Terry Pratchett - Zimistrz

Здесь есть возможность читать онлайн «Terry Pratchett - Zimistrz» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 2007, ISBN: 2007, Издательство: Prószyński i S-ka, Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Zimistrz: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Zimistrz»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Tiffany zrobiła jeden niewłaściwy krok, popełniła jeden drobny błąd… A teraz duch zimy się w niej zakochał. Daje róże i góry lodowe, wyznaje uczucie lawinami i obsypuje płatkami śniegu. Trudno to znosić, kiedy ma się trzynaście lat, ale jest to również trochę no… miłe. „Łojzicku!” A tak, klan Nac Mac Feeglów jest na miejscu, by pomagać i się wtrącać. Ale jeśli Tiffany nie znajdzie rozwiązania, może już nigdy nie przyjdzie wiosna…

Zimistrz — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Zimistrz», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Coś. To użyteczne słowo… coś. Coś to wszystko, czego zimistrz nie potrafił opisać. Wszystko składało się z… cosiów i one były podniecające.

Dobrze jest być człowiekiem! Owszem, składał się głównie z brudnego lodu, ale to tylko lepiej zorganizowana brudna woda.

Tak, był człowiekiem. To takie łatwe… To kwestia organizacji rzeczy. Miał zmysły, mógł chodzić między ludźmi, mógł… szukać. Tak właśnie należy szukać ludzi — stać się jednym z nich. Trudno osiągnąć coś jako żywiołak, trudno nawet rozpoznać człowieka w wirującej cośności fizycznego świata. Ale tymi otworami na dźwięki człowiek może rozmawiać z innymi ludźmi. Może rozmawiać, a oni niczego nie będą podejrzewali!

Teraz, kiedy został człowiekiem, nie ma już odwrotu. Król Zimy!

Potrzebował tylko królowej.

* * *

Tiffany obudziła się, ponieważ ktoś szarpał ją za ramię.

Zasnęła w chacie niani Ogg, z głową wspartą na rogu obfitości. Gdzieś z bliska dochodziły dziwne stuknięcia, jakby suche kapanie. Bladoniebieski blask śniegu wypełniał pokój.

Kiedy otworzyła oczy, babcia Weatherwax delikatnie popychała ją z powrotem na krzesło.

— Śpisz tak od dziewiątej, dziewczyno — powiedziała. — Myślę, że czas już wracać do domu.

Tiffany rozejrzała się dookoła.

— Przecież jestem, prawda? — upewniła się, czując lekki zawrót głowy.

— Nie, to jest dom niani Ogg. A to jest talerz zupy…

Tiffany obudziła się. Przed nią stał zamglony talerz zupy. Wyglądał… znajomo.

— Kiedy ostatni raz spałaś w łóżku? — spytała mroczna, falująca postać.

Tiffany ziewnęła.

— A jaki dziś dzień?

— Wtorek — odparła babcia Weatherwax.

— Mmm… Co to jest wtorek?

Tiffany obudziła się po raz trzeci, została złapana i postawiona na nogi.

— No już! — odezwała się babcia Weatherwax. — Tym razem zachowaj przytomność. Zjedz zupę. Rozgrzej się. Musisz wracać do domu.

Żołądek Tiffany zapanował nad jej ręką i łyżką. Tiffany rozgrzewała się stopniowo.

Babcia Weatherwax siedziała naprzeciwko z kotką Tobą na kolanach. Przyglądała się Tiffany, dopóki zupa nie zniknęła.

— Zbyt wiele od ciebie oczekiwałam — powiedziała. — Miałam nadzieję, że kiedy dni staną się dłuższe, odnajdziesz w sobie więcej mocy. To nie twoja wina.

Stuknięcia stały się częstsze. Tiffany spojrzała w dół i zobaczyła, że z rogu obfitości wysypuje się jęczmień. Liczba ziaren rosła szybko.

— Ustawiłaś go na jęczmień, zanim zasnęłaś — wyjaśniła babcia. — Zwalnia, kiedy jesteś zmęczona. I bardzo dobrze, prawdę mówiąc, bo kury żywcem by nas zjadły.

— To chyba jedyne, co mi się udało.

— No nie wiem. Annagramma Hawkin jest bardzo obiecująca. Ma szczęście do przyjaciół, z tego co słyszałam.

Gdyby panna Spisek próbowała grać w pokera z kimś o twarzy babci Weatherwax, toby przegrała.

W nagłej ciszy stukanie ziaren stało się o wiele głośniejsze.

— Posłuchaj, ja… — zaczęła Tiffany.

Babcia prychnęła.

— Jestem pewna, że nikt nie musi się przede mną tłumaczyć. Obiecasz mi, że polecisz do domu? Parę dyliżansów przedarło się dzisiaj rano i jak słyszałam, na nizinach nie jest jeszcze tak źle. Wracaj do swojej Kredy. Jesteś ich jedyną czarownicą.

Tiffany westchnęła. Bardzo chciała wracać do domu, bardziej niż czegokolwiek. Ale to byłoby jak ucieczka od…

— Może też być ucieczką do — rzekła babcia, wracając do swego dawnego zwyczaju odpowiadania na coś, co nie zostało powiedziane.

— W takim razie jutro wyruszam — zapewniła Tiffany.

— Dobrze. — Babcia wstała. — Chodź teraz ze mną. Chcę ci coś pokazać.

Tiffany podążyła za nią przez śnieżny tunel, który kończył się przy granicy lasu. Śnieg był tu udeptany przez ludzi wlokących do domów drewno na opał. W głębi lasu nie leżał już tak głęboko; sporo go zaległo na gałęziach i wypełniało powietrze zimnymi niebieskimi cieniami.

