– Ach! – wykrzyknęła Ellie. – Ja nawet sporządziłam listę!
– Próbowałaś mnie pokonać moją własną bronią?
– Chciałam cię w ten sposób pozyskać! Ta lista jest w górnej szufladzie mojego biurka. Przynieś ją, żebym ci mogła ją odczytać.
Charles zeskoczył z łóżka, dziwnie wzruszony na wieść, że Ellie przejęła od niego zwyczaj sporządzania list i spisów.
– Mam ją sam przeczytać, czy chcesz mi odczytać na głos?
– Ach, mogę… – urwała i nagle się zaczerwieniła. – A właściwie przeczytaj po cichu.
Charles znalazł listę i wrócił do Ellie. Ciekawe, czy napisała tam coś tak śmiałego, że teraz się tego wstydziła? Spojrzał na równiutkie rządki liter i starannie ponumerowane zdania i postanowił, że trochę ją pomęczy. Podał jej kartkę i powiedział:
– Uważam, że powinnaś to przeczytać sama. Przecież to mimo wszystko twój debiut.
Ellie zaczerwieniła się jeszcze mocniej, chociaż Charles uważał, że to niemożliwe, lecz tym bardziej go to rozbawiło.
– Dobrze – szepnęła, biorąc kartkę. – Tylko się ze mnie nie śmiej.
– Nie składam obietnic, których nie będę mógł dotrzymać.
– Podły!
Charles ułożył się na poduszkach z rękami pod głową.
– No, zaczynaj! Ellie odchrząknęła.
– Ta lista jest zatytułowana: „W jaki sposób uświadomić Charlesowi, że mnie kocha".
– O dziwo, tępak zdołał to wymyślić sam.
– Rzeczywiście, tępakowi się udało.
– Już więcej nie będę ci przerywał.
– Wydawało mi się, że nie składasz obietnic, których nie będziesz mógł dotrzymać.
– Dobrze, postaram ci się nie przerywać – poprawił się. Ellie popatrzyła na niego z powątpiewaniem i przeczytała:
– Punkt pierwszy. Zrobić na nim wrażenie swoją znajomością finansów.
– Już ją podziwiam.
– Punkt drugi. Pokazać, jak świetnie potrafię prowadzić gospodarstwo.
Charles przekrzywił głowę.
– Wprawdzie bardzo cenię twoje praktyczne umiejętności, to jednak mimo wszystko muszę przyznać, że nie są one zbyt romantyczne.
– To dopiero początek – wyjaśniła Ellie. – Upłynęło trochę czasu, nim zdołałam wczuć się w ducha tego zadania. No dobrze, punkt trzeci. Poprosić panią Smithson o to, by przysłała jeszcze więcej jedwabnej bielizny.
– Co do tego nie mam żadnych wątpliwości.
Ellie popatrzyła na niego z ukosa.
– Sądziłam, że nie będziesz mi przerywał?
– Mówiłem, że się postaram. A poza tym tego nie można uznać za przerwanie. Skończyłaś zdanie.
– Zdumiewa mnie twoja bystrość w dobieraniu wykrętów.
– Ogromnie się cieszę, że to słyszę.
– Punkt czwarty. Doprowadzić do tego, żeby uświadomił sobie, jak świetnie radzę sobie z Judith, i uznaj, że będę świetną matką. – Popatrzyła na niego z zatroskaniem. – Nie chcę, żebyś pomyślał, że to jedyny powód, dla którego spędzam z Judith tyle czasu. Naprawdę ogromnie ją kocham.
Nakrył jej rękę dłonią.
– Wiem. I wiem, że będziesz wspaniałą matką. Już na samą myśl robi mi się cieplej.
Ellie uśmiechnęła się, idiotycznie zadowolona z jego komplementu.
– A ty będziesz wspaniałym ojcem. Jestem tego pewna.
– Muszę przyznać, że nigdy zbyt dużo się nad tym nie zastanawiałem, oprócz oczywiście tego, że będę potrzebował dziedzica, ale teraz… – Oczy mu się zamgliły. – Teraz zdaję sobie sprawę z tego, że to coś więcej, że to może być niezwykłe i piękne.
Ellie przytuliła się do niego.
– Ach, Charles, jestem taka szczęśliwa, że spadłeś z tego drzewa!
– A ja się cieszę, że akurat pode mną przechodziłaś. Najwyraźniej doskonale potrafię celować.
– Cóż za skromność!
– Przeczytaj mi, proszę, ostatni punkt na liście.
Ellie się zaczerwieniła.
