• Пожаловаться

Terry Pratchett: Na glinianych nogach

Здесь есть возможность читать онлайн «Terry Pratchett: Na glinianych nogach» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию). В некоторых случаях присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, год выпуска: 2004, ISBN: 978-83-7337-719-6, издательство: Prószyński i S-ka, категория: Фэнтези / на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале. Библиотека «Либ Кат» — LibCat.ru создана для любителей полистать хорошую книжку и предлагает широкий выбор жанров:

любовные романы фантастика и фэнтези приключения детективы и триллеры эротика документальные научные юмористические анекдоты о бизнесе проза детские сказки о религиии новинки православные старинные про компьютеры программирование на английском домоводство поэзия

Выбрав категорию по душе Вы сможете найти действительно стоящие книги и насладиться погружением в мир воображения, прочувствовать переживания героев или узнать для себя что-то новое, совершить внутреннее открытие. Подробная информация для ознакомления по текущему запросу представлена ниже:

Terry Pratchett Na glinianych nogach
  • Название:
    Na glinianych nogach
  • Автор:
  • Издательство:
    Prószyński i S-ka
  • Жанр:
  • Год:
    2004
  • Город:
    Warszawa
  • Язык:
    Польский
  • ISBN:
    978-83-7337-719-6
  • Рейтинг книги:
    3 / 5
  • Избранное:
    Добавить книгу в избранное
  • Ваша оценка:
    • 60
    • 1
    • 2
    • 3
    • 4
    • 5

Na glinianych nogach: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Na glinianych nogach»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Kryminalna zagadka w świecie Dysku. Kto morduje nieszkodliwych staruszków? Kto próbuje otruć Patrycjusza? Kiedy jesienne mgły spowijają Ankh-Morpork, Straż Miejska musi schwytać mordercę, którego nie może zobaczyć. Może golemy coś wiedzą — ale poważni ludzie z gliny, którzy pracują całe dnie i noce, i nigdy nikomu nie wadzą, nagle zaczęli popełniać samobójstwa. Zresztą straż ma także własne problemy. Pewien wilkołak cierpi na syndrom napięcia przedpełniowego. Kapral Nobbs zaczyna bywać wśród jaśniepaństwa, a u nowego rekruta-krasnoluda można dostrzec pewne bardzo dziwne cechy — zwłaszcza kolczyki i cienie do oczu. Komu można zaufać, kiedy motłoch krąży po ulicach, spiskowcy kryją się w mroku, a wszystkie ślady wskazują niewłaściwy kierunek? W nocnych ciemnościach komendant straży, sir Samuel Vimes, przekonuje się, że gdzieś tam, być może, wcale nie ma prawdy. Prawda może być wśród słów w jego głowie.

Terry Pratchett: другие книги автора


Кто написал Na glinianych nogach? Узнайте фамилию, как зовут автора книги и список всех его произведений по сериям.

Na glinianych nogach — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Na glinianych nogach», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема

Шрифт:

Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— A jak tam ta młoda dama? Nie widziałem jej dzisiaj.

— Angua? Och, jest… kręci się tu i tam, wie pan. Na pewno jej powtórzę, że pan o nią pytał.

Krasnolud z zadowoleniem pokiwał głową i odszedł.

Marchewa starannie dopisał jeszcze kilka linijek, po czym zapytał bardzo cicho:

— Czy ten wózek z koniem wciąż stoi przed piekarnią Staloskórki?

Coś pod stołem zaskomlało.

— Naprawdę? To dziwne. Wszystkie dostawy skończyły się już przed godziną, a mąkę i żwir przywożą dopiero po południu. Woźnica siedzi na koźle?

Ciche szczeknięcie.

— I koń jest trochę za dobry jak na wózek dostawczy. No i wiesz, normalnie woźnica chyba założyłby mu worek z obrokiem. Poza tym mamy ostatni czwartek miesiąca, czyli u Staloskórki dzień wypłat. — Marchewa odłożył ołówek i grzecznie pomachał ręką, by zwrócić uwagę kelnera. — Można prosić o kubek kawy żołędnej, panie Świdro? Na wynos.

W Muzeum Chleba Krasnoludów w Zaułku Bąkowym pan Hopkinson, kustosz, był nieco podekscytowany. Pomijając wszelkie inne względy, właśnie został zamordowany. W tej chwili jednak uważał to jedynie za irytujący i niezbyt istotny szczegół.

