Policjanci wiedzieli, że to nie czcza pogróżka.
Patrik Westling nie mógł zrobić nic innego, jak obiecać bandycie swobodny wyjazd z miasta. Zapewnił też, że porozumie się z bankiem w sprawie pieniędzy. Z lekarką był większy problem, mieszkała zbyt daleko, by policja mogła ją natychmiast sprowadzić.
Sivert Karlsen delektował się swoją przewagą.
– Wypuść mnie z miasta, idioto, a sam ją sobie znajdę. Byłeś na tyle głupi, by podać mi jej nazwisko. Należą ci się podziękowania, zakuta pało!
Patrik zrobił krok w kierunku schodów. Karlsen chwycił pistolet i wypalił w jego kierunku. Inspektor wycofał się pospiesznie.
– Jestem niezwyciężony! – ryknął szaleniec.
Manewr inspektora dał Irinie szansę, na którą czekała. Kiedy jej prześladowca sięgnął po pistolet, uwolnił ją na chwilę z uścisku. Irina wyślizgnęła się i pobiegła korytarzem. Ucieczka schodami nie była możliwa.
Karlsen ryknął jak zwierzę, rzucił pistolet i pogonił za nią z nożem w ręku.
Sypialnia, pomyślała z desperacją, leży na drugim końcu korytarza, nie dotrę do niej.
Na piętrze panowała całkowita ciemność. Karlsen potknął się o wystający próg i przewrócił, klnąc szpetnie. Jego ciało zablokowało Irinie drogę do wolności, bała się przeskoczyć nad nim z obawy, że jego szpony znów zacisną się na jej kostce.
Mogła biec dalej korytarzem, ale z tamtej strony nie było żadnego wyjścia, żadnych schodów. W akcie bezradności Irina wbiegła do pokoju gościnnego. Drzwi nie były wyposażone w zamek, mogła mieć jedynie nadzieję, że Patrik i jego towarzysze podążą za nimi.
Rzuciła się za łóżko, zdając sobie sprawę, że mebel nie stanowi wystarczającej osłony. Na myśl o przerażającym nożu Karlsena musiała zagryźć wargi, by nie krzyknąć z przerażenia i rozpaczy.
Napastnik zdążył już wstać i pobiec za nią. W pewnej chwili zatrzymał się, Irinie zdawało się, że szuka wyłącznika, by rozświetlić mroczny korytarz. Po chwili zrezygnował i z impetem otworzył drzwi, które zatrzasnęła za sobą.
Jednak znalazł wyłącznik. Z korytarza sączyło się światło.
Irina przestała oddychać na myśl o tym, co teraz miało nastąpić. Chciała krzyknąć, ale z jej gardła nie wydobył się żaden dźwięk.
W półmroku pokoju Sivert Karlsen dostrzegł jeszcze jedną parę drzwi i uznał, że jego ofiara wybiegła przez nie. Pchnął je. Nie były zamknięte, Irina otworzyła je wcześniej, by wywietrzyć mieszkanie. Drzwi rozwarły się na zewnątrz i Karlsen stracił równowagę. Krzyknął głośno i rozdzierająco.
Irina zamknęła oczy i zasłoniła uszy, ale i tak usłyszała ten krzyk.
Urwał się, kiedy ciało mężczyzny z głuchym łoskotem uderzyło o skały poniżej.
Sivert Karlsen wybrał drzwi do przepaści.
Dom był pogrążony w ciemnościach. Trzej policjanci dostrzegli jedynie, że cienie obu postaci w oknie nad wejściem zniknęły.
W tej samej chwili nadjechały kolejne wozy policyjne. Jeden z funkcjonariuszy został, by poinformować kolegów o sytuacji, Patrik z drugim policjantem ruszyli w kierunku drzwi. Pozostali mieli wkrótce podążyć za nimi.
Dzikie wrzaski Karlsena kazały im przypuszczać, że Irina zdołała się uwolnić. Patrik czekał w trwodze na wystrzały z pistoletu, ale kiedy nie nastąpiły, odrzucił wszelkie względy bezpieczeństwa i wyważył drzwi.
Wpadli do środka i w tej samej chwili usłyszeli łoskot przewracającego się ciała i wiązankę wulgarnych przekleństw. Policjant wymacał dłonią kontakt i hol zalała fala światła. Znaleźli się na schodach we właściwej chwili, by ujrzeć, jak Karlsen zapala światło na piętrze i dopada drzwi w końcu korytarza.
Nie zatrzymał się na ich ostrzegawcze okrzyki.
Był sam, ścigał Irinę.
Patrik kopnął pistolet porzucony przez szaleńca. Fakt, że Karlsen porzucił broń, dodał mu trochę otuchy.
Tamten miał jednak nóż. Nigdy nie zawahał się go użyć wobec kobiet, które wpadły w jego łapy. Irina była zakładniczką zbrodniarza, nikt nie mógł przewidzieć, co chory umysł każe mu uczynić.
W chwilę później dobiegł ich przeszywający krzyk Karlsena. Zatrzymali się i spojrzeli po sobie z niepokojem. Po paru sekundach usłyszeli głuchy odgłos i krzyk się urwał. Nie zastanawiali się nad znaczeniem tych dźwięków, nie mieli na to czasu, po prostu wbiegli do pokoju, skąd dochodziły.
– Stop! – krzyknęła Irina, podnosząc się zza łóżka. – Tutaj jestem, nie ruszajcie się, zapalcie światło!
Policjant zrobił, co im kazała. Zrozumieli wszystko. Patrik podbiegł do Iriny, a policjant powoli podszedł do drzwi i wychylił się.
– Do diabła! – stwierdził z namaszczeniem.
Irina płakała oparta o ramię inspektora. Nie chciała tego, powtarzała, ale nie mogła go powstrzymać, wszystko nastąpiło tak szybko. Patrik przytulił ją mocno.
– Ja też do ciebie tęskniłem – szepnął.
Podniosła na niego twarz, po której spływały strużki łez.
– Bardzo – dodał.
Irina uśmiechnęła się drżąco.
– Gunvor! – przypomniała sobie z nagłym przestrachem. – Leży na dole.
– Zrozumiałem z twego listu, że jest tylko ranna?
– Tak, ale wydaje mi się, że poważnie.
Pospieszyli na dół, w holu trafili na tłum policjantów.
– Zadzwońcie po karetkę! – rozkazał inspektor. – Albo po dwie! Nie wiemy jeszcze, co z tamtym.
Odwrócił się do Iriny.
– Muszę jechać. Weź najpotrzebniejsze rzeczy, odwiozę cię do hotelu. Nie możesz tu dzisiaj zostać.
Nie oponowała.
– Nie zostanę. I jak najszybciej sprzedam ten dom!
Zanim zdążyła się odwrócić, Patrik chwycił ją za rękę. Pozostali policjanci zeszli na dół, by zająć się Gunvor.
– Irino – zaczął – nie wiem, czy się jeszcze spotkamy, i bardzo mi przykro z tego powodu. Kiedy wszystko się skończy, czy… Zechciałabyś… zjeść ze mną obiad któregoś dnia?
Irina wiedziała, że to nie jest zwykłe zaproszenie, raczej początek dłuższej znajomości, która otwierała przed nią nowe horyzonty.
– Dziękuję – odpowiedziała spokojnie, a jej oczy zalśniły ciepłym blaskiem. – Bardzo chętnie.
– Bałem się pytać – szepnął.
Uśmiech, o którym tak marzył, rozjaśnił delikatne rysy Iriny.
– Myślałam, że z ciebie większy zuch – zachichotała.
Z Gunvor nie było tak źle, jak się obawiano. Doznała wstrząsu mózgu i spędziła następny tydzień w łóżku, komenderując mężem i dziećmi. Przyjęła tę konieczność z westchnieniem ulgi, odpoczynek od domowych i zawodowych obowiązków nie mógł przyjść w odpowiedniejszym momencie.
Los Siverta Karlsena był przesądzony. Odwieziono go do szpitala bez najmniejszych nadziei na uratowanie. Zwykle tak bywa z zatwardziałymi i tchórzliwymi ludźmi, że perspektywa rychłego zgonu każe im się nawrócić. Boją się śmierci, ale własnej, cudzym życiem rozporządzają z zadziwiającą łatwością.
W obliczu mąk piekielnych Karlsen wyznał wszystkie swoje grzechy i przyznał się, gdzie pogrzebał swoje poprzednie ofiary.
Potem umarł i nikt po nim nie płakał.
Minęło sporo czasu, zanim Irina zrozumiała, że Patrik nie stawia jej żadnych wymagań. Umówiony obiad spożyli lekko zażenowani, co Irina przyjęła z wdzięcznością, przyzwyczajona do bezceremonialnego sposobu, z jakim Arnt traktował kelnerów, afektowanego smakowania wina i nieustannych połajanek. Nie krusz chleba, Irino! Nie daje się takiego wysokiego napiwku, to prostackie! I tak dalej w tym samym stylu.
Читать дальше