Mógłbym być taki sam jak ci ludzie, pomyślał Quentin. Gdybym przypadkiem nie zdobył góry pieniędzy dzięki temu, że z powodzeniem zajmowałem się programowaniem dokładnie w czasie, kiedy działalność ta przyniosła niczego nie spodziewającym się maniakom, prawdziwą lawinę forsy. Mógłbym być kimś spoza, pragnącym znaleźć się w środku, albo kimś z dołu, spoglądającym na szczyt. Teraz jestem, rzecz jasna, poza układem, ale i ponad nim, patrząc na wszystko z góry. Nie potrzebuję niczego, co ci ludzie mogliby mi zaoferować. To ,czego szukam, w ogóle nie zaprząta ich myśli. Niektórzy z nich być może mają to, czego szukam, ale wcale tego nie szanują i nie boją się stracić: kochającą małżonkę lub małżonka, którego miłość uważa się za coś, co się słusznie należy, którego można ignorować, ranić, a nawet porzucić w nieprzerwanej, gorączkowej wspinaczce do góry. Kątem oka dostrzegł kilka takich osób — kobiet, które najwyraźniej źle się czuły w swych najnowszych strojach od najmodniejszych kreatorów, kobiet, które, podobnie jak mama Quentina, na co dzień udzielały się społecznie gdzie tylko mogły, ale tutaj zajmowały się roznoszeniem tac z herbatnikami. Na tym przyjęciu nic nie było dla nich. Nawet ich mężowie. Oni byli tu, ale nie dla nich.
Przechadzając się po domu, natknął się na wielką bibliotekę z wysokim sufitem i z drabinką przymocowaną do szyny, dzięki czemu można ją było przesuwać dookoła pomieszczenia. Quentin widział takie biblioteki tylko na filmach, toteż nie mógł się oprzeć pokusie by wspiąć się na drabinkę. Wyciągnął na chybił trafił jakąś książkę z najwyższej półki.
— Dobrze, może pan ją pożyczyć, ale proszę nie wyjmować mojej zakładki.
Quentin obrócił się, by zobaczyć skąd dochodził ten silny jeszcze, ale znamionujący podeszły wiek, kobiecy głos i omal nie stracił punktu oparcia.
— Niech pan tylko nie spada, bardzo pana proszę. Majątek rodzinny nie wytrzymałby kolejnego procesu o odszkodowanie. Dlatego między innymi musiałam zerwać z rozsiewaniem plotek.
To była gospodyni. Quentin odłożył książkę na miejsce i zszedł na dół.
— Nie miałem zamiaru grzebać w pani rzeczach — tłumaczył się. — Po prostu nigdy w życiu nie wspinałem się po drabince bibliotecznej.
— A ja jestem już za stara na takie wyczyny — powiedziała kobieta. — Dlatego właśnie mój służący wkłada wszystkie kryminały na górne półki, żebym przez pomyłkę nie przeczytała któregoś po raz drugi i nie poczuła się zawiedziona, kiedy pod sam koniec zdam sobie sprawę, że przecież już znam całą historię. Tyle, że i tak mi się to zdarza, nawet z zupełnie nowymi książkami. Wszystko czytałam. Wszystko widziałam. Wszystkich poznałam. Wszystkich podejmowałam drogimi alkoholami i wiem, że wszyscy wyglądają tak samo.
— Ile razy miała pani okazję poznać mnie? — spytał Quentin. Zauważył, że jak zwykle bezwiednie dostosowuje się do stylu, który rozmówcy wydaje się najbardziej odpowiedni. Obecnie należało być uprzejmym, okazywać żartobliwy dystans wobec własnej osoby, nacierać i ripostować, ale tak, by nie polała się krew. W jego postawie nie było nic z wyrachowanej analizy, po prostu podświadomie wpadał w rolę.
— Co my tu mamy? — przyjrzała mu się. — Samotny, znudzony, ma nadzieję spotkać kogoś, ale nie wierzy, że jest wystarczająco dobrym partnerem dla kogokolwiek.
— Och, jestem wystarczająco dobry — odezwał się Quentin. — Mężczyzna, po trzydziestce, ani śladu brzucha, wszystkie włosy na swoim miejscu, zdrowe zęby, no i forsa.
— Ale nie ma pan wcale ochoty na kobietę, która szukałaby kogoś według takiej listy, czy nie mam racji?
— Domyślam się więc, że to pani jest tą, której szukam.
— Ja? Pan raczy żartować. Wyszłam za mojego męża dla pieniędzy i od tego czasu całkiem nieźle dawałam sobie radę z trzymaniem się ich, pomimo rosnących podatków, recesji, inflacji oraz tych wszystkich ludzi, którzy podtykają pod nos fotografie głodujących dzieci, zanim pozwolą odmówić złożenia datku na ich organizację charytatywną.
— Czy on wiedział, że wychodzi pani za niego dla pieniędzy?
— Mój drogi panie, w tamtych czasach uczciwym ludziom nie przyszłoby do głowy, że można brać ślub z innego powodu. Moja rodzina to były stare pieniądze, zaś jego nowe. Moja rodzina miała większy prestiż, zaś jego miała więcej zer po dwójce i czwórce. Jego mama bardzo chciała tego związku, żeby móc zapraszać lepszych gości na swoje przyjęcia, ja zaś mogłam dzięki temu zapewnić moim siostrom życie na poziomie, do jakiego były przyzwyczajone, aż do czasu kiedy same powydawały się za mężczyzn o wiele bogatszych niż mój Jay. Wszyscy na tym zyskali.
Nie miał pojęcia, że wciąż jeszcze żyli na świecie ludzie, jakby żywcem wyjęci z powieści Jane Austen.
— Kochała go pani?
— Jay’a? Myślałam, że nie, dopóki nie zaczął romansować ze swoją sekretarką podczas wojny. Wtedy przez jakiś czas byłam o niego zazdrosna jak wariatka i brałam to za oznaki miłości. Potem jego libido nieco się wyciszyło i przez kilka lat razem uprawialiśmy ogród, zanim gdzieś około sześćdziesiątki nie dopadła go choroba Alzheimera, przez którą straszliwie zmizerniał i w końcu umarł. Myślę, że właśnie wtedy, przez te kilka lat spędzonych w ogrodzie, kochałam go. Moje doświadczenie mówi mi, że było to coś zupełnie nieprzeciętnego. Nie każdy ma szczęście spędzić takie lata w ogrodzie.
— Ja nawet nie mam ogrodu.
— My też nie mieliśmy, dopóki go razem nie założyliśmy. — Uśmiechnęła się, ale czuł, że chwila intymnych zwierzeń minęła. Jego rozmówczyni była gotowa ruszyć dalej do swych obowiązków. Chciał jej to ułatwić.
— Czuję się winny. Najwyraźniej monopolizuję gospodynię. Przyjrzała mu się przez chwilę, jakby w myślach poddając go ostatecznej ocenie.
— Na tylnej werandzie pewna młoda, inteligentna kobieta przygląda się poskręcanej wiśni, która od lat nie owocuje, ale którą nadal trzymam ponieważ Jay i ja razem ją posadziliśmy i kiedyś mnie pod nią pocałował. To magiczne miejsce, a ja właśnie przechadzałam się pośród gości szukając kogoś, kogo mogłabym posłać, by dołączył do tamtej dziewczyny.
— Długo panią zagadywałem, więc wątpię, czy ona jeszcze tam czeka.
— Powiedziałam jej, że jeśli odejdzie stamtąd zanim pan tam przyjdzie, nigdy więcej nie zostanie wpuszczona do mego domu.
— Powiedziała jej pani, że przyśle pani mnie? Ale przecież nawet mnie pani nie zna.
— Powiedziałam jej, że przyślę pewnego młodego mężczyznę, dla którego powinna być miła ze względu na mnie, gdyż najwyraźniej czuje się samotny na moim przyjęciu.
— Czy naprawdę było to aż tak widoczne?
— Nie. Ale na moich przyjęciach zawsze jest jakiś samotny, młody mężczyzna. Młodzi mężczyźni z natury są samotni. Czy myślał pan, że jest wyjątkowy?
— Więc jest pani swatką.
Odwróciła się i ruszyła w stronę drzwi, wolnym krokiem, ale jednocześnie szybko oddalając się od niego.
— Mam ogród, który rzadko bywa używany, to wszystko. Jeśli to panu odpowiada, będzie pan spełniał funkcję pokarmu dla roślin — powiedziała znikając w tłumie gości.
Młoda kobieta czekała w ogrodzie, zgodnie z obietnicą gospodyni. Przez chwilę, gdy patrzył na nią od tyłu, wydało mu się, że ją zna. Przez głowę przebiegła mu szalona myśl, że to może być ona, kobieta, którą widział w sklepie, a potem przed drzwiami szeregowca. Ale kiedy dziewczyna obróciła się, zauważył, że jej włosy mają rudawy odcień, a jej twarz w niczym nie przypomina twarzy Lizzy, ani nawet twarzy tamtej kobiety, choć mimo to wydawała się bardzo miła. Znudzona, ale miła.
Читать дальше