Mówiąc to myślała, bliska obłędu, że jeśli o nią chodzi, ten czas będzie o wiele za krótki. Na razie mogła go widywać i słuchać, przebywać obok niego, tutaj lub w Londynie, i tę zadziwiającą radość będzie mogła wspominać w te wszystkie puste lata, które ją czekają.
Kocham cię! – pragnęła to powiedzieć na głos – i nie ma dla mnie znaczenia… jak długo będzie musiało trwać nasze… narzeczeństwo.
Przemknęło jej przez myśl, że markiz mógłby znaleźć sposób wykradzenia lordowi Burnhamowi obciążających dokumentów. Potem zastanowiła się, że z pewnością przechowywane są one u radców prawnych lorda, więc takie rozwiązanie nie jest możliwe.
Po prostu musimy dalej udawać – pomyślała.
Nie mogła już znieść dalszej dyskusji na ten temat, a ponieważ markiz stał dalej odwrócony do okna, Ajanta przeszła szybko przez pokój i wyszła, nie oglądając się za siebie.
Wbiegła po schodach kierując się do swego pokoju, czuła bowiem, że w tej chwili jest to schronienie, w którym może być sama. Myślała, że jeśli będzie długo przebywać z markizem, teraz, gdy go pokochała, przyjemność ta zawierać będzie domieszkę goryczy. Jego obecność będzie źródłem przyjemności i smutku. Wiedząc, kim jest jego ukochana, stale przed oczami mieć będzie piękną twarz lady Burnham.
Oni tak idealnie do siebie pasują – dumała – i przypuszczam, że mogę się tylko modlić, by lord Burnham umarł, wtedy mogliby się pobrać i być naprawdę szczęśliwi.
Było to pozbawione egoizmu pragnienie, które, zdaniem Ajanty, wyraziłby każdy człowiek o dobrym sercu. Mimo to przyłapała się na myśli, że chociaż kochała markiza z całego serca, nie chciała wiedzieć, że mógłby całować i dotykać lady Burnham. Reasumując, czuła się ogromnie zmieszana i oszołomiona ostatnimi wydarzeniami.
Gdy dotarła do swej sypialni, natknęła się tam na Elsie, która przygotowywała dla niej suknię wieczorową.
– Och, jest panienka! – wykrzyknęła. – Miałam nadzieję, że panienka wcześnie wróci na górę.
– Dlaczego? – dociekała Ajanta.
– Ponieważ przyjechała jej lordowska mość i chciałaby zobaczyć panienkę, jeśli to możliwe.
– Jej… lordowska mość?
– Markiza, matka jaśnie pana – wyjaśniła Elsie. – Miała tu być na przyjazd panienki, lecz nie czuła się dobrze.
– Ale teraz jest już tutaj?
– Jej lordowska mość przybyła z Wdowiego Domu jakieś pół godziny temu. Udała się prosto do swego pokoju i byłaby zadowolona, gdyby panienka ją odwiedziła.
– Tak… oczywiście – odparła Ajanta.
Wiedziała, że musi się zgodzić, bez względu na to, jakie to będzie dla niej krępujące. Jeśli jednak musiała oszukiwać matkę markiza, czułaby się gorzej w jego obecności, zwłaszcza teraz, gdy oboje byli oszołomieni ultimatum lorda Burnhama.
Gdy Ajanta szła za Elsie korytarzem prowadzącym do południowego skrzydła, pokojówka wyjaśniła:
– Te pokoje są zawsze gotowe na przyjęcie jej lordowskiej mości.
Ajanta nie musiała nic odpowiedzieć, bo mówiąc te słowa Elsie zapukała do dużych mahoniowych drzwi i w chwilę później uchyliła je leciwa służąca.
– Przyprowadziłam pannę Tiverton do jej lordowskiej mości – wyjaśniła Elsie.
– Dziękuję, Elsie. Czy panienka zechce wejść?
Ajanta weszła do małego hallu, a pokojówka otworzyła następne drzwi.
– Panna Ajanta Tiverton, milady! – zaanonsowała.
Ponieważ pokój zdawał się tonąć w oślepiającym słonecznym blasku, dziewczyna z początku nie zauważyła nikogo. Potem zorientowała się, że przy wykuszowym oknie, w końcu pokoju, siedzi w fotelu na kółkach kobieta o siwych włosach. Ajanta skierowała się ku niej, myśląc, że może powinna była poczekać na markiza i że jego matkę może zdziwić fakt, iż przyszła tu sama.
– Jestem taka zachwycona, że cię widzę – przemówił miękki głos. – Musisz mi wybaczyć, że nie było mnie tutaj, gdy przyjechałaś, ale miewam takie nieznośne napady bólów, że nie mogę wtedy się poruszać.
– Bardzo mi przykro – powiedziała Ajanta.
Podeszła właśnie do fotela na kółkach i w chwili, gdy dygnęła i wyciągnęła na przywitanie rękę, markiza wydała cichy okrzyk.
– To niemożliwe! – zawołała. – A jednak… musisz być… córką Margaret!
Ajanta spojrzała na nią ze zdziwieniem.
– Prawdę mówiąc, tak bardzo ją przypominasz – ciągnęła markiza – że przez jedną chwilę pomyślałam, że czas się cofnął i jesteś swoją matką!
– Pani… znała moją mamę?
Ajanta była tak zdumiona, że trudno jej było mówić.
Markiza uśmiechnęła się.
– Byłyśmy razem na pensji i Margaret była moją najlepszą przyjaciółką. Miałam zostać jej druhną, gdy uciekła z twym ojcem.
Ajanta stała wpatrując się w markizę i czuła, że po raz kolejny w tym pełnym niespodzianek dniu trudno jej było zebrać myśli.
Ponieważ milczała, markiza ciągnęła dalej:
– Mój syn nie mówił nic o twej matce, myślę więc, że już nie żyje.
– T – tak… umarła przed dwoma laty – powiedziała cicho Ajanta.
– Bardzo mi przykro. Tak często o niej myślałam i zastanawiałam się, co się z nią dzieje. Widzisz, gdy twój dziadek wpadł w gniew i zabronił członkom rodziny i jej przyjaciołom wymieniania jej imienia, nie wiedzieliśmy, co się wydarzyło.
– Mama i papa uciekli po tym, jak… zagrożono papie, że zostanie… wychłostany szpicrutą.
Markiza wydała okrzyk.
– To mi bardzo pasuje do twego dziadka! Hrabia Winsdale był za młodu niezwykle despotycznym i onieśmielającym człowiekiem, ale teraz jest stary, niemal ślepy i dosyć żałosny.
Ajanta słuchała, jak gdyby zahipnotyzowana przez markizę, następnie odezwała się:
– Czy… mogłabym cię, pani, o coś… prosić?
To bardzo… bardzo ważne.
– Oczywiście, moja droga. Mam nadzieję, że nie powiedziałam nic, co mogłoby wytrącić cię z równowagi.
– Prawdę mówiąc, tak – odparła Ajanta. – Otóż jestem jedyną osobą w rodzinie, która wie… kim była… mama.
– Czy to znaczy, że twemu bratu i siostrom nie powiedziano, iż matka uciekła z waszym ojcem?
Nie zastanawiając się, dziewczyna uklękła przy fotelu markizy. Jednocześnie pomyślała, że matka markiza ma bardzo dobrą i miłą twarz. I piękną, choć ból pokrył ją zmarszczkami.
– Spodziewam się, pani, iż wiesz – zaczęła – że gdy papa pokochał mamę, była ona zaręczona z kimś bardzo ważnym, akceptowanym przez jej rodzinę.
Markiza uśmiechnęła się.
– Tak, wiem o tym.
– Mama spytała swego ojca, czy może zerwać zaręczyny, ale on bardzo się rozgniewał.
Markiza kiwnęła głową.
– Jestem tego pewna, a gniew hrabiego był przerażający.
– Mama była zastraszona, a gdy papa stawił mu czoło i powiedział, że mają zamiar się pobrać, hrabia kazał go wyrzucić z domu i zagroził, że wysmaga go szpicrutą, jeśli kiedyś wróci.
– Tego nie wiedziałam – rzekła markiza – ale orientowałam się, że uciekli razem.
– Mama mówiła, że… nic nie mogło stanąć pomiędzy nimi i ich… miłością – ciągnęła miękkim głosem Ajanta. – Ukrywali się, dopóki papie nie udało się namówić ojca księcia Dawlisha, który był dla niego dobry, gdy był chłopcem, aby go zatrudnił w swej posiadłości. Książę nie wiedział, kogo poślubił papa, a obecny książę też nie ma o tym pojęcia.
– Czy byli szczęśliwi? – spytała markiza.
– Bardzo, bardzo szczęśliwi i bardzo zakochani.
Читать дальше