Neil Gaiman - Gwiezdny pył

Здесь есть возможность читать онлайн «Neil Gaiman - Gwiezdny pył» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 2001, ISBN: 2001, Издательство: MAG, Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Gwiezdny pył: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Gwiezdny pył»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Pewnej nocy młody Tristran Thorn obiecuje swej narzeczonej gwiazdkę z nieba. Jednak, by ją zdobyć musi udać się do magicznej krainy elfów wróżek i gobinów, z której nikt jeszcze nie powrócił. Jest to pozycja dla czytelników kochających niesamowite przygody i zdrowy, czarny humor.

Gwiezdny pył — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Gwiezdny pył», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Dobry wieczór — powiedział uprzejmie Tristran — Wystanie, panie Brown.

Obydwaj mężczyźni wzdrygnęli się. Wystan oblał się piwem, pan Brown uniósł pałkę i nerwowo wycelował ją w pierś Tristrana. Wystan Pippin odstawił kufel, chwycił własny kij i zablokował nim przejście.

— Zostań tam, gdzie jesteś! — warknął pan Brown, wymachując pałką, jakby Tristran był dzikim zwierzęciem, które w każdej chwili może na niego skoczyć.

Tristran roześmiał się.

— Nie poznajecie mnie? To ja, Tristran Thorn.

Lecz pan Brown, który, jak Tristran wiedział, szefował straży, nie opuścił broni. Zmierzył Tristrana uważnym spojrzeniem, od znoszonych brązowych butów po zmierzwioną czuprynę. Potem spojrzał prosto w ogorzałą twarz chłopaka i pociągnął wzgardliwie nosem.

— Nawet jeśli rzeczywiście jesteś tym nicponiem, Thornem, nie widzę powodu, dla którego mielibyśmy was przepuścić. Ostatecznie pilnujemy muru.

Tristran zdziwił się.

— Ja także pilnowałem muru — przypomniał. — Nie ma przepisu zabraniającego przepuszczać ludzi przychodzących z tej strony. Tylko z wioski.

Pan Brown skinął powoli głową. Potem rzekł, tonem zarezerwowanym dla dzieci i idiotów:

— Jeśli nawet założymy chwilowo, że rzeczywiście jesteś Tristranem Thornem — choć trudno mi w to uwierzyć, bo wyglądasz zupełnie inaczej, a i nie mówisz podobnie — przez wszystkie lata, które tu spędziłeś, ilu ludzi przeszło przez mur od strony łąki?

— Z tego, co wiem, żaden — przyznał Tristran.

Pan Brown uśmiechnął się. Był to ten sam uśmiech, który pojawiał się na jego twarzy, gdy pozbawiał Tristrana porannych zarobków za pięciominutowe spóźnienie.

— Nie ma takiego zakazu, bo to się nie zdarza. Nikt nie przychodzi z tamtej strony, a już na pewno nie na mojej warcie. Znikaj stąd, zanim oberwiesz pałką w głowę.

Przez moment Tristran nie wiedział, co rzec.

— Jeśli sądzisz, że przeszedłem przez, no… wszystko, przez co przeszedłem, tylko po to, by w ostatniej chwili zawrócił mnie nadęty liczykrupa i ktoś, kto ściągał ode mnie na historii… — zaczął, lecz Yvaine dotknęła jego ramienia.

— Tristranie, daj spokój. Nie będziesz się bił ze swoimi.

Tristran nie odpowiedział. Bez słowa odwrócił się na pięcie i razem wrócili na łąkę. Wokół nich zbieranina istot i ludzi rozkładała kramy, wieszała flagi, pchała przed sobą taczki, l nagle Tristrana ogarnęła dziwna tęsknota, złożona w równych częściach z nostalgii i rozpaczy, zrozumiał bowiem, że równie dobrze to mógłby być jego lud. Czuł się z nim bardziej związany niż z bladymi mieszkańcami Muru, w ich wełnianych kurtach i podkutych buciorach.

Zatrzymali się, patrząc, jak niska kobieta, niemal równie szeroka jak wysoka, krząta się przy swym kramie. Tristran, nieproszony, podszedł i zaczął jej pomagać, dźwigając ciężkie pudła z wozu, wdrapując się na wysoką drabinę, by rozwiesić na gałęziach proporce, rozpakowując ciężkie, szklane karafki i dzbany (wszystkie, bez wyjątku, zatkane dużymi poczerniałymi korkami, zapieczętowane srebrzystym woskiem i pełne ciężkiego kolorowego dymu) i rozstawiając je na półkach. Podczas gdy pracował u boku kobiety, Yvaine przysiadła na pobliskim pniaku i zaczęła im śpiewać cichym, czystym głosem pieśni odległych gwiazd i piosnki ludzi, zasłyszane od spotkanych po drodze wędrowców.

