Сергей Лукьяненко - Zimne brzegi
Здесь есть возможность читать онлайн «Сергей Лукьяненко - Zimne brzegi» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Zimne brzegi
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Zimne brzegi: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Zimne brzegi»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Zimne brzegi — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Zimne brzegi», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
- Jesteś pewna, że mnie przepuszczą? - spytałem cicho, gdy powóz stanął przed bramą. Wejście ochraniali nie strażnicy, lecz pretorianie, i to mnie trochę uspokoiło, ale mimo wszystko...
- Nie zapominaj, kim jestem - rzuciła Helen.
Gdy płaciłem woźnicy, już podeszła do żołnierzy. Sądząc po ożywionych twarzach i niewymuszonej rozmowie, Nocną Wiedźmę znają nawet szeregowcy, a krótka rozmowa z nią jest dla nich przedmiotem dumy. Znowu, jak wtedy na Smutnych Wyspach, poczułem się nieswojo. Helen przestała być kobietą, z którą spędziłem noc. Przestała być dumną arystokratką, władającą sztuką latania. To była żywa legenda. Kobiet, umiejących sterować szybowcami w ogóle jest niewiele, ale spośród nich wsławiła się jedynie Helen.
- Chodź! - zawołała mnie. Gdy podszedłem, wyjaśniła dowódcy warty: - Nie lubię pozować, ale co zrobić...
Aha. Więc tak to wygląda - przyjechałem albo rysować albo rzeźbić awiatora w szybowcu. Ciekawe, czy w takim wypadku sam szybowiec też pozwalają rzeźbić?...
Przepuścili mnie bez jednego pytania, a w oczach żołnierzy widać było niezdrową ciekawość - czy Helen pozowała mi nago czy nie? Tematu wystarczy im na cały dzień.
Tego, że mogę być jej kochankiem, żołnierze nie dopuszczali. Mieszkańcy niebios mogą kochać jedynie równych sobie.
- Przekonałeś się? - zapytała Helen, gdy nieco odeszliśmy. Nie odpowiedziałem. - Maszyna powinna być gotowa. Musimy się śpieszyć, póki deszcz się nie rozpadał...
Moim zdaniem pogoda była wystarczająco koszmarna. Ptaki w każdym razie nie latały. Jak ona chce wzbić się w powietrze... materiał na skrzydłach jest polakierowany, ale pewnie i tak przemoknie, a kabina, obciągnięta zwykłą tkaniną, natychmiast stanie się ciężka...
- Masz taki sam szybowiec jak przedtem?
- Prawie. Trochę nowszy.
- Przecież on przemoknie.
Helen zerknęła na niebo, jakby dopiero teraz zauważyła chmury.
- Chmury są nisko. To nic.
Jak ona ma zamiar latać? Chmury sięgają aż po horyzont, nie widać żadnego prześwitu. Ale nie kłóciłem się. Helen miała rację, nie ucz kobiety rodzić, a awiatora latać...
Po rozmiękłej ziemi podeszliśmy do jednego z budynków. Przed drzwiami też stała ochrona, ale Helen ograniczyła się do powitalnego gestu. Szliśmy krótkim korytarzem, za otwartymi drzwiami siedzieli jacyś ludzie nad rozłożonymi papierami, dwóch liczyło coś na ogromnej maszynie do skomplikowanych wyliczeń, jej napęd kręcił rosły żołnierz. Życie wrzało, chociaż wszyscy woleli ukryć się pod dachem.
W końcu Helen się zatrzymała. W malutkim pokoiku siedział stary cywil, pił parującą herbatę z filiżanki. Na jej widok uśmiechnął się, zaczął wstawać.
- Siedź, Peter - powstrzymała go Helen. - Wypisz pozwolenie na lot i wyślij chłopaków, żeby przygotowali szybowiec.
Cywil popatrzył w okno - lało bez chwili przerwy. Bez słowa spojrzał na Helen. Czekała spokojnie.
- Helen, kochanie...
- Peter, wypisuj.
Mężczyzna popatrzył na mnie, jakby spodziewał się znaleźć sprzymierzeńca. Zachowałem kamienną twarz.
- Helen, pogoda jest nieodpowiednia.
- Pisz.
Nie odrywając od niej wzorku, mężczyzna wyjął z cienkiego stosiku pokratkowaną kartkę papieru, zdjął skuwkę z pióra. Zapytał:
- Na teraz?
- Tak. Natychmiastowy wylot. Przywilej Domu.
Peter w milczeniu wypełnił kilka rubryczek, podał kartkę Helen. Zauważyłem, że wpisał imię awiatora, jakieś cyfry - numer lotu? szybowca? - a w rubryce z dużym napisem „pogoda” wstawił rząd grubych jedynek.
