Tessa wyczuła, jak bardzo Harry lubi tę historię i zrozumiała również, dlaczego wspomina z tak ogromną przyjemnością. Przede wszystkim traktował psa jak dziecko, brata i przyjaciela zarazem. Był dumny, że ludzie uważali Moose’a za inteligentnego. I co najważniejsze, żarcik Jimmy’ego sprawił, że Harry zaistniał w społeczności, z uwięzionego w domu inwalidy stał się uczestnikiem życia w swoim mieście.
– Bo ty jesteś mądrym psem – Tessa zwróciła się do Moose’a.
– W każdym razie – powiedział Harry – kazałem pani Hunsbok powlec tę pościel, tak dla żartu, ale później zwyczajnie polubiłem ją.
Sam, zasłoniwszy drugie okno, usiadł w fotelu i powiedział patrząc na Harry’ego:
– To najbardziej jaskrawe poszewki, jakie kiedykolwiek widziałem. Nie przeszkadzają ci spać?
– Nic mi nie przeszkadza. Śpię jak dziecko. Ludzie godzinami rozmyślają w nocy o przyszłości. Ja najgorsze już mam za sobą. Albo leżą myśląc o przeszłości, o straconych szansach, ale ja tego nie robię, bo nie mam odwagi. – Jego uśmiech przygasał w miarę mówienia. – No, co teraz? Co robimy?
Tessa delikatnie odsunęła psi łeb z kolan, wstała i strzepnąwszy kilka kłaków ze spodni powiedziała:
– No cóż, telefony nie działają, więc Sam nie może powiadomić Biura, a jeśli spróbujemy opuścić miasto na piechotę, ryzykujemy spotkanie z patrolami Watkinsa, albo ze Zjawami. A ponieważ nie znamy żadnego krótkofalowca, który udostępniłby nam sprzęt, pozostaje nam wyjazd samochodem.
– Nie zapominaj o blokadach na drogach – ostrzegł Harry.
– Sądzę – ciągnęła – że musimy zdobyć ciężarówkę, duży i mocny wóz, przebić się przez tą cholerną blokadę na autostradę i wydostać się z tej okolicy. Tym lepiej, jeśli zaczną nas gonić gliny z okręgu. Sam powie im, żeby skontaktowali się z Biurem, i dostaniemy pomoc.
– Kto tu właściwie jest agentem federalnym? – spytał Sam.
Tessa zaczerwieniła się.
– Przepraszam. Widzisz, dokumentalista to czasem jednocześnie producent, reżyser i scenarzysta. Chcąc nakręcić dobry film wpierw trzeba zająć się biznesem, więc przywykłam do planowania. Nie zamierzałam wchodzić ci w drogę.
– Cały czas to robisz.
Uśmiechnął się, a ona polubiła jego uśmiech. Sam nawet pociągał ją trochę. Nie był ani przystojny, ani brzydki, ani też, jak to określają ludzie, „nijaki”. Był raczej… trudny do określenia, ale atrakcyjny. Wyczuwała w nim jakąś ciemność, dręczyło go coś więcej niż wydarzenia w Moonlight Cove. Może smutek po jakiejś stracie, albo pesymizm wynikający z częstego stykania się w pracy z najgorszym elementem społeczeństwa. Ale uśmiech zmieniał go całkowicie.
– Naprawdę zamierzasz uciekać w ciężarówce? – spytał Harry.
– W ostateczności – powiedział Sam. – Najpierw musielibyśmy znaleźć i ukraść dostatecznie duży wóz, a to już cała operacja. Poza tym, gliniarze z blokady mogą mieć broń załadowaną pociskami magnum, albo automatyczną do rozpędzania tłumów. Nie chciałbym znaleźć się pod takim obstrzałem nawet w ciężarówce Macka. Czołgiem można wjechać i do piekła, a i tak diabeł dorwie cię w swoje łapy, więc lepiej się tam nie pchać.
– No to co robimy? – spytała Tessa.
– Prześpimy się – odpowiedział. – Istnieje jakiś sposób, żeby wydostać się stąd i zawiadomić Biuro. Ale potrzebuję kilku godzin snu, żeby oprzytomnieć i jasno pomyśleć.
Tessa chętnie zgodziła się. Też była wyczerpana, choć słuchając krzyków konających i dzikich wrzasków zbrodniarzy w motelu nie sądziła, że jeszcze kiedykolwiek zaśnie.