Został zatłuczony na śmierć bochenkiem chleba. Jest to wydarzenie rzadkie, nawet w najgorszych ludzkich piekarniach, jednakże chleb krasnoludów ma niezwykłe właściwości jako broń zaczepna. Krasnoludy uważają piekarstwo za element sztuki wojennej. Kiedy wypiekają kamienne ciasteczka, nie jest to metafora.

— Popatrz tylko na to wgniecenie! — rzekł oburzony Hopkinson. — Całkiem zniszczył skórkę!

I PAŃSKĄ CZASZKĘ TAKŻE, zauważył Śmierć.

— No tak — zgodził się Hopkinson tonem człowieka, który uważa, że czaszki można dostać po tuzinie za pensa, ale dobrze wie, jaka jest wartość muzealna dobrego chleba. — Co jest złego w zwyczajnej pałce, pytam? Czy nawet młocie? Mógłbym mu dostarczyć takich narzędzi, gdyby tylko poprosił.

Śmierć, który z natury sam miał osobowość obsesyjną, zrozumiał, że stanął przed mistrzem. Zmarły pan Hopkinson mówił piskliwym głosem i nosił okulary na kawałku czarnej tasiemki — jego duch miał teraz na nosie ich widmowy odpowiednik — a te cechy zawsze oznaczają umysł nakazujący odkurzać dolne powierzchnie mebli i układać spinacze według rozmiarów.

— To naprawdę fatalnie — stwierdził. — W dodatku bardzo niewdzięcznie się zachował, biorąc pod uwagę, że udzieliłem im pomocy z piekarnikiem. Naprawdę uważam, że powinienem złożyć skargę.

PANIE HOPKINSON, CZY W PEŁNI ZDAJE PAN SOBIE SPRAWĘ Z FAKTU, ŻE JEST PAN MARTWY?

— Martwy? — pisnął kustosz. — O nie, w żaden sposób nie mogę być martwy. Nie w tej chwili. To bardzo nieodpowiedni moment. Nie skatalogowałem nawet bułeczek szturmowych.

A JEDNAK.

— Nie, nie. Bardzo mi przykro, ale to niemożliwe. Musisz zaczekać. Nie mam czasu na tego rodzaju nonsensy.

Śmierć był zaskoczony. Większość osób, kiedy mijał wstępny szok, z pewną ulgą przyjmowała fakt własnego zgonu. Przestawało im ciążyć podświadome brzemię. Spadał kosmiczny but. Najgorsze już się stało i mogli — metaforycznie oczywiście — zacząć nowe życie. Bardzo nieliczni traktowali zdarzenie jak zwykłą niedogodność, która zostanie usunięta, jeśli tylko będą dostatecznie długo się skarżyć.

Dłoń pana Hopkinsona przeniknęła przez blat stołu.

— Och!

WIDZI PAN?

— To bardzo niepożądane w tej chwili. Czy mógłbyś ustalić bardziej odpowiedni termin?

TYLKO PO KONSULTACJI Z PAŃSKIM MORDERCĄ.

— Mam wrażenie, że cała sprawa jest fatalnie zorganizowana. Chcę złożyć skargę. W końcu płacę podatki.

JESTEM ŚMIERCIĄ, NIE PODATKAMI. PRZYCHODZĘ TYLKO RAZ.

Cień pana Hopkinsona zaczął się rozwiewać.

— Chodzi mi o to, że zawsze starałem się planować wszystko z wyprzedzeniem, rozsądnie…

UWAŻAM, ŻE NAJLEPSZĄ METODĄ JEST PRZYJMOWANIE W ŻYCIU TEGO, CO SIĘ ZDARZY.

— Mam wrażenie, że to brak odpowiedzialności…

DLA MNIE ZAWSZE TO DZIAŁAŁO.

Lektyka zatrzymała się przed Pseudopolis Yard. Vimes zostawił nosicieli, żeby ją zaparkowali, a sam ruszył szybkim krokiem, wkładając po drodze płaszcz.

Pamiętał czasy — wydawało się, że to zaledwie wczoraj — kiedy komenda straży była prawie pusta. Stary sierżant Colon drzemał na krześle, a przy piecyku suszyło się pranie kaprala Nobbsa. A potem nagle wszystko się zmieniło…

Sierżant Colon czekał na niego z notesem.

— Mam tu meldunki z komisariatów, sir — oznajmił, biegnąc truchtem obok Vimesa.

