– Pierwszy raz słyszę, byś prosiła o coś takiego -uśmiechnął się Bengt, wyciągając na wpół pustą butelkę. – Ale pamiętam, ślub szarpie nerwy – dodał, obejmując żonę i klepiąc ją po wypukłym brzuchu.
Mali wzięła butelkę i pociągnęła porządny łyk. Aż zakaszlała, bo trunek był mocny. Jednak wódka wlała w nią ciepło i ukoiła nerwy. Po jeszcze jednym łyku oddała butelkę.
– Dzięki, potrzebowałam tego – powiedziała. – No, idę szukać męża.
Ale to Havard pierwszy ją znalazł. Gdy poczuła nagle ramiona obejmujące ją w talii, wzdrygnęła się i obróciła gwałtownie, przerażona, czy nie ujrzy twarzy teścia.
– Co się dzieje? – spytał Havard, przyciągając ją do siebie. – Ty drżysz! Wyglądasz jak osaczona sarna.
Mali przytuliła się do niego na moment.
– Chyba zaczynam być zmęczona – wyznała cicho. – To był długi dzień i ja… tęsknię za łóżkiem – dodała, ściskając jego dłoń.
Była to prawda, choć on odczytał ją inaczej, bo uśmiechnął się i pogładził po plecach swymi ciepłymi dłońmi. Oczywiście, że go pragnęła, także tej nocy. Jednak najbardziej marzyła w tej chwili, by móc się do niego przytulić i poczuć bezpiecznie. I mieć świadomość, że on ją kocha bez względu na wszystko. Ale czy nadal by ją kochał, gdyby jego ojciec rozpuści! swoje rewelacje? Czy Havard stałby u jej boku, gdyby dowiedział się, że jego żona puściła się z Cyganem, a potem sprawiła, że wszyscy uwierzyli, że Sivert pochodzi z rodu Stornes? Żołądek podszedł jej do gardła, gdy przypomniała sobie incydent na poddaszu. Nie chciała myśleć o groźbach teścia.
– Tak, jesteś zmęczona, widzę – szepnął Havard. – Zaraz sobie pójdziemy, ale najpierw chcę zatańczyć z moją żoną na dobranoc. Dasz radę?
Pokiwała głową, a on podszedł do skrzypka i powiedział mu coś. Wrócił do niej, objął jedną ręką w talii, a drugą ujął jej lodowatą dłoń. Rozległa się muzyka, a on poprowadził ją w powolnym walcu.
Dopiero po chwili Mali zorientowała się, że już wcześniej go tańczyli. Spojrzała w oczy Havarda, a on uśmiechnął się przebiegle.
– Nasz walc – szepnął. – Pamiętasz?
Pokiwała głową powoli i przytuliła się do niego całym ciałem. Ostatnim razem, gdy go tańczyli, była naga…
– Och, Havardzie – szepnęła, patrząc na niego ze łzami w oczach. – Tak cię kocham. Obiecaj mi, że zawsze będziesz ze mną, nieważne, co się stanie. Ja cię potrzebuję. Obiecujesz, Havardzie?
– Obiecuję – odparł cicho. – Nie wyobrażam sobie, że mógłbym cię kiedykolwiek opuścić.
Bo nie wiesz wszystkiego, pomyślała Mali. Oparła głowę o jego ramię i znów poczuła strach jak twardą kulę w żołądku. Nie wiesz wszystkiego…
Pomimo zamieszania związanego ze ślubem stało się tak, jak Havard powiedział: zdążyli ze wszystkim przed świętami Bożego Narodzenia.
Mięso zasolono, świece wytopiono, a czyszczenie wełny przeszło weselej niż zwykle. Odbyło się w tym roku w Oppstad, kilka tygodni po ślubie Mali. Oczywiście ślub był głównym tematem rozmów. Wszystkie kobiety cieszyły się, że Mali ma nowego męża.
– I to jakiego męża! – uśmiechnęła się Margrethe. -Trudno o takiego drugiego jak Havard Gjelstad. Nie, Havard Stornes – poprawiła się. – Przyjął przecież nazwisko od gospodarstwa? Taki jest zwyczaj, prawda?
– Tak, zrobił to – powiedziała Mali. – Nie wiem, czy jego ojciec był tym zachwycony, bo nadal uważa, że Havard to jeden z Gjelstadów. Ale taki jest zwyczaj. No i jest dobrym człowiekiem – dodała.
Jedyną osobą, która nie brała udziału w tej rozmowie, była Laura, najmłodsza córka w Oppstad. Siedziała nad swoją robotą z pochyloną głową. Mali wspomniała wieczór świętojański, gdy Havard nadszedł brzegiem morza, otaczając ramieniem Laurę. Pamiętała gorące spojrzenia, które dziewczyna mu posyłała, i nagle zastanowiła się, co zaszło wtedy między nimi.
