Gdy tylko wyszedł, podeszła do okna spojrzeć na rozpościerające się w dole Chandler.
– Ty też mnie zbyt dobrze nie znasz, Kanie Taggercie – szepnęła. – Nie jesteś w stanie przykuć mnie łańcuchem do tego domu.
Trzy godziny później, kiedy sprawdziła, że Kane wyjechał, zadzwoniła do wielebnego Thomasa i poprosiła, żeby przygotował wóz, ponieważ jutro chce się wybrać do kopalni Mała Pamela.
Houston, przebrana za Sadie, zwolniła nieco, jadąc pod górę w stronę kopalni i manewrując końmi w głębokiej koleinie wyżłobionej przez ostatnie deszcze. Wtem usłyszała jakiś dźwięk z tyłu wozu. W ubiegłym roku pod ciasno przywiązaną plandekę dostał się jakiś kot. Pewnie znów stało się to samo.
Przy wjeździe do kolonii modliła się, żeby kot, a sądząc z odgłosów nawet kilka kotów, siedziały cicho. Nie chciała, aby zaciekawieni strażnicy przeszukiwali wóz. Odetchnęła z ulgą, gdy wjechała już do osady. Rano była u Jean, która z przejęciem oznajmiła, że Edan właśnie jej się oświadczył, ale wydobyła też z niej wiadomość, że Rafę pracuje teraz w kopalni na nocną zmianę, więc będzie w domu, kiedy Houston przyjedzie. Rafę nie wiedział o Houston, ale obiecał przedstawić Sadie kobiecie, która pomoże jej rozdać jarzyny i przemycony towar. Jean nie wiedziała, czy nowa kobieta zna prawdziwą tożsamość Sadie.
Houston podjechała wozem pod domek Taggertów i zatrzymała się właśnie, gdy Rafę otwierał drzwi.
– Dzień dobry – zawołała Sadie, z trudem wygrzebując się z wozu.
Rafę kiwnął jej głową, ale wpatrywał się w nią tak intensywnie, że Houston spuściła głowę, by kapelusz zakrył jej twarz.
– Słyszałam, że mi znalazłeś kogoś do pomocy, żeby się pozbyć tego towaru. Teraz, jak Jean została wielką panią, nie wiadomo, kiedy ją zobaczę. – Sadie zaczęła odwiązywać plandekę. – Tu wlazły jakieś koty i muszę je wyrzucić.
Spojrzała, jak Rafę odrzucił plandekę i sięgnął po główkę kapusty, żeby pochwalić jej towar. Kiedy zajrzała na tył wozu, nogi się pod nią ugięły, tak że musiała się przytrzymać. Spod główki kapusty wyjrzał Kane Taggert i mrugnął do niej porozumiewawczo.
Rafę podtrzymał Sadie jedną ręką, a jednocześnie zajrzał też do wozu. Kane usiadł i jarzyny pospadały.
– Czyś ty głucha, Houston? Nie słyszałaś, jak wołałem? Myślałem, że zemdleję, bo nie mogłem oddychać. Do diabła, kobieto! Przecież mówiłem ci, żebyś dzisiaj nie jechała do kopalni.
Rafę patrzył to na jedno, to na drugie, w końcu ujął Houston pod brodę i przyjrzał się jej pod światło. Jak się popatrzyło dokładnie, widać było charakteryzację. Houston przywykła trzymać głowę w dół i przekonała się, że ludzie rzadko przyglądają się innym. Skoro na pierwszy rzut oka była starą kobietą, nikt już nie zwracał uwagi na szczegóły.
– Nie mogę uwierzyć. – Rafę kręcił głową. – Wejdźcie lepiej do środka i mówcie.
Kane stanął obok niej, boleśnie ścisnął jej łokieć i wepchnął ją do małego domku Rafę’a.
– Mówiłem ci, żebyś tego nie robiła – zaczął Kane. – Popatrzył na stryja. – Wiesz, co robią damy z Chandler? Trzy czy cztery z nich tak się przebierają i wśród żywności przemycają nielegalne towary.
Houston wywinęła się z jego uścisku.
– To nie jest aż takie straszne, jak opowiadasz.
– Co więcej, Fenton o tym wie i może je w każdej chwili oskarżyć. Tym sposobem trzyma w garści połowę najpoważniejszych obywateli Chandler, a oni nawet o tym nie wiedzą.
Rafę popatrzył na Houston.
– Jakie nielegalne towary?
– Nic takiego. Lekarstwa, książki, herbatę, mydło, co się da wepchnąć między jarzyny. Jeżeli pan Fenton o tym wie i nic dotąd nie zrobił, to może nas chroni i pilnuje, żeby nic nam nie przeszkodziło. W końcu nikomu nie robimy krzywdy.
– Nikomu! – parsknął Kane. – Kotku, któregoś dnia wytłumaczę ci, co to są udziałowcy. Jeśli udziałowcy Fentona dowiedzą się o tym, że uszczuplacie ich dochody, będą was chcieli powiesić. Fenton wie, co robi. Dopóki inwestorzy nic o niczym nie wiedzą, ma władzę nad znaczniejszymi obywatelami Chandler.
– To, że ty kogoś szantażujesz, nie znaczy, że inni też tak robią. Może pan Fenton…
Przerwała, bo Rafę zaczął ją wypychać za drzwi.
– Idź już lepiej do swojego wozu. Ta kobieta, która ma ci pomóc, mieszka obok. Zapukaj, ona czeka. – Zamknął za nią drzwi.
– Od jak dawna to się odbywa? – spytał Rafę Kane’a. – I co ona robi z pieniędzmi za jedzenie?
Kane nie potrafił odpowiedzieć na wszystkie pytania stryja, ale wspólnie odtworzyli całą historię. Rafę zgodził się z Kane’em, że Fenton nie bez powodu wpuszcza kobiety do osady.
– W innym wypadku wydałby je natychmiast – powiedział Rafę. – Więc co planujesz zrobić? Pozwolisz jej tak jeździć tym wozem, aż sobie kiedyś zrobi krzywdę? Jak strażnicy się zorientują, że ich tak kołowała przez dwa lata, najpierw będą działać, a dopiero potem pytać, czy ktoś za nią stoi.
– Mówiłem jej, żeby nie jechała dziś do kopalni, i widzisz, jak mnie słucha. Gdy tylko uznała, że znikłem jej z oczu, poleciała kupić zapas jarzyn, żeby tu przywieźć. – Kane wysunął krzesło spod stołu i usiadł. – Akurat teraz nie jest ze mną zbyt szczęśliwa, ale przyjdzie do siebie. Pracuję nad nią.
– Jeżeli chcesz o tym pogadać, to chętnie posłucham – powiedział Rafę, siadając naprzeciwko bratanka.
Kane nigdy z nikim nie rozmawiał o swoich sprawach osobistych, ale ostatnio wszystko tak prędko się zmienia. Trochę już opowiedział teściowej, a teraz chętnie pogada ze stryjem. Może mężczyzna mu coś poradzi.
Opowiedział, jak wyrastał w stajni, o swoim marzeniu, żeby zbudować wielki dom. Rafę kiwał głową ze zrozumieniem.
– Tylko że Houston się na mnie wściekła, jak jej powiedziałem, dlaczego się z nią ożeniłem. I wyszła frontowymi drzwiami. Zmusiłem ją do powrotu, ale nie jest zbytnio zadowolona.
– Mówiłeś, że chciałeś, żeby w czasie wizyty Fentona siedziała przy twoim stole, ale co potem?
Kane wpatrywał się w swoje paznokcie.
– Nie chciałem żony i myślałem, że ona kocha tego Westfielda, co ją tak wystawił. Byłem pewny, że będzie szczęśliwa, jak mnie więcej nie zobaczy po tej kolacji z Fentonem. Pomyślałem, że dam jej pudło biżuterii, a potem wrócę do Nowego Jorku. Dałem jej, cholera, tę biżuterię, a ona nawet do tego nie zajrzała.
– No, to czemu jej nie zostawisz i nie pojedziesz do Nowego Jorku?
Kane zastanawiał się nad odpowiedzią.
– Nie wiem. Podoba mi się tutaj. Lubię góry i nie jest tutaj tak gorąco latem jak w Nowym Jorku, i…
– …i lubisz Houston. – Rafę uśmiechnął się. – Ładniutka bestyjka. Ja bym wolał mieć taką kobietę niż cały stan Nowy Jork.
– To dlaczego się nie ożeniłeś?
– Żadna z tych, co mi się podobają, mnie nie chce.
– Chyba tak samo jest ze mną. Kiedy tak bardzo mi nie zależało, żeby się ożenić z Houston i mogłaby być inna, to ona mi wciąż mówiła, że mnie kocha. A teraz, jak nie wiem, czy potrafię bez niej żyć, patrzy na mnie, jakbym był jakąś kupą gnoju.
Obaj przez chwilę milczeli, połączeni poczuciem niesprawiedliwości.
– Chcesz trochę whisky? – spytał Rafę.
– Koniecznie – odpowiedział Kane.
Gdy Rafę odwrócił się, żeby przynieść whisky, Kane po raz pierwszy rozejrzał się po domu. Całe mieszkanie zmieściłoby się w jego łazience i ubieralni. Dom był brudny w sposób, na który nie pomoże żadne czyszczenie. Światło prawie tu nie dochodziło i czuło się po prostu zapach biedy.
Читать дальше