— Kiedy zjesz, możesz ją wystawić za drzwi, zabiorę później — powiedziała.
— Dziękuję pani bardzo — odparła Akwila. Panna Libella zatrzymała się w drzwiach.
— Będzie mi miło mieć z kim rozmawiać poza sobą. Mam nadzieję, że nie chcesz stąd odejść, Akwilo.
Dziewczynka odpowiedziała jej próbą pogodnego uśmiechu, następnie odczekała, aż drzwi się zamkną i ucichną kroki po schodach w dół, po czym podeszła na paluszkach do okna, sprawdzając, czy nie ma w nich krat.
W pannie Libelli było coś przerażającego. Coś jakby głód, nadzieja, prośba i przestrach, wszystko to naraz.
Sprawdziła także, czy może zamknąć drzwi do sypialni od wewnątrz na zasuwkę.
Gulasz smakował po prostu jak gulasz, a nie na przykład (i to przykład kompletnie i całkowicie przypadkowy) gulasz z biednej dziewczyny, która terminowała tu przed nią.
Żeby zostać czarownicą, trzeba mieć bardzo rozwiniętą wyobraźnię. Ale w tej właśnie chwili Akwila życzyłaby sobie, byjej wyobraźnia nie była aż tak rozwinięta. Przecież panna Weatherwax i panna Tyk nie pozwoliłyby jej przybyć tutaj, gdyby to było niebezpieczne, prawda? Z pewnością by tego nie zrobiły… chyba.
Ajednak. Mogły. Czarownice nie oczekują, że osiągną coś tylko dzięki szczęśliwemu trafowi. Zakładają, że będzie się używać mózgu. Jeśli nie używa się mózgu, nie ma co wchodzić w ogóle w ten biznes. Świat nie ułatwia nam życia, powtarzały. Trzeba się uczyć jak najszybciej się uczyć.
Ale… dałybyjej chyba szansę, prawda?
Z pewnością.
Może.
Prawie już skończyła nie-zrobiony-z-ludzkiego-mięsa-lecz-praw — dziwy gulasz, gdy coś spróbowało wyjąć jej miskę z ręki. To było najdelikatniejsze dotknięcie, a gdy automatycznie cofnęła dłoń, natychmiast ustąpiło.
No dobrze, pomyślała. Znowu coś dziwnego. Ostatecznie to jest domek czarownicy.
Teraz coś pociągnęło za łyżkę i znowu natychmiast ustąpiło, kiedy ona się oparła.
Akwila postawiła pustą miskę i łyżkę na tacy. — Już skończyłam — oświadczyła głosem, w którym nie miał zabrzmieć ani cień strachu.
Taca uniosła się w górę i pożeglowała łagodnie w stronę drzwi, gdzie wylądowała na ziemi, leciutko pobrzękując.
Zasuwka przy drzwiach szczęknęła i przesunęła się. Drzwi się otworzyły.
Taca uniosła się w górę i przepłynęła nad progiem. Następnie drzwi się zamknęły. A zasuwka zasunęła.
Słychać było pobrzękiwanie łyżki, kiedy gdzieś w ciemnościach za drzwiami taca przesuwała się dalej.
Akwili wydało się niezwykle ważne, że powinna pomyśleć, zanim cokolwiek zrobi. Więc pomyślała: Bieganie z wrzaskiem tylko dlatego, że zabrano tacę, wydaje się wyjątkowo głupie. Ostatecznie ten, kto to zrobił, kimkolwiek był, miał na tyle przyzwoitości, by jeszcze zamknąć za sobą drzwi i zasunąć zasuwkę, co oznaczało, że szanujejej prywatność, chociaż całkowicie ją zignorował.
Wyczyściła zęby nad miską, włożyła koszulę nocną i wsunęła się pod kołdrę. Zdmuchnęła świecę.
Po chwili wstała, zapaliła świecę i z pewnym wysiłkiem przysunęła komodę do drzwi. Nie była do końca pewna, dlaczego to robi, ale poczuła się lepiej.
I znowu położyła się w ciemności do łóżka. Przyzwyczaiła się spać mimo pobekiwania owiec i dochodzących od czasu do czasu dźwięków dzwonków na szyjach