Andreas Olsen opadł na fotel.
– Ach, mówisz o tym! Przecież to nonsens. Nikt nie uwierzy, że to ty mogłaś ją zamordować. Sama przecież byłaś zagrożona. Tym się w ogóle nie przejmuj, Kari.
Czegoś się jednak obawiali. Wskazywało na to ich nienaturalne zachowanie i dziwna gestykulacja. Wyraźnie oczekiwali, że dowiedzą się ode mnie czegoś więcej.
Wreszcie pani Olsen wstała.
– Cóż, chyba czas na nas, prawda, kochanie? Właśnie wybieramy się do miasta po sprawunki. Umówiliśmy się tam z moją siostrą. Zaraz mamy autobus. Do widzenia!
– Do widzenia państwu. Życzę udanych zakupów.
Kiedy Olsenowie opuścili kawiarnię, pozostałam w niej jedynym gościem. Aby skrócić oczekiwanie na Inger, zaczęłam przekładać leżące na stole papierowe serwetki. Sięgnęłam po długopis i na jednej z nich kilka razy napisałam swoje imię. Dopisałam do niego nazwisko Bråthen, żeby sprawdzić, czy pasuje. Prezentowało się całkiem nieźle. Następnie dopisałam imię i nazwisko Tora, po czym skreśliłam litery, które się powtarzają. Potem wybrałam wróżbę „kocha, lubi, szanuje”. Okazało się, że mogę liczyć na miłość ze strony Tora, ja odwzajemnię się tylko przyjaźnią. Wyliczankę powtórzyłam na Eriku i Oskarze. W pierwszym przypadku z identycznym rezultatem jak u Tora, do Oskara zaś – mówiła wróżba – powinnam żywić nienawiść. Wszystko się zgadza! Z bijącym sercem umieściłam na serwetce nazwisko Grima: Karlsen, a tuż obok swoje własne. Na nic się to jednak nie zdało. Wedle wróżby, oboje pałaliśmy do siebie nienawiścią. Rozzłościłam się na siebie, że daję wiarę dziecinnej zabawie, zgniotłam papier i wyrzuciłam do stojącego obok kosza.
– Widzę, że masz trudności z wyborem – usłyszałam za plecami.
Odwróciłam się i zobaczyłam Inger.
– No wiesz, musiałam się czymś zająć.
Inger podeszła do szafy grającej, wrzuciła żeton i nastawiła swoją ulubioną melodię.
– Dlaczego w tym towarzystwie znalazł się Oskar?
– Hm, no bo… trochę się do mnie zaleca.
– Ach, tak. Czyżby Lilly i Olsenowie obawiali się ciebie?
Nie zrozumiałam, co Inger ma na myśli.
– Obawiali? Co chcesz przez to powiedzieć?
Inger wróciła i usiadła koło mnie.
– Erik chodzi i rozpowiada w koło, że zamierzacie się pobrać. Wdowa po kapitanie i Olsenowie nie życzą sobie jakiejkolwiek konkurencji do spadku. Dlatego wystawiają tego idiotę Oskara jako przynętę dla naiwnych dziewczątek. Jakiś czas temu Oskar także mnie nadskakiwał. Ale ponieważ go nie cierpię, szybko chłopaka spławiłam.
– Ach, tak. Czy Olsenowie nie nazywają tego przypadkiem „swoją specjalną metodą”?
Inger wpatrywała się we mnie ze zdumieniem.
– Dokładnie tak, Kari. A skąd o tym wiesz?
– O tym opowiem ci innym razem. Swoją drogą, co to za typek! Pomyśleć, jak łatwo dałam się nabrać. Naprawdę uwierzyłam, że czuje się osamotniony i odsunięty.
Inger wzruszyła ramionami.
– Dobre sobie, Oskar osamotniony. Dziewczyno, on mógłby wydać podręcznik „Jak w każdej sytuacji zdobyć przyjaciół”, a właściwie przyjaciółki. A propos, widziałam tego twojego praktykanta, Bråthena. Facet niczego sobie. Jeśli ci się kiedyś znudzi, daj mi znać. Wracając do poważniejszych spraw, sądziłam, że cię zatrzymano.
– Co ty, Inger! Hałasowałam tak niemiłosiernie, że Magnussen musiał mnie zwolnić. Nie, nie, żartuję. Okazało się, że nie potwierdziła się koncepcja, według której to ja miałam podać kapitanowi środki nasenne. No i puścili mnie.
– To dość ryzykowne. Przecież ktoś mógł ci w tym pomagać.
– No co ty, kto na przykład?
– Choćby i twój nieodłączny przyjaciel Grim.
– Chyba oszalałaś! On mógłby przegonić myśliwego albo kogoś, kto męczy zwierzęta, ale nie zabiłby człowieka. Kogo ty tak wypatrujesz, Arnsteina? Pewnie szykuje ci się randka?
