Кшиштоф Пискорский - Cienioryt

Здесь есть возможность читать онлайн «Кшиштоф Пискорский - Cienioryt» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Krak,ów, Год выпуска: 2013, ISBN: 2013, Издательство: Wydawnictwo Literackie: 2013, Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Cienioryt: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Cienioryt»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Cienioryt — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Cienioryt», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Realto Arcuzon nie był jednak rekieterem ani rzezimieszkiem, tylko kupcem, choć bezwzględnym. Maczał palce we wszystkich możliwych przedsięwzięciach: od handlu zamorskiego, przez lichwę i przemyt, po sprzedaż drobnych stanowisk w administracji portowej. Cieszył się opinią człowieka, który potrafi załatwić wszystko. Dlatego najmowały go często możne rody, które same nie chciały plamić sobie rąk kontaktem ze zwykłymi przestępcami.

Przez ostatni rok Arcuzon był dla Y’Barratory kimś pomiędzy impresario a mecenasem, choć przeklęty D’Larno, przyjaciel Arahona, który zawsze z niego kpił, twierdził, że istnieje lepsze słowo na opisanie łączących ich stosunków: „stręczyciel”.

– Ptaszki ćwierkają – zaczął Arcuzon zimnym głosem – że Ernesto Rodrigano dojechał wczoraj nocą do domu, zjadł kolację, wykąpał się, a nawet zaciągnął do łoża służącą, która rano aż skarżyła się na bóle w krzyżu. To naprawdę zadziwiający pokaz sił witalnych jak na kogoś, kto w moim rozumieniu powinien być martwy.

– Rodrigano uciekł – odparł Y’Barratora spokojnie. – Prawie go mieliśmy. Cieńsidła zadziałały, jeden koń przeszedł na drugą stronę, powóz się zablokował. Już myśleliśmy, że nie umknie.

– Co się więc stało?

– Spodziewał się nas. Miał dwóch przybocznych. Ariego zaś, mój uczeń… Zwrócił się przeciw mnie. Rodrigano uciekł, kiedy walka zaczęła przyjmować niekorzystny dla niego obrót.

Arcuzon spojrzał odrobinę w bok, ponad lewym ramieniem swego rozmówcy, i Arahon od razu zrozumiał, że ktoś stoi przy drzwiach, blokując mu drogę ucieczki. Wiedział jednak, że nie może się zdradzić. Wolał, by kupiec myślał, że ma nad nim przewagę.

– Arahonie, Arahonie – zaśmiał się tymczasem kupiec. – Ręczyłeś, że można mu ufać. Myliłeś się nawet co do własnego ucznia? Kawaler Y’Barratora popełnił taki błąd?

– Uczyłem go tylko szermierki. A powinienem też nauczyć, żeby nigdy nie ufał takim jak ty – zasranym, syfilitycznym skurwysynom. Przekupnym, zdradliwym mordercom.

Oczy Arcuzona się zwęziły.

– Chyba się zapominasz. Czy Ariego był dla ciebie więcej niż tylko uczniem? To byłaby ciekawa wieść. Słynny kawaler Y’Barratora jest sodomitą? Nie omieszkam szepnąć czegoś na ucho królewskiemu sędziemu, kiedy będzie oglądał twoje ciało.

– Za ile go kupiłeś?

– Zdziwiłbyś się. Widocznie marnie chowasz swych uczniów, Arahon, i miernym jesteś mentorem, bo wprost pałał chęcią pokazania, że jest lepszy od ciebie.

Każde słowo Arcuzona było częścią walki, tak jak taniec rapierów, który wkrótce miał się rozpocząć. Kupiec próbował wyprowadzić swojego przeciwnika z równowagi celnymi pchnięciami słów, bo zdawał sobie doskonale sprawę, że słowa potrafią oślepiać jak piasek rzucony w oczy, że wściekłość bardziej burzy wyuczone ruchy niż podcięte ścięgno.

Nozdrza Y’Barratory rozdęły się, jego oddech przyspieszył. Ale to wszystko było jedynie grą, farsą. Arahon wiedział bowiem, że dopóki będzie wyglądał, jakby tracił nad sobą panowanie, dopóty kupiec będzie mówić i mówić, aż może zdradzi to, co Arahon chciał usłyszeć najbardziej.

– Dlaczego? – warknął więc, zaciskając dłoń na rękojeści rapiera. – Czemu to zrobiłeś?

– Gdybyś widział coś poza czubkiem własnego nosa, już od wczoraj byś wiedział. W ostatniej bijatyce na Placach Sześciu Rodów zginął siostrzeniec królewskiej faworyty, a pomiędzy Rodriganów i Lammondów wkroczył władca, z typową dla siebie delikatnością grożąc, że przeprowadzi Pojednanie. I to nie tylko głów rodów, ale i pierworodnych oraz wszystkich spadkobierców do czwartego stopnia. Pewnie jako pętak z prowincji tego nie rozumiesz, ale to nie do pomyślenia – dwie stare rodziny Serivy, jeszcze sprzed ibryjskich czasów, zmieszane, rozwodnione, zniszczone, tak że nie wiadomo, kto jest kim… Stary Lammond przysłał zaraz list, że mamy zaprzestać wszelkich działań przeciwko Rodriganom.

– I cóż z tego? Mogłeś nas odwołać, nikomu nie stałaby się krzywda.

