– Ale tylko z początku? – podchwyciła Alice.
– Wróciła do szkoły i do pracy, jadła, spała, odrabiała lekcje, od powiadała grzecznie na zadawane jej pytania, ale nic poza tym. Była taka… pusta. Oczy miała jak lalka – martwe. I te wszystkie drobiazgi… Przestała słuchać muzyki – znalazłem w śmieciach jej płyty CD, połamane. Przestała czytać, chyba, że coś było zadane do szkoły. Kiedy włączyło się telewizor, wychodziła z pokoju. Sama tez go sobie nie włączała. Wreszcie wydedukowałem, co jest grane – unikała wszystkiego, co przypominało jej… twojego brata. Ach… Nie wiedziałem, jak ją zagadnąć. Bałem się, że jeśli powiem cos nie tak będzie jeszcze gorzej – czasem wspominałem o czymś niewinnym i już się wzdrygała. Sama z siebie nie mówiła nic. Nic a nic. Odpowiadała tylko na pytania. I jeszcze zrezygnowała rzecz jasna z wszelkich kontaktów towarzyskich. Jeśli znajomi dzwonili nie podchodziła do telefonu, a później nic oddzwaniała. Nic dziwnego że po kilku tygodniach przestali próbować… Alice, czułem się, jakbym trafił do „Nocy żywych trupów”. Ciągle mam w uszach jej krzyki…
Co noc krzyczała przez sen.
Zadrżałam na samo wspomnienie tego okresu i ojciec pewnie też. Mimo starań, ani na sekundę nie zdołałam go oszukać, że wszystko jest ze mną w porządku.
– Tak mi przykro, Charlie – szepnęła Alice przepraszającym tonem.
– To nie twoja wina. – Powiedział to w sposób nie pozostawiający żadnych wątpliwości co do tego, kto był odpowiedzialny za moją depresję.
– Zawsze zachowywałaś się jak przystało na przyjaciółkę.
– Ale teraz jest już chyba lepiej, prawda?
. – Tak, o wiele lepiej. To wszystko dzięki temu, że zaczęła trzymać z Jacobem Blackiem. Wraca do domu zarumieniona, rozpromieniona, oczy jej błyszczą. Wygląda na zadowoloną z życia. – Zamilkł na moment. Kiedy znowu się odezwał, przybrał inny ton głosu, wręcz srogi. – Jacob jest od niej o rok młodszy i Bella traktuje go jak dobrego kumpla, ale sądzę, że to się powoli zmienia, że coś z tego będzie.
Było to ostrzeżenie – nie adresowane do Alice, ale takie, które dziewczyna miała przekazać dalej. Bratu.
– Jake to miły chłopak – ciągnął Charlie z powagą. – Jak na swój wiek bardzo dojrzały. Jego ojciec jeździ na wózku inwalidzkim. Jacob zajął się nim i domem, tak samo jak Bella miała w zwyczaju opiekować się Renee. To doświadczenie wyszło mu na dobre. Brzydki też nie jest – wrodził się w matkę. Naprawdę, nie mogę narzekać.
– Bella ma szczęście – zgodziła się Alice.
Widząc, że siostra Edwarda nie ma zamiaru się z nim kłócić, Charlie wziął głęboki wdech i przeszedł do tego, co trapiło go najbardziej.
– Wiesz, być może jestem przewrażliwiony, ale… Sam nie wiem. Niby jest Jacob, ale czasem widzę w jej oczach coś takiego, że zaczynam się zastanawiać, czy w ogóle umiem wyobrazić sobie to, co ona przeżywa. Jeszcze jej nie przeszło. To nie jest normalne, Alice, i to… i to mnie przeraża. To nie jest normalna reakcja.
Nie, jakby ktoś ją… zostawił… ale jakby… ktoś umarł.
Tak właśnie się czułam – jakby ktoś umarł. Ba, jakbym umarła. Z odejściem Edwarda nie straciłam jedynie ukochanej osoby – a sama taka strata niejednego doprowadziła do samobójstwa. Straciłam tych ukochanych osób wiele – całą rodzinę – a co za tym idzie całą swoją przyszłość, przyszłość, którą spodziewałam się wśród nich spędzić. Żyłam bez celu, a więc tak, jakby mnie nie było.
– Nie jestem pewien, czy Bella kiedykolwiek wyzdrowieje – oznajmił Charlie. – Nie jestem pewien, czy jej psychika jest w stanie otrząsnąć się po czymś takim. Ona tak łatwo się nie zmienia.
Zawsze była bardzo stała w uczuciach, od dzieciństwa ma te same upodobania.
– Tak, jest jedyna w swoim rodzaju – wtrąciła Alice z przekąsem.
– Nie wiem, co o tym wszystkim myśleć. Na przykład… – Charlie zawahał się. – Na przykład ta twoja wizyta. Nie miej mi tego za złe, bardzo cię lubię, ale nie wiem, jak to wpłynie na Bellę. Niby bardzo się ucieszyła, ale…
– Przepraszam, Charlie. Nie przyjechałabym, gdybym wiedziała, jak wygląda sytuacja. Też się teraz martwię, że może coś…
– Nie przepraszaj mnie, skarbie. Kto wie? Może akurat na tym skorzysta.
– Miejmy nadzieję, że się nie mylisz.
W kuchni zapadła cisza. Dopiero po pewnym czasie przerwał ją brzęk uderzających o talerze sztućców. Ciekawa byłam, jak moja przyjaciółka ukrywa to, że nie je.
– Alice, muszę cię o coś spytać – usłyszałam nagle.
– Tak?
Twój brat nie planuje chyba pójść w twoje ślady i złożyć nam wizyty?
– W głosie Charliego pobrzmiewał tłumiony gniew.
– Skąd – zapewniła go z emfazą. – Nawet nie wie, że tu jestem. Kiedy ostatni raz się z nim kontaktowałam, był zresztą w Ameryce Południowej.
Nadstawiłam uszu, ciekawa dalszych informacji.
– Dobre, chociaż to – mruknął ojciec. – Cóż, mam nadzieję, że dobrze się tam bawi.
– Alice do tej pory mila i współczująca, zareagowała na tę uwagę nadzwyczaj ostro.
– Na twoim miejscu, Charlie, nie wysuwałabym pochopnych wniosków – rzuciła. Mogłam się założyć, że obdarzyła go przy tym mrożącym krew w żyłach spojrzeniem.
0 kuchenną podłogę zgrzytnęło odsuwane krzesło. Z pewnością był to Charlie – wampiry poruszały się zawsze bezszelestnie. Ojciec umył używane przez siebie przy śniadaniu naczynia.
Wnioskując, że Alice nie powie już nic nowego o Edwardzie, postanowiłam się „obudzić”. Wpierw zmieniłam pozycję, żeby skrzypnęły sprężyny kanapy, a potem, dla lepszego efektu, głośno ziewnęłam. Nikt nie przychodził. Przeciągnęłam się z jękiem.
– Alice? – zawołałam ochryple. Super, zabrzmiało to bardzo wiarygodnie.
– Jestem w kuchni! – odkrzyknęła. Jeśli domyśliła się, że podsłuchiwałam, to nie dała tego po sobie poznać. Niestety, była w tych sprawach prawdziwą mistrzynią.
Skoro Charlie nie odpowiedział, musiał już wyjść. Pomagał Sue Clearwater w przygotowaniach do pogrzebu. Gdyby nie obecność Alice, do wieczora miałabym siedzieć sama w domu. Czy zamierzała wyjechać wcześniej? Wiedziałam, że to nieuniknione, ale wolałam na razie o tym nie myśleć.
Spędziłyśmy cały dzień, rozmawiając, zamiast o jej wyjeździe, o jej rodzinie – wszystkich jej członkach, poza jednym.
Carlisle pracował na nocną zmianę w szpitalu w Ithaca, a także na pół etatu jako wykładowca na Cornell University *. Esme zajmowała się odrestaurowywaniem nowej rodzinnej siedziby Cullenów – zabytkowego, siedemnastowiecznego domu w lesie na północ od miasta. Emmett i Rosalie byli jakiś czas w Europie w kolejnej podróży poślubnej, ale wrócili już do kraju. Jasper studiował na Cornell, tym razem filozofię. Co do Alice, bazując na informacjach dostarczonych jej przez Jamesa, przeprowadziła prywatne śledztwo i ustaliła, gdzie mieścił się przytułek dla obłąkanych, w którym spędziła ostatnie lata swojej ludzkiej egzystencji. Było to dla niej niezmiernie ważne odkrycie, ponieważ ze swojego poprzedniego wcielenia nic nie pamiętała.
– Nazywałam się Mary Alice Brandon – wyznała mi. – Miałam młodszą siostrę, Cynthię. Jej córka, a moja siostrzenica, jeszcze żyje. Mieszka w Biloxi.
– Dowiedziałaś się, czemu… czemu umieszczono cię w tamtym miejscu?
Jak rodzice mogli zrobić swojemu dziecku coś takiego? Nawet, jeśli nawiedzały je wizje przyszłych wydarzeń… Alice pokręciła przecząco głową.
– W ogóle niewiele się dowiedziałam. Przejrzałam stosy starych czasopism na mikrofiszach, ale moi rodzice byli prostymi ludźmi i nie trafiali za często na łamy gazet. Znalazłam tylko kilka drobiazgów w rubrykach z ogłoszeniami towarzyskimi – ich zaręczyny, swoje narodziny, zaręczyny Cynthii… i własny nekrolog.
Читать дальше