– Jestem dawną znajomą kapitana Rodana. Miałam przekazać, że w pewnym gronie, nie całkiem pani obcym – tu rzuciła parę nazwisk znanych Franciszce kilka osób pragnęłoby zobaczyć panienkę.
– Dziękuję,,chętnie przyjdę. Ale nie mam, niestety, wiele czasu, bo czeka tu na mnie ktoś inny.
– Odprowadzę, jeśli panienka będzie sobie tego życzyć.
Nowa znajoma nie wzbudziła sympatii Franciszki. Była dosyć otyła, miała ciemne włosy i twarz bez wyrazu.
– Od dawna zna pani kapitana Rodana? – spytała ją ostrożnie.
– Siergieja? O, tak – odparła swobodnie młoda dama. – Znamy się już od wielu lat.
Franciszka poczuła ucisk w żołądku. Jeśli kapitan Rodan miał taki gust, to ona, niewysoka i szczupła, jest właściwie bez szans.
Nieznajoma poprowadziła ją do bardzo eleganckiego zajazdu na przedmieściu.
– Wejdź, proszę!
Przeszły przez hol ku niskim drzwiom, zza których Franciszka usłyszała jakieś głosy. Zadrżała.
– Czy kapitan Rodan teź tu jest?
Ale tamta w odpowiedzi popchnęła ją lekko do środka i zamknęła za nią drzwi.
Znalazła się w niedużym pokoju. Przy stoliku siedzieli dwaj mężczyźni, którzy wstali na jej widok.
– Oto i Franciszka – powiedział wyższy z nich głosem do złudzenia przypominającym głos Siergieja. To przecież on niegdyś przerażał ją do utraty zmysłów! Doprawdy, bardzo urosłaś od czasu, kiedy widzieliśmy się po raz ostatni!
Franciszka wbiła w niego przerażony wzrok. Chciała krzyknąć, ale wielka dłoń zakryła jej usta.
Zapadł już zmrok, kiedy Siergiej dotarł do miasta. Wiedział, gdzie jego podopieczni planowali postój, więc udał się prosto do zajazdu. W wejściu zderrył się z Mirem i Iloną, którzy ze zdumieniem popatrzyli na niego, zdrożonego i ubłoconego, w codziennym ubraniu:
– Uderz w stół… – zaczął Miro. – Kilka godzin temu byłem pewien, że słyszę twój głos. Okazało się jednak, że jakiś starszy mężczyzna, dość niemiły z wyglądu, mówi identycznie jak ty.
Siergiej słuchał go jednym uchem.
– Gdzie Franciszka? – spytał krótko. Miro wzruszył ramionami.
– Przypuszczam, że w swoim pókoju. Mieliśmy się spotkać w oberży, ale przysłała jakąś damę z wiadomością, że boli ją głowa i zamierza się położyć.
– Gdzie jest jej pokój?
Miro wyjaśnił mu, jednak Siergiej wrócił po chwili i oznajmił, że dziewczyny tam nie ma.
– Jak jej pilnujecie? – powiedział z,wyrzutem. Bóg raczy wiedzieć, gdzie i z jakim młokosem się teraz szwenda.
– Franciszka potrafi sama się upilnować! Czy do końca życia mają warować ciągle przy niej jakieś psy? Doprawdy nie zaznała zbyt wiele swobody!
Siergiej był wprawdzie tego samego zdania, jednak niepokoił się bardzo, wiedział bowiem, że Franciszka czuła się zraniona i on ponosi za to winę.
Wybiegł z pokoju i pośpiesznie opuścił zajazd. Po drodze wy•pyty~vał wszystkich o Franciszkę. Wiele osób widziało tę ładną dziewczynę, ale już dość dawno temu. Podobno oglądała występy. Siergiej pobiegł w• kierunku sceny, ale tam nikt nie potrafił mu nic konkretnego powiedzieć. Boże, gdzie ona może być? Czy przybył za późno? Może poznała jakiegoś rówieśnika i odkryła, jak wiele ich łączy?
Siergiej torował sobie drogę przez tłum. Gdzieś w jego podświadomości tkwiła inna uporczywva myśl. Ale przecież nie widzieli tych ludzi już od tak dawna… Z balkonu dobiegł go głos kompana:
– Hej, Rodan! Dokąd tak pędzisz? – Widziałeś Franciszkę?
– No cóż, siedzę tu na górze, więc widzę to i owo. Miała na sobie błękitną suknię?
– Tak!
– W takim razie widziałem. Szła z jakąś dzievt~czyną. – Z Iloną?