– Głupi jesteś, Arahonie. Tacy jak ja nie wyciągają rożna, jeśli nie mają na oku dwóch, albo i trzech pieczeni. Twoja głowa na srebrnej tacy byłaby kurewsko właściwym prezentem dla Ernesta Rodrigana. I nie myśl, że to mój koncept. Lammond niedwuznacznie sugerował, żeby zgodę przypieczętować krwią tych, którzy dopuścili się największych występków w walce między rodami. Widzisz, wszyscy poczuliby się bezpieczniejsi, gdyby co ostrzejszą broń zakopać w ziemi. Rozumiesz chyba, że wolałem, abyś tą bronią był ty, nie ja? Tym bardziej że po twojej śmierci zamierzałem obciążyć twoje nazwisko wszystkim, co najbardziej ubodło Rodriganów. Pomyślmy: zabicie tych dwóch dziewczynek to jedno. Wytrucie całej pijackiej kompanii głupka Hernanda Rodrigana to drugie. No i oczywiście strzał z cieństrzelby prosto w plecy tego pobożnego staruszka, już zapomniałem, jak się nazywał… Dzieciobójca, truciciel, tchórz, przeklęty sodomita. Myślisz, że tyle ozdób przy nazwisku zapewni ci miejsce w historii Serivy?

Y’Barratora spostrzegł, że przysłuchująca się rozmowie kobieta poruszyła się niepewnie. Czyżby nie wiedziała, jaką szują był Arcuzon, gdy przyjmowała od niego sakiewkę? Zacisnął kurczowo zęby, aż na czoło wyszła mu pulsująca żyła.

– Ty… – wycedził.

– Poczekaj, to dwie pieczenie. Była jeszcze trzecia. Powiedz mi, Arahonie: jeśli kupisz psa, a z niego wyrośnie wielkie, złowrogie bydlę, które rzuca się na ludzi, to co robisz? Pozwalasz mu biegać wolno? Pozwalasz, by zwrócił się przeciwko tobie?

Y’Barratora milczał. Wykorzystał chwilę ciszy, gdy kupiec czekał na odpowiedź, by wsłuchać się w odgłosy za plecami, przy drzwiach.

Stał tam ktoś jeszcze. Nic dziwnego, Arcuzon nie zaufałby wyłącznie jednej szpadzie.

– Nie, Arahonie – kupiec odpowiedział sam sobie. – Wtedy bierzesz kij, prowadzisz psa za stodołę i przetrącasz mu kark. Stare czasy się kończą. Teraz rody wolą posługiwać się polityką, groźbą, błyszczącą monetą, wekslem, a nie najemnymi ostrzami. Nikt nie śpi spokojnie, póki ludzie tacy jak ty chodzą nocami po dachach Serivy, mordują w łaźniach, tawernach, zaułkach. Na szczęście ciebie niedługo diabli wezmą, tak jak wzięli twoich przyjaciół z czasów wojny, tę twoją Serivską Trójkę. Nawet twój uczeń widział to wyraźnie, wiedział, że nic dobrego go z tobą nie spotka. Stoisz po stronie przegranych. To że jesteś tępakiem, który nie dostrzega, iż świat wokół się zmienia, przekonało Ariega bardziej niż brzęcząca moneta. Spójrzmy prawdzie w oczy, Arahon Y’Barratora jest małym oprychem, co uważa się za mistrza szpady, następnego Thibaulta, choć nawet dziewczyna, która go tu przyprowadziła, jest lepsza. Prawda, Kalhiro? Zrozum, Arahonie. Tego samego dnia, kiedy znajdą cię gołego w rynsztoku, miasto o tobie zapomni…

Dłoń najmitki zdążyła tylko drgnąć na rękojeści rapiera.

Y’Barratora błyskawicznym ruchem zerwał płaszcz i zarzucił go na Kalhirę. Skoczył do tyłu i odwrócił się – teraz widział już dwóch zbirów, którzy stali po obu stronach wejścia; jeden z nich miał kuszę ze stalową cięciwą, załadowaną masywnym bełtem, który rozszczepiłby na pół dębową belkę, i tej kuszy oraz bełtu nie było w planie, który Y’Barratora ułożył sobie w głowie w ciągu ostatnich sekund.

Musiał improwizować.

Skoczył w bok, za belę materiałów, a cięciwa brzęknęła wyraźnie, zostawiając w powietrzu ostry, srebrzysty pogłos, przypominający dźwięk dzwoneczków na mrozie. Bełt przeleciał tam, gdzie jeszcze przed chwilą było serce Y’Barratory, i minął głowę Arcuzona, podmuchem podrywając jego siwe włosy.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Cienioryt»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Cienioryt» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


libcat.ru: книга без обложки
Кшиштоф Борунь
libcat.ru: книга без обложки
Кшиштоф Борунь
libcat.ru: книга без обложки
Кшиштоф Борунь
Кшиштоф Пискорский - Тенеграф
Кшиштоф Пискорский
Кшиштоф Бизё - Токсины
Кшиштоф Бизё
Кшиштоф Бизё - Рыданья
Кшиштоф Бизё
Кшиштоф Борунь - Поріг безсмертя
Кшиштоф Борунь
Кшиштоф Пискорский - Тенеграф [litres, edited]
Кшиштоф Пискорский
Кшиштоф Кесьлёвский - О себе
Кшиштоф Кесьлёвский
Отзывы о книге «Cienioryt»

Обсуждение, отзывы о книге «Cienioryt» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x