– Nie potrzebuje pani karetki – odparła Christine, nadal mierząc jej puls. – To niestrawność, a nie atak serca. Zjadła pani za dużo słodyczy.
– To na pewno nie jest niestrawność! – Meme zebrała dość sił, żeby spiorunować lekarkę wzrokiem. – Już wcześniej miałam palpitacje. Wiem, jakie to uczucie.
Pani Ashton wyjęła komórkę z torebki.
– Dzwonię po twojego ojca.
– Jak chcesz. – Christine przewróciła oczami. – Tego właśnie potrzebujemy w czasie ostrego ataku histerii. Wezwijmy szefa kardiologii, który właśnie ma mecz golfa, bo zwykły specjalista z urazówki nie ma dość kwalifikacji, żeby zająć się aktorką.
– Czy zawsze musisz być tak impertynencka? – zapytała pani Ashton.
– Muszę – uśmiechnęła się słodko do matki. – To paląca potrzeba, nad którą nie potrafię zapanować. Przykro mi.
Amy się roześmiała. To wszystko naprawdę było zabawne. Aż zbyt zabawne. Wszyscy goście zebrali się wokół, zakłopotani i zmartwieni.
Maddy stanęła za Amy i ujęła ją za ramiona, wyciągając się, żeby zobaczyć, co się dzieje.
– Co się stało?
Amy przycisnęła dłoń do ust, żeby zdławić śmiech.
– Powiedziałam jej, że poznałam mężczyznę.
– To dużo tłumaczy. – Christine znowu przewróciła oczami.
– Masz na myśli Guya? – zapytała Maddy.
– Tak i nie.
Maddy obróciła przyjaciółkę i spojrzała jej w twarz.
– Co chcesz powiedzieć?
O mój Boże! – wykrzyknął ktoś z tłumu. – Kto to jest?
Wygląda znajomo – rzuciła inna kobieta.
– Jest taki przystojny – szepnęła trzecia. I wtedy padło:
– O Boże, to on, jak mu tam… Byron Parks. Jego zdjęcia były w zeszłym wydaniu „The Sun".
Amy odwróciła się, wstrzymując oddech. Świat jej się zakołysał, gdy zobaczyła go stojącego na ścieżce przed domem. Pojawił się jak za sprawą magii. Wyglądał grzecznie i zwyczajnie, a jednocześnie tak szykownie w szarych spodniach i czarnej koszuli z krótkim rękawem. Wszyscy umilkli. Nawet Meme.
Kiedy ujrzał Amy, zobaczyła w jego oczach tęsknotę, a potem niepewność. Zerknął przez ramię na ulicę, a potem znowu na nią.
– Ja, hmm, może pomyliłem adres. Szukam… kogoś.
Jego wzrok mówił, że nie spodziewał się trafić na przyjęcie. Ale przyjechał. Przyjechał! Aż z St. Barts, aby dostarczyć odpowiedź osobiście.
A więc to musi być tak. Naprawdę ją kochał i chciał spędzić z nią życie.
Sądząc po przepraszającym i tęsknym wyrazie oczu, zamierzał najpierw porozmawiać z nią na osobności. Nie zamierzał fundować jej publicznej sceny.
Przepraszający wyraz oczu zamienił się w błagalny.
– Może ktoś mi powie, gdzie mieszka… kobieta, której szukam.
Amy wyszła naprzód i z uśmiechem odpowiedziała spokojnym głosem:
– Trafiłeś pod dobry adres. I właśnie mnie szukasz.
– Och, Bogu dzięki. – Podbiegł do niej.
Spotkali się w połowie drogi. Rzuciła mu się w ramiona. Przycisnął ją mocno i wtulił twarz w jej włosy.
– Jesteś pewna? Całkiem pewna?
Odchyliła się i rozpromieniła.
– Tak. Całkiem pewna.
– Dobrze. Więc teraz… – Ujął jej twarz w ręce i spojrzał w oczy. – Chcę, żebyś patrzyła na mnie, kiedy cię zapytam.
– Patrzę. – Upajała się widokiem jego twarzy.
Ten piękny, cudowny, skomplikowany mężczyzna ją kochał. Zmarszczył brwi zaniepokojony.
– Wyjdziesz za mnie?
– Tak!
– Tak! – wykrzyknął triumfalnie.
Uniósł ją i zakręcił. Odrzuciła głowę do tyłu i zaśmiała się w niebo.
Kiedy ją postawił, Amy odwróciła się do tłumu, trzymając go za rękę.
– Maddy, Christine, wszystkie panie, chcę żebyście poznały… – zawahała się, zastanawiając się, jak go przedstawić. Spojrzała na niego, potem znowu na przyjaciółki, śmiejąc się z niedowierzaniem. – Mój narzeczony, Byron Parks.
