J. Tolkien - Hobbit, czyli tam i z powrotem

Здесь есть возможность читать онлайн «J. Tolkien - Hobbit, czyli tam i z powrotem» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 1997, ISBN: 1997, Издательство: Iskry, Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Hobbit, czyli tam i z powrotem: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Hobbit, czyli tam i z powrotem»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Najnowsze wydanie klasycznego dzieła Tolkiena. Hobbit to istota większa od liliputa, mniejsza jednak od krasnala. Fantastyczny, przemyślany do najdrobniejszych szczegółów świat z powieści Tolkiena jest również jego osobistym tworem, a pod barwną fasadą nietrudno się dopatrzyć głębszego sensu i pewnych analogii do współczesności.

Hobbit, czyli tam i z powrotem — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Hobbit, czyli tam i z powrotem», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Kiedy krasnoludy podbiegły na brzeg, kaptur Bombura jeszcze unosił się na wodzie. Szybko rzucono nieborakowi linę. Chwycił za hak, a towarzysze przyholowali go na ląd. Przemókł oczywiście do nitki, lecz nie to było najgorsze. Kiedy układali go na ziemi, już spał głęboko, kurczowo ściskając w garści linę, tak że nie mogli mu jej wyrwać, i żadnym sposobem nie zdołali go obudzić.

Stali wszyscy nad śpiącym, przeklinając zły los i niezdarność Bombura, lamentując nad stratą łódki, bez której nie można było wrócić na temten brzeg, by poszukać zabitego jelenia, gdy do uszu ich doszło jakby z wielkiej dali przytłumione granie rogu i szczekanie psów. Krasnoludy umilkły i przysiadły na ziemi. Zdawało im się, że gdzieś od północy słyszą odległy gwar wielkiego polowania, nie zobaczyli jednak nic i nikogo.

Długo tak siedzieli nie odważając się poruszyć. Bombur spał z uśmiechem na pyzatej twarzy, jakby już nic go nie obchodziły wszystkie kłopoty nękające towarzyszy. Nagle na ścieżce przed nimi ukazały się białe sarny, łania i jelonki tak nieskazitelnie białe, jak czarny był ubity rogacz. Lśniły bielą w mroku lasu. Zanim Thorin zdążył krzyknąć, paru krasnoludów zerwało się na nogi i wypuściło strzały z łuków. Żaden, jak się zdaje, nie trafił. Stadko zawróciło i zniknęło wśród drzew równie cicho, jak się pojawiło; daremnie krasnoludy strzelały za nim z łuków.

— Stój! Stój! — krzyczał Thorin, ale było już za późno, jego rozgorączkowani podwładni zmarnowali ostatnie strzały. Łuki, darowane im przez Beorna, miały więc odtąd stać się bezużyteczne.

Posępnie cała kompania przesiedziała tę noc, a jeszcze posępniej wędrowała następnego dnia naprzód. Przebyli zaczarowany strumień, lecz na tym brzegu ścieżka wydawała się równie błędna jak na tamtym, a w puszczy nie dostrzegali żadnej zmiany. Gdyby wiedzieli coś więcej o tym szlaku i zastanowili się nad zagadką owego zasłyszanego polowania i białych sarn, które ukazały się na ich ścieżce, byliby się domyślili, że wreszcie zbliżają się do wschodniego skraju puszczy; a gdyby nie utracili ducha i nadziei, wkrótce znaleźliby się wśród rzadszego lasu, gdzie częściej przebłyskuje słońce.

Nic z tego jednak nie wiedzieli, a dodatkowo teraz utrudniał im pochód ciężki Bombur, którego musieli nieść, jak się dało; na zmianę coraz to inna czwórka dźwigała bezwładnego grubasa, podczas gdy reszta musiała między siebie dzielić wszystkie bagaże. Nigdy by ich nie udźwignęli, gdyby nie to, że worki w ostatnich dniach stały się aż nazbyt lekkie. Niewielka to była pociecha taszczyć śpiącego, uśmiechniętego Bombura zamiast worków napełnionych żywnością, choćby i bardzo ciężką. Po paru dniach nic już właściwie nie mieli do jedzenia i picia. Nic też jadalnego nie znajdowali w lesie, gdzie rosły tylko mchy i trawy, blade i cuchnące.

W cztery dni po przeprawie przez zaczarowany strumień weszli w las wyłącznie brzozowy. Z początku zdawała im się pomyślna ta odmiana, bo brzezina nie miała poszycia i mrok tu był mniej głęboki. Otoczyło ich zielonkawe światło i miejscami mogli zaglądać w głąb puszczy po obu stronach ścieżki. Lecz mimo tego przejaśnienia nie zobaczyli nic prócz nie kończących się szeregów siwych, prostych pni, jakby filarów jakiejś olbrzymiej, tonącej w półmroku sali. Lekki powiew poruszał teraz powietrzem i dochodził szum wiatru, ale brzmiał smutnie. Kilka liści z szelestem opadło z drzew, przypominając krasnoludom, że na świecie zbliża się już jesień. Stopy ich nurzały się w suchych liściach niezliczonych poprzednich jesieni, które wiatr spiętrzył na ścieżce, zmiatając je z ciemnopurpurowych kobierców lasu.

Ale Bombur wciąż jeszcze spał, a wędrowców coraz większe ogarniało znużenie. Od czasu do czasu dolatywał ich uszu jakiś niepokojący wybuch śmiechu, niekiedy z daleka słyszeli śpiewy. Śmiech dźwięczał wesoło i nie był podobny do głosów goblinów, śpiew również brzmiał pięknie, ale było w nim coś czarodziejskiego i niesamowitego, toteż nie dodawał krasnoludom otuchy; zbierały resztki sił i jak najprędzej starały się minąć te miejsca.

