Кшиштоф Пискорский - Cienioryt

Здесь есть возможность читать онлайн «Кшиштоф Пискорский - Cienioryt» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Krak,ów, Год выпуска: 2013, ISBN: 2013, Издательство: Wydawnictwo Literackie: 2013, Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Cienioryt: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Cienioryt»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Cienioryt — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Cienioryt», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Y’Barratora wiedział, że zabójczyni ma już w dłoni rapier, że za kilka chwil dopadnie go i wbije mu go w plecy. Dlatego rzucił się znów w stronę wyjścia, wprost na draba, który wysunął się naprzód z masywnym kordelasem w dłoni, podczas gdy jego towarzysz próbował naciągnąć cięciwę kuszy, kalecząc przy tym palce i sapiąc.

Arahon rzucił lewakiem prosto w twarz przeciwnika. Broń się nie wbiła, jak to bywa w karczemnych opowieściach – bo tylko na dobrze wyćwiczonych dystansach nóż uderza ostrzem za każdym razem. Wystarczyła jednak sama masa jelca koszowego – lewak wybił mężczyźnie kilka zębów, a Y’Barratora już przy nim był. Przebił mu brzuch rapierem i szarpnął ostrze ku górze, tak by oswobadzając je, rozerwać jednocześnie trzewia przeciwnika.

Powietrze zawibrowało od dzikiego ryku, buchnął smród nieczystości.

Wyjście było na wyciągnięcie ręki, bo grubas, który nie poradził sobie na czas z kuszą, czmychnął w bok. Y’Barratora widział już skąpaną w słońcu długą ulicę, czuł zapach morza wybijający się ponad śmiertelny odór, który natychmiast wypełnił wnętrze magazynu.

Twarz owiał mu chłodny wiatr.

– Nie pozwól mu uciec! Słyszysz, Kalhiro? Nie pozwól! – krzyczał Arcuzon zza beli wełny.

Y’Barratora podniósł z ziemi lewak, wytarł go dokładnie o spodnie, po czym niespiesznie się odwrócił i uniósł rapier nad głowę. Ponurym, pełnym rezygnacji wzrokiem spojrzał w głąb pomieszczenia, tam gdzie między nim a zemstą stało kobiece widmo w białej koszuli.

Wiedział, że musi doprowadzić sprawę do końca.

* * *

Holbranver obserwował drobinki kurzu, które tańczyły w promieniach światła wpadającego do królewskiej biblioteki przez okna wysokie jak piętrowa kamienica. Śledząc nagłe zwroty i spiralne tory lotu małych cząsteczek, rozmyślał o ukrytych mechanizmach świata.

Był jednym z tych ludzi, którzy zawsze w zwykłym szukali niezwykłego, którzy nie bali się zadawać pytań uznawanych przez innych za dziecinne. Jak choćby to: dlaczego cienie żywych istot tak różnią się od cieni martwych przedmiotów? Jak działa tajemnicza, zawieszona na nieboskłonie siła, która prześwietla ludzi niczym witraże, rzucając na ziemię ciemne projekcje ich wnętrza, w których można dostrzec nawet zarys kości? Dlaczego słoneczny cień książki czy słupa jest całkiem martwy, cień drzewa w co bardziej wyczulonych duszach budzi jakieś drgnięcie, cień konia jest już dość niebezpieczny, a cień drugiego człowieka może zgubić pewniej niż kula wystrzelona w czaszkę, jeśli jest naprawdę gęsty i ciemny, jak w Serivie? Dlaczego dotyczyło to tylko cieni rzucanych w pełnym słońcu? Dlaczego w blasku księżyca albo świec ludzie mogą swobodnie witać się, przytulać, zabijać, bez obawy o przypadkowe złączenie?

Nagle rozległo się bicie wielkiego zegara, drzemiącego na końcu biblioteki, za sięgającymi sufitu regałami. Ten odgłos odbijał się pod sklepieniem, z którego spoglądały postaci z antycznych scen: nalane, szczęśliwe, o pełnych biodrach i gołych biustach. Kpiące sobie z pokręconej sylwetki uczonego, którego lewe ramię uniesione było wyraźnie wyżej niż prawe, golenie wyglądały, jakby prostowano je na beczce, drobne, wodniste oczy widziały świat tylko dzięki parze grubych szkieł, a ucięty czubek nosa zakrywała skórzana zaślepka.

Holbranver się wzdrygnął. Wstał z fotela i ruszył w stronę jednego ze stołów pod ścianą. Stało tam urządzenie do cieniotypowania. Ostrożnie wyciągnął z niego szklaną płytkę, pokręcił głową i westchnął. Potem wrzucił pół jabłka do komory nacieniowej, w której siedział królik.

Oprócz zwierzęcia i Holbranvera w pomieszczeniu nie było nikogo. Tylko na chwilę ktoś mignął między arkadami otaczającymi bibliotekę – może dworzanin, może szpieg eklezjarchy. Holbranver nie miał nawet komu się poskarżyć, że pierwszy raz w życiu jest całkowicie bezsilny.

Gdyby chociaż znajdował się w swojej przytulnej izbie! Tutaj miał trudności z zebraniem myśli. Nie lubił pracować na widoku, w ogromnym, zakurzonym pomieszczeniu. Król jednak chciał mieć Holbranvera pod ręką, a on, jako człowiek króla, musiał być mu posłuszny.

