Juliette Benzoni - Fiora i Zuchwały
Здесь есть возможность читать онлайн «Juliette Benzoni - Fiora i Zuchwały» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Исторические любовные романы, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Fiora i Zuchwały
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:4 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 80
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Fiora i Zuchwały: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Fiora i Zuchwały»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Fiora i Zuchwały — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Fiora i Zuchwały», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
- Filipie! - zawyła Fiora, której serce pękało - zostań! Zabiją cię!
- Mam nadzieję, że nie. Kocham cię!
Spiął konia, a Flora chciała rzucić się w ślad za nim, ale Mortimer złapał ją wpół i zatrzymał:
- Zostań tu, pani - powiedział surowo. - Nie wybaczyłby ci, gdybyś go nie zrozumiała: tu chodzi o jego honor!
W tej samej chwili rozległ się posępny ryk wielkich góralskich trąb. Minęło właśnie południe. Bitwa się rozpoczynała...
Nie trwała długo. Mimo rozpaczliwej obrony małej bur-gundzkiej armii, najeżona pikami szwajcarska falanga wyłoniła się z lasu Saurupt jak gigantyczny taran i przebiła z boku oddziały wroga, które musiały w tym samym czasie stawić czoła frontalnemu atakowi Lotaryńczyków. Jeszcze dwu lub trzykrotnie, podczas gdy armia szła już w rozsypkę i gdy ranny Galeotto wycofywał się z resztką swych ludzi w stronę Muerthe, widziano w zamęcie bitewnym Zuchwałego, który walczył dzielnie, po czym zniknął...
Demetrios jechał stępa wzdłuż strumienia świętego Jana w kierunku stawu o tej samej nazwie. Trupy pokrywały ziemię, na której zdeptany śnieg zmienił się w krwawe błoto. Rabusie, te sępy zlatujące się na pole śmierci, wzięli się już do roboty, podczas gdy wszystkie dzwony w wyzwolonym mieście biły jak oszalałe.
Dotarłszy w pobliże stawu Demetrios usłyszał jakiś jęk, słabe wezwanie. Zsiadł z konia i wziął swą lekarską torbę. Staw był zamarznięty, ale lód pękał miejscami pod nieruchomymi ciałami. Ostrożnie ruszył wśród trzcin badając grunt czubkiem stopy. Jęk był coraz bliżej; nagle Grek ujrzał rannego. Leżał pośród oszronionych roślin, ze stopami w wodzie, w złocistej splamionej krwią zbroi. Był to Zuchwały, w którego piersi tkwiła długa pika, a inna przebijała mu udo. Hełm ze złotym lwem spoczywał przy jego ramieniu, ale Demetrios nie potrzebował widoku herbu, by rozpoznać człowieka, którego nienawidził od dawna.
Ranny wyczuł jego obecność i otworzył oczy:
- Ratować... Burgundie! - szepnął. Demetrios pochylił się.
Wróg leżał w śmiertelnych drgawkach u jego stóp. Zdany był na łaskę i niełaskę lekarza. Wystarczyłby jeden ruch ręki, by dokonać wreszcie aktu zemsty; jego dłoń sięgała już do pasa szukając rękojeści sztyletu, ale usłyszał:
- W imię Boga żywego... pomóż mi!
Grek przypomniał sobie naraz, że jest lekarzem, że lekarz w żadnym razie nie ma prawa zabijać. Jego dłonie nie były stworzone do zadawania ciosów lecz do opatrywania ran, leczenia i uzdrawiania. Gorzki smak zemsty opuścił jego usta. Ujął pikę przebijającą ciało, wyciągnął ją powoli i odrzucił daleko, po czym odpiął zbroję i ostrożnie zdjął ją.
- Nie ruszaj się, panie - powiedział. - Jestem lekarzem... opatrzę cię, a później pójdę po pomoc...
Odwrócił się i wstał, by wziąć torbę, którą położył za sobą. W tym momencie rzucony pewną ręką topór wbił się w czaszkę Karola. Książę natychmiast wyzionął ducha, a zdumiony Demetrios dostrzegł uciekającego zabójcę. Nie można już było nic zrobić. Zuchwały nie żył; wraz z nim bez wątpienia, umarła Burgundia.
Grek pozostał tam przez chwilę przyglądając mu się i usiłując w obliczu tych tragicznych szczątków odnaleźć dawny gniew. Herb Lotaryngii zdobiący jego rękaw chronił go przed ludźmi szukającymi łupu, wszyscy omijali jego mroczną postać pochyloną nad ta kępą trzcin, w której zaczynało się rozkładać ciało najwspanialszego z książąt Europy.
- Ty także nie mogłeś go zabić, panie? - rozległ się chłodny głos. Podniósłszy oczy Demetrios ujrzał Leonardę, która patrzyła na niego ze skrzyżowanymi ramionami owinięta płachtą szarej materii.
- Nie - powiedział z niezwykłą dla niego pokorą - nie, nie mogłem. Jestem przede wszystkim lekarzem.