— Czego szukamy? — zapytała Tiffany.

Babcia Weatherwax wyciągnęła dłoń.

Wśród bieli i szarości jaśniała plama zieleni — świeże liście wysokiego na kilka stóp, młodego dębu. Kiedy Tiffany przebrnęła przez skorupę śniegu i sięgnęła ręką, by go dotknąć, wyczuła ciepłe powietrze.

— Wiesz, jak ci się to udało? — spytała babcia.

— Nie!

— Ja też nie. Nie potrafię. Ty potrafisz, dziewczyno.

— To tylko jedno drzewko — zauważyła Tiffany.

— No wiesz… z dębami trzeba zaczynać od małego.

Przez kilka chwil w milczeniu przyglądały się drzewku. Zieleń zdawała się odbijać od śniegu — zima wykradła światu kolory, ale dąb lśnił.

— Cóż… wszystkie mamy coś do zrobienia — rzekła babcia, łamiąc czar. — Ty, jak się wydaje, normalnie powinnaś już teraz zmierzać w stronę dawnego mieszkania panny Spisek. Niczego mniej się po tobie spodziewam…

* * *

To był zajazd dla dyliżansów. I było w nim pełno, nawet tak wcześnie rano. Dyliżans Poczty Ekspresowej zatrzymał się na szybką zmianę koni po długiej trasie w góry, a inny, zmierzający na równiny, czekał na pasażerów. W powietrzu unosiła się para z końskich oddechów. Woźnice tupali dla rozgrzewki. Ładowano kufry i paki. Ludzie kręcili się z workami obroku. Paru krzywonogich mężczyzn stało na boku, paliło i rozmawiało. Za piętnaście minut zajazd znów miał opustoszeć, ale w tej chwili wszyscy byli zbyt zajęci, by zwracać uwagę na jeszcze jednego przybysza.

Potem opowiadali różne wersje tej historii, zaprzeczając sobie nawzajem podniesionymi głosami. Najdokładniejsza opowieść pochodziła prawdopodobnie od panny Dymfni Stoot, córki oberżysty, która pomagała ojcu serwować śniadanie:

— No więc on tak jakby wszedł i od razu zauważyłam, że jest dziwny. Zabawnie chodził, wiecie, podnosił nogi jak koń w kłusie. I jeszcze był tak jakby lśniący. Ale różni tu bywają i wygłaszanie osobistych uwag się nie opłaca. W zeszłym tygodniu mieliśmy tu bandę wilkołaków i byli całkiem jak wy czy ja, tyle że musieliśmy im kłaść miski na podłodze… Dobrze, no tak, ten człowiek… No więc usiadł przy stole i powiedział: Jestem człowiekiem, tak jak ty!”. Tak sobie powiedział, pomyślcie tylko! Oczywiście nikt na to nie zwrócił uwagi, tylko ja powiedziałam, że miło mi to słyszeć i co by chciał zjeść, bo kiełbaski mamy dzisiaj wyjątkowo smaczne, a on mi na to, że może jeść tylko zimne potrawy. To zabawne, bo wszyscy narzekali, że im zimno, a przecież nie było tak, żeby nie palił się solidny ogień. W każdym razie… znalazłam jeszcze trochę zimnych kiełbasek, co to zostały w spiżarni, trochę już były na wylocie, jeśli wiecie, o co mi chodzi, no to mu je dałam, a on żuł przez chwilę i nagle mówi z pełnymi ustami: „Nie tego się spodziewałem. Co mam teraz zrobić?”, więc mu tłumaczę, żeby połknął, a on na to: „Połknął?”, a ja, że tak, połykasz pan do żołądka znaczy, a on mi, dmuchając dookoła kawałeczkami kiełbasy: „Aha, do tej pustej części”, potem tak jakby trochę się zachwiał i powiada: „Aha, jestem człowiekiem. Z sukcesem spożyłem ludzkie kiełbaski!”. A ja jemu, że czemu takie rzeczy wygaduje, były zrobione głównie ze świni, tak samo jak zawsze. A on mnie pyta, co powinien zrobić z nimi dalej, więc mówię, że to nie moja sprawa mu tłumaczyć i należą się dwa pensy, bardzo proszę, a on rzuca złotą monetę. No to dygnęłam, bo wiecie, nigdy nic nie wiadomo. A on gada dalej: Jestem człowiekiem, tak jak ty. „Gdzie są tacy spiczaści ludzie, którzy latają w powietrzu?”. Pomyślałam sobie, że dziwnie to powiedział, ale mu odpowiadam, że jeśli szuka czarownic, jest ich mnóstwo za Mostem Lancre, a on na to: „Nazwisko Spisek?”, a ja że słyszałam, że umarła, ale z czarownicami nigdy nie wiadomo. No i sobie poszedł. I przez cały czas miał taki jakby uśmiech, bardzo radosny i trochę niepokojący. I coś nie tak z ubraniem, jakby ciuchy przylepiły się do niego albo co… Tylko że w tym interesie nie można być wybrednym. Wczoraj mieliśmy tu kilka trolli. Nie mogą jeść naszych potraw, wiecie, no bo to są tak jakby chodzące głazy, ale daliśmy im szybki posiłek z rozbitych misek i smaru. Ale ten był jakiś podejrzany. I jak wyszedł, od razu zrobiło się cieplej…

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Zimistrz»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Zimistrz» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Zimistrz»

Обсуждение, отзывы о книге «Zimistrz» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x