Orson Card - Czerwony Prorok

Здесь есть возможность читать онлайн «Orson Card - Czerwony Prorok» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1996, ISBN: 1996, Издательство: Prószyński i S-ka, Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Czerwony Prorok: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Czerwony Prorok»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Od tego dnia Indianin Lolla-Wossiki stał się żałosnym pijakiem. Jego brat, Ta-Kumsaw, chciałby przepędzić białych z kontynentu. Ale gubernator Bill Harrison snuje o wiele okrutniejsze plany wobec Indian. Kiedy zaczyna je realizować, mimowolnie doprowadza do spotkania Alvina Millera — wyjątkowego białego chłopca, obdarzonego potężną mocą magiczną — z Lollą-Wossiky i Ta-Kumsawem. I tak rozpoczyna się kolejny etap edukacji Alvina.

Czerwony Prorok — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Czerwony Prorok», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Nie warto się kłócić — wtrącił zasapany Thrower. Nie był zbyt sprawny i dopiero teraz dogonił pozostałych. — Pan Bóg kocha wszystkie swe dzieci, nawet pogan. Armor-of-God to dobry chrześcijanin. I wszyscy wiemy, że gdyby doszło do walki między chrześcijanami a pogaństwem, Armor-of-God stanie po stronie prawdy.

Zebrani mruczeli i kiwali głowami. Lubili przecież Armora-of-God; większości z nich pożyczał pieniądze albo dawał kredyt w swoim sklepie i nigdy nie upominał się o zwrot. Gdyby nie on, wielu nie przetrwałoby pierwszych lat w Wobbish. Ale wdzięczni czy nie, wiedzieli przecież, że traktuje Czerwonych jakby byli prawie Białymi, co w takich okolicznościach musiało budzić podejrzenia.

— Teraz zbliża się walka — rzekł któryś. — Nie musimy tropić tych Czerwonych. Znamy ich imiona. Wyryli je na siodłach.

— Zaczekajcie chwilę! — zawołał Armor-of-God. — Zastanówcie się! Przez tyle lat Prorocze Miasto rozrasta się na drugim brzegu Wobbish, naprzeciw Vigor Kościoła. Czy któryś z Czerwonych ukradł wam cokolwiek? Uderzył wasze dziecko? Porwał świnię? Choć jednemu z was zrobił coś złego?

— Moim zdaniem porwanie chłopców Alvina Millera to dostatecznie zły uczynek!

— Mówię o Czerwonych z Proroczego Miasta! Wiecie, że nigdy nikogo nie skrzywdzili. Wiecie o tym! I wiecie też dlaczego. Bo Prorok każe im żyć w pokoju, trzymać się swojej ziemi i nie robić krzywdy białym ludziom.

— Ale Ta-Kumsaw mówi co innego!

— A gdyby nawet chcieli zrobić Białym coś strasznego… a nie twierdzę, że chcieli… czy ktoś z was uwierzy, że Ta-Kumsaw albo Tenska-Tawa są tak durni, żeby podpisać się swoim imieniem?

— Są dumni, że zabijają Białych!

— Gdyby Czerwony był mądry, byłby Białym!

— Widzicie, jak to jest z miłośnikami Czerwonych?

Armor-of-God znał tych ludzi i wiedział, że nadal ma za sobą większość. Nawet ci krzykacze nie wyruszą sami; będą czekać, póki cała grupa nie zdecyduje się na działanie. Więc niech go nazywają miłośnikiem Czerwonych, proszę bardzo. Kiedy ludzie się boją, często mówią rzeczy, których potem żałują. Byle tylko zaczekali. Byle tylko nie rzucili się do wojny z Czerwonymi.

Ponieważ Armor-of-God miał w tej sprawie pewne podejrzenia. Wszystko odbyło się zbyt łatwo… Te konie odesłane do domu z imionami wyciętymi na siodłach. Czerwoni tak nie robili, nawet ci groźni, co chętnie zabiliby każdego spotkanego Białego. Armor sporo wiedział o Czerwonych: torturowali tylko dlatego, żeby człowiek mógł okazać dzielność, nie po to, żeby przerazić innych. A przynajmniej większość Czerwonych — różne historie krążyły o Irrakwa, zanim się ucywilizowali. Czyli ktokolwiek to zrobił, nie postępował jak prawdziwy Czerwony. Armor był niemal pewien, że to ktoś wynajęty. Francuzi z Detroit od lat starali się doprowadzić do wojny między Czerwonymi a białymi osadnikami — może to oni. A może Bill Harrison. Tak, to do niego podobne, do tego pająka przyczajonego w forcie nad Hio. Armor doszedł do wniosku, że to najbardziej prawdopodobne wyjaśnienie. Oczywiście, nie powiedział tego głośno; ludzie pomyśleliby, że jest zazdrosny o Billa Harrisona. To prawda: był zazdrosny. Ale wiedział też, że Harrison jest zepsutym człowiekiem, który nie cofnie się przed niczym, żeby dopiąć swego. Mógłby wysłać bandę dzikich, żeby zabili paru białych chłopców niedaleko Proroczego Miasta. W końcu to Tenska-Tawa namówił większość Czerwonych z okolic fortu Harrisona, żeby odrzucili whisky i poszli za nim. I to Ta-Kumsaw wypędził stamtąd połowę białych osadników. Armorowi wydawało się, że za tym wszystkim stoi Harrison. Raczej on niż Francuzi.