– O, to nic takiego i tak naprawdę nie ma znaczenia, ponieważ wcale nie muszę ci uświadamiać, że mnie kochasz. Jak mówiłeś, sam do tego doszedłeś.
– Przeczytaj to, moja kochana, bo inaczej przywiążę cię do łóżka.
Ellie aż otworzyła usta.
– Nie patrz tak na mnie. Przecież nie przywiązałbym cię mocno.
– Charles!
Charles przewrócił oczami.
– Nie przypuszczałem, że wiesz o takich rzeczach.
– Och, nie o to chodzi. Ale może punkt piąty zobacz sam. -Podsunęła mu kartkę,
Charles popatrzył i przeczytał:
– Punkt piąty. Przywiązać go do… – wybuchnął śmiechem, zanim jeszcze odczytał słowo „łóżko".
– To wcale nie jest to, o czym myślisz.
– Kochanie, jeśli wiesz, o czym myślę, to znaczy, że jesteś o wiele mniej niewinna, niż sądziłem.
– Cóż, to z pewnością nie jest to, co masz na myśli. Przestań się śmiać, to ci powiem.
Charles być może coś odpowiedział, ale słowa zginęły wśród śmiechu.
– Chodziło mi o tylko o to – mruknęła Ellie – że sprawiasz wrażenie zakochanego, kiedy… no wiesz… więc pomyślałam, że mogłabym cię tu zatrzymać.
Charles wyciągał do niej ręce.
– Możesz mnie związać, milady.
– Mnie chodziło o przenośnię!
– Wiem – westchnął. – Tym bardziej szkoda.
Ellie starała się wstrzymać uśmiech.
– Powinnam oburzyć się na takie słowa.
– Ale jestem zbyt czarujący?
– Charles!
– Słucham?
– Żołądek.
Natychmiast spoważniał.
– Słucham?
– Już jest całkiem w porządku.
– Chcesz przez to powiedzieć, że…
Ellie uśmiechnęła się uwodzicielsko.
– Dokładnie to, o czym myślisz. A tym razem wiem. Jestem rzeczywiście mniej niewinna niż tydzień temu.
Nachylił się do jej ust. -I dzięki Bogu.
Ellie zarzuciła mu ręce na szyję i wtuliła się w ciepło jego ciała.
– Tęskniłam za tobą ostatniej nocy – szepnęła.
– Ostatniej nocy byłaś nieprzytomna – odparł, wysuwając się z jej objęć. – I będziesz musiała potęsknić za mną jeszcze przez jakiś czas.
– Co?
Charles stanął na podłodze.
– Naprawdę masz mnie za łotra ,który próbowałby cię wykorzystać w takim stanie?
– Szczerze powiedziawszy, to ja zamierzałam wykorzystać ciebie.
– Bałaś się że będę złym mężem, ponieważ nie będę mógł poskromić pierwotnych instynktów – wyjaśnił. – A to, moim zdaniem, wyśmienita demonstracja kontroli.
– Ależ nie musisz się kontrolować przy mnie.
– Tak czy owak będziesz musiała poczekać przez kilka dni.
– Jesteś potworem.
– To tylko frustracja, Ellie. Przejdzie ci.
Z oczu Ellie strzeliły iskry.
– Wobec tego przyślij do mnie Judith, chyba wolę jej towarzystwo.
– Kocham cię – roześmiał się Charles.
– A ja ciebie. A teraz wyjdź stąd, zanim rzucę w ciebie czymś ciężkim.
Tymczasowa abstynencja Charlesa była właśnie tymczasowa i wkrótce razem z Ellie powrócili do zwyczajów młodych małżonków.
Miewali jednak rozłączne zajęcia i pewnego dnia, kiedy Ellie zasiadła nad gazetą, Charles postanowił objechać konno swoje włości. Było niezwykle ciepło jak na tę porę roku i chciał wykorzystać słoneczną pogodę, zanim zrobi się zbyt zimno na długie przejażdżki. Gorąco pragnął zabrać Ellie ze sobą, ona jednak nie umiała jeździć na koniu i zdecydowanie odmówiła nauki przed wiosną, kiedy zrobi się cieplej, a ziemia przestanie być taka twarda.
– Z pewnością nieraz spadnę z konia – wyjaśniła. – A wolę, żeby ziemia była wygrzana i miękka.
Charles roześmiał się na wspomnienie tych słów, dosiadając swego wałacha, i ruszył spokojnym kłusem. Jego żona była bez wątpienia obdarzona zmysłem praktycznym, bardzo w niej to kochał.
Читать дальше