Terry Pratchett - Ciekawe czasy

Здесь есть возможность читать онлайн «Terry Pratchett - Ciekawe czasy» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 2003, ISBN: 2003, Издательство: Prószyński i S-ka, Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Ciekawe czasy: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Ciekawe czasy»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Kiedy kurierski albatros przybywa z żądaniem przysłania „Wielkiego Maga”, Rincewind zostaje wezwany do trapionego niepokojami Imperium Hongów, Sungów, Fangów, Tangów i McSweeneyów, gdzie decydują się losy tronu.
Rincewindowi pomaga Cohen Barbarzyńca, a także napędzany mrówkami komputer HEX, fraktalny motyl pogody ze skrzydełkami Mandelbrota oraz przerażająca, choć dość powolna armia, złożona z sześciu staruszków — Srebrna Orda.
Ich misją jest albo obronić, albo zdobyć Zakazane Miasto Hunghung. Niestety, instrukcje nie są jasne…

Ciekawe czasy — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Ciekawe czasy», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Terry Pratchett

Ciekawe czasy

Jest miejsce, gdzie bogowie toczą gry losami ludzi, na planszy, która jest równocześnie zwykłym polem gry i całym światem. A Los zawsze wygrywa.

Los zawsze wygrywa. Większość bogów rzuca kośćmi, ale Los gra w szachy i nikt się nie orientuje — dopóki nie jest za późno — że przez cały czas miał dwie królowe.

Los wygrywa. Przynajmniej taka panuje opinia. Cokolwiek się zdarzy, ludzie potem mówią, musiało być zrządzeniem Losu [1] Ludzie rzadko kiedy są w tym konsekwentni, podobnie jak w przypadku cudów. Kiedy dzięki niezwykłemu zbiegowi okoliczności ktoś uniknie pewnej śmierci, mówią, że to prawdziwy cud. Lecz kiedy ktoś ginie wskutek dziwnego ciągu wydarzeń — olej rozlany akurat w tym miejscu, bariera zabezpieczająca pęknięta właśnie tu — to także musiał być cud. Fakt, że zdarzenie nie było miłe, nie oznacza jeszcze, że nie było cudowne. .

Bogowie mogą przybierać dowolną postać, a jedynym aspektem, którego zmienić nie potrafią, są oczy, zdradzające ich prawdziwą naturę. Oczy Losu to właściwie nie oczy — jedynie czarne otwory ukazujące nieskończoność z jasnymi plamkami czegoś, co może jest gwiazdami, jednak może też być czymś zupełnie innym.

Teraz zamrugał nimi i uśmiechnął się do współgraczy z tą wyższością, jaką demonstrują zwycięzcy tuż przed zostaniem zwycięzcami.

— Oskarżam Najwyższego Kapłana w Zielonej Szacie w bibliotece, z dwuręcznym toporem — oświadczył.

I wygrał.

Rozpromienił się.

— Nikt nie lubi takich, czo nie umieją wygrywać — burknął Offler, Bóg Krokodyl, poprzez kły.

— Chyba dzisiaj sobie sprzyjam — stwierdził Los. — Może ktoś zagra w coś innego?

Bogowie wzruszyli ramionami.

— Szaleni Władcy? — zaproponował Los. — Nieszczęśni Kochankowie?

— Mam wrażenie, że zgubiliśmy do nich zasady — przypomniał Ślepy Io, przywódca bogów.

— A może w Marynarzy Wyrzuconych przez Sztorm na Brzeg?

— Zawsze wygrywasz — mruknął Ślepy Io.

— Susze i Powodzie? — Los nie ustępował. — To łatwe.

Cień padł na planszę. Bogowie unieśli głowy.

— Och — mruknął Los.

— Niech rozpocznie się gra — rzekła Pani.

Od niepamiętnych czasów toczyły się dyskusje, czy nowo przybyła w ogóle jest boginią. Z całą pewnością nikt do niczego nie doszedł, oddając jej cześć; miała też skłonność do pojawiania się wtedy, kiedy najmniej jej oczekiwano — jak choćby w tej chwili. A ludzie, którzy pokładali w niej wiarę, rzadko przeżywali. Każda zbudowana dla niej świątynia z pewnością byłaby wkrótce trafiona piorunem. Lepiej żonglować toporami na linie, niż wymawiać jej imię. Można ją określić kelnerką w saloonie Ostatniej Szansy.

Zwykle nazywano ją Panią, a oczy miała zielone — nie tak jak ludzkie oczy są zielone, ale szmaragdowe od brzegu do brzegu. Podobno był to jej ulubiony kolor.

— Och — powtórzył Los. — A w co zagramy?

Usiadła naprzeciw niego. Zebrani bogowie spojrzeli z ukosa po sobie. Widowisko zapowiadało się ciekawie. Ta dwójka była odwiecznymi wrogami.

— Może… — zawahała się. — Potężne Imperia?

— Nie, tego nie cierpię — burknął Offler, przerywając milczenie. — Wszyszczy na kończu giną.