Władca miał do niego słabość, choć serivska szlachta gardziła uczonymi jeszcze bardziej niż kupcami lub bankierami. Od dwóch lat trzymał Holbranvera w Serivie i płacił mu za budowanie wymyślnych wag oraz za alchemiczne eksperymenty.

Dworska kariera uczonego zaczęła się od paradoksu, który pół wieku temu odkryli kupcy z Branvii. Złoto, kupowane przez nich w ibryjskich koloniach, po przewiezieniu na Północ traciło odrobinę swojej wagi, czego nie dało się wyjaśnić chciwością marynarzy ani nieuwagą faktorów. Holbranver jako pierwszy skonstruował wagę tak czułą, by pozwoliła określić współczynnik tej utraty, a że urządzenie było tylko jedno, na dodatek dość skomplikowane w obsłudze, osobiście pół roku podróżował lądem i morzem do Ibru, by ważyć tam różne materie. A potem, gdy wraz z całym dobytkiem wracał na Północ, po drodze dwa razy spotkał korsarzy i przeżył dużo groźniejszą przygodę z czerwonką. Ale rok tułaczki po świecie, w towarzystwie córki oraz ibryjskiego niewolnika, pozwolił mu stwierdzić, że na dalekim Południu wszystkie rodzaje materii, łącznie z bazowymi elementami, takimi jak rtęć czy ziemia, są cięższe o półtora setnej części niż na Północy.

Król Serivy, pełen uznania dla jego odkrycia, zaproponował mu patronat. Postanowił wykorzystać talent uczonego i zatrudnił go do wyjaśnienia kolejnej wielkiej tajemnicy – tego, czy ciało po śmierci staje się lżejsze.

I tak Holbranver został naczelnym wrogiem eklezjarchy Andreosa (jeśli nie był nim już od chwili, gdy padły na niego podejrzenia, że w swojej pracowni w Holbranvii rozkrawał i rysował martwe ciała). Uczonemu to nie przeszkadzało. Zabrał się do nowej pracy z zapałem, nie dosypiając, nie dojadając. Wydawać się mogło, że kolejne wagi, które budował, wysysały z niego siły niczym ibryjski ghoul.

Potem czekało go jeszcze trudniejsze zadanie. Poznał niemal wszystkich serivskich medyków, gdy szukał pacjenta, który byłby na skraju życia i śmierci, a w dodatku nieprzytomny, tak aby jego ruchy nie zakłócały wskazań wagi. Odkrył, że warunki te spełniają ludzie ukąszeni przez rzadki gatunek węża; konali oni całymi dniami, tężejąc niczym marmurowy posąg. Wyszukiwał ich w całej prowincji, a potem siedział godzinami u wezgłowia ich łoża, jak opasła karykatura śmierci, obok swojej wielkiej konstrukcji, z córeczką, która wpatrywała się rozszerzonymi oczyma we wskazówki, kiedy Holbranver już słabł i przysypiał.

Udało mu się przeprowadzić trzy takie próby. Stworzył nawet teorię, według której w momencie śmierci pękało cieńprzestrzenne połączenie między człowiekiem a jego cieniem, które przez całe życie przyciągało ich do siebie z ledwie mierzalną siłą. Nim jednak zakończył pracę, nim zmierzył siłę przyciągania ludzi i cieni, kolejna rzecz rozproszyła jego uwagę. Przeczytał bowiem traktat pewnego szlifierza kamieni szlachetnych z Prahovi o tym, jak światło słońca zmienia właściwości, gdy przechodzi przez pryzmaty oraz wąskie szczeliny. Holbranver porzucił wagi i szalki, zaczął wertować zakurzone dzieła anatozyjskich uczonych, rozmawiał z cieńmistrzami, siedem dni z rzędu nocami chodził po swojej komnacie od ściany do ściany, rozmyślając, i chyba zmarłby z głodu, gdyby Sanne nie przynosiła mu posiłków.

Potem przystąpił do eksperymentów. Udało mu się przekonać do nich młodego króla i wkrótce w mieście krążyła plotka, że władca pół dnia spędził w jego pracowni na podeście, bez ruchu, podczas gdy diabeł Holbranver trzymał przed nim jakieś pudełko i mówił do panującego (że też śmiał!), żeby ten siedział spokojnie i się nie ruszał – jak do konia, któremu kują kopyta.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Cienioryt»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Cienioryt» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


libcat.ru: книга без обложки
Кшиштоф Борунь
libcat.ru: книга без обложки
Кшиштоф Борунь
libcat.ru: книга без обложки
Кшиштоф Борунь
Кшиштоф Пискорский - Тенеграф
Кшиштоф Пискорский
Кшиштоф Бизё - Токсины
Кшиштоф Бизё
Кшиштоф Бизё - Рыданья
Кшиштоф Бизё
Кшиштоф Борунь - Поріг безсмертя
Кшиштоф Борунь
Кшиштоф Пискорский - Тенеграф [litres, edited]
Кшиштоф Пискорский
Кшиштоф Кесьлёвский - О себе
Кшиштоф Кесьлёвский
Отзывы о книге «Cienioryt»

Обсуждение, отзывы о книге «Cienioryt» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x