David Brin - Słoneczny nurek

Здесь есть возможность читать онлайн «David Brin - Słoneczny nurek» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Poznań, Год выпуска: 1995, ISBN: 1995, Издательство: Zysk i S-ka, Жанр: Космическая фантастика, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Słoneczny nurek: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Słoneczny nurek»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Żadna z obdarzonych inteligencją ras wszechświata nie przetrwała bez przewodnictwa opiekunów - żadna, z wyjątkiem ludzkosci. Ale jeśli w zamierzchłej przeszłości nasi opiekunowie rozpoczęli wspomaganie rasy ludzkiej, to dlaczego nas porzucili?
Ekspedycja Słoneczny Nurek przygotowuje się w grotach okrążającego Słońce Merkurego na najdonoślejszą wyprawę w historii ludzkości. Ta wyprawa do wrzącego piekła Słońca ma odkryć nasze ostateczne przeznaczenie w kosmicznym porządku życia.

Słoneczny nurek — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Słoneczny nurek», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

29. Absorpcja

Kiedy statek wzbił się ponad stado toroidów, Helene podniosła na chwilę wzrok. Zielenie i błękity przybladły, stłumione przez odległość. Mimo to stworzenia błyszczały nadal jak maleńkie rozżarzone obrączki, plamki życia ustawione w miniaturowym szyku, pomniejszone przez ogrom chromosfery.

Pasterze byli już za daleko, żeby można było ich dojrzeć.

Stado weszło za ciemne pasmo gazu i również zniknęło. Helene uśmiechnęła się. Gdybyśmy tylko mieli łączność maserową — pomyślała. — Zobaczyliby, jak bardzo się staramy. Wiedzieliby, że to nie Solariowcy nas zabili, choć tak pewnie będą myśleć niektórzy. Próbowali nam pomóc. Rozmawialiśmy z nimi! Pochyliła się, żeby odpowiedzieć na dwa alarmy jednocześnie. Doktor Martine spacerowała bez celu pomiędzy Helene i drugim pilotem. Zachowywała się racjonalnie, choć niezbyt konsekwentnie. Dopiero co wróciła z przeciwnego krańca pokładu. Jej krok był nierówny, mruczała coś cicho pod nosem. Martine miała na tyle rozsądku, żeby trzymać się od nich z daleka, Ifni niech będą dzięki! Odmówiła jednak przypięcia się do fotela, Helene zaś nie mogła się zdobyć na poproszenie jej, żeby zeszła na odwrotną stronę. W jej obecnym stanie i tak nie byłoby z niej wielkiego pożytku.

W powietrzu unosił się swąd. Monitory Helene pokazywały tylko gęsty, falujący tuman dymu na odwrotnej stronie statku. Krzyki i odgłosy okropnej bijatyki umilkły zaledwie przed kilkoma minutami. Mikrofony dwukrotnie wychwyciły czyjś wrzask. Przed chwilą z głośników dobiegł pisk, który mógłby zbudzić umarłego. Potem zapadła cisza. Jedyną emocją, jaką pokazywała po sobie komendant, było bezstronne poczucie dumy. Fakt, że walka trwała tak długo, dobrze o nich świadczył, zwłaszcza o Jacobie. Broń Kulli powinna była rozprawić się z nim szybko.

Oczywiście ich powodzenie było wykluczone. Usłyszałaby już coś do tej pory. Zamknęła uczucia na klucz i powiedziała sobie, że trzęsie się z zimna. Temperatura spadła do pięciu stopni. Im mniej sprawne stawały się wskutek rosnącego zmęczenia jej reakcje, tym bardziej przesuwała coraz chaotyczniejszy rytm lasera chłodzącego w kierunku zimna. Gorąco oznaczało katastrofę. Zareagowała na zmianę w polu elektromagnetycznym, która groziła nieszczelnością w zakresie dalekiego nadfioletu. Delikatna regulacja sprawiła, że pole uspokoiło się łagodnie i było nadal szczelne.

Laser chłodzący jęczał wsysając ciepło z chromosfery, a potem wyrzucając je w postaci promieni rentgenowskich. Wspinali się pod górę z tragiczną powolnością. Wtedy zadźwięczał alarm. Nie było to ostrzeżenie o zboczeniu z trasy, to krzyczał ginący statek.

Smród stał się nie do wytrzymania! Co gorsza, było lodowato zimno. Ktoś obok dygotał i kaszlał jednocześnie. Jacob mętnie zdał sobie sprawę, że to on sam. Uniósł się w napadzie kaszlu, który zatrząsł całym jego ciałem. Udało mu się wreszcie opanować konwulsje i przez długą chwilę po prostu siedział, zastanawiając się na pół przytomnie, jakim cudem żyje.

Przy samym pokładzie dym zaczął się lekko przerzedzać. Kłęby i pasma płynęły obok Jacoba w kierunku wyjących sprężarek powietrza.

Zdumiewający był już sam fakt, że widział. Podniósł rękę i dotknął lewego oka.

Oko było otwarte i ślepe, ale całe! Przymknął powiekę i obmacał ją trzema palcami. Gałka oczna była tam bez wątpienia, podobnie jak skryty za nią mózg. Ocaliły je gęsty dym oraz wyczerpanie zasobów energetycznych Kulli.

Kulla! Jacob obrócił głowę szukając obcego. Poczuł nadciągającą falę nudności, ale przezwyciężył ją, rozglądając się dookoła.

