J. Tolkien - Hobbit, czyli tam i z powrotem

Здесь есть возможность читать онлайн «J. Tolkien - Hobbit, czyli tam i z powrotem» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 1997, ISBN: 1997, Издательство: Iskry, Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Hobbit, czyli tam i z powrotem: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Hobbit, czyli tam i z powrotem»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Najnowsze wydanie klasycznego dzieła Tolkiena. Hobbit to istota większa od liliputa, mniejsza jednak od krasnala. Fantastyczny, przemyślany do najdrobniejszych szczegółów świat z powieści Tolkiena jest również jego osobistym tworem, a pod barwną fasadą nietrudno się dopatrzyć głębszego sensu i pewnych analogii do współczesności.

Hobbit, czyli tam i z powrotem — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Hobbit, czyli tam i z powrotem», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Miałem taki śliczny sen — powiedział. — Śniło mi się, że jadłem wspaniały obiad.

— Wielkie nieba! Drugi Bombur! — zawołały krasnoludy. — Nie opowiadaj nam swoich snów. Przyśnionym obiadem nikt się nie naje, tym bardziej że nie możesz się nim z nami podzielić.

— Lepszego obiadu nie mogę się w tym przeklętym lesie spodziewać — mruknął Bilbo i położył się obok krasnoludów, usiłując zasnąć na nowo i odnaleźć swój miły sen.

Lecz światła w lesie nie dały o sobie zapomnieć. W jakiś czas potem, jakoś już chyba pod koniec nocy, Kili, który z kolei pełnił wartę, zbudził towarzyszy mówiąc:

— Istna iluminacja zaczęła się znów niedaleko nas w lesie: zapalono setki pochodni i mnóstwo ognisk, a wszystkie naraz, z pewnością magicznym sposobem. Posłuchajcie, tam śpiewają i grają na harfach.

Chwilę przysłuchiwali się leżąc na ziemi, potem doszli do wniosku, że pokusa jest nie do odparcia i że trzeba raz jeszcze spróbować, czy nie uda się uzyskać jakiejś pomocy. Znowu się więc zerwali, ale tym razem skutek miał być wręcz katastrofalny. Zobaczyli ucztę jeszcze wspanialszą niż poprzednio; na honorowym miejscu w długim szeregu ucztujących siedział leśny król, w koronie z liści na złocistych włosach, i wyglądał zupełnie tak, jak go Bombur widział we śnie. Puchary krążyły z rąk do rąk, elfy podawały je sobie nawet poprzez ogniska, śpiewając przy tym i przygrywając na harfach. Biesiadnicy mieli kwiaty wplecione w lśniące włosy, drogie kamienie, zielone i białe, błyszczały im na kołnierzach i pasach, twarze i pieśni tchnęły wesołością. Śpiewali głośno, czysto i pięknie, kiedy nagle Thorin stanął przed nimi.

Pieśń urwała się w pół słowa, zapadła głucha cisza. Światła pogasły. Ogniska zasyczały w kłębach dymu. Popiół i iskry buchnęły w oczy krasnoludom, a las znowu napełnił się lamentem i krzykiem.

Bilbo biegał w kółko (tak mu się przynajmniej zdawało), w kółko i nawoływał wciąż: „Dori, Nori, Ori, Oin, Gloin, Fili, Kili, Bombur, Bifur, Bofur, Dwalin, Balin, Thorin!" — a tymczasem głosy, których właścicieli nie mógł wypatrzyć ani zmacać w ciemności, wykrzykiwały te same imiona, dodając oczywiście niekiedy: „Bilbo!". Lecz głosy te stopniowo oddalały się od hobbita, dochodziły coraz bardziej przytłumione, a chociaż w pewnym momencie wydało mu się, że zmieniły ton i gdzieś bardzo daleko zabrzmiały jak wrzask przerażenia i wołanie o ratunek — wszystko w końcu ucichło; Bilbo znalazł się zupełnie sam w głuchej ciszy i nieprzeniknionych ciemnościach.

Była to jedna z najgorszych chwil jego życia. Lecz szybko rozstrzygnął, że nie warto podejmować jakichkolwiek prób, dopóki dzień nie wstanie i nie rozjaśni choć trochę mroków, i że nie ma sensu trawić resztek sił na błądzenie po lesie, skoro nie można liczyć na śniadanie, które by go rankiem pokrzepiło znowu. Siadł więc oparłszy się plecami o jakieś drzewo i marzył — nie pierwszy raz i nie ostatni! — o swojej własnej, dalekiej norce i o jej bogatych spiżarniach. Pogrążony we wspomnieniach boczku, jajek, grzanek i masła, nagle poczuł jakieś dotknięcie. Coś jakby mocny, lepki sznurek oplotło lewą rękę hobbita, a kiedy chciał się zerwać, stwierdził, że takie same więzy splątały mu już nogi; próbując wstać przewrócił się więc natychmiast.

