Кшиштоф Пискорский - Cienioryt

Здесь есть возможность читать онлайн «Кшиштоф Пискорский - Cienioryt» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Krak,ów, Год выпуска: 2013, ISBN: 2013, Издательство: Wydawnictwo Literackie: 2013, Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Cienioryt: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Cienioryt»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Cienioryt — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Cienioryt», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Gdyby ktoś rzekł Caminie, że w przyszłości niewielu będzie czytelników, zbyt wiele drukarskich maszyn i książek, a żyły atramentobiegu staną się tak wąskie, że trzeba będzie tłoczyć w nie publikacje siłą, ten popukałby się tylko w czoło, a potem wrócił do pracowni nad warsztatem, by rękoma sinymi od farby dalej stawiać swoje korektorskie znaki. Dla niego był to bowiem czas tak wspaniały, jak dla żeglarzy wiek Henryka Siwego, kiedy statki z Vastylii pierwszy raz dotarły do bogatych lądów za morzem.

Elhandro właśnie przysypiał, w mętnej półświadomości rozmyślając o żyłach pełnych atramentu, ryzach papieru, okrętach, morzach, przyszłości i przeszłości, gdy nagle obudziło go coś niepokojącego.

Był to dźwięk, a raczej brak dźwięku, gęsta cisza, która zagarnęła całą przestrzeń, wcześniej wypełnioną słodkim łoskotem maszyny. Camina od razu podniósł się z krzesła. Czyżby znowu pękła metalowa prowadnica? A może zerwały się skórzane pasy napędzające wał? Albo – na wszechświatło – to byłby już trzeci…

Pomocnik, o którego zdrowiu pomyślał Camina, wbiegł jednak po schodach cały i zdrowy, trzymając w ręku coś tak małego, że drukarz ledwie mógł to dostrzec swoim słabym wzrokiem.

– Federico…

– List, panie Camina. Ten co go przyniósł, mówił, że to pilne.

– Nic, co dobre, nigdy nie jest pilne, Fede – rzekł Camina, wyciągając rękę.

To nawet nie był list, przynajmniej nie w powszechnym rozumieniu tego słowa – tylko malutki skrawek papieru, złożony we czworo i bez pieczęci, co sprawiło, że Camina zmarszczył czoło. Każdy liczący się człowiek nawet na listownym zamówieniu odciskał swój symbol w czerwonym laku, podobnie jak koty znaczyły ściany ciemnych zaułków Serivy.

Bez pieczęci – to znaczy, że nadawca chce pozostać anonimowy, ma coś do ukrycia.

Camina poczuł, jak przyspiesza mu tętno. Rozłożył karteczkę drżącymi dłońmi. Krótka wiadomość podpisana była tylko jedną literą i opatrzona herbem.

– Fede, idź w diabły. Wynoś się do pracy! – burknął Elhandro, przebiegając wzrokiem po rzędach smukłych, pochyłych liter.

Służący nie spieszył się jednak do wyjścia, ale drukarzowi i tak nie robiło to różnicy. Nie mógł oderwać wzroku od listu. Przeczytał go dwa razy, jakby chciał mieć pewność, że nie przeoczył ważnej informacji ukrytej między wierszami.

– Wiesz, kto to przyniósł? – zapytał.

– Jakiś człowiek, nie znałem go, panie Camina. Ale po tym, jak cuchnął, to myślę, że pewnie żebrak albo co… A co tam piszą, panie Camina? I przede wszystkim: kto to pisze?

– D’Erzahn…

– Kto?

– Autorem manuskryptu, który właśnie składasz na dole, autorem naszego anonimu o wojnie dwudziestoletniej, jest Jacobo D’Erzahn, sam Czarny Książę.

– Ano żem o nim słyszał. To ten, co go na banicję i wieczną infamię skazali za spisek – odparł Federico z rozbrajającym spokojem prostaczka, dla którego sprawy polityki i wielkich rodów to temat bajań, zupełnie jak kryształowe zamki za siedmioma górami i królewny w żelaznych trzewikach. – I co? Książątko się namyśliło? Jednak ma pójść nie anonim, a pod nazwiskiem?

– Nie, nie. D’Erzahn przyjechał dzisiaj do Serivy. Ścigają go. Pisze…

Camina zdał sobie sprawę, że właśnie powiedział pomocnikowi za dużo. Zmiął więc kartkę, a potem szybko podszedł do łóżka i podarł wiadomość na kawałeczki wielkości paznokcia, które następnie wrzucił wprost do porcelanowego nocnika.

– To chyba nie za dobrze, panie Camina? – spytał chłopak, patrząc na poruszające się szybko dłonie drukarza. – Bo ja tak sobie myślę, że skoro tego lub owego ścigają wrogowie, a my właśnie mamy na prasie jego manuskrypt…

Przerwał, bo widok bladej twarzy drukarza nawet takiemu głupcowi jak Federico był w stanie powiedzieć, że jego pan pomyślał wcześniej o tym samym.

Elhandro tymczasem otrzepał dłonie ze skrawków papieru, położył je Fede na ramionach i rzekł, zaglądając mu głęboko w oczy:

– Biegnij na ulicę Alaminho, tam pytaj o dom wdowy Rodrihy. Izbę na piętrze wynajmuje u niej niejaki Arahon Y’Barratora. Powiedz, że muszę się z nim czym prędzej widzieć. Przyprowadź go, najlepiej zaraz.