— Tak — zgodził się Los. — W samej rzeczy. — Skinął Pani głową i po chwili tonem, jakim zawodowi gracze mówią „As bierze?”, zapytał: — Upadek Wielkich Rodów? Przeznaczenie Narodów Wiszące na Cienkiej Nitce?

— Oczywiście.

— Doskonale. — Los machnął dłonią ponad planszą. Pojawił się świat Dysku.

— A gdzież zagramy?

— Na Kontynencie Przeciwwagi — odparła Pani. — Gdzie pięć szlachetnych rodów od wieków walczy ze sobą nawzajem.

— Naprawdę? A jakież to rody? — zainteresował się Io. Rzadko miewał do czynienia z pojedynczymi ludźmi. Na ogół zajmował się gromami i błyskawicami, więc z jego punktu widzenia jedynym celem istnienia ludzkości było dać się przemoczyć, a w niektórych sytuacjach przypalić.

— Hongowie, Sungowie, Tangowie, McSweeneyowie i Fangowie.

— Oni? Nie wiedziałem, że są szlachetni.

— Wszystkie są bardzo bogate, wszystkie wybiły lub zamęczyły na śmierć miliony ludzi jedynie dla swej zachcianki lub z dumy — wyjaśniła Pani.

Bogowie ze zrozumieniem pokiwali głowami. Z całą pewnością było to zachowanie szlachetne. Sami by tak postąpili.

— McSzfeeneyowie? — zdziwił się Offler.

— Ród bardzo stary i szacowny — zapewnił Los.

— Aha.

— I teraz walczą między sobą o imperium — stwierdził Los. — Bardzo dobrze. Którymi chcesz zagrać?

Pani spojrzała na rozwiniętą przed nimi historię.

— Hongowie są najpotężniejsi — zauważyła. — Nawet w czasie naszej rozmowy opanowali kolejne miasta. Widzę, że Los gotuje im zwycięstwo.

— Zatem, bez wątpienia, wybierzesz słabszy ród.

Los znowu skinął ręką. Pojawiły się figury i pionki. Zaczęły poruszać się na planszy, jakby posiadały własne życie. Naturalnie, tak właśnie było.

— Jednakże — rzekł — zagramy bez kostek. Nie ufam ci przy kostkach. Rzucasz je tam, gdzie ich nie widzę. Zagramy stalą, taktyką, polityką i wojną.

Pani kiwnęła głową.

Los przyjrzał się swojej przeciwniczce.

— Twój ruch? — zapytał.

Uśmiechnęła się.

— Już go wykonałam.

Spuścił wzrok.

— Ale nie widzę twoich figur na planszy.

— Nie ma ich jeszcze na planszy — odparła.

Rozprostowała palce.

Na dłoni miała coś czarno-żółtego. Dmuchnęła na to, a wtedy rozłożyło skrzydełka.

To był motyl.

Los zawsze wygrywa…

Przynajmniej kiedy ludzie trzymają się zasad.

* * *

Według filozofa Ly Tin Wheedle’a największą obfitość chaosu można znaleźć tam, gdzie szuka się porządku. Chaos zawsze pokonuje porządek, gdyż jest lepiej zorganizowany.

* * *

To motyl burz.

Skrzydełka ma nieco bardziej wystrzępione niż u pospolitych motyli. W rzeczywistości, dzięki fraktalnej naturze wszechświata, oznacza to, że te postrzępione brzegi są nieskończone — tak jak nieskończona jest dowolna linia brzegowa, mierzona z ostateczną, mikroskopową dokładnością. A jeśli nawet nie, to przynajmniej jest tak bliska nieskończonej, że w pogodne dni można stamtąd zobaczyć samą Nieskończoność.

Zatem, skoro mają nieskończenie długi obwód, same skrzydła — to logiczne — muszą być nieskończenie wielkie.

Być może, wydają się mieć rozmiar odpowiedni dla motyla, ale tylko dlatego, że istoty ludzkie zawsze przedkładają zdrowy rozsądek nad logikę.

Kwantowy motyl pogody ( Papilio tempestae ) ma całkiem zwyczajny żółty kolor, choć mandelbrotowskie desenie na skrzydełkach powinny wzbudzić zainteresowanie. Jego najbardziej niezwykłą cechą jest zdolność wpływania na pogodę.

Wszystko zaczęło się prawdopodobnie od typowej walki o przetrwanie — nawet wyjątkowo głodnemu ptakowi mogło przeszkodzić w posiłku niewygodnie zlokalizowane tornado [2] Zwykle o średnicy rzędu sześciu cali. . Potem ta zdolność stała się zapewne drugorzędną cechą płciową, jak barwne upierzenie u ptaków albo worki gardłowe niektórych żab. Popatrz na mnie, mówił samiec, leniwie trzepocząc skrzydełkami w listowiu tropikalnego lasu. Może i mam całkiem nieciekawe żółte ubarwienie, ale za dwa tygodnie, o tysiąc mil stąd, Silne Szkwały spowodują Chaos na Drogach.

To motyl burz.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Ciekawe czasy»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Ciekawe czasy» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Ciekawe czasy»

Обсуждение, отзывы о книге «Ciekawe czasy» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x