Jacek Piekara - Miecz Aniołów

Здесь есть возможность читать онлайн «Jacek Piekara - Miecz Aniołów» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Miecz Aniołów: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Miecz Aniołów»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Opowieśc o Mordimerze Madderdinie, inkwizytorze, który nie waha się zadawać pytań i dążyć do odkrycia prawdy o otaczającym go świecie.
Świecie pełnym intryg i zła. Świecie, w którym ludziom zagrażają demony, czarownicy oraz wyznawcy mrocznych kultów. Świecie, którego siłą napędową są nienawiść, chciwość oraz żądza. Do tego właśnie uniwersum Mordimer Madderdin niesie żagiew Boskiej miłości…
OTO ŚWIAT, w którym Chrystus zstąpił z krzyża i surowo ukarał swych prześladowców. Świat gdzie słowa modlitwy brzmią: "i daj nam siłę, byśmy nie przebaczali naszym winowajcom". Świat, w którym "nasz Pan i jego Apostołowie wyrżnęli w pień pół Jerozolim". OTO ON: inkwizytor i Sługa Boży. Człowiek głębokiej wiary.

Miecz Aniołów — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Miecz Aniołów», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Jak to zdechło? – zapytał kolejny czeladnik. – Zapił się znowu czy co?

– Ciii… – Rudowłosy syknął i rozejrzał się wokoło, ale po maślanym spojrzeniu poznałem, że niewiele już widzi. Na mnie nie zwrócił uwagi. – Nie wiadomo, co tam…

– A kimż-że oni byl-li?

– He-re-ty-cy. – Rudowłosy starał się mówić cicho, ale nie udało mu się to.

Ha, pomyślałem, heretycy. Ciekawe, czy to prawda. Gdyż do heretyków, czarowników i w ogóle wszelkiego rodzaju odstępców od wiary stosuje się szczególną miarę. Złodziej lub morderca może umrzeć w czasie przesłuchania. Ale nigdy nie powinno się to wydarzyć w wypadku heretyka lub bluźniercy. Tymczasem Folken miał pecha i to właśnie dwóch zatwardziałych heretyków umarło w jego pracowni. Jegomość kanonik, o którym mówił katowski czeladnik, był jednym z zaufanych biskupa Hez-hezronu, człowiekiem od brudnej roboty. Tak jak i ja. Tyle, że kanonik nie miał pojęcia o ściganiu odstępców, a za to bardzo, ale to bardzo chciał się wykazać.

Kompetencje duchownych i nas – inkwizytorów – nigdy nie zostały precyzyjnie rozgraniczone. Wszystko w zasadzie zależało od humorów Jego Ekscelencji, a on umiejętnie lawirował, sprzyjając raz tym, a raz tamtym i spokojnie wysłuchując wzajemnych żalów oraz skarg. Na domiar złego, w niektórych przypadkach dochodziły specjalne pełnomocnictwa, wydawane przez Ojca Świętego, które dodatkowo zaciemniały i tak już niejasny obraz.

Od sprawy, którą tak niemiłosiernie zawalił mistrz Folken, inkwizytorzy zostali odsunięci. Okazało się, że niesłusznie. Być może pewną rolę w tym wszystkim odegrało przyjęcie, na którym Folken chlał aż do rana, a po krótkim, pijackim śnie musiał zabrać się do pracy. Nie zdziwiłbym się też, gdyby do wina dosypano mu pewnych ziół. W każdym razie słyszałem, że na przesłuchanie przybył ledwo przytomny, a dłonie drżały mu tak, że musiał jedną z nich przytrzymywać drugą. A w takim stanie kiepsko się korzysta z bardzo precyzyjnych narzędzi i trudno też zagrać stosowną melodię na tak delikatnym instrumencie, jakim jest ludzkie ciało. Taaak, biskup Hez-hezronu zapewne poważnie się zastanowi, zanim powierzy następną sprawę kanonikowi, i odsunie tych, którzy herezją oraz bluźnierstwami powinni się zajmować z uwagi na pieczołowite wyszkolenie, jakie przeszli w naszej przesławnej Akademii. Uśmiechnąłem się lekko do własnych myśli, bo wyobraziłem sobie kanonika kajającego się przed gniewnym obliczem biskupa. A biskup potrafił być naprawdę bardzo nieprzyjemny, zwłaszcza kiedy chwytały go ataki podagry.

Kim byli dwaj ludzie, którzy tak niefortunnie ulegli słabościom mistrza Folkena? Niespecjalnie się tym interesowałem. Miałem wystarczająco dużo własnych problemów, a od pewnego czasu biskup ostentacyjnie okazywał mi niełaskę, co miało fatalny wpływ na stan moich finansów. Oczywiście, zawsze mogłem dorobić, przyjmując pewne zlecenia, ale pech chciał, że kilka propozycji dotyczyło pracy poza miastem. Tymczasem Jego Ekscelencja kazał mi codziennie meldować się w kancelarii i codziennie odchodziłem z niej z kwitkiem. Biskup wiedział, jak utrafić mnie w słabiznę, i bezlitośnie to wykorzystywał. A ja, rzecz jasna, nie mogłem nic z tym fantem począć. Koncesja zobowiązywała mnie do bezwzględnego posłuszeństwa i nawet nie chciałem myśleć, co stałoby się, gdybym nie stawił się któregoś ranka w biskupim pałacu. Mogłem się tylko zastanawiać, czy biskupia niełaska miała coś wspólnego z raportami ze Stolicy Apostolskiej, które zapewne trafiły do kancelarii, a które, jak się domyślałem, opisywały moją działalność w niezbyt przychylnym tonie.

