Terry Pratchett - Trzy wiedźmy

Здесь есть возможность читать онлайн «Terry Pratchett - Trzy wiedźmy» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1998, ISBN: 1998, Издательство: Prószyński i S-ka, Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Trzy wiedźmy: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Trzy wiedźmy»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Jest to szósta część popularnego cyklu o Świecie Dysku. Król Verence, władca Lancre, został zamordowany i snuje się teraz jako duch po zamku. Czarownice ocaliły maleńkiego synka Verence’a i oddały go na wychowanie aktorom z wędrownej trupy. W Lancre objął władzę okrutny książę Felmet z jeszcze okrutniejszą małżonką. Poddani nie lubią nowego władcy. Duch Verence’a nieźle musi się nakombinować, aby zawrzeć wreszcie sojusz z wiedźmami. Wspólnie doprowadzą do powrotu prawowitej dynastii na tron.

Trzy wiedźmy — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Trzy wiedźmy», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Potem musiał na nowo uczyć się trzystu osiemdziesięciu trzech dowcipów zatwierdzonych przez Gildię, co było dostatecznie nieprzyjemne, oraz słownika, co było o wiele dłuższe i gorsze.

Później jeszcze został wysłany do Ankh i tam w nagich, posępnych pokojach odkrył, że istnieją inne książki niż ciężka, okuta mosiądzem Wielka Księga Żartów. Że wokół jest cały kolisty świat, a w nim mnóstwo ciekawych miejsc i ludzi robiących ciekawe rzeczy, na przykład…

Śpiew. Wyraźnie słyszał śpiew.

Ostrożnie podniósł głowę i aż podskoczył, gdy zabrzęczały dzwonki na jego czapce. Przytrzymał dłońmi znienawidzone błyskotki.

Śpiew rozbrzmiewał nadal. Błazen wyjrzał czujnie zza kępy tawuły, dającej mu doskonałą osłonę.

Śpiew nie był szczególnie udany. Śpiewająca osoba znała chyba tylko jedno słowo: „la”. Ale zmuszała je do ciężkiej pracy. Melodia sprawiała wrażenie, jakby owa osoba wierzyła, że ludzie w pewnych okolicznościach powinni śpiewać „lalala”, i postanowiła zachowywać się tak, jak świat tego od niej oczekiwał.

Błazen zaryzykował podniesienie głowy nieco wyżej i po raz pierwszy w życiu zobaczył Magrat.

Przerwała właśnie skromny taniec na wąskiej łące i próbowała wpleść we włosy parę stokrotek — bez większych sukcesów.

Błazen wstrzymał oddech. W długie noce na twardych kamieniach śnił o kobietach takich jak ta. Chociaż, jeśli się lepiej zastanowić, to nie o takich; były lepiej wyposażone w okolicach klatki piersiowej, nie miały takich czerwonych i spiczastych nosów, włosy bardziej im falowały. Jednak libido Błazna miało dość rozumu, by odróżnić niemożliwe od teoretycznie osiągalnego; pospiesznie włączyło kilka obwodów filtrujących.

Magrat zbierała kwiaty i rozmawiała z nimi. Błazen wytężył słuch.

— To wełnisty padownik — mówiła. — I miodny czerwosiej, dobry na zapalenie uszu…

Nawet Niania Ogg, która z sympatią patrzyła na świat, miałaby poważne kłopoty, gdyby chciała powiedzieć coś miłego o głosie Magrat. Jednak w uszy Błazna wlewał się niby balsam.

— …I fałszywa mandragora, niezrównana przeciwko wzdęciom pęcherza. O… a tutaj jest starczy żabołak… To na zatwardzenie.

Błazen podniósł się niepewnie, cały w dzwoneczkach. Dla Magrat wyglądało to, jakby sama łąka, dotychczas nie kryjąca niczego groźniejszego niż chmury jasnobłękitnych motyli i kilka samodzielnych trzmieli, nagle wypuściła spod ziemi wielkiego czerwono-żółtego demona.

Demon na przemian otwierał i zamykał usta. Na głowie miał trzy groźne rogi.

Jakiś głos w głębi umysłu czarownicy powiedział z naciskiem: powinnaś teraz uciekać niby łagodna gazela; jest to działanie przyjęte w takich okolicznościach.

Natychmiast jednak wtrącił się zdrowy rozsądek. Nawet w najbardziej optymistycznym nastroju Magrat nie śmiałaby porównywać się z gazela, łagodną czy nie. Poza tym, dodał rozsądek, kluczowy problem w uciekaniu jak gazela polega na tym, że najprawdopodobniej bez trudu zdołałaby uciec.

— Ehem… — odchrząknęła zjawa.

Niezdrowy rozsądek, którego — mimo opinii Babci Weatherwax, że Magrat ma zdrowo namieszane w głowie — posiadała wystarczającą ilość, podsunął jej myśl, że niewiele demonów brzęczy żałośnie i wygląda, jakby nie mogło złapać tchu.

— Dzień dobry — powiedziała.

Umysł Błazna także pracował z całych sił. Zaczynała go ogarniać panika.