– Więc wiesz…
– Jasne, a kto by nie wiedział? Może tylko kapitan…
– Werner nie miał pojęcia o tym związku. Widzieliśmy się ostatniego wieczoru. Gdy się żegnaliśmy, był w dobrym humorze. Miałam nadzieję, że…
Inger umilkła, ja natomiast dokończyłam za nią:
– Miałaś nadzieję, że wszystko się jakoś ułoży, gdy za niego wyjdziesz. Jak ty to sobie wyobrażałaś?
Dziewczyna zagryzła wargi, nie wiedząc, co powiedzieć.
– Chcesz mi się zwierzyć? Cała ta historia musi być dla siebie nie lada obciążeniem.
Przez chwilę Inger wahała się, zaraz jednak uśmiechnęła się lekko. Mimo że nie była oszałamiająco piękna, z jej twarzy promieniował niezwykły urok.
– Jakiś czas temu zauważyłam, że Werner Moe dyskretnie mi się przygląda. Nie nachalnie, lecz z sympatią i ojcowskim podziwem. Pewnego wieczoru, gdy pani Moe była dla nas szczególnie złośliwa i niemiła, wstąpił we mnie diabeł i zaczęłam, niby na żarty, flirtować z kapitanem. Nie musiałam czekać długo na efekty moich zabiegów. Coraz częściej Werner szukał okazji, by wpaść do kawiarenki na krótką pogawędkę. Dalej wszystko potoczyło się bardzo szybko i równie szybko wymknęło spod naszej kontroli Jego żona pojęła, co się święci, i wpadła we wściekłość. Zaczęła się mścić, a wierz mi, to nic przyjemnego Być jej wrogiem. Mimo że nienawidziłam Lilly, naprawdę ogromnie polubiłam Wernera, stał mi się bardzo bliski. Erik robił wszystko, żeby nam pomóc; aranżował tajemne spotkania, przekazywał wiadomości. Może nie zależało mu na tym, abym została jego macochą, ale za wszelką cenę chciał pozbyć się Lilly. Wszystko już sobie z Wernerem zaplanowaliśmy, a ja nareszcie poczułam się szczęśliwa, bezpieczna. Wydawało mi się, że odnalazłam swoją przystań. I wtedy…
– Wtedy pojawił się Arnstein.
– No właśnie. Ukończył studia i wrócił w rodzinne strony, aby tu podjąć pracę. I znowu wszystko zaczęło się toczyć w niezwykłym tempie. Minęło zaledwie kilka dni, a już wiedzieliśmy na pewno, że jesteśmy stworzeni dla siebie. Co miałam zrobić? Po kilku tygodniach od przyjazdu Arnsteina nadszedł ten tragiczny wieczór. Planowałam, że porozmawiam z Wernerem poważnie i powiem, że to koniec. Tymczasem on sam zjawił się u mnie wyraźnie zgaszony, więc nie miałam serca podejmować tego tematu Zapytałam, co się stało. Odparł, że znowu pokłócił się z żoną, ale spór tym razem nie dotyczył jego romansu ze mną, ale pieniędzy. Werner zwrócił żonie uwagę, że Oskar Olsen przepuszcza ogromne sumy i awantura gotowa. Kapitan od dawna podejrzewał, że Oskar wyciąga od swojego ojca zbyt wysokie kieszonkowe. A przecież właśnie Andreas zarządzał fabryką Wernera. Dzisiaj rozmawiałam o tym z lensmannem.
– No i czego się dowiedziałaś?
– Magnussen potwierdził, że z majątku Moe niewiele pozostało. Adwokat dopatrzył się wielu nieprawidłowości w prowadzeniu ksiąg. Wprawdzie nie wiadomo jeszcze, kto przede wszystkim jest winien tej niegospodarności, ale wszystko wskazuje na Andreasa, bo to on był dyrektorem zakładu. Tamtego wieczoru Werner powiedział mi jeszcze, że ma za sobą ważną rozmowę i jest zmęczony. „Ale nie martw się, wszystko się jakoś ułoży, i to po mojej myśli”, twierdził. Nie dałam niczego po sobie poznać, więc i on nie mógł się domyślać. Widziałam, że wychodzi ode mnie uspokojony i uśmiechnięty. Cieszę się, że nic mu nie powiedziałam. Odszedł, wierząc, iż wkrótce będziemy razem.
– Może rzeczywiście dobrze się stało – rzekłam w zamyśleniu.
Ta ważna rozmowa, o której wspominała Inger, na pewno dotyczyła Grima. Tylko o czym oni obaj mogli ze sobą dyskutować? Skierowałam rozmowę na inne tory.
Читать дальше