– A jeśli nie będzie chciał przyjść?

– Powiedz, że to sprawa życia i śmierci. Powiedz też, że na szali leży honor królewskiej dynastii, a może i los całej Serivy. A jeśli dalej nie będzie chciał, to rzeknij mu tylko, żeby pamiętał o Riazano.

– Rezano?

– Riazano, głupku.

– Jak tamta bitwa słynna?

– Idźże już!

Pomocnik zniknął, łomocząc butami o drewniane schody. Camina wrócił myślami do treści listu.

Choć stał w promieniach słońca, poczuł chłodny dreszcz.

III

Y’Barratora szedł wąskimi ulicami dzielnicy portowej, gdzie słońce nigdy nie docierało do bruku, a strome ściany wspinały się wysoko ku niebu i niemal ze sobą stykały, zostawiając tylko małą, postrzępioną linię błękitu. Przed Arahonem maszerowała kobieta – obserwował ją wzrokiem rzeźnika, hodowcy, który patrząc przez skórę i przyodziewek, skupia się na pracy mięśni oraz kości, szuka ukrytej skazy. Doszedł do wniosku, że dziewczyna miała kiedyś złamaną lewą nogę, pewnie w goleni, to było oczywiste, biorąc pod uwagę sposób, w jaki stawiała stopę. Ale kto wie, może wyuczyła się tego po to, by mieszać w głowach zbyt dociekliwym szermierzom?

Arahon zastanawiał się, czy nie powinien zniknąć w jakiejś bramie lub bocznej ulicy, uznać sprawę z Arcuzonem za niebyłą. Unikanie niepotrzebnej walki nigdy nie było dla niego dyshonorem. Ale kiedy tylko znalazł dogodną ku temu okazję, przed oczyma stanęła mu zalana krwią twarz, ta sama, która dręczyła go ubiegłej nocy. Twarz przyjaciela, który jeszcze wczoraj żył, a dzisiaj był już martwy.

Arahon wiedział, że musi spojrzeć Arcuzonowi w oczy. Zadać mu jedno pytanie.

Kobieta zwolniła. Przed sobą mieli teraz mały placyk i bielejącą w słońcu fasadę starego składu sukiennego. Z ciemnego wejścia wiało grobowym chłodem, łuszczący się szyld skrzypiał w podmuchach wiatru. W oknach domów, które ciasno otoczyły placyk, nie było widać ani jednej twarzy. Ze środka nie dobiegały żadne odgłosy.

Y’Barratora przymknął oczy, wciągnął powietrze. Wydawało mu się, że czuje zapach nerwowego potu, nie wiedział tylko, czy przypadkiem nie własnego. Dyskretnie położył dłoń na pasie, tuż przy rękojeści rapiera. Ludzie, którzy nie mieli złych zamiarów, najczęściej umawiali się w blasku dnia, bo walka pośród słonecznych cieni była prawie niemożliwa. Ciemny magazyn stanowił natomiast idealne miejsce na urządzenie zasadzki.

Weszli do środka.

W długim pomieszczeniu o podłodze z drewnianych desek, rozjaśnionym tylko przez małe świetliki, stały drewniane ramy, na których piętrzyły się długie bele materiałów, jedna nad drugą, aż po sufit. Grube zwoje tłumiły dźwięki, sprawiały, że wszystko w środku brzmiało, jakby działo się za grubą kotarą. Za każdą górą bawełny i lnu mógł się czaić skrytobójca.

Y’Barratora nie lubił takich miejsc.

Znów zmrużył oczy, próbując złowić uchem jakiś odgłos. Wydawało mu się, że gdzieś w głębi składu, stłumiony szumem wiatru i morza, rozbrzmiewa świszczący, płytki oddech.

Zabójcy rzadko miewali chore płuca.

– Panie Arcuzon! – Y’Barratora odezwał się głośno. – Chciał pan ze mną rozmawiać.

Zawołany, mężczyzna wyszedł. Był niski, lekko utykał, miał zapadnięte oczy i krótko przystrzyżoną siwiejącą brodę. Typ człowieka, którego widok budzi niemiłe skojarzenia z ostrymi sztyletami i pucharami trucizny.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Cienioryt»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Cienioryt» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


libcat.ru: книга без обложки
Кшиштоф Борунь
libcat.ru: книга без обложки
Кшиштоф Борунь
libcat.ru: книга без обложки
Кшиштоф Борунь
Кшиштоф Пискорский - Тенеграф
Кшиштоф Пискорский
Кшиштоф Бизё - Токсины
Кшиштоф Бизё
Кшиштоф Бизё - Рыданья
Кшиштоф Бизё
Кшиштоф Борунь - Поріг безсмертя
Кшиштоф Борунь
Кшиштоф Пискорский - Тенеграф [litres, edited]
Кшиштоф Пискорский
Кшиштоф Кесьлёвский - О себе
Кшиштоф Кесьлёвский
Отзывы о книге «Cienioryt»

Обсуждение, отзывы о книге «Cienioryt» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x