- A chciałeś, żeby ona go zabiła, ona, ta niewinna dziewczyna, choć lepiej niż ktokolwiek wiesz, ile wycierpiała? Prawda, że łatwo powiedzieć: Zabij!... Zasztyletuj! Otruj!, kiedy samemu jest się bezpiecznym w ukryciu? Narażała się na tortury, na szafot, ale tobie, panie, było to obojętne. I próbowałeś szantażować ją w najbardziej ohydny sposób...
- Nie pognębiaj mnie, pani Leonardo! Myśl, że mogła zostać jego przyjaciółką, bulwersowała mnie. Przysięgła pomóc mi w zniszczeniu go.
- A ty, panie, pokładałeś nadzieję w tym dziecku, posunąłeś się aż do uczynienia z człowieka, którego kocha, przedmiotu podłego targu? I wyobrażałeś sobie, że pozwolę ci na to? Nigdy cię nie lubiłam, Demetriosie, a teraz cię nienawidzę.
- Nie mogę ci mieć tego za złe, pani. Esteban również zwrócił się przeciwko mnie, pomógł Filipowi de Selongey w ucieczce i zapewnił mu ochronę Wilhelma de Diesbacha i księcia René. Teraz wszystko już skończone. Poproś Fiorę, pani, by mi wybaczyła i powiedz, że wbrew temu, co mogła sobie pomyśleć, bardzo ją lubiłem.
- Dokąd się udasz, panie?
- Nie wiem. Do kogoś, kto mógłby mnie jeszcze potrzebować. Może do króla Ludwika...
- To nie ma znaczenia. Ważne, żeby to było bardzo daleko. Ona może ci wybaczy. Ja nie mogę...
- Oczywiście...
Tak jakby to był ogromny wysiłek, wspiął się na konia. W jednej chwili jego plecy zgarbiły się, wydawał się starszy o dziesięć lat. Gdy znalazł się w siodle, odwrócił się do kobiety stojącej na brzegu zamarzniętego stawu, podobnej do nieubłaganego posągu sprawiedliwości:
- Żegnaj, pani Leonardo!
- Żegnaj, Demetriosie! Nie mogę ci życzyć nic lepszego, tylko spokoju serca, ale dla niego musiałbyś zmienić drogę...
Tego wieczora przy świetle pochodni książę René wjeżdżał powoli na białej klaczy do Nancy, udając się na dziękczynne nabożeństwo do kolegiaty świętego Jerzego. Miasto było w większej części zniszczone, a pozbawiony dachu pałac książęcy spalony. Przed klasztorem misjonarek wzniesiono piramidę z kości koni, psów i kotów zjedzonych w czasie oblężenia, ale dzięki zapasom z obozu burgundzkiego widmo głodu oddaliło się. Wkrótce stanie się jedynie złym wspomnieniem.
Wzięto wielu jeńców: wielkiego bastarda i jego przyrodniego brata, hrabiego de Chimay, Oliwiera de la Marche, Jana de Chalon-Orbe, pana de Blamont, margrabiego de Roeteln i jego szwagra Filipa de Fontenoy, Filipa de Selongeya, cały kwiat rycerstwa burgundzkiego. Miano wyznaczyć za nich okup, ale dzięki łasce księcia René, Fiora już tego wieczora odzyskała małżonka i pokój w domu Jerzego i Nicole Marquiez, który zajmowała przed rokiem.
Książę René nie był jednakże usatysfakcjonowany: nie odnaleziono księcia Burgundii, a sama myśl o tym, że może on być jeszcze przy życiu, stanowiła dla niego zagrożenie. Jeśli Zuchwały zdołał uciec do Luksemburga czy gdziekolwiek indziej, korona Lotaryngii nigdy nie spocznie pewnie na jego głowie.
Tymczasem nazajutrz, podczas gdy mieszkańcy Nancy plądrowali obóz burgundzki, jakiś chłopiec upadł René do stóp: był to Battista Colonna:
- Myślę, że wiem, gdzie jest książę, Wasza Wysokość, gdyż widziałem, jak upadł. Mogę pokierować poszukiwaniami.
Zaprowadził ich do stawu Świętego Jana, gdzie pomiędzy dziesiątkami całkowicie ogołoconych trupów leżało nagie, częściowo zamarznięte i trudno rozpoznawalne ciało. Czaszka była rozłupana aż do żuchwy, tułów podziurawiony dziesiątkami ran i na wpół zmiażdżony przez konie, policzek wyżarty przez wilka lub psa. Obok niego spoczywał Jan de Rubempré będący niegdyś gubernatorem Lotaryngii. Oba ciała zostały pieczołowicie zawinięte w białe płótna i przewiezione do Nancy. Umyto je, ubrano w długie szaty z haftowanego jedwabiu, zranioną głowę przykryto czapką z czerwonego aksamitu, po czym umieszczono je ze złożonymi dłońmi na paradnym łożu pokrytym czarnymi aksamitnymi draperiami, w którego nogach umieszczono cztery pochodnie. W pokoju postawiono ołtarz i wszyscy mogli przyjść złożyć pokłon temu, który był ostatnim Wielkim Księciem Zachodu.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Fiora i Zuchwały»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Fiora i Zuchwały» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Fiora i Zuchwały» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.