Upłynęły znów dwa dni, ścieżka zaczęła opadać w dół i wkrótce zeszli w dolinę, całą prawie zarosłą potężnymi dębami.

— Czy ten przeklęty las nie ma końca? — rzekł Thorin. — Niech ktoś wlezie na drzewo i spróbuje dostać się tak wysoko, żeby rozejrzeć się w okolicy. Nie ma innego sposobu, trzeba upatrzyć najwyższe drzewo nad scieżką.

„Ktoś" oczywiście znaczyło: Bilbo. Na niego padł wybór, bo jeśli wywiad miał przynieść jakiś pożytek, wysłannik musiał wytknąć głową nad wierzchołek drzewa, a więc musiał być tak lekki, żeby utrzymały go najwyższe, najcieńsze gałązki. Biedny pan Baggins nie miał wszakże wprawy w łażeniu po drzewach; towarzysze podsadzili go na najniższy konar olbrzymiego dębu, który rósł tuż przy ścieżce, a dalej hobbit musiał sobie radzić, jak umiał. Przepychał się w górę przez gąszcz i nieraz gałązka trzepnęła go boleśnie po oczach. Umorusany, umazany zielenią omszałej na grubszych konarach kory, kilkakroć osuwał się i w ostatniej sekundzie ratował szczęśliwie; ciężką walkę stoczył w górze, gdzie nie było dogodnych do wspinaczki gałęzi, aż wylazł pod sam wierzchołek. Przez cały czas myślał z niepokojem, czy nie spotka na dębie pająków, a także jakim cudem zejdzie na dół (jeśli po prostu nie zleci).

W końcu wychynął ponad liściasty strop i rzeczywiście zastał tam pająki. Ale było to zwykłe pająki zajęte polowaniem na motyle. Światło niemal całkowicie oślepiło hobbita. Z daleka, z dołu, słyszał nawoływanie krasnoludów, lecz nie mógł im odpowiedzieć, kurczowo trzymał się tylko gałęzi i zaciskał powieki. Słońce olśniewało blaskiem, długa chwila minęła, nim Bilbo oswoił z nim wzrok. Kiedy wreszcie mógł otworzyć oczy, zobaczył wokół siebie morze ciemnej zieleni, tu i ówdzie falujące pod tchnieniem wiatru; wszędzie roiło się od motyli; była to, jak mi się zdaje, odmiana purpurowego admirała, motyla, który upodobał sobie wierzchołki dębów, lecz aksamitna i czarna, bez dostrzegalnego deseniu na skrzydłach.

Czas jakiś Bilbo przyglądał się „czarnym admirałom" i rozkoszował miłym powiewem muskającym mu włosy i twarz; w końcu krzyki krasnoludów, już wręcz przytupujących ze zniecierpliwienia, przypomniały hobbitowi, po co wlazł na drzewo. Niestety! Chociaż wytężał oczy z wszystkich sił, nie dostrzegał nic prócz drzew i liści, w żadnym kierunku nie sięgał wzrokiem granicy puszczy. W pierwszej chwili, gdy ujrzał słońce i poczuł wiatr, kamień spadł mu z serca, ale teraz znów poczuł na nim taki ciężar, że uciekło mu aż w pięty: pomyślał, że na dole pod dębem nie czeka go obiad.

W rzeczywistości, jak wam wspomniałem, wędrowcy znajdowali się już dość blisko skraju lasu. Gdyby Bilbo się zastanowił, zauważyłby, że wprawdzie drzewo, na którym siedział, było bardzo wysokie, lecz stało niemal na dnie głębokiej i szerokiej doliny; dlatego z wierzchołka widział tylko czuby innych drzew spiętrzone dokoła jakby na krawędziach ogromnej miski; z tego miejsca nie można było zbadać, jak daleko sięga puszcza. Bilbo jednak tego nie rozumiał, toteż zlazł z dębu zrozpaczony. Wylądował w końcu na ziemi podrapany, spocony i nieszczęśliwy i znów w pierwszej chwili nic nie widział w mroku panującym na ścieżce. Gdy zdał sprawę z tego, co zobaczył, wszystkich zaraził przygnębieniem.

— Las ciągnie się bez końca, bez końca we wszystkie strony. Co teraz zrobimy? I po co wysyłaliśmy hobbita na zwiady? — krzyczeli tak, jakby to była jego wina. Nie chcieli wcale słuchać o motylach, a kiedy opowiadał z zachwytem o świeżym powiewie tam w górze, wpadli w tym gorszą złość, że są za ciężcy, żeby się dostać na szczyt dębu i zakosztować tej przyjemności.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Hobbit, czyli tam i z powrotem»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Hobbit, czyli tam i z powrotem» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


John Tolkien - La hobito
John Tolkien
John Tolkien - Hobbitinn
John Tolkien
John Tolkien - Der Hobbit
John Tolkien
John Tolkien - Der kleine Hobbit
John Tolkien
John Tolkien - El hobbit
John Tolkien
J. Tolkien - O Hobbit
J. Tolkien
John Tolkien - The Hobbit
John Tolkien
J. R. R. Tolkien - The Hobbit
J. R. R. Tolkien
Józef Kraszewski - Hrabina Cosel, tom drugi
Józef Kraszewski
Отзывы о книге «Hobbit, czyli tam i z powrotem»

Обсуждение, отзывы о книге «Hobbit, czyli tam i z powrotem» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x