Terry Pratchett - Ciekawe czasy

Здесь есть возможность читать онлайн «Terry Pratchett - Ciekawe czasy» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 2003, ISBN: 2003, Издательство: Prószyński i S-ka, Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Ciekawe czasy: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Ciekawe czasy»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Kiedy kurierski albatros przybywa z żądaniem przysłania „Wielkiego Maga”, Rincewind zostaje wezwany do trapionego niepokojami Imperium Hongów, Sungów, Fangów, Tangów i McSweeneyów, gdzie decydują się losy tronu.
Rincewindowi pomaga Cohen Barbarzyńca, a także napędzany mrówkami komputer HEX, fraktalny motyl pogody ze skrzydełkami Mandelbrota oraz przerażająca, choć dość powolna armia, złożona z sześciu staruszków — Srebrna Orda.
Ich misją jest albo obronić, albo zdobyć Zakazane Miasto Hunghung. Niestety, instrukcje nie są jasne…

Ciekawe czasy — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Ciekawe czasy», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Słucham? — odezwał się zdziwiony, bo nic nie zrozumiał.

— Mam tu napisane: Ronald Saveloy — odparła. — I co?

— Co i co?

— Każdy, którego zabieram — wyjaśniła kobieta, wychylając się z siodła — nazywa się „Ktoś Jakiś”. A ty jaki jesteś?

— Przepraszam, ale…

— W takim razie wpiszę cię jako Ronalda Przepraszającego. No już, wskakuj, wojna się toczy, musimy lecieć.

— Dokąd?

— Tu stoi: żłopanie, hulanki, rzucanie toporami w warkocze młodych kobiet. Zgadza się?

— Aha, no tak. Wydaje mi się, że chyba nastąpiła drobna…

— Słuchaj no, chłopie, jedziesz czy nie?

Rozejrzał się po czarnej pustyni. Został sam. Śmierć odszedł do swoich podstawowych zajęć.

Saveloy pozwolił wciągnąć się na siodło.

— Mają tam może bibliotekę? — zapytał z nadzieją, gdy wierzchowiec wzniósł się w nocne niebo.

— Nie wiem. Nikt nigdy nie pytał.

— To może kursy wieczorowe? Mógłbym prowadzić kursy wieczorowe?

— Z czego?

— Hm, właściwie wszystko jedno. Maniery przy stole, na przykład. Czy to dozwolone?

— Chyba tak. Wydaje mi się, że o to też nikt nie pytał.

Walkiria obejrzała się w siodle.

— Jesteś pewien, że trafiłeś na właściwy tamten świat?

Saveloy rozważył możliwości.

— Ogólnie rzecz biorąc — stwierdził — myślę, że warto spróbować.

* * *

Zebrani na placu z wolna podnosili się na nogi.

Patrzyli na wszystko, co pozostało z pana Honga, i na ordę.

Motyl i Kwiat Lotosu podbiegły do ojca. Motyl przesunęła dłonią po armacie, badając, na czym polega sztuczka.

— Widzicie? — odezwał się Dwukwiat trochę niewyraźnie, ponieważ nie całkiem jeszcze słyszał własny głos. — Mówiłem, że jest Wielkim Magiem.

Motyl stuknęła go w ramię.

— A co z tymi? — zapytała.

Niewielka procesja przesuwała się po placu. Na jej czele Dwukwiat rozpoznał coś, co kiedyś należało do niego.

— Był bardzo tani — powiedział, nie zwracając się do nikogo konkretnego. — Prawdę mówiąc, od początku mi się wydawało, że coś z nim jest nie w porządku.

Za pierwszym Bagażem szedł drugi, trochę większy. A potem, w porządku malejącym, cztery małe kuferki, najmniejszy rozmiarów damskiej torebki. Kiedy mijał leżącego hunghungczyka, zbyt przerażonego, by uciekać, przystanął i kopnął go w ucho. I natychmiast pospieszył za resztą.

Dwukwiat spojrzał niepewnie na córki.

— Są do tego zdolne? — zapytał zdziwiony. — Do robienia nowych? Myślałem, że do tego potrzeba stolarzy.

— Pewnie wiele się nauczył w Ankh-Morep-Orku — westchnęła Motyl.

Bagaże zebrały się razem u stóp schodów. Po czym Bagaż właściwy odwrócił się, rzucił jedno czy dwa tęskne spojrzenia — czy też coś, co można by uznać za spojrzenia, gdyby miał oczy — i odbiegł. Zanim dotarł do drugiego końca placu, zmienił się już w rozmazaną smugę.

— Hej, czterooki!

Dwukwiat obejrzał się. Cohen schodził po schodach.

— Pamiętam cię — oświadczył. — Znasz się na wielkim wezyrowaniu?

— Nie mam o nim pojęcia, panie cesarzu Cohenie.

— Świetnie. Bierzesz to stanowisko. Do roboty. Przede wszystkim chcę dostać kubek herbaty. Takiej mocnej, żeby mogła w niej pływać podkowa. Trzy łyżeczki cukru. Za pięć minut. Zrozumiano?