- Stary biurokrato... zrozumiałam - powiedziała Helen, pochylając się nad biurkiem. Przekreśliła „pogodę” i napisała „na odpowiedzialność awiatora”. W kolejnej rubryce wstawiła zamaszyście „Rzym, Urbis”, odwróciła kartkę - tam też były jakieś napisy i klatki, które Helen szybko zapełniała cyframi. - To wszystko?
- Zezwolenie komendanta, Helen - powiedział Peter przepraszającym tonem. - Wybacz, nie mogę sam decydować...
- Dobrze. Ale techników wyślij od razu. I szykuj mapy!
- Front chmur ciągnie się aż do Turynu - uprzedził Peter.
- Wiem. Pełen załadunek, dobrze? I dopilnuj, żeby umocowali nowe pchacze, te ze wzmocnionym ładunkiem. Pójdę nad pokrywą chmur.
- Z pełnym załadunkiem?!
- I ze wzmocnionym ładunkiem. Pisz.
Wszystko. Chyba autorytet Helen, działający na żołnierzy, działał również na Petera.
- Zezwolenie komendanta... - zaczął mężczyzna żałośnie.
- Oczywiście. Idziemy. Znowu wzięła mnie za rękę i ja posłusznie poszedłem za nią, niczym wyrośnięty synek debil za władczą mamusią.
Weszliśmy schodami na pierwsze piętro. Helen kręciła głową, coś z rozdrażnieniem mamrotała pod nosem.
- Coś nie tak? - zapytałem cicho.
- Nie, wszystko w porządku. Tylko Peter mnie zdenerwował. Kompletnie skapcaniał przy kancelaryjnej robocie. A przecież kiedyś był prawdziwym awiatorem.
- Niepotrzebnie panikuje?
- Potrzebnie. Przy takiej pogodzie się nie lata. Ale nie mamy innego wyjścia.
Przed gabinetem komendanta też stał strażnik. I znowu przepuszczono Helen bez zbędnych dyskusji, za to mnie zatrzymano. Cierpliwie czekałem na korytarzu, póki nie wyjrzała i nie zawołała mnie do środka. - Chodź, komendant chce z tobą rozmawiać...
Przez głowę przemknęła szalona myśl, że jak przestąpię próg, na moją głowę spadnie pałka. Jeśli Helen chce mnie zdradzić...
Ale nie miałem już innego wyjścia. Wszedłem.
Gabinet był urządzony z przepychem. Zresztą, sądząc po dystynkcjach komendanta - dwa srebrne ptaki na naszywkach - miał stopień odpowiadający pułkownikowi armii.
Komendant stał przy oknie, widocznie nie wypadało siedzieć przy damie, a posadzić jej nie było gdzie. Do tego gabinetu przychodziło się, żeby stać na baczność i słuchać rozkazów.
- Więc tak wyglądasz... - powiedział posępnie komendant.
Chyba moje przeczucia się sprawdzały.
- Dobrze znasz Ilmara?
Problem wszelkich improwizacji polega na tym, że nigdy się nie wie, co zdążył napleść twój partner.
- Nieźle, na tyle, na ile to w ogóle możliwe - odpowiedziałem ostrożnie.
Komendant przewiercał mnie przenikliwym spojrzeniem. On znacznie bardziej przypominał awiatora niż gruby, ciężki Peter. A jednak w jego spojrzeniu była jakaś niepewność... wątpliwość... odnosząca się nie do mnie, lecz ogólnie do sytuacji.
- Jesteś pewna, że dolecisz? - zwrócił się do Helen. Zaczął pytanie tym samym groźnym tonem, którym rozmawiał ze mną, ale zakończył przyjaźnie i serdecznie.
- Wszystko w rękach Boga.
Komendant zacisnął wąskie wargi. Nadal mnie ignorując, zapytał:
- Helen, jesteś pewna, że ten pacykarz jest taki ważny?
- Tak. Nie ma teraz nikogo ważniejszego.
- Ale dlaczego do Rzymu? Na północy chmury są rzadsze, dostarcz go do Wersalu...
- Rozkaz był zawieźć do Urbisu. Pasierb Boży i Władca chcą jak najszybciej zacząć kopiować portrety Ilmara. A typografia w Urbisie jest znacznie bardziej nowoczesna.
Komendant skinął głową. Znów zerknął na mnie. Spojrzenie miał surowe, ale głos złagodniał:
- Czy ty chociaż rozumiesz, cholerny pacykarzu, jaki to dla ciebie zaszczyt? Sama Helen, Nocna Wiedźma, zawiezie cię do Urbisu!
- Rozumiem... - wyszeptałem.
- Jak zaczniesz panikować w szybowcu, lepiej sam wyskocz! Jak się dowiem, że narobiłeś Helen kłopotu...
Co znaczył dla mnie gniew komendanta w porównaniu ze wszystkimi innymi nieprzyjemnościami?
- Może go związać? - spytał w zadumie komendant. - Przynajmniej nie będzie się miotał... Jak myślisz, Helen?
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Zimne brzegi»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Zimne brzegi» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Zimne brzegi» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.