Terry Pratchett - Ostatni bohater

Здесь есть возможность читать онлайн «Terry Pratchett - Ostatni bohater» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 2003, ISBN: 2003, Издательство: Prószyński i S-ka, Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Ostatni bohater: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Ostatni bohater»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Stał się legendą za życia. Wciąż pamięta wspaniałe dni niezwykłych przygód. Pamięta czasy, gdy bohater nie musiał się martwić o ogrodzenia, prawników i cywilizację. Pamięta też czasy, kiedy ludzie nie krytykowali zabijania smoków. Dzisiaj za to nie zawsze pamięta, gdzie odłożył swoje zęby… I wcale mu się to nie podoba. Teraz więc, ze swym starożytnym mieczem, nową laską i starymi przyjaciółmi — a są to bardzo starzy przyjaciele — Cohen Barbarzyńca wyrusza w ostatnią misję. Zamierza wspiąć się na najwyższą górę Świata Dysku i spotkać swoich bogów. Nie podoba mu się, że pozwalają ludziom starzeć się i umierać.

Ostatni bohater — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Ostatni bohater», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Minstrel spoglądał na Krainy Osiowe przed sobą. Były tam jeziorka i były miejsca, gdzie leżał bardzo głęboki śnieg. Jednak Orda nie pochwalała chytrości. Jeśli potrzebowali chytrości, wynajmowali ją. Jeśli nie, po prostu atakowali. A nie można przecież zaatakować gruntu.

Wszystko się pomieszało, myślał. Całkiem jak mówił ten kapitan: bogowie, bohaterowie, szalone przygody… Ale kiedy odchodzi ostatni bohater, wszystko się kończy.

Nigdy nie przepadał za bohaterami, lecz uświadomił sobie, że ich potrzebuje. Powinni istnieć, jak lasy i góry. Można ich nigdy nie oglądać, ale wypełniali jakąś pustkę w umyśle. Pustkę w umyśle każdego człowieka.

— Na pewno nic im się nie stało — przekonywał idący z tyłu Złowrogi Harry. — Prawdopodobnie będą na nas czekać, kiedy już dojdziemy na dół.

— Co to takiego zwisa z tego głazu? — zdziwił się minstrel.

Kiedy wspięli się po śliskich kamieniach, odkryli, że to kawałek połamanego koła z wózka inwalidzkiego Wściekłego Hamisha.

— To nic nie znaczy — stwierdził Złowrogi Harry i z lek ceważeniem odrzucił znalezisko. — Chodź, musimy się pospieszyć. Nie chciałbyś spędzić nocy na tej górze.

— Nie. Masz rację. — Minstrel zdjął z pleców lutnię i zaczął ją stroić. — To nic nie znaczy.

Zanim odszedł, sięgnął jeszcze do podartych spodni i z kie szeni wyjął skórzany woreczek. Był pełen rubinów.

Wysypał je na śnieg, gdzie zalśniły czerwienią. I po szedł dalej.

* * *

Głęboki śnieg pokrywał ziemię. Tu i tam jakieś zagłębienie wskazywało, że został wypchnięty z wielką siłą przez spadające ciało, ale krawędzie tych śladów zmiękczył już i za okrąglił wiatr.

Siedem jeźdźczyń wylądowało delikatnie, a śnieg zachowywał się tak, że wprawdzie pojawiały się na nim odciski podków, ale nie dokładnie tam, gdzie wierzchowce stawiały kopyta, ani nie dokładnie w tym momencie. Wydawało się, że są jakoś nałożone na świat, jak gdyby zostały namalowane wcześniej, a arty ście brakło później czasu, żeby porządnie domalować po nich rzeczywistość.

Kobiety odczekały chwilę.

— Wiecie, to wściekle irytujące — oświadczyła Hilda (sopran). — Powinni tu być. Wiedzą chyba, że zginęli, prawda?

— Nie trafiłyśmy chyba w nie właściwe miejsce? — zaniepokoiła się Gertruda (mezzosopran).

— Drogie panie, zechcecie zsiąść z koni ?

Obejrzały się. Siódma Walkiria dobyła miecza i uśmie chała się do nich.

— Co za bezczelność! Nie jesteś Grimhildą!

— Nie, ale sądzę, że mogłabym was wszystkie pokonać — stwierdziła Vena, zrzucając hełm. — Wepchnęłam ją do wychodka jedną ręką. Będzie… będzie lepiej, jeśli po prostu zsiądziecie.

— Lepiej? Lepiej niż co? — złościła się Hilda.

Pani McGarry westchnęła.

— Niż to…

Śnieg eksplodował staruszkami.

— Dobry wieczór, panienko! — zawołał Cohen, chwytając wodze rumaka Hildy. — Masz zamiar zrobić grzecznie to, o co ona prosi, czy mam zwrócić się do mojego przyjaciela Truckle'a, żeby ci to przekazał? Tylko że on jest trochę, no… nieuprzejmy.

— He he he!

— Jak śmiecie… — zaczęła Walkiria.

— Jestem zwykle dość śmiały, panienko. A teraz zsiadaj, zanim cię zrzucę!

— Wypraszam sobie!

— Przepraszam! Mogę? Przepraszam! — zawołała Gertruda. — Czy jesteście martwi?

— Jesteśmy martwi, Willie? — zapytał Cohen.

