– Jezu, Amy, nie chcesz na mnie nawrzeszczeć? Nazwać mnie łajdakiem? Powiedz coś.
Wzięła głęboki wdech.
– Chcę tylko wiedzieć… śmiałeś się ze mnie?
– Nie! Nie. Proszę… – Sięgnął po jej dłoń, ale mu się wyrwała. Zaklął, wstał i podszedł do zlewu. Stał i podziwiał ładny widok za oknem. Błękitne niebo obiecywało kolejny cudowny dzień w raju na wyspie.
– Zakochałem się w tobie.
Żołądek boleśnie jej się zacisnął.
– Jak mam ci uwierzyć, skoro okłamałeś mnie w tylu sprawach? Odwrócił się do niej, łapiąc się blatu za sobą.
– Bardzo niewiele z tego, co ci powiedziałem, to były kłamstwa.
– Powiedziałeś mi, że mężczyzna w wieży jest odrażający.
– Nie – odparł powoli. – Powiedziałem, że wyspiarze uważają mężczyznę z wieży za potwora i że bywają dni, kiedy sam ledwo mogę spojrzeć mu w twarz. Każde słowo to prawda. Amy, przyjechałem tu kilka miesięcy temu, bo nie podobało mi się, kim jestem, i musiałem się nad tym zastanowić. Nikt nie powinien przejść przez życie, nie lubiąc samego siebie.
Zmarszczyła brwi, myśląc o tym, jak bardzo kiedyś nie lubiła siebie, ale chodziło tylko o wygląd. Pomijając swoje lęki, nigdy nie nienawidziła swojego wnętrza.
Patrząc na niego, na tego pięknego mężczyznę, który miał chyba wszystko, czego można pragnąć od życia, zastanawiała się, jak to jest, kiedy człowiek czuje się ohydny w środku.
– Potem ty się zjawiłaś – powiedział – i wszystko się we mnie zmieniło. Właściwie to już wcześniej zaczęło się zmieniać, ale ty… wniosłaś do mojego świata… sam nie wiem… światło. Jakbyś wypełniła moje płuca powietrzem, przywróciła mnie do życia i po raz pierwszy byłem naprawdę żywy. Czy to dziwne, że się w tobie zakochałem? – Błagał spojrzeniem, aby mu uwierzyła. – Nie rozumiem, jak mężczyzna może być z tobą dłużej niż pięć sekund i się nie zakochać. Jak może usłyszeć twój śmiech, zobaczyć uśmiech, po prostu być z tobą i cię nie kochać. Nie lubię siebie za bardzo, ale lubię tego człowieka, którym jestem przy tobie. Lubię to, jacy jesteśmy razem. Chciałbym być tym człowiekiem już zawsze.
– O mój Boże. – Zakryła usta i popłakała się. Te słowa wypowiedziane głosem Guya rozdzierały ją na pół. – Też bym tego chciała.
– Niestety nie jestem nim. Ale nie jestem też tym, kim byłem, kiedy tu przyjechałem. Nie bardzo wiem, kim jestem. Wiem po prostu, że nie chcę wracać do swojego starego życia. Jezu – jęknął, kręcąc głową. – Gdyby ostatniego wieczoru nie zaszło to, co zaszło, gdybyś się dowiedziała, kim jestem, w inny sposób, to teraz błagałbym, żebyś wróciła i pomogła mi zrozumieć, kim naprawdę jestem. Może moje prawdziwe „ja" znajduje się gdzieś pomiędzy Guyem i Lance'em i po prostu muszę się nauczyć, jak nim być bez charakteryzacji i chowania się w ciemnościach. Ale wczoraj wydarzyło się to, co się wydarzyło. I teraz nie ma sposobu, żebyśmy byli razem w miejscach publicznych i żeby wszyscy nie zorientowali się, że to ty byłaś na zdjęciach. Znam cię dość, żeby wiedzieć, jak bardzo… „niewygodnie" się z tym czujesz.
Zdała sobie sprawę z tego, o czym on mówi. Nie tylko jej przyjaciele i rodzina dowiedzieliby się o wszystkim, co było już wystarczająco przerażające, ale jeśli zostaną razem, to za każdym razem, gdy Byron przedstawi ją komuś ze swoich znajomych, podając im rękę i uśmiechając się, będzie wiedziała: „Ta osoba widziała mnie nago".
Jego przyjaciele. Bogaci, sławni, piękni ludzie. Większość z nich miała wypielęgnowane w salonach ciała. Może Byron nie nabijał się z niej – nadal nie była pewna, czy w to wierzy – ale reszta świata z pewnością będzie. Ludzie zobaczą ich dwoje razem i powiedzą: „Co Byron Parks robi z tym tłuściochem?".