Wtedy olbrzymi pająk, który korzystając z drzemki Bilba oplótł go swoją siecią, wysunął się zza jego pleców. Bilbo widział tylko oczy napastnika, lecz czuł dotyk włochatych nóg, gdy pająk pracowicie owijał go całego obrzydliwą nicią. Na szczęście hobbit ocknął się w porę. Jeszcze chwila, a nie mógłby poruszyć bodaj jednym palcem, i tak musiał stoczyć ciężką walkę, nim się wyzwolił. Najpierw zaczął bić wstrętnego potwora rękami, tamten zaś usiłował obezwładnić go trucizną, jak to robią małe pająki z muchami; Bilbo jednak przypomniał sobie, że ma u boku mieczyk, i dobył go z pochwy. Pająk odskoczył, a hobbit błyskawicznie przeciął więzy krępujące mu nogi. Z kolei sam zaatakował. Pająk najwidoczniej nigdy dotąd nie spotkał stworzenia uzbrojonego w tak groźne żądło; gdyby nie brak doświadczenia, umykałby z pewnością szybciej. Bilbo dopadł go, nim zniknął w ciemnościach, i rąbnął mieczem między oczy. Pająk jakby oszalał: zaczął podrygiwać, kręcić się, konwulsyjnie wywijać nogami, aż hobbit dobił go drugim ciosem i sam wyczerpany padł, tracąc na dłuższy czas przytomność.

Kiedy ją odzyskał, otaczało go zwykłe w puszczy światło dzienne, mętne i szare. Martwy pająk leżał tuż obok, ostrze zaś mieczyka poznaczone było czarnymi plamami. Ale świadomość, że zabił olbrzymiego pająka i że zrobił to zupełnie sam, w ciemnościach, bez pomocy czarodzieja, krasnoludów czy kogokolwiek w świecie — jakoś dodała panu Bagginsowi otuchy. Nowy duch w niego wstąpił, mimo pustki w brzuchu poczuł się mężniejszy, bardziej bojowy, gdy otarłszy o trawę ostrze miecza chował go znów do pochwy.

— Dam ci imię — rzekł do mieczyka. — Odtąd nazywasz się Żądłem.

To rzekłszy ruszył na zwiady. Las był ponury i milczący, lecz Bilbo wiedział, że musi najpierw poszukać kompanów, którzy chyba nie mogli być daleko, jeśli ich nie wzięły do niewoli elfy (lub jakieś groźniejsze stwory). Hobbit rozumiał, że krzyczeć byłoby niebezpiecznie, stał więc czas jakiś w rozterce, nie mając pojęcia, w którą stronę iść, by trafić z powrotem na ścieżkę i odnaleźć przyjaciół.

— Ach, czemuż nie słuchaliśmy przestróg Beorna i Gandalfa! — wyrzekał.

— Wpadliśmy okropnie! Gdybyż to my, ale to właśnie najgorsze, że jestem tylko ja, samiuteńki.

Wreszcie na chybił trafił wybrał kierunek, z którego — jak mu się zdawało — słyszał nocą ostatnie krzyki; na szczęście (Bilbo urodził się pod szczęśliwą gwiazdą) zgadł mniej więcej trafnie, jak się z dalszego ciągu przekonacie. Raz powziąwszy decyzję zaczął się skradać przez las bardzo ostrożnie i przemyślnie. Hobbici umieją poruszać się bardzo cicho, zwłaszcza w lasach — już wam o tym wspominałem. Bilbo w dodatku wsunął na palec pierścień, zanim się puścił w tę drogę. Toteż pająki nie słyszały ani też nie widziały, gdy się zbliżał.

Przeszedł tak chyłkiem spory kawałek lasu, gdy spostrzegł przed sobą zakątek, w którym mrok zalegał szczególnie gęsty, nawet w tej puszczy niezwykły, jak gdyby noc zostawiła po sobie czarną, nie zmytą przez świt plamę. Bilbo pod–kradł się bliżej i wtedy stwierdził, że plama składa się z sieci pajęczych, rozsnutych jedna za drugą i splątanych z sobą w gąszcz. Nagle zobaczył wśród tych sieci pająki, ogromne i szkaradne, zaczajone w gałęziach nad jego głową. Pierścień pierścieniem, lecz hobbit zadrżał z przerażenia na myśl, że pająki mogłyby go dostrzec. Ukryty za drzewem obserwował je czas pewien, aż w ciszy i spokoju lasu dosłyszał, że wstrętne stwory rozmawiają między sobą. Głosy miały przenikliwe, skrzeczące i syczące, ale Bilbo rozumiał wiele z tego, co mówiły. A mówiły o krasnoludach!

— Ciężko było, ale się opłaciło — rzekł jeden pająk. — Skórę mają obrzydliwie grubą, to prawda, założę się jednak, że w środku są bardzo soczyste.

— Aj, aj, co to będzie za przysmak, jeśli trochę przedtem powiszą — rzekł drugi.

— Nie trzymajcie ich za długo — wtrącił się trzeci. — Już i tak nie są takie tłuste, jak być powinny. Widać nie odżywiały się ostatnimi czasy dość dobrze.

— Ja wam radzę, zabijmy je od razu — syknął czwarty. — Zabijmy, a potem niech trochę jeszcze powiszą.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Hobbit, czyli tam i z powrotem»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Hobbit, czyli tam i z powrotem» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


John Tolkien - La hobito
John Tolkien
John Tolkien - Hobbitinn
John Tolkien
John Tolkien - Der Hobbit
John Tolkien
John Tolkien - Der kleine Hobbit
John Tolkien
John Tolkien - El hobbit
John Tolkien
J. Tolkien - O Hobbit
J. Tolkien
John Tolkien - The Hobbit
John Tolkien
J. R. R. Tolkien - The Hobbit
J. R. R. Tolkien
Józef Kraszewski - Hrabina Cosel, tom drugi
Józef Kraszewski
Отзывы о книге «Hobbit, czyli tam i z powrotem»

Обсуждение, отзывы о книге «Hobbit, czyli tam i z powrotem» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x