała ją i popatrzyła surowo na Baxtera.
– Bardzo się nam przydałeś, nie ma co mówić.
– Powiedziałem przecież Rileyowi, że ma ją puścić, no nie?
Ellie zgromiła go wzrokiem.
– Jeśli chcesz dostać pieniądze, to przynajmniej rozwiąż mego męża.
– Ellie – powiedziała Helen. – Pokaż mi swoją rękę!
Ellie spojrzała na ranę, do której przyciskała drugą rękę.
– Nie mogę. Jak puszczę, to krew tryśnie i… Helen rozginała jej palce.
– Proszę, Ellie! Muszę zobaczyć, na ile ta rana jest poważna.
Ellie próbowała się wyrwać.
– Nie, nie mogę. Bo widzisz na widok mojej własnej krwi…]
Ale Helen już zdołała odsłonić rękę.
– No, nie jest tak źle,
– Ellie, Ellie…
Ale Ellie już zemdlała.
– Kto by pomyślał – mówiła Helen kilka godzin później, kiedy Ellie leżała już wygodnie we własnym łóżku – że Ellie może okazać się taka strachliwa!
– Z całą pewnością nie ja – odparł Charles, z miłością odgarniając lok z czoła żony. – Przecież założyła mi kilka szwów, jakich nie powstydziłaby się żadna krawcowa.
Читать дальше