Shaddack zjawił się w domu Peysera o trzeciej pięćdziesiąt pięć nad ranem. Przyjechał szarym furgonem o przyciemnionych szybach, a nie mercedesem, ponieważ to w furgonetce zamontowano terminal. Noc, jak dotychczas, obfitowała w wiele wydarzeń, więc lepiej mieć pod ręką elektroniczne łącza, oplatające niczym jedwabna pajęczyna całe Moonlight Cove. Zaparkował na poboczu asfaltowej dwupasmówki, dokładnie naprzeciwko domu.
Idąc przez podwórko do ganku, słyszał odległy grzmot Pacyfiku. Silny wiatr przeganiający mgłę na wschód, przyniósł także sztorm z zachodu. Niebo pokryły ciężkie, czarne chmury i zapadła ciemna noc. Drżał ubrany w lekki kaszmirowy płaszcz i dres.
Zza pokrytych kurzem szyb radiowozów patrzyli na niego bladzi policjanci. Sprawiała mu przyjemność myśl, że traktują go z nabożnym strachem i czcią, ponieważ w pewnym sensie był ich stwórcą.
Loman Watkins czekał na niego w zdemolowanym salonie. Neil Penniworth siedział w jedynym całym fotelu. Wyglądał na roztrzęsionego i nie wytrzymał spojrzenia Shaddacka. Loman krążył. Miał poplamiony krwią mundur, ale nie wyglądał na rannego. Może rany już zagoiły się, ale raczej ubrudził się od kogoś innego.
– Co się stało? – spytał Shaddack.
Watkins zwrócił się do policjanta ignorując pytanie.
– Idź do samochodu, Neil. Trzymaj się blisko kolegów.
– Tak, sir – Penniworth siedział skulony na krześle i wpatrywał się w czubki butów.
– Wszystko będzie dobrze.
– Może.
– Na pewno. Nie pytałem cię, lecz stwierdziłem. Masz dość siły, by oprzeć się, i już to udowodniłeś.
Penniworth skinąwszy głową ruszył do drzwi.
– O co tu chodzi? – ponownie spytał Shaddack.
Watkins skierował się na korytarz.
– Niech pan idzie za mną.
Miał twardy i zimny jak lód głos, pełen strachu i gniewu, ale wyraźnie pozbawiony respektu, z jakim zawsze zwracał się do niego po konwersji.
Niezadowolony z tej zmiany Shaddack zmarszczył brwi i ruszył za nim w głąb hallu.
Policjant zatrzymał się przy zamkniętych drzwiach i spojrzał na Shaddacka.
– Mówił pan o poprawie naszej biologicznej wydajności dzięki wstrzyknięciu tych… biochipów.
– To niedokładne określenie. To są niewiarygodnie małe mikrosfery.
Pomimo regresywnych i kilku innych problemów związanych z projektem był niewzruszenie dumny ze swych osiągnięć. Drobne niedociągnięcia wyeliminuje się z systemu. Jest przecież geniuszem swego wieku. Wiedział o tym równie dobrze jak to, gdzie spojrzeć, by zobaczyć wschodzące słońce.
Geniusz…
Prosty krzemowy mikroukład scalony, który zrewolucjonizował komputery, był wielkości paznokcia. Zawierał milion obwodów umieszczonych techniką fotolitografii. Najmniejszy miał szerokość jednej setnej ludzkiego włosa. W końcu skonstruowano mikroukład z miliardem obwodów o rozmiarach jednej tysięcznej szerokości włosa, co jeszcze zwiększało możliwości i szybkość pracy komputera.
W New Wave wynaleziono mikrosfery wielkości jednej czterotysięcznej mikroukładu scalonego z dwustu pięćdziesięcioma tysiącami obwodów. Osiągnięto to stosując supernowoczesną rentgenowską litografię, umożliwiającą umieszczenie obwodów scalonych na zdumiewająco małej powierzchni bez potrzeby unieruchamiania tychże płaszczyzn.
Konwersja polegała na wprowadzeniu do krwiobiegu setek tysięcy tych mikrosfer w płynie. Niektóre były sercotroficzne, a więc osiadały wokół naczyń krwionośnych serca. Inne wątrobo-, płuco-, nerko-, jelito-, mózgotroficzne i tak dalej. Gromadziły się w tych organach, łącząc się obwodami.
Tworzyły w organizmie znacznie większy potencjał dla przetwarzania danych niż w największych komputerach lat osiemdziesiątych. W pewnym sensie w ludzkim ciele umieszczono superkomputer.
W Moonlight Cove i okolicy odbywała się ciągła transmisja mikrofalowa, wysyłana z anten zainstalowanych na szczycie głównego budynku New Wave. Ułamek tych transmisji obsługiwał policyjny system komputerowy, a inne mogły dostarczać energię mikrosferom w organizmach Nowych Ludzi.
Читать дальше