— Coś szczególnego?

— Takie trochę dziwne zabójstwo, sir. W jednym z tych starych domów przy Bezprawnym Moście. Jakiś stary kapłan. Nie znam szczegółów. Patrol zawiadomił tylko, że trzeba się temu przyjrzeć.

— Kto go znalazł?

— Funkcjonariusz Wizytuj, sir.

— O bogowie…

— Tak jest, sir.

— Postaram się zajrzeć tam jeszcze przed południem. Coś jeszcze?

— Kapral Nobbs jest chory, sir.

— To wiem.

— To znaczy, zwolnił się z powodu choroby, sir.

— Tym razem nie z powodu pogrzebu babci?

— Nie, sir.

— Nawiasem mówiąc, ile ich już było w tym roku?

— Siedem, sir.

— Dziwna rodzina, ci Nobbsowie.

— Tak, sir.

— Fred, nie musisz ciągle zwracać się do mnie „sir”.

— Mamy gościa, sir. — Sierżant zerknął znacząco na ławę w głównej sali. — Przyszedł w sprawie posady dla alchemika.

Krasnolud uśmiechnął się nerwowo.

— Dobrze — rzucił Vimes. — Przyjmę go w swoim gabinecie. — Wyjął spod płaszcza sakiewkę skrytobójcy. — Wpłać to na Fundusz Wdów i Sierot, Fred, dobrze?

— Jasne. O… dobra robota, sir. Jeszcze parę takich wpłat, a będziemy mogli sobie pozwolić na nowe wdowy.

Sierżant Colon wrócił do swojego biurka, dyskretnie otworzył szufladę i wyjął książkę, którą właśnie czytał. Nazywała się „Chów zwierząt”. Tytuł trochę go zaniepokoił — nie rozumiał, po co chować zwierzęta, skoro potem i tak trzeba ich szukać w celu hodowania, ale w końcu słyszało się różne historie o dziwactwach mieszkańców wsi. Okazało się jednak, że książka mówi o tym, w jaki sposób bydło, świnie i owce powinny się krzyżować.

Teraz zastanawiał się, gdzie dostać książkę o tym, jak nauczyć je czytać.

Na górze Vimes pchnął ostrożnie drzwi swojego gabinetu. Gildia Skrytobójców grała według zasad, trzeba to draniom przyznać. Zabicie kogoś przypadkowego uznawane było za dowód fatalnych manier. Pomijając wszystko inne, nikt za to nie płacił. Dlatego pułapki w gabinecie nie wchodziły w rachubę, gdyż zbyt wiele osób codziennie wchodziło tam i wychodziło. Mimo to uznał, że ostrożność nigdy nie zawadzi. Doskonale sobie radził z pozyskiwaniem bogatych wrogów, których stać na wynajęcie skrytobójcy. Skrytobójcy wystarczy mieć szczęście tylko raz, ale Vimesowi musiało sprzyjać ciągle.

Wśliznął się do pokoju i wyjrzał przez okno. Lubił pracować przy otwartym, nawet w chłody. Lubił słuchać odgłosów miasta. Ale każdy, kto próbowałby wspiąć się do niego lub zsunąć z góry, trafiłby na rozmaite przeszkody w stylu luźnych dachówek, ruchomych uchwytów i zdradzieckich rynien. Dodatkowo Vimes kazał w dole zainstalować na murze kolczaste poręcze. Były ładne, ozdobne, ale przede wszystkim kolczaste.

Na razie wygrywał.

Zabrzmiało niepewne stukanie.

Jego źródłem były kostki krasnoludziego kandydata do pracy. Vimes wprowadził go, zamknął drzwi i usiadł za biurkiem.

Читать дальше
Тёмная тема

Шрифт:

Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Na glinianych nogach»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Na glinianych nogach» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё не прочитанные произведения.


Terry Pratchett: Straż! Straż!
Straż! Straż!
Terry Pratchett
Terry Pratchett: Zbrojni
Zbrojni
Terry Pratchett
Terry Pratchett: Straż nocna
Straż nocna
Terry Pratchett
libcat.ru: книга без обложки
libcat.ru: книга без обложки
Terry Pratchett
Terry Pratchett: Łups!
Łups!
Terry Pratchett
Отзывы о книге «Na glinianych nogach»

Обсуждение, отзывы о книге «Na glinianych nogach» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.