– Jesteś w nocy na dworze?
– Nie.
Cofnęła dziewczynkę o jeszcze jeden dzień.
– A co teraz widzisz?
– Tylko ciemność.
– Musi tam być coś jeszcze.
– Nie.
– Otwórz oczy, kochanie.
Dziewczynka posłuchała. Jej niebieskie oczy były puste, szkliste.
– Nic.
Carol zmarszczyła brwi.
– Siedzisz czy stoisz w tym ciemnym miejscu?
– Nie wiem.
– A co czujesz pod sobą? Krzesło? Podłogę? Łóżko?
– Nic.
– Sięgnij. Dotknij podłogi.
– Tu nie ma żadnej podłogi.
Zaniepokojona obrotem sprawy, Carol uniosła się na krześle i wpatrywała przez chwilę w Jane, zastanawiając się, czego teraz spróbować. Wreszcie się odezwała.
– W porządku. Znów obracam wskazówki w przeciwnym kierunku. Czas płynie wstecz, godzina za godziną, dzień za dniem, szybciej i szybciej. Chcę, żebyś mnie zatrzymała, ale dopiero wtedy, gdy wyjdziesz z ciemności i będziesz potrafiła powiedzieć, gdzie się znajdujesz. Obracam teraz wskazówki. Do tyłu… do tyłu…
Mijały sekundy. Dwadzieścia, trzydzieści.
Po minucie Carol spytała”
– Gdzie się znajdujesz?
– Jeszcze nigdzie.
– Idziemy dalej. Do tyłu… do tyłu w czasie…
Po następnej minucie Carol zaczęła się niepokoić, że straciła kontrolę nad sytuacją i sprawa może przybrać nieoczekiwany obrót. Już miała zaprzestać eksperymentowania, gdy Jane wreszcie przemówiła”
– Niech mi ktoś pomoże! Mamo! Ciociu Rachael! Na litość boską, pomóżcie mi! – Zerwała się z krzesła, wymachując ramionami.
To nie był głos Jane. Wydobywał się z jej ust, przez jej wargi i język, ale brzmiał inaczej. Miał inny tembr, akcent i brzmienie.
– Ja tu umrę! Na pomoc! Wydostańcie mnie stąd!
Carol zerwała się na nogi.
– Kochanie, przestań. Uspokój się.
– Ja się palę! Ja się palę! – krzyczała, wykonując ruchy, jakby chciała strząsnąć ogień z ubrania.
– Nie! – ostro powiedziała Carol. Schwyciła Jane za ramię, jednocześnie dokonując gorączkowej analizy wydarzeń.
Jane biła na oślep i próbowała się uwolnić.
Carol, nie puszczając jej ręki, zaczęła mówić cichym, monotonnym, spokojnym głosem. Jane przestała walczyć, ale jej oddech stał się urywany i charczący.
– Dym – mówiła, przykładając dłoń do ust. – Tyle dymu.
Uspokajana i pocieszana Jane opadła wreszcie na krzesło. Była wyczerpana, a jej czoło pokryło się kroplami potu. Niebieskie oczy, wpatrzone w jakiś odległy punkt, były nieprzytomne.
Carol uklękła obok krzesła i wzięła małą za rękę.
– Kochanie, słyszysz mnie?
– Tak.
– Nic ci nie jest?
– Boję się…
– Nie ma ognia.
– Ale był. Wszędzie.
– Już go nie ma.
– Jeśli pani tak twierdzi.
– Tak. Teraz powiedz, jak się nazywasz.
– Laura.
– A pamiętasz nazwisko?
– Laura Havenswood.
Carol triumfowała.
– Bardzo dobrze. Po prostu świetnie. Gdzie jest twój dom, Lauro?
– W Shippensburgu.
Shippensburg to małe miasteczko o niecałą godzinę drogi od Harrisburga. Spokojne, miłe miejsce, istniejące po to, by stanowić siedzibę college’u stanowego oraz być zapleczem okolicznych farm.
– Czy pamiętasz ulicę, na której mieszkasz w Shippensburgu? – spytała Carol.
– Ulica nie ma nazwy, to po prostu farma. Tuż za miastem, obok Walnut Bottom Road.
– Mogłabyś mnie tam zaprowadzić?
– O, tak. To ładne miejsce. Dwa kamienne słupy na skraju głównej drogi wytyczają wejście na naszą ziemię. Długi podjazd wysadzany jest klonami, a wokół domu rosną wielkie dęby. Latem w cieniu drzew jest chłodno i przewiewnie.
– Jak ma na imię twój ojciec?
– Nicholas.
– A jego numer telefonu?