Wychyliłem następną szklaneczkę cienkiego wina i znowu zerknąłem w stronę czeladników. Rudowłosy kucał pod stołem i wydawał odgłosy, świadczące o tym, że słaby żołądek nie tolerował nadmiernych dawek trunku, a jego dwaj kompani siedzieli, wpatrując się bezmyślnie w pozalewany winem i sosami blat stołu. Uznałem, że nic więcej już nie usłyszę, więc wstałem i wyszedłem, gdyż smród spalenizny stawał się nie do wytrzymania, zwłaszcza dla osoby o tak czułym powonieniu jak moje.

* * *

Kiedy wychodziłem z pokoju, zaczepił mnie Korfis, właściciel gospody i weteran spod Schengen.

– Dzień dobry, Mordimerze – powiedział z uśmiechem na szerokiej twarzy.

– Dla kogo dobry, dla tego dobry – odparłem.

Pokiwał głową ze zrozumieniem.

– A dokąd to z samego rana?

– Korfis, zastanów się, dokąd ja mogę iść z samego rana? Na pokazy cyrkowców? Do burdelu? A może poprzyglądać się statkom w porcie? Jak myślisz?

Niestety, moja jakże celna i błyskotliwa ironia nie dotarła do niego. Korfis był człekiem dzielnym, zacnym, lecz serdecznie głupim. Oczywiście, posiadał pewien właściwy jego pochodzeniu i zawodowi spryt, który pozwalał mu dość swobodnie unosić się na mętnych wodach Hez-hezronu. Prowadził nieźle prosperującą gospodę i z tego, co wiedziałem, zamierzał wykupić drugą, gdzieś na samych rogatkach miasta. Tak, tak, pomyślałem sobie, prędzej Korfis przeniesie się do domu z ogrodem w dzielnicy bogaczy niż uczyni to wasz uniżony sługa.

– Idę do Jego Ekscelencji – powiedziałem ze znużeniem. – Tak jak wczoraj, przedwczoraj i tydzień temu. I mam nadzieję, że wrócę na obiad.

Biskup zwykle miał na tyle przyzwoitości, że zaraz po południu posyłał jednego z kancelistów, aby doniósł mi, że w dniu dzisiejszym moje usługi nie będą potrzebne. No, ale „zwykle” nie znaczy „zawsze”. Nie raz i nie dwa czekałem aż do zachodu słońca, narażony na szydercze lub współczujące spojrzenia urzędników. Wreszcie biskup wychodził i spoglądał na mnie z dobrze udawanym zdumieniem.

– O, Mordimer – mówił. – Czyżbyś na coś jeszcze czekał?

A jeśli miał akurat atak podagry, to patrzył tylko na mnie bez słowa, jak na psie łajno, i wzruszał ze zniecierpliwieniem ramionami. W każdym razie, jedno i drugie oznaczało, że wreszcie mogę iść do domu. Jednak w końcu miało się okazać, że antyszambrowanie w biskupiej kancelarii nie jest zupełnie bezowocne.

Poranek był piękny, słoneczny i bezwietrzny, a smród stołecznych rynsztoków silniejszy niż zwykle. Aby dotrzeć do pałacu biskupa, musiałem przejść obok rybnego targu i odór ranił tam powonienie waszego uniżonego sługi, który wszak przyzwyczaił się, że na świecie istnieją inne zapachy niż aromat róż oraz pierwiosnków. Na ulicach było jak zawsze gwarno i tłoczno. Najczęściej ubieram się zupełnie zwyczajnie, jak średnio zamożny mieszczanin, i nie widzę powodów, by wszyscy mieli widzieć inkwizytorskie insygnia. Ale w takim tłoku, kiedy człowiek jest bez przerwy popychany, łajany i obrzucany przekleństwami, chciałoby się pokazać wyszyty na czarnym kaftanie srebrny, inkwizytorski krzyż z połamanymi ramionami. Wiadomo, że wokół od razu zrobiłoby się cicho i pusto. Większość ludzi, zwłaszcza ci, którzy nas nie znali (oraz ci, którzy poznali aż nazbyt dobrze), odczuwała przed nami głęboki lęk. A przecież nie byliśmy strażą burgrabiego czy tajną policją biskupa, zabierającą na chybił trafił ludzi z ulic i domów. Działaliśmy jak dobrze wyprofilowane narzędzie, uderzając tylko tam, gdzie uderzyć trzeba. Nie interesowały nas oszustwa, kradzieże, fałszerstwa, ba, nawet morderstwa. Szukaliśmy ludzi sprzyjających herezji, odprawiających czary, podważających wiarę w słowa Pisma lub sprzeciwiających się woli Kościoła. A jednak zawsze wokół nas robiło się pusto. Korfis, mimo że od pewnego czasu nie płaciłem za pokój oraz utrzymanie, tak naprawdę był zadowolony z obecności inkwizytora, gdyż dzięki temu jego gospoda była jedną ze spokojniejszych w mieście. A to z kolei napędzało klientów, którzy mieli ochotę przespać się bez strachu, że obudzą się pozbawieni dobytku lub zgoła nie obudzą się wcale.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Miecz Aniołów»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Miecz Aniołów» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Jessica Andersen - Magic Unchained
Jessica Andersen
Jacek Dąbała - Prawo Śmierci
Jacek Dąbała
Jacek Piekara - Arrivald z Wybrzeża
Jacek Piekara
Jacek Komuda - Imię Bestii
Jacek Komuda
Camilla Läckberg - Fabrykantka aniołków
Camilla Läckberg
Jacek Piekara - Łowcy Dusz
Jacek Piekara
Jack Vance - Mjesečev moljac
Jack Vance
Jacek Piekara - Sługa Boży
Jacek Piekara
Hans Andersen - Anioł
Hans Andersen
Отзывы о книге «Miecz Aniołów»

Обсуждение, отзывы о книге «Miecz Aniołów» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x