— Powinniśmy chyba. Ale ja tam nie czuję się martwy.

— Żaden żem martwy! — ryknął Wściekły Hamish. — Przywalę każdemu, co powie, żem martwy!

— To propozycja nie do odrzucenia. — Cohen wskoczył na konia Hildy. — Wsiadać, chłopaki.

— Ale… jeśli można… — nie ustępowała Gertruda, należąca do osób dotkniętych śmiertelną uprzejmością. — Miałyśmy przecież zabrać was do wielkich Hal Poległych Bohaterów. Jest tam miód, pieczone świnie i walki między posiłkami! Akurat tego chcieliście! Wszystko już nakryte, czeka!

— Tak? Dzięki, ale nie pójdziemy — zdecydował Cohen.

— Przecież tam właśnie trafiają polegli bohaterowie!

— Niczego nie podpisywałem.

Cohen spojrzał w niebo. Słońce już zaszło i poja wiały się pierwsze gwiazdy. Każda z nich jest światem, tak?

— Dalej nie chce pani do nas dołączyć, pani McGarry?

— Jeszcze nie, chłopcy. — Vena uśmiechnęła się. — Chyba nie jestem całkiem gotowa. Przyjdzie czas.

— Mądre słowa. Mądre słowa. No to my już pojedziemy. Mamy dużo do zrobienia…

— Ale… — Pani McGarry rozejrzała się wokół siebie. Wiatr nawiał śniegu na… kształty. Tutaj z zaspy sterczała głownia miecza, gdzie indziej wystawał ledwie widoczny sandał.

— Jesteście martwi czy nie? — zapytała wprost.

Cohen także się rozejrzał.

— No, tak jak ja to widzę… Naszym zdaniem nie jesteśmy, więc czemu ma nas obchodzić, co sobie myślą inni? Nigdy się tym nie przejmowaliśmy. Gotów, Hamish? W ta kim razie za mną, chłopaki!

Vena patrzyła, jak Walkirie — kłócąc się między sobą — wloką się z po wrotem w stronę Góry. Potem czekała. Miała przeczucie, że wciąż jest na co.

Po chwili usłyszała rżenie kolejnego konia.

— Przyszedłeś zebrać plon? — zapytała.

JEST TO KWESTIA, W KTÓREJ WOLAŁBYM PANI NIE OŚWIECAĆ, odparł Śmierć.

— Ale jesteś tutaj — stwierdziła Vena, choć teraz czuła się już bardziej jak pani McGarry. Vena pewnie zabiłaby ze dwie z tych dziewczyn na koniach, by się upewnić, że pozostałe będą uważnie słuchać. Ale wszystkie wyglądały tak młodo…

JESTEM WSZĘDZIE, NATURALNIE.

Pani McGarry spojrzała na niebo.

— Za dawnych dni — powiedziała — kiedy bohater był prawdziwie bohaterski, bogowie umieszczali go wśród gwiazd.

NIEBIOSA SIĘ ZMIENIAJĄ. TO, CO DZIŚ WYGLĄDA JAK POTĘŻNY ŁOWCA, ZA STO LAT MOŻE PRZYPOMINAĆ FILIŻANKĘ.

— Nie wydaje się to sprawiedliwe.

NIKT NIE OBIECYWAŁ, ŻE BĘDZIE. ALE ISTNIEJĄ PRZECIEŻ INNE GWIAZDY.

* * *

U podnóża Góry, w obo zie Veny, Harry rozpalił ogień, a min strel usiadł i brzdą kał na lutni.

— Chcę, żebyś tego posłuchał — odezwał się po chwili i zaczął grać.

Pieśń trwała, jak się zdawało Harry'emu, przez całe życie. Kiedy przebrzmiały ostatnie nuty, otarł łzę.

— Muszę nad tym jeszcze trochę popracować — oświadczył minstrel w zadu mie. — Ale chyba może być?

— Pytasz, czy może być? — zdziwił się Złowrogi Harry. — Czyli możesz ją zrobić jeszcze lepszą?

— Tak.

— No… to nie jest podobne do… do prawdziwej sagi — ocenił chrapliwym głosem Harry. — Ma melodię. Można ją nawet pogwizdywać. No, nucić. Znaczy, to nawet brzmi tak jak oni. Tak, jak by brzmieli, gdyby byli muzyką.

— To dobrze.

— Jest… cudowna.

— Dzięki. A jesz cze się poprawi, kiedy usłyszy ją więcej ludzi. To muzyka do słuchania przez ludzi.

— I jeszcze … W końcu nie znaleźliśmy żadnych ciał, prawda? — przypomniał bardzo mały władca ciemności. — Więc oni mogą jeszcze gdzieś żyć.

Minstrel zagrał na lutni kilka nut. Struny zamigotały.

— Gdzieś — zgodził się.

— A wiesz, mały, nie wiem nawet, jak masz na imię.

Minstrel zmarszczył czoło. Sam już właściwie nie był pewien. Nie wiedział, dokąd wyruszy ani co będzie robił, ale podejrzewał, że życie od tej chwili może się stać o wiele ciekawsze.

— Jestem po prostu pieśniarzem — wyjaśnił.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Ostatni bohater»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Ostatni bohater» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Ostatni bohater»

Обсуждение, отзывы о книге «Ostatni bohater» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x