Gdy Tristran i niska kobieta skończyli pracę i kram był gotowy na przyjęcie klientów, wokół zapalono już lampy. Kobieta uparła się, że ich nakarmi. Yvaine z trudem zdołała ją przekonać, że nie jest głodna, lecz Tristran z entuzjazmem pochłonął wszystko, co mu dała, i z nietypowym dla siebie zapałem wypił niemal całą karafkę słodkiego, żółtego wina, upierając się, że nie jest wcale mocniejsze niż świeży sok z winogron i że zupełnie na niego nie działa. Kiedy jednak kobieta zaproponowała im miejsce na nocleg na polance za wozem, Tristran skorzystała z niego natychmiast i zapadł w głęboki pijacki sen.

Była zimna, pogodna noc. Gwiazda usiadła obok śpiącego mężczyzny, który niegdyś ją schwytał, a później stał się bliskim towarzyszem podróży. Zastanawiał się, gdzie się podziała jej nienawiść. Nie czuła senności.

Trawa za jej plecami zaszeleściła i obok stanęła ciemnowłosa kobieta. Razem spojrzały na Tristrana.

— Wciąż jest w nim coś z susła — powiedziała nieznajoma. Uszy miała kocie, spiczaste. Wyglądała na niewiele starszą od Tristrana. — Czasem zastanawiam się, czy ona naprawdę zamienia ludzi w zwierzęta, czy też raczej odnajduje ukryte w nich zwierzę i je uwalnia. Może jest we mnie coś, co z natury przypomina jaskrawo upierzonego ptaka? Często się nad tym zastanawiam, ale nie doszłam do żadnych wniosków.

Tristran wymamrotał coś niewyraźnie i przekręcił się z boku na bok. Potem zaczął cicho chrapać.

Kobieta okrążyła go i usiadła obok.

— Ma chyba dobre serce — rzekła.

— Tak — przyznała gwiazda. — Chyba tak.

— Powinnam cię ostrzec — powiedziała kobieta — że jeśli opuścisz tę krainę i przejdziesz tam… — gestem smukłej ręki, wokół przegubu której migotał srebrny łańcuszek, wskazała wioskę Mur — natychmiast zmienisz się w to, czym byłabyś w tamtym świecie: zimny, martwy kamień z nieba.

Gwiazda zadrżała, nie odpowiedziała jednak. Wyciągnęła jedynie rękę ponad śpiącym Tristranem i musnęła palcami srebrny łańcuszek, opasujący przegub i kostkę kobiety i znikający w krzakach.

— Z czasem można do tego przywyknąć — stwierdziła tamta.

— Naprawdę?

Fiołkowe oczy spojrzały w oczy niebieskie. Kobieta odwróciła wzrok.

— Nie.

Gwiazda puściła łańcuszek.

— Kiedyś związał mnie łańcuchem podobnym do twojego. Potem mnie uwolnił, a ja uciekłam. On jednak znalazł mnie i przywiązał do siebie wdzięcznością, która więzi takich jak ja mocniej niż jakiekolwiek kajdany świata.

Kwietniowy wietrzyk powiał przez łąkę. Chłodny podmuch poruszył gałęziami krzaków i drzew. Kobieta o kocich uszach odrzuciła z twarzy kręcone włosy.

— Masz jednak także wcześniejsze zobowiązanie, prawda? Nosisz przy sobie coś, co do ciebie nie należy i co musisz oddać prawowitemu właścicielowi.

Usta gwiazdy zacisnęły się mocno.

— Kim jesteś? — spytała.

— Już mówiłam. Byłam ptakiem w wozie — odparła tamta. — Wiem, czym ty jesteś, i wiem, dlaczego czarownica nie dostrzegała twojej obecności. Wiem, kto cię szuka i po co. Znam też pochodzenie topazu, który nosisz u pasa na srebrnym łańcuchu. Ponieważ wiem to wszystko, znam też obowiązek, który na tobie spoczywa.

Nachyliła się i delikatnym gestem czule odgarnęła włosy z twarzy Tristrana. Śpiący młodzieniec nawet nie drgnął.

— Chyba ci nie wierzę i nie ufam — oznajmiła gwiazda. Nocny ptak krzyknął głośno z drzewa nad ich głowami. W jego głosie dźwięczała przejmująca samotność.

— Gdy byłam ptakiem, zobaczyłam topaz u twego pasa. — Kobieta wstała. — Obserwowałam cię podczas kąpieli w rzece i natychmiast go rozpoznałam.

— Jak? — spytała gwiazda. — Jak go rozpoznałaś?

Ciemnowłosa kobieta jedynie potrząsnęła głową i odeszła tam, skąd przybyła. Po raz ostatni obejrzała się przez ramię na śpiącego chłopaka, a potem pochłonęła ją ciemność.

Włosy Tristrana ponownie opadły na twarz. Gwiazda pochyliła się i łagodnie odsunęła je na bok. Czubkami palców pogładziła policzek towarzysza. Tristran spał.

* * *

Obudził się niedługo po wschodzie słońca. Ściślej mówiąc, obudził go duży borsuk, maszerujący na tylnych nogach, odziany w wyświecony szlafrok z zielonego jedwabiu. Zaczął prychać mu nad uchem, aż w końcu Tristran otworzył zaspane oczy.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Gwiezdny pył»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Gwiezdny pył» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Gwiezdny pył»

Обсуждение, отзывы о книге «Gwiezdny pył» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x