Ale nie mógł tego powiedzieć na głos, bo przecież nie miał żadnych dowodów. Musiał tylko uspokoić jakoś ludzi, dopóki nie znajdzie nowych argumentów.

Może znajdzie już zaraz. Przyprowadzili ze sobą starego Tacka Sweepera, który rzęził, ale dotrzymywał kroku najlepszym.

Zadziwiający był ten wigor u człowieka, którego płuca przy każdym oddechu przypominały dziecięcą grzechotkę. Tack Sweeper miał talent, choć nie całkiem pewny, co zresztą pierwszy przyznawał. Ale czasem działał nad podziw dobrze. Tack stawał mianowicie w jakimś miejscu, zamykał oczy i tak jakby widział, co się tu zdarzyło w przeszłości. Krótkie scenki, jakieś twarze, nic więcej. Jak wtedy, kiedy bali się, że może Jack de Vries specjalnie się zabił albo ktoś go zamordował. Tack zobaczył wtedy, że to był wypadek, że strzelba wypaliła Jackowi prosto w twarz. Mogli więc pochować go na cmentarzu i nie tracić czasu na poszukiwania zabójcy.

Była więc nadzieja, że Tack powie, co się wydarzyło na polanie. Odsunął wszystkich na skraj lasu, żeby mu nie przeszkadzali. Potem chodził dookoła, powoli, z zamkniętymi oczami.

— Nie powinniście się tak awanturować, chłopcy — stwierdził po chwili. — Widzę tylko was, jak wrzeszczycie.

Roześmiali się, trochę zakłopotani. Wiedzieli przecież, że przed sprowadzeniem Tacka nie wolno mieszać wspomnień miejsca.

— Nie wygląda to dobrze. Widzę twarze Czerwonych. Nóż, dużo noży tnących ludzką skórę. Spada toporek.

Al Miller jęknął.

— Straszny tu chaos. Dużo się działo — rzekł Tack. — Nie widzę wyraźnie. Nie, nie… Widzę… Jeden człowiek… Czerwony, znam tę twarz, widziałem go. Stoi tutaj, całkiem nieruchomo. Znam go.

— Kto to jest? — zapytał Armor-of-God. Ale już wiedział… Ogarnęły go mdłości z przerażenia, bo wiedział.

— Ta-Kumsaw — oświadczył Tack. Szeroko otworzył oczy i niemal przepraszająco spojrzał na Armora. — Też trudno mi w to uwierzyć — mruknął. — Zawsze miałem go za najdzielniejszego człowieka, o jakim w życiu słyszałem. Ale był tutaj, i to on dowodził. Widzę, jak tu stoi i mówi ludziom, co mają robić. Dokładnie w tym miejscu. Dlatego tak dobrze go widać, że stał długo. I był wściekły. Nie ma wątpliwości.

Armor wierzył Tackowi. Inni też — wszyscy wiedzieli, że Tack nie kłamie. Jeśli powiedział, że jest pewien, to był pewien. Ale musiała istnieć jakaś przyczyna…

— Może zjawił się tu i uratował chłopców? Przyszedł i powstrzymał bandę dzikich Czerwonych z…

— Miłośnik Czerwonych! — krzyknął ktoś.

— Znacie Ta-Kumsawa! Nie jest tchórzem, a porwanie tych chłopców to robota tchórza! Przecież znacie go!

— Nikt nie zdoła poznać Czerwonego!

— Ta-Kumsaw nie porwał naszych chłopców! — upierał się Armor-of-God. — Jestem pewien.

Nagle wszyscy ucichli, bo stary Al Miller przecisnął się do przodu i stanął przed Armorem-of-God. Patrzył na zięcia z góry, a twarz miał jak żywe piekło, taki był wściekły.

— Niczego nie wiesz, Armorze-of-God Weaver. Jesteś najnędzniejszym śmieciem, jaki pływa w nocniku. Najpierw ożeniłeś się z moją córką i nie pozwoliłeś jej rysować żadnych heksów, taki byłeś pewny, że to dzieło diabła. Potem pozwoliłeś wszystkim tym Czerwonym bez przerwy włóczyć się po okolicy. A kiedy chcieliśmy zbudować palisadę, mówiłeś: „Nie, palisada da tylko Francuzom coś, co mogą zaatakować i spalić. Trzeba się zaprzyjaźnić z Czerwonymi, to dadzą nam spokój. Będziemy z nimi handlować”. I widzisz, do czego to doprowadziło? Widzisz, co z tego mamy? Możemy się cieszyć, żeśmy cię posłuchali. Moim zdaniem, Armorze-of-God, nie jesteś żadnym miłośnikiem Czerwonych. Jesteś największym durniem, jaki kiedykolwiek przeprawił się przez Hio i ruszył na zachód. A głupsi od ciebie będziemy tylko my, słuchając cię choćby jeszcze przez chwilę!

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Czerwony Prorok»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Czerwony Prorok» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Czerwony Prorok»

Обсуждение, отзывы о книге «Czerwony Prorok» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x