Havard, gdy go ostrożnie wypytywała, mówił, że nic takiego. Może dla niego nie, ale z jej strony mogło to być poważne. Dziewczyna schudła, zauważyła Mali kątem oka.
– Co u ciebie? – spytała ją Mali, gdy w przerwie piły kawę. – Jakie masz plany?
Przez chwilę ich spojrzenia zetknęły się i Mali uderzył chłód bijący z oczu młodej kobiety.
– Można mieć różne plany – rzuciła Laura. – Ale zdarza się, że nie idzie tak, jak się planuje. A co będę robiła? To chyba nie twoja sprawa.
Mali poczerwieniała.
– Nie zamierzałam do niczego się wtrącać – odparła cicho. – Ale zrozumiałam, że… Jesteś jeszcze młoda, Lauro…
– A co to ma do rzeczy? – ucięła dziewczyna. – Ty i tak zawsze przeprowadzisz swoją wolę, Mali. Powinnam to wiedzieć. Popełniłam błąd, nie przypuszczałam, że postanowiłaś go wziąć za męża. Wszyscy mówili, że nie chcesz wychodzić za mąż.
– Jeśli chcesz powiedzieć, że zabrałam ci Havarda, to nieprawda – odparła Mali. – Nie wiedziałam, że ty… według słów Havarda nie było między wami… niczego.
– Doprawdy?
Laura utkwiła w Mali wzrok i odrzuciła na plecy długie włosy.
– Tak, tak mówił Havard – dodała Mali bezradnie. -Powiedział, że…
– Sądzisz, że powiedziałby ci o nas, skoro mógł dostać ciebie i Stornes na dokładkę? Musiałby być głupi. Ja nie mam żadnego dworu do zaoferowania. Miałam tylko… tylko siebie – dodała, rumieniąc się.
Mali nie odpowiedziała. Poczuła tylko ssącą niepewność. Wstała. Co ta dziewczyna wygadywała? Sugerowała, że ona i Havard…
To nie mogła być prawda! Mali podeszła do zlewu, drżącymi rękami wzięła szklankę i nalała zimnej wody.
Chyba nie mógł z nią się przespać? Przecież by nie skłamał. Poza tym to jeszcze dziewczyna, pomyślała, rzucając spojrzenie na postać na krześle. Wyładniała, Mali zauważyła to już wtedy. Była ładna, kształtna i kusząca. Ale czy Havard…
I tak nie miała z tym nic wspólnego, upomniała się w myślach. Był wtedy wolny i miał prawo robić, co chce. Nagle aż ją zamroczyło. Jeśli był z Laurą na trawie czy gdzie tam, dziewczyna mogła być w ciąży! Nie, byłoby już po niej widać, pomyślała, przesuwając mokrą dłonią po czole. A może? Zależy, jak długo oni… byli razem. Mogli być, dopóki ona nie odkryła, że jest w ciąży!
Ale on przecież powiedział… Tak, co on właściwie powiedział? Mali poczuła palącą zazdrość. Odprowadziła Laurę wzrokiem, gdy ta wstała pozbierać filiżanki po kawie. Była szczupła w talii, nic nie było znać. Ale po niej też nie było nic znać! Młode dziewczyny, które jeszcze nie rodziły, długo mogły chodzić szczupłe, nawet do czwartego miesiąca. Musiała go o to znów spytać, pomyślała. Musiała to wiedzieć, choć zdawała sobie sprawę, że nie powinna. To, co było pomiędzy nimi, to już przeszłość.
Gdy położyli się do łóżka, Havard przyciągnął ją do siebie i odgarnął jej włosy.
– Co z tobą? – spytał. – Nie jesteś taka jak zwykle, od kiedy wróciłaś z Oppstad. Źle się czujesz?
Mali leżała przez chwilę, milcząc. Czuła, że nie powinna pytać Havarda o Laurę, bo to jego sprawa. A gdy by tak on spróbował wypytywać ją? Nie podobałoby jej się to, o nie! Mimo to zazdrość i niepewność nie dawały jej spokoju.
– Nie, dobrze – odparła, przytulając się do niego. -Ale ja… ja…
– Powiedz wreszcie – uśmiechnął się. – Coś cię gryzie, widzę to.
– Spotkałam Laurę – zaczęła Mali powoli, wtulając twarz w jego szyję, by nie widział jej rumieńców. -I ona… nie była zadowolona, że to ja za ciebie wyszłam.
Читать дальше