Magrat nie nosiła tradycyjnego spiczastego kapelusza, jak starsze czarownice, ale respektowała jedną z najbardziej podstawowych zasad tego fachu: nie warto być czarownicą, jeśli się na nią nie wygląda. W jej przypadku oznaczało to wiele srebrnej biżuterii z oktogramami, nietoperzami, pająkami i innymi popularnymi symbolami mistycyzmu. Magrat chętnie pomalowałaby sobie paznokcie na czarno, gdyby nie obawiała się, że nie zniesie pogardliwego wzroku Babci Weatherwax.

Błazen zaczynał zdawać sobie sprawę, że zaskoczył czarownicę.

— Oj — stwierdził i ruszył do ucieczki.

— Nie… — zaczęła Magrat, ale Błazen gnał już leśną ścieżką prowadzącą do zamku.

Magrat stała nieruchomo, wpatrzona w bukiet w dłoni. Przeczesała palcami włosy, strącając deszcz zwiędłych płatków.

Wiedziała, że coś ważnego wymknęło się jej z rąk, na podobieństwo wysmarowanego tłuszczem prosiaka w wąskim korytarzu.

Poczuła nieprzepartą ochotę, by zakląć. Znała wiele przekleństw. Mateczka Whemper miała w tej dziedzinie bogatą wyobraźnię; nawet leśne zwierzęta zwykle biegły ile sił, mijając jej chatkę.

Magrat nie mogła znaleźć jednego słowa, które w pełni wyrażałoby jej uczucia.

— Pieprzę — powiedziała.

* * *

Tej nocy znowu była pełnia. Co niezwykłe, wszystkie trzy czarownice przybyły wcześnie do stojącego głazu. Był tym tak skrępowany, że ukrył się w krzewach kolcolistu.

— Greebo od dwóch dni nie wrócił do domu — poinformowała Niania Ogg, gdy tylko dotarła na miejsce. — To do niego niepodobne. Nigdzie nie mogę go znaleźć.

Koty umieją same o siebie zadbać — odparła Babcia Weatherwax. — Państwa tego nie potrafią. Muszę wam o czymś opowiedzieć. Rozpal ogień, Magrat.

— Mmm?

— Powiedziałam: rozpal ogień, Magrat.

— Mmm? Aha. Tak.

Dwie starsze kobiety przyglądały się, jak nieuważnie sunie przez wrzosowisko, z roztargnieniem ciągnąc za suche gałęzie krzaków. Magrat wyraźnie myślała o czymś innym.

— Nie jest sobą — zauważyła Niania Ogg.

— Owszem. To chyba lepiej — stwierdziła krótko Babcia i usiadła na kamieniu. — Powinna je rozpalić, zanim przyszłyśmy. W końcu to jej obowiązek.

— Ma dobre chęci… — Niania Ogg obserwowała w zadumie plecy Magrat.

— Też miałam dobre chęci jako dziewczynka, ale to nie powstrzymało ostrego języka Mateczki Filter. Najmłodsza czarownica musi swoje odsłużyć, sama wiesz najlepiej. W dodatku nie nosi kapelusza. Skąd ludzie mają wiedzieć?

— Coś cię dręczy, Esme — domyśliła się Niania. Babcia posępnie kiwnęła głową.

— Miałam wczoraj odwiedziny — wyznała.

— Ja też.

Mimo swych zmartwień, Babcia poczuła lekką irytację.

— Kto? — zapytała.

— Burmistrz Lancre i paru radców. Nie są zadowoleni z króla. Chcą mieć takiego, któremu można zaufać.

— Nie zaufałabym żadnemu królowi, któremu mógłby zaufać radca.

— Tak, ale przyznasz, że to nikomu nie wychodzi na dobre, tyle podatków i zabijanie ludzi. Nowy sierżant jest bardzo prędki, kiedy ma podpalić komuś dom. Stary Verence też to robił, owszem, ale…

— Wiem, wiem. Traktował to bardziej osobiście — przyznała Babcia. — Człowiek czuł, że mu zależy. Ludzie lubią, kiedy ktoś ich docenia.

— Felmet nienawidzi królestwa — podjęła Niania Ogg. — Wszyscy to mówią. Kiedy idą z nim porozmawiać, tylko na nich patrzy, chichocze, pociera dłoń i trochę się krzywi.

Babcia poskrobała się w podbródek.

— Stary król krzyczał na nich i kopniakami wypędzał z zamku. Mawiał, że nie ma czasu dla sklepikarzy i im podobnych — dodała z aprobatą.

— Ale był przy tym bardzo wielkoduszny. I…

— Królestwo się martwi — oznajmiła Babcia Weatherwax.

— Wiem. Przecież mówiłam…

— Nie chodzi o ludzi. Chodzi o królestwo.

Babcia wytłumaczyła. Niania przerywała kilka razy krótkimi pytaniami. Nie przyszło jej nawet do głowy wątpić w to, co usłyszała. Babcia Weatherwax nigdy nie zmyślała.

Po zakończeniu rzekła tylko:

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Trzy wiedźmy»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Trzy wiedźmy» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Trzy wiedźmy»

Обсуждение, отзывы о книге «Trzy wiedźmy» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x