Marcin Wolski - Agent Dołu

Здесь есть возможность читать онлайн «Marcin Wolski - Agent Dołu» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Agent Dołu: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Agent Dołu»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Na pytanie, ile jest 6 x 6, można czasem usłyszeć: 66.
Wysłannicy Piekła są wśród nas, koniec świata już blisko!
Agent Dołu ujawnia teczkę TW 0001.
Meff Fason był normalnym, lubiącym się zabawić facetem. Pracownikiem dobrze notowanego na giełdzie konsorcjum, specjalistą od opakowań do opakowań. Do dnia, kiedy się dowiedział, ze jest ostatnim przedstawicielem diabelskiego rodu i że jego matka, Abigail, była w prostej linii potomkinią jednej ze spalonych w Salem czarownic. Chcąc wypełnić historyczną misję, odszukuje innych ‘uśpionych’ agentów Dołu: Drakulę, barona Frankensteina, ostatniego żyjącego wilkołaka, powiązaną z ruchami kontrkulturowymi topielicę i pokracznego gnoma o imieniu Mister Priap. I razem z nimi przygotowuje ludzkości Rozwiązanie Ostateczne.

Agent Dołu — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Agent Dołu», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Idziemy!

Reflektory pogasły. Mimo to nie zapadł kompletny mrok, parę metrów dalej zamajaczyła furtka, a za nią niski, brzydki dom z siporeksu, którego pretensjonalne schody (lastriko) oświetlała jedna żarówka na drucie. Na schodach stało jeszcze dwóch smagłolicych, chyba bliźniaków rzekomego Portorykańczyka, przy czym, mimo identyczności rysów, jeden był odrobinę bardziej żółty, a drugi dwa tony czarniejszy.

Weszli. Już od progu uderzył przybysza zaduch dawno nie wietrzonego wnętrza. Bukiet woni wzbogacał dodatkowo odór medykamentów oraz lekko odczuwalny, acz wszechobecny zapach siarki. Cały budynek wypełniała jedna obszerna izba z rozwalonym wyrem, na którym Meff dostrzegł śpiącego psa. Kuchnia musiała mieścić się w przybudówce. Na głos kroków wychynęła z niej baba w halce, rozczochrana, w wieku nieokreślonym, ale płci intensywnej.

– Niech siada – rzekła łamaną angielszczyzną, podając przybyłemu szklankę pełną przejrzystej cieczy.

– Dziękuję!

Wypił duszkiem, a oczy wyszły mu z orbit, ponieważ, zamiast spodziewanej wody, wyschłe emocją gardło weszło w kontakt z wysokoprocentowym alkoholem.

– Zagryziemy? – spytała gospodyni, wypijając swoją działkę bez zmrużenia krwistego oka. – Może grzybka?

Łapiąc powietrze skinął głową. Baba (wzdragam się przed użyciem określenia – kobieta) podeszła do ściany, urwała tęgi kawał rozpanoszonego na niej grzyba i cisnęła podróżnemu.

– Ja… w związku… z tym czekiem przybyłem… – bełkotał.

– Powtórzymy? – krwistooka nalała już następny stakańczyk.

Co kraj, to obyczaj – pomyślał Meff, uświadamiając sobie, że od chwili przekroczenia granicy zauważał coraz mniej osób trzeźwych. Wypili. Od ściany doleciał cichy skowyt któregoś z czarnych.

– Poszły! – warknęła gospodyni.

Ciepło rozlało się po całym ciele przybysza. Umysł pojaśniał jak przy włączeniu długich świateł, natomiast wzrok zmętniał. Siadł na zydlu, który zamiast trzech nóg miał dwie i trzymał się wbrew elementarnym prawom fizyki. Może po prostu wrośnięty był w klepisko.

Trzecia kolejka zrobiła już mniejsze wrażenie na Meffie, wywołała jednak wzmożone błagania kolorowych. Znów rozległ się ni to jęk, ni skomlenie.

– Poszły won! – wrzasnęła baba i cisnęła szklanką. Stało się coś zadziwiającego. Szklanka poszybowała linią sinusoidy, stuknęła w łeb każdego z fagasów, po czym, zatoczywszy łuk, jaki nie śnił się najstarszym australijskim mistrzom bumerangów, wróciła do ręki gospodyni. Meff nie zdążył jeszcze wyjść ze zdumienia, aż tu trzej bliźniacy skoczyli ku sobie, zbili, się w kupę i niepojętym sposobem, utworzywszy jednego nalanego chłopa, o twarzy pokrytej trzydniową szczeciną, tyłem wycofali się za drzwi.

– Upiłem się – przemknęło podróżnemu. – Wstyd!

– Długa droga, ciężka droga – powiedziała baba, przecierając usta wierzchem kostropatej dłoni. – Czekajta chwilę, ogarnę się! – To mówiąc dała nurka w ciemnawą jamę przybudówki.

Filar Dużego Międzynarodowego Konsorcjum Obrotu Materiałami Różnymi pozostał sam, jeśli nie liczyć kosmatego psa, czy może kozła, dyszącego sennie wśród pierzyn, na piarżystym wyrku. Z dworu, dokąd udał się zadziwiający “Samotrzeć", nie dolatywał żaden odgłos. Meff rozejrzał się po izbie. Ubóstwo walczyło w niej o prymat z zapuszczeniem. Żarówka, najwyżej dwudziestka, kryła się w girlandach wieloletnich lepów na muchy, w kącie dostrzegł obfitość gumiaków i innych nie zidentyfikowanych części garderoby, na stole, pośród słoików i butelek, piętrzyło się kilkanaście książek i periodyków. Jedynym okazalszym przedmiotem była stojąca w kącie skomplikowana aparatura, przypominająca nowoczesną rzeźbę, sporządzoną ze słojów, szklanych i gumowych rurek. Całość bulgotała jakąś nierytmiczną pieśń bez słów, którą Meff uznał za typowego bluesa tej części Europy. Nic nie wskazywało, żeby mieszkańcy domu na pustkowiu mogli być posiadaczami drugiej połówki czeku.