– Nie, z jakąś obcą, nie z naszych stron. Poszły tamtą drogą w stronę zajazdu: Ale to było dosyć dawno, przed kilkoma godzinami. '
Siergiej pobiegł jak oszalały we wskazanym kierunku. Właściciel zajazdu spojrzał pogardliwie na zakurzonego mężczyznę, który podenerwowany wtargnął do środka. Poznał jednak kapitana Rodana i nie śmiał go zlekceważyć.
– Ach, ta dziewczyna! Tak, przyszła tu z jakąś inną młodą damą. Udały się prosto do tamtego pokoju, wynajętego wcześniej przez kilku mężczyzn.
Siergiej ruszył do wskazanych drzwi, ale gospodarz go powstrzymał.
– Tych ludzi już tam nie ma. Teraz pokój zajęła jakaś para.
– A gdzie dziewczyna?
– Nie wiem, tędy nie wychodziła. Może skorzystała z tylnego wyjścia.
– A pozostali?
– Widziałem tylko jednego, zapłacił i wyszedł. Inni chyba także wyszli drugimi drzwiami.
Siergiej wstrzymał oddech. – Co to byli za ludzie?
Właściciel zajazdu wzruszył ramionami.
– Nigdy nie pytam gości o nazwiska.,Wydaje mi się jednak, że jeden z tych mężczyzn był pańskim krewnym. Miał bardzo podobny głos. Dziewczyna także zwróciła na to uwagę. Był wysoki, niemłody, o ciemnych włosach i zimnym spojrzeniu.
Ten opis zgadzał się z opisem podanym przez Mira. – Jak wyglądali inni?
– Nie zwróciłem uwagi. Pamiętam jedynie, że ten wysoki miał przy sobie pejcz.
Elementy układanki złożyły się w jedną całość. Kiedy znaleźli małą zalęknioną Franciszkę, jej plecy pokryte były bliznami. Przeraźliwie bała się szpicruty, którą nosił wówczas przy sobie, bała się także jego. Teraz już wiedział z jakiego powodu. Ten głos…
Chwiejnym krokiem wyszedł m ulicę i oparł się o ścianę zajazdu.
– Zabrali ją – wyszeptał. – Zabrali!
Siergiej poprawił siodło i dosiadł konia, obrzuciwszy ostatnim spojrzeniem rodzinny dom.
– Ufam, że zatroszczycie się tu o wszystko – zwrócił się do Mira i Ilony. – Jeśli zabraknie wam pieniędzy, podejmujcie w banku. Nie wiem, kiedy wrócę. I nie zaniedbuj nauki, Miro!
Miro uśmiechnął się. Nawet w takiej chwili starszy brat nie przestawał go wychowywać.
– Czy jesteś pewien, że nie dowiesz się niczego więcej od ludzi w mieście?
– Szukałem wszędzie, pytałem na wszystkich drogach wyjazdowych, postawiłem na nogi policję… i nic. Kamień w wodę. Teraz jedyną moją nadzieją jest wieża. Muszę ją odnaleźć.
– Nie zabierzesz z sobą Taja?
– Nie, bo w równym stopniu mógłby mi' pomagać, jak i przeszkadzać. Nie zapominaj, że Taj rósł we dworze i nie wiadomo, jaką mają tam nad nim władzę. – Rozumiem. Dokąd się najpierw skierujesz?
– Franciszka widziała wieżę na wschodzie. Skoro szukając jej dotarła do rias, ja powinienem podążyć na zachód.
– Przecież doskonale znamy tamtą okolicę!
– Groszem, ale ta wieża musi gdzieś tu być. Nie spo~znę, póki jej nie odnajdę!
– A może Franciszka została wywieziona za granicę?
Siergiej potrząsnął głową.
– Na pewno nie! Posługiwała się przecież tym samym językiem co my. W sąsiednich krajach mówi się całkiem inaczej. Jestem pewien, że ona jest gdzieś niedaleko.
Ilona i Miro widzieli napięcie malujące się na jego twarzy. Przypomnieli sobie rozdzierającą scenę, jakiej byli świadkami, kiedy Siergiej wrócił z wiadomością, że Franciszka została porwana przez nieznanych prześladowców. Odkrył przed nimi wówczas swe uczucia, a oni patrzyli, wstrząśnięci wybuchem tak głębokiej rozpaczy, całkiem bezradni. W tej krótkiej chwili Miro lepiej poznał i zrozumiał starszego brata niż przez wszystkie lata, kiedy mieszkali razem.
– Odszukaj ją, Siergieju! – poprosił Miro, kładąc rękę na siodle. – Ani ja, ani Ilona nie zmrużyliśmy oka, odkąd Franciszka zaginęła. Tak mi przykro, że nie uświadamiałem sobie, jak się mają sprawy między wami. Siergieju, byłem strasznym egoistą. Do głowy mi nie przyszło, że mogłaby zwrócić uwagę na kogokolwiek poza mną.
Читать дальше