Przerwa w chmurach dymu odsłoniła leżącą dwa metry dalej białą, wąską rękę. Dym przerzedził się jeszcze bardziej i ukazała się reszta ciała Kulli. Twarz ET była okropnie spalona. Czarne strupy osmalonej pianki zwisały w strzępach z tego, co pozostało z wielkich oczu. Z dużych pęknięć po bokach sączyła się skwiercząca, niebieska ciecz.

Kulla nie żył.

Jacob podczołgał się naprzód. Najpierw musiał sprawdzić, co z LaRoque’em, potem — poszukać Fagina. Tak, właśnie tak trzeba to będzie zrobić. A potem szybko sprowadzić tu kogoś, kto potrafi obsługiwać konsolę komputera… jeżeli jest jeszcze szansa, że da się naprawić szkody spowodowane przez Kullę. LaRoque’a znalazł posuwając się za jękiem. Dziennikarz siedział kilka metrów dalej niż Kulla i trzymał się za głowę. Podniósł załzawiony wzrok. — Ooo… Demwa, to ty? Nie odpowiadaj. Twój głos mógłby mi rozwalić moją biedną, pokiereszowaną głowę.

— Żyjesz, LaRoque?

Dziennikarz kiwnął głową.

— Obaj żyjemy, więc Kulla musi być martwy, co? Przerwał pracę nad nami w połowie, więc możemy tylko żałować, że nie zginęliśmy. Mon Dieu! Wyglądasz jak spaghetti. Ja też? Jednym z niewątpliwych skutków walki było to, że przywróciła dziennikarzowi pociąg do słów.

— Dalej, LaRoque. Pomóż mi wstać. Mamy jeszcze sporo do zrobienia. LaRoque zaczął się podnosić, ale zachwiał się. Ścisnął Jacoba za rękę, żeby nie stracić równowagi. Jacob przełknął łzy bólu. Podtrzymując się wzajemnie i pociągając, wstali w końcu.

Pochodnie musiały się już wypalić, bo pomieszczenie oczyszczało się błyskawicznie. Pasma dymu unosiły się jednak w powietrzu i zasłaniały im widok, kiedy brnęli wokół kopuły.

Raz jeden natknęli się na wiązkę lasera P, cienki, prosty ślad na ich drodze. Nie mogąc ominąć jej górą ani dołem, ruszyli wprost przez nią. Jacob skrzywił się z bólu, kiedy promień odcisnął krwawą pręgę na zewnętrznej stronie jego prawego uda i na wewnętrznej lewego. Szli dalej.

Fagin był nieprzytomny, kiedy go znaleźli. Z jego otworu oddechowego dochodził słaby odgłos, srebrne dzwoneczki brzęczały, ale nie odpowiadał na ich pytania. Gdy spróbowali go poruszyć, okazało się to niemożliwe. Z korzenio-nóg Fagina wysunęły się ostre kleszcze, które wryły się w sprężysty materiał pokładu. Były ich dziesiątki i nie dawały się uwolnić. Jacob miał inne sprawy do załatwienia. Niepewnie poprowadził LaRoque’a dookoła Kantena. Chwiejnym krokiem zaczęli brnąć w stronę włazu w ścianie kopuły. Obok mikrofonu Jacob zatrzymał się, żeby złapać oddech.

— Hel… Helene…

Czekał, ale nikt nie odpowiedział. Słyszał niewyraźnie, jak jego własne słowa odbijają się echem od sklepienia górnej części statku. Więc to nie wina urządzenia. Co się dzieje? — Helene, słuchaj mnie! Kulla nie żyje! Ale… my też jesteśmy pokiereszowani. Zejdź na dół, ty albo Chen, i naprawcie…

Zimne powietrze pędzące z lasera chłodzącego przyprawiło go o napad dreszczy. Nie mógł nic więcej powiedzieć. Z pomocą LaRoque’a przekuśtykał obok wylotu kanału wentylacyjnego i runął na wznoszącą się podłogę pętli grawitacyjnej. Dostał ataku kaszlu, leżąc na boku, żeby ulżyć poparzonym plecom. Kaszel ustał wreszcie, pozostały po nim tylko ból i świszczenie w klatce piersiowej. Odpędził od siebie senność. Odpocząć. Odpocząć tu chwilę, a potem dookoła, na górną połowę. Sprawdzić, co tam się dzieje.

Ramiona i nogi wysyłały do mózgu fale rwącego bólu. Było ich za dużo, a jego umysł był zbyt rozproszony, żeby poradzić sobie ze wszystkimi sygnałami. Czuł, że jedno żebro ma chyba złamane, pewnie od walki z Kullą.

Wszystko to bladło w porównaniu z pulsującym ciężarem lewej strony głowy. Jakby miał tam rozżarzony węgiel.

Podłoga pętli grawitacyjnej była jakaś dziwna. Ciasne, szczelnie zwinięte pole grawitacyjne powinno przyciągać równo całe jego ciało. Zamiast tego kołysało się jak powierzchnia oceanu, marszcząc się pod jego plecami maleńkimi falami ciężaru i lekkości. Coś było najwyraźniej nie w porządku, choć uczucie było nawet przyjemne, jak kołysanka. Miło byłoby się przespać.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Słoneczny nurek»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Słoneczny nurek» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Słoneczny nurek»

Обсуждение, отзывы о книге «Słoneczny nurek» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x