— Herbata w pięć minut? — zdumiał się Dwukwiat. — Przecież nie wystarczy czasu nawet na najkrótszy z ceremoniałów.

Cohen przyjaźnie objął go ramieniem.

— Jest nowy ceremoniał — wyjaśnił. — „Herbaty, kochanieńki? Mleko? Cukier? Pączka? Dolewkę?”. I możesz powiedzieć eunuchom — dodał — że cesarz jest bardzo dosłowny i że użył określenia „potoczą się głowy”.

Dwukwiatowi oczy rozbłysły za pękniętymi okularami. Jakoś podobała mu się ta przemowa.

Wyglądało na to, że przyszło mu żyć w ciekawych czasach.

Bagaże przysiadły grzecznie i czekały.

* * *

Los się odsunął.

Bogowie odetchnęli.

— Remis — oznajmił. — No tak. Wydaje się, że istotnie zwyciężyłaś w Hunghung, ale… straciłaś swoją najcenniejszą figurę, czyż nie?

— Słucham? — zdziwiła się Pani. — Nie całkiem rozumiem.

— O ile dobrze pojmuję tę… fizykę… — mówił Los — to nie wierzę, by cokolwiek mogło zmaterializować się na Niewidocznym Uniwersytecie tak, by niemal natychmiast nie zginąć. Co innego trafić w zaspę, a całkiem co innego w mur.

— Nigdy nie poświęcam pionków — zapewniła Pani.

— Jak możesz liczyć na zwycięstwo, nie poświęcając czasem pionka?

— Och, nigdy nie gram po to, by zwyciężyć. — Uśmiechnęła się. — Ale gram, by nie przegrać. Patrz…

* * *

Rada Magów zgromadziła się w głębi Głównego Holu i oglądała to coś, co w tej chwili pokrywało prawie połowę ściany.

— Interesujący efekt — uznał w końcu Ridcully. — Jak myślicie, jak szybko to się poruszało?

— Z pięćset mil na godzinę — ocenił Myślak. — Wydaje mi się, że wykazaliśmy odrobinę nadmierny entuzjazm. HEX mówi…

— Ze stojącego startu do pięciuset mil na godzinę? — zdziwił się wykładowca run współczesnych. — Musiał doznać prawdziwego szoku.

— Tak — zgodził się Ridcully. — Na szczęście dla tego biedaka, trwał bardzo krótko. Oczywiście, wszyscy powinniśmy się cieszyć, że to nie Rincewind.

Paru magów zakaszlało.

Dziekan odstąpił na krok.

— Ale co to jest? — zapytał.

— Było — poprawił go Myślak.

— Możemy sprawdzić w bestiariach — zaproponował Ridcully. — Chyba nietrudno będzie go znaleźć. Szary. Długie tylne stopy jak buty klauna. Królicze uszy. Ogon długi i spiczasty. Poza tym, naturalnie, niewiele stworzeń ma średnicę dwudziestu stóp, grubość jednego cala i jest usmażonych; to chyba bardzo ułatwi badania.

— Nie chciałbym szukać dziury w całym — rzekł dziekan — ale jeśli to nie jest Rincewind, gdzie on się podział?

— Pan Stibbons z pewnością może nam wytłumaczyć, dlaczego jego wyliczenia się nie sprawdziły.

Myślak aż rozdziawił usta.

Po chwili odezwał się tonem tak kwaśnym, jak tylko się odważył:

— Prawdopodobnie zapomniałem uwzględnić fakt, że trójkąt ma trzy właściwe kąty. Prawda? Hm. Spróbuję dla sprawdzenia przeliczyć wszystko od tyłu, ale wydaje mi się, że składowa lateralna została w jakiś sposób wprowadzona w to, co powinno być magicznym transferem bidyrekcyjnym. Prawdopodobnie efekt ten był najbardziej odczuwalny w punkcie efektywnej mediany, co spowodowało, że dodatkowy węzeł transferu pojawił się na ekwidystancie interwału łączącego dwa dotychczasowe, jak to przewiduje trzecie równanie Flume’a; prawo Turffe’a zaś odpowiada za kreację trzech różnych wektorów, każdy przesuwający mniej więcej równą masę o jeden bok trójkąta. Nie jestem pewien, dlaczego trzecia masa pojawiła się tutaj z taką prędkością, ale sądzę, że akceleracja mogła być spowodowana nagłą kreacją węzła. Oczywiście, stworzenie to mogło już wcześniej szybko się poruszać. Ale nie przypuszczam, by w stanie naturalnym było usmażone.

— A wiesz — powiedział Ridcully — myślę, że naprawdę zrozumiałem niektóre fragmenty. Z pewnością część tych krótszych słów.

— Ależ to całkiem proste — oznajmił radośnie kwestor. — Posłaliśmy tego… ten psi obiekt do Hunghung. Rincewind został przerzucony w jakieś inne miejsce. A to stworzenie trafiło do nas. Jak w tej zabawie…

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Ciekawe czasy»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Ciekawe czasy» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Ciekawe czasy»

Обсуждение, отзывы о книге «Ciekawe czasy» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x