Nawet bez zdjęć, nawet gdyby straciła resztę nadwagi i nie była już grubasem, nie mogłaby się dopasować do jego przyjaciół. Do ich stylu życia.
Odsunęła tę myśl.
– Nawet gdyby to się nie stało, nie moglibyśmy być razem. Ty masz całkiem inne życie, a ja muszę zaopiekować się Meme.
– Ach tak, twoje obowiązki.
Do bólu dołączyła odrobina złości.
– Nie każdy może robić w życiu po prostu to, co zechce. Niektórzy mają obowiązki, których nie mogą ignorować.
– Wiem, miałem tylko na myśli to, co mówiłem: żebyś poprosiła, aby twoja babcia stawiła czoło swoim lękom, żebyś nie musiała poświęcać dla niej własnego życia.
Wstała i spojrzała mu w oczy. Objęła się za ramiona.
– To raczej nie jest dobry pomysł, abyśmy rozmawiali o tym, czym się podzieliłam z tobą, kiedy uważałam cię za kogoś innego. Kogoś, komu mogłam ufać. Nie kogoś, kto stosuje różne gierki, aby na jakiś czas się ukryć. Kogoś, kto sypia ze swoją gospodynią, bo jest jedyną kobietą, jaką może mieć, nie rezygnując z przebrania.
– To nie tak! – upierał się, a potem potarł twarz. – Co mam powiedzieć, żeby cię przekonać, że to, co wydarzyło się między nami, było prawdziwe? To nie było kłamstwo. Nie ma Guya Gaspara, ale to, co nas połączyło, było prawdziwe.
– Cały czas myślę, ile razy błagałam cię, abyś zdobył się na odwagę i pokazał mi swoją twarz. – Zaśmiała się drżącym głosem. – Ile razy upierałam się, że twój wygląd nie ma znaczenia. Wiesz, jak ci współczułam? Jak się martwiłam? – Zacisnęła dłonie w pięści, jakby zaraz miała stracić panowanie nad sobą. – Tak bardzo chciałam ci pomóc zaakceptować samego siebie, żebyś nie musiał żyć w zaniknięciu z powodu strachu, jak ludzie zareagują na twój wygląd. Pewnie zadręczałabym się z twojego powodu przez resztę życia, myśląc, że siedzisz samotnie w tej wieży. Ale ty nawet nie siedziałeś tam przez cały czas. Świetnie się bawiłeś jako beztroski Lance Beaufort. – Łza spłynęła jej po policzku. – Ależ to musiała być zabawa. Pewnie nie ze mnie jednej się śmiałeś. Założę się, że nabijałeś się z całej wyspy. Wymyśliłeś bajeczkę o bestii w wieży i wszyscy w nią uwierzyli. Jak długo zamierzałeś bawić się tę maskaradę?
– Nie wiem. Niezbyt długo. – Byron przyglądał jej się, zastanawiając się, ile powiedzieć. Po tym, co jej zrobił, zasłużyła na pełną szczerość. – Bawiłem się pomysłem, że Gaspar sprzeda ten fort mnie, dzięki czemu on by zniknął, a ja bym się wprowadził.
– Rozumiem. – Spojrzała na niego tak oskarżycielsko, że prawdziwy cios mniej by zabolał. – To ja przez resztę życia cierpiałabym z twojego powodu, czując, że poniosłam porażkę. – Głos jej się załamał i przycisnęła grzbiet dłoni do ust. – Porażkę, bo nie pomogłam ci zaakceptować siebie. A ty byś po prostu wrócił do starego życia z przyjęciami, filmowymi premierami i randkami z gwiazdami. Stała przed nim i cała się strzęsła. – Nie jestem kobietą, która przeklina, ale niech cię piekło za to pochłonie. Niech cię diabli wezmą!
Popędziła do drzwi.
– Amy, poczekaj 1. – Pobiegł za nią i złapał ją za rękę.
– Puść mnie! – Uderzyła go w dłoń.
– Posłuchaj, proszę. – Uniósł wolną rękę błagalnie. – Posłuchaj tylko.
– Puść mnie!
– Posłuchasz mnie, gdy cię puszczę? – Przestała się szarpać, a on puścił jej rękę. Odwróciła się do niego plecami i przyciągnęła rękę do piersi. – Nie poniosłaś porażki. Gdybym był Guyem, zaufałbym ci. Jedyna rzecz, która powstrzymywała mnie przed pokazaniem ci się, to świadomość, że to bardzo by cię zraniło. Bardziej niż sobie wyobrażasz.
Читать дальше