— Ja go przytrzymam — zgodził się Measure.
— Nie zechce wina — dodała Faith. — Mówi, że musi zachować jasny umysł.
— Ma dopiero dziesięć lat — zdziwił się Thrower. — Musi posłuchać, jeśli każecie mu wypić.
Faith pokręciła głową.
— Sam wie, co dla niego najlepsze. Dzielnie znosi ból. Nie widzieliście jeszcze takiego dzielnego chłopca.
Oczywiście, że nie widziałem, pomyślał Thrower. Diabeł w jego ciele rozkoszuje się bólem i nie chce wina, które zmniejszyłoby tę rozkosz.
— Nie zwlekajmy. — Wszedł do pokoju Alvina i odrzucił koc. Chłopiec zadrżał z zimna, choć nadal pocił się od gorączki. — Mówiliście, że zaznaczył miejsce, gdzie trzeba ciąć.
— Al — odezwał się Measure. — Wielebny Thrower przeprowadzi operację.
— Tata — szepnął Alvin.
— Nie warto go prosić. Nie chce i już.
— Na pewno nie chcesz wina? — upewniła się Faith.
— Nie. — Alvin zaszlochał. — Nic się nie stanie, jeśli tato będzie mnie trzymał.
— Już moja w tym głowa, żeby tak zrobił. Nie musi ciąć, ale będzie tutaj, przy dziecku, albo skończy zaklinowany w kominie.
Wybiegła.
— Chłopiec miał zaznaczyć miejsce — przypomniał Thrower.
— Al, posadzę cię. Mam tu kawałek węgla. Narysuj na nodze, gdzie trzeba naciąć skórę.
Alvin jęknął, gdy Measure uniósł go do pozycji siedzącej. Jednak ręka mu nie drżała, gdy wyrysował na goleni duży prostokąt.
— Tnijcie od dołu. Górny bok ma zostać złączony. — Mówił powoli i chrapliwie, jakby każde słowo wymagało wysiłku. — Measure, przytrzymasz skórę, kiedy pastor będzie ciął kość.
— Mama musi się tym zająć. Ja będę cię trzymał, żebyś się nie ruszył.
— Nie ruszę się — zapewnił Alvin. — Jeśli będzie przy mnie tato. Miller wszedł wolno, prowadzony przez żonę.
— Przytrzymam cię — powiedział. Stanął na miejscu Measure'a, za Alvinem. Objął go ramionami. — Trzymam cię — powtórzył.
— Dobrze więc — rzekł Thrower.
Czekał, co dalej. Czekał tak długą chwilę.
— Nie zapomnieliście o czymś, wielebny? — zapytał Measure.
— O czym? — nie zrozumiał pastor.
— O nożu i pile.
Thrower spojrzał na zwiniętą w lewej dłoni chustkę. Pusta.
— Przecież były tutaj.
— Po drodze odłożyliście je na stół — wyjaśnił Measure.
— Przyniosę — zawołała pani Faith. Wybiegła z pokoju. Czekali na nią, czekali i czekali. Wreszcie Measure miał tego dość.
— Nie rozumiem, co ją zatrzymało.
Thrower wyszedł wraz z nim. Pani Faith z córkami zszywała kwadraty kołdry.
— Mamo — zawołał Measure. — Co z nożem i piłą?
— Wielkie nieba. Nie mam pojęcia, co się ze mną stało. Zupełnie zapomniałam, po co tu przyszłam.
Chwyciła narzędzia i pomaszerowała do pokoju chorego. Measure skinął na pastora i ruszył za nią. Teraz, pomyślał Thrower. Teraz uczynię to, czego zażądał ode mnie Pan. Przybysz się przekona, że jestem prawdziwym sługą Zbawiciela. Zapewnię sobie niejsce w niebie. Nie tak, jak ten nieszczęsny grzesznik, cierpiący w ogniu piekielnym.
— Wielebny — zapytał Measure. — Co tu robicie?
— Ten obraz — odparł Thrower.
— Co z nim?
Thrower dokładniej obejrzał rycinę nad kominkiem. To wcale nie była dusza potępiona. Obraz przedstawiał śmierć najstarszego syna Millerów, Vigora. Przynajmniej z dziesięć razy słyszał tę historię. Ale dlaczego stał teraz i przyglądał się, kiedy w sąsiednim pokoju miał o spełnienia wielką i straszną misję?
— Wszystko w porządku?
— W doskonałym porządku — zapewnił Thrower. — Chciałem tylko pomodlić się w ciszy przez chwilę i pomedytować, zanim przystąpię o operacji.