– Już jestem!

Meff zerwałby się na równe nogi, gdyby nie to, że jego wytworny sztruks zdążył przykleić się do zydla, a ten, jak pamiętamy, był mocno zintegrowany z polepą. Pełne zaskoczenie. Głos był niski, choć o przyjemnym brzmieniu – alt dojrzałej, ale ciągle pociągającej kobiety. Zrobiło się jaśniej. Gospodyni ubyło ze czterdzieści lat. Była teraz wiotka, ciemnowłosa, włosy o metalicznym połysku zdołała upiąć w jakąś kunsztowną fryzurę, oczy emanowały siłą i witalnością, a usta, ozdoba brzoskwiniowej twarzy, lśniły naturalnym niemakijażowym karminem, co najniezwyklejsze – była to ta sama, co przed chwilą, osoba.

Przez głowę podróżnego przebiegło ulubione powiedzonko Teddy'ego, zawodowego szulera z Las Yegas: “Nie ma brzydkich kobiet, jest co najwyżej za mało wódki". Najwyraźniej słowo stało się ciałem!

– Beta – przedstawiła się niewiasta, podając tutejszym zwyczajem do ucałowania delikatną rączkę, pachnącą “Soir de Paris".

– Meff.

– Proszę wybaczyć to może niezbyt miłe powitanie, ale względy ostrożności… Stary, mógłbyś się wreszcie obudzić!

Piernaty zafalowały, to, co początkowo można było wziąć za zwierza, okazało się mężczyzną w kożuchu i czapce wywróconej włosem na wierzch. Aliści dwa ruchy starczyły i, jak jedwabnik z kokona, z przebrania wyłonił się osobnik w czarnym welurowym garniturze, o siwej bródce, ozdabiającej wychudłą twarz, jakby żywcem pożyczoną od zagłodzonych bohaterów el Greca.

– Witaj, chłopcze! Wybacz, że tak nieochędożnie przedstawiło ci się nasze obejście, ale żyjemy w trudnych czasach. Rozmaite komisje po domach krążą, z dochodów wyliczać się każą, srebrne łyżki liczą, dostatek opodatkowują… No, ale skorośmy sami swoi…

Tu w ręce klasnął! Otworzyła się jakaś klapka w stropie i już pająk złocisty tysiącwatowy zadyndał u powały, z delikatnym szmerem osunęły się ukryte dotąd w schowkach pod sufitem kilimy wzorzyste, przykrywając gołe ściany z pustaków. Zaszemrała klimatyzacja, zamiast smrodu tłocząc zapach lawendy i “Old Spice'a". Wyro złożyło się w kanapę pokrytą złocisto – purpurowym obiciem, każda decha podłogi obróciła się na grzbiet, zmieniając w intarsjowaną posadzkę, sam zaś koślawy zydel przeistoczył się w niejasnych okolicznościach w wygodny fotel – leniwiec. Jeszcze chwila, a na okienka opuściły się złotoramne zwierciadła, aparatura wódopędna obróciła się wraz z całą ścianą, ukazując barek zaopatrzony nie gorzej niż jego dalecy krewni w Las Yegas, rzekomi zaś Portorykańczycy przeobrazili się w orkiestrę cygańską, która poczęła rżnąć od ucha, zadźierzyście i folklorystycznie. Do diabła!

Welurowy siwobrodacz serdecznie uściskał podróżnego.

– Wykapany dziadek, wykapany… Poza tym, że blondyn, niski, nos prosty i oczy niebieskie. Wybacz mi drobne formalności, ale czy masz, kochasiu, zaproszenie?

Meff podał gospodarzowi czek, kopertę i kartkę adresem. Ten przez chwilę milcząco wpatrywał się w papiery.

– Twój ojciec nazywał się Leon, a matka Abigeil?

Przybysz skinął głową.

– Dziadka znał?

– Nie. Podobno pochodził z Europy, ale przyznam się, dokładnie… Co pan robi?!

Człowiek z weluru systematycznie podarł podane mu papiery, nie wyłączając połówki czeku.

– Wszystko to furda. Mów mi stryju!

Jeśli ktoś sądzi, że był to koniec niespodzianek czekających Meffa, popełnia głęboki błąd. Prawdziwe niespodzianki dopiero się zaczynały. Beta podała “skromny posiłek". Krewetki, polędwica a la Chateaubriand, kawior astrachański, koniaki, sery, owoce… Podróżny miał na końcu języka pytanie: skąd stryj zdobywa podobne frykasy na takim zadupiu, ale życie nauczyło go, aby zadawać jak najmniej pytań. Sam, jeszcze zanim przesiadł się w ciuchcię, usiłował nabyć w miejscowym ekspresie cokolwiek do zjedzenia – po dłuższych błaganiach dostał bigos, ale kiedy spróbował zapłacić walutą, uprzejmy bufetowy odradził mu konsumpcję ze względu na panującą dyzenterię i podzielił się własną kanapką.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Agent Dołu»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Agent Dołu» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Agent Dołu»

Обсуждение, отзывы о книге «Agent Dołu» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x