Dziewczynka zmarszczyła brwi.
– Słucham?
– Jaki jest numer waszego telefonu?
Dziewczynka potrząsnęła głową.
– Nie wiem, co pani ma na myśli.
– Nie macie telefonu?
– Co to jest telefon?
Carol była zdumiona. Niemożliwe, aby osoba zahipnotyzowana wykręcała się od odpowiedzi lub żartowała. Przyjrzała się dziewczynce. Laura poruszyła się niespokojnie, zmarszczyła czoło, szeroko otworzyła oczy i zaczęła oddychać z trudem.
– Lauro, posłuchaj mnie. Musisz się uspokoić. Odprężyć i…
Dziewczynka nie reagowała. Zaczęła wić się na krześle, jęczeć, dyszeć, a potem zsunęła się na podłogę, dygocąc i rzucając się jak w ataku epilepsji. Coś z siebie strzepywała, zasłaniała się przed ogniem, wzywała kobietę o imieniu Rachael i krztusiła się od nieistniejącego dymu.
Upłynęła minuta, zanim Carol zdołała ją uspokoić. Zwykle wystarczało na to zaledwie parę sekund. Widocznie Laura przeżyła jakiś szczególnie dramatyczny pożar albo straciła kogoś bliskiego w płomieniach. Najchętniej Carol podążyłaby tym tropem, aby dowiedzieć się, co było powodem takiego zachowania, ale nie mogła przemęczać pacjentki. Zdawała sobie sprawę, że trzeba szybko zakończyć seans.
Pomogła dziewczynce usiąść na fotelu, a sama, kucnąwszy obok, nakazała jej zapamiętać wszystko, co zostało do tej pory powiedziane, i wyprowadziła ją z transu.
Jane potrząsnęła głową, odchrząknęła, spojrzała na Carol i powiedziała”
– Chyba się nie udało, co? – Znów mówiła swoim głosem.
Dlaczego zmienił się jej głos, kiedy mówiła jako Laura? – zastanawiała się Carol.
– Czy nic nie pamiętasz? – spytała.
– Niewiele jest do pamiętania. Próbowała mnie pani uśpić, mówiąc o niebieskim latawcu, a skoro zdawałam sobie z tego sprawę, nic nie wyszło.
– Ależ udało się – zapewniła ją Carol. – I zaraz się o tym przekonasz.
Dziewczynka miała sceptyczny wyraz twarzy.
– Co? Co pani odkryła?
– Laura.
Dziewczynka nawet nie drgnęła, wyglądała jednak na zdumioną.
– Nazywasz się Laura.
– Kto pani o tym powiedział?
– Ty.
– Laura? Nie. Chyba nie.
– Laura Havenswood – powiedziała Carol.
Dziewczynka zmarszczyła brwi.
– To mi nic nie mówi.
– Powiedziałaś mi, że mieszkasz w Shippensburgu.
– Gdzie to jest?
– Jakąś godzinę stąd.
– Nigdy nie słyszałam tej nazwy.
– Mieszkasz tam na farmie. Kamienne słupy stoją u wejścia do posiadłości twojego ojca i jest tam długi podjazd wysadzany klonami. Tak mi powiedziałaś, i jestem pewna, że mówiłaś prawdę. Człowiek zahipnotyzowany nigdy nie kłamie. A poza tym nie masz żadnego powodu, żeby mnie oszukiwać. Nie masz nic do stracenia, a wszystko do zyskania, jeśli przełamiemy blokadę pamięci.
– Być może jestem Laurą Havenswood, ale nie mogę sobie tego przypomnieć. Tak mi przykro. Miałam nadzieję, że gdy poznam swoje imię, wszystko jakoś zaskoczy na swoje miejsce. A tu wciąż pustka. Laura, Shippensburg, farma – nic nie kojarzę.
Carol podniosła się z kolan i rozprostowała zesztywniałe nogi.
– Jeszcze nigdy nie spotkałam się z czymś podobnym. Z tego, co wiem, żadne z fachowych czasopism nie opisuje podobnej reakcji. Jeśli pacjent poddał się hipnozie, zawsze następuje oczekiwany efekt badań. Natomiast twoja reakcja jest zaprzeczeniem wszystkiego, co wiem na ten temat. Bardzo dziwne. Jeśli byłaś w stanie przypomnieć sobie fakty pod hipnoza., powinnaś umieć je powtórzyć. Brzmienie twojego prawdziwego imienia powinno otworzyć drzwi do pamięci.
– Ale nie otworzyło.
– Dziwne…
Dziewczynka podniosła wzrok.
– Co teraz?
Carol pomyślała przez chwilę.
Читать дальше