Wszedł dumnym krokiem i usiadł na krześle przy łóżku, gdzie drżące dziecię Szatana oczekiwało na ostrze noża. Rozejrzał się, szukając narzędzi tego błogosławionego mordu. Nigdzie ich nie widział.
— Gdzie nóż? — zapytał.
Faith spojrzała na Measure'a.
— Nie przyniosłeś go?
— Przecież to ty miałaś narzędzia, mamo.
— Ale zabrałeś je, kiedy wyszedłeś po pastora.
— Naprawdę? — zmieszał się Measure. — Musiałem je gdzieś odłożyć.
Wstał i wyszedł.
Thrower zaczynał pojmować, że dzieje się coś dziwnego, choć nie zumiał dokładnie, co właściwie. Podszedł do drzwi i czekał na powrót Measure'a.
Cally stanął przy nim. Trzymał w ręku swoją tabliczkę.
— Chcecie zabić mojego brata? — zapytał.
— Nawet nie myśl o takich rzeczach — odparł pastor.
Measure z zakłopotaniem wręczył kapłanowi instrumenty.
— Trudno w to uwierzyć, ale zwyczajnie położyłem je nad kominkiem — wyjaśnił.
Wyminął Throwera i wszedł do pokoju.
W chwilę później pastor wszedł także i zajął miejsce przy odsłoniętej nodze, na której Alvin dokładnie wyrysował czarny czworobok.
— Gdzie je zostawiliście? — zdziwiła się Faith.
Thrower spostrzegł, że nie ma w ręku noża ani piły. Nie mógł tego zrozumieć. Przecież Measure wręczył mu je przed drzwiami. Więc gdzie zginęły?
W drzwiach stanął Cally.
— Po co mi je daliście? — zapytał.
Rzeczywiście, trzymał narzędzia.
— Dobre pytanie. — Measure zmarszczył czoło i spojrzał podejrzliwie na kapłana. — Dlaczego daliście je Cally'emu?
— Nie dałem. To ty musiałeś dać je chłopcu.
— Włożyłem je wam prosto w ręce — przypomniał Measure.
— Pastor mi je dał — oświadczył Cally.
— Przynieś tutaj — poleciła matka.
Chłopiec wszedł posłusznie, niosąc narzędzia jak łupy wojenne. Jak przy ataku wielkiej armii. A tak, wielkiej armii, jak armia Izraelitów, którą Jozue prowadził do ziemi obiecanej. Tak nieśli broń, wysoko nad głowami, gdy maszerowali wokół murów Jerycha. Maszerowali i maszerowali. I maszerowali. A siódmego dnia stanęli, dmuchnęli w trąby i krzyknęli głośno, mury runęły, a oni wznieśli nad głowami miecze i noże, by wpaść do miasta i zabijać mężczyzn, kobiety i dzieci. Zabijać nieprzyjaciół Pana, by oczyścić z zepsucia ziemię obiecaną. By przygotować ją na przyjęcie ludu bożego. Gdy minął dzień, wszyscy byli zlani krwią. Jozue, wielki prorok Boga, stanął wśród nich z zakrwawionym mieczem nad głową i zakrzyknął. Co zakrzyknął?
Nie pamiętam. Gdybym tylko sobie przypomniał, zrozumiałbym, czemu stoję na drodze między ośnieżonymi drzewami.
Wielebny Thrower spojrzał na swoje dłonie. Potem na drzewa. W jakiś sposób znalazł się o pół mili od domu Millerów. Nie włożył nawet płaszcza.
I wtedy doznał oświecenia. Wcale nie oszukał diabła. Szatan przeniósł go tutaj w mgnieninu oka, by nie pozwolić na zabicie Bestii. Thrower nie wykorzystał swej szansy na wielkość. Oparł się o zimny, czarny pień i zapłakał gorzko.
Cally wszedł do pokoju, wznosząc narzędzia nad głową. Measure był gotów, by mocno pochwycić nogę, gdy nagle Thrower wstał i wyszedł tak prędko, jakby spieszył się do wygódki. Mama spojrzała zaniepokojona.
— Pastorze! — krzyknęła. — Dokąd idziecie?
Ale Measure zrozumiał wszystko.
— Nie zatrzymuj go, mamo — powiedział.
Słyszeli, jak otwierają się frontowe drzwi. Ciężkie kroki kapłana zadudniły na deskach werandy.
— Cally, idź zamknąć drzwi — polecił Measure.
Przynajmniej raz Cally posłuchał bez protestów. Mama spojrzała na Measure'a, potem na tatę, potem znów na Measure'a.
— Nie rozumiem, dlaczego wyszedł tak nagle.
Читать дальше