Meme omdlała w klasycznym geście, a wszyscy pozostali gapili się na Amy.
– Maddy, Christine, to właśnie Guy – wyjaśniła Amy.
– To jest Guy? – Christine wstała, wskazując gestem, żeby jedna z pielęgniarek zajęła się Meme.
Zaraz po tym przyjaciółki zasypały Amy gradem chaotycznych pytań. Odpowiadała najprzytomniej, jak potrafiła. Przez cały czas trzymała Byrona za rękę, drżąc ze szczęścia.
W końcu Maddy machnęła ręką na wszystkie pytania.
– Wyjaśnimy to sobie później. A na razie… – objęła ją – moje gratulacje!
– Dziękuję.
Zaraz potem Amy znalazła się w objęciach Christine.
– Brawo, Amy! – Przyjaciółka wyściskała ją mocno.
Potem każda objęła Byrona. Wyglądał na zaskoczonego. Amy zaśmiała się, widząc wyraz jego twarzy. Wiedziała, że pewnie nie przywykł do tego, aby obcy go ściskali.
– Wiem – uśmiechnęła się Maddy. – Zrobimy potrójne wesele.
– Och, nie – zaprotestowała Amy. – Ślub jest już za tydzień. To zbyt szybko. – Ale kiedy spojrzała na Byrona, nabrała nadziei. – Prawda?
Pocałował jej dłoń i uśmiechnął się.
– Zważywszy na to, że zamierzałem zaciągnąć cię do najbliższego urzędu stanu cywilnego, gdy tylko powiesz tak, to nie jest zbyt szybko.
Amy spojrzała na przyjaciółki.
– Na pewno? Przecież wszystko już ustalone. Boże, muszę kupić sukienkę.
– My się tym zajmiemy – upierała się Maddy.
– Jesteście pewne? – dopytywała się Amy. – Miałam być druhną.
– Osobiście z przyjemnością zobaczę cię jako pannę młodą – odparła Christine. – Ale czy ty jesteś pewien?
Amy spojrzała na Byrona.
Przekonanie rozbłysło w jego oczach, gdy powiedział:
– Nigdy w życiu nie byłem niczego tak pewien.
Amy objęła przyjaciółki.
– Więc tak. Tak, marzy mi się potrójny ślub! – Odchyliła się i roześmiała, kiedy wszystkie trzy złapały się za ręce. – Tak was kocham, dziewczyny. To jest zbyt idealne.
Zgadza się – przytaknęły Maddy i Christine. – Zdecydowanie zbyt idealne!
– Proszę – powiedziała Amy, wnosząc tacę z drinkami na galerię przed salonem. – Czas na toast z okazji rocznicy.
Maddy i Christine siedziały na ratanowych fotelach, które Amy wybrała z Byronem.
Palmy w donicach dawały nieco miłego cienia, chociaż dzień był dość łagodny z bryzą płynącą znad zatoki. Przez ostatni rok przygotowali kilka pokojów dla gości na górnym piętrze fortu i zamienili niższy poziom w miejsce do zabawy z barem przy basenie, salą do gier i przebieralnią z prysznicami. Mnóstwo ludzi zatrzymywało się u nich, ale nikt tak wyjątkowy jak towarzystwo, które mieli dzisiaj.
– Muszę przyznać, Amy, że kiedy już postanowiłaś wyrwać się na wolność, zrobiłaś to w wielkim stylu. – Maddy pokręciła głową, podziwiając widok. – Chociaż uwielbiam Santa Fe, przyznaję, że to jedno z najpiękniejszych miejsc na świecie.
– Bo nie widziałaś jeszcze Silver Mountain – sprzeciwiła się Christine. – Ale zgadzam się, że ta wyspa robi wrażenie.
W dole na dziedzińcu Joe i Alec robili kolejne okrążenia w basenie, a Byron siedział obok na leżaku z nieodłączną komórką przy uchu. Po ślubie wszyscy uzgodnili, że będą razem obchodzić rocznice, krążąc między St. Barts, Santa Fe i Silver Mountain. Amy cieszyła się, że wyciągnęła krótką słomkę i jako pierwsza pełniła rolę gospodyni.
– Nie mogę uwierzyć, że już jest nasza pierwsza rocznica – powiedziała Amy, stawiając tacę na stoliku do kawy. Chwilę poprawiała coś przy parasoleczkach i owocach zdobiących trzy szklanki z drinkami. Zadowolona usiadła między przyjaciółkami i spojrzała na mężczyzn, marszcząc czoło. – Alec i Joe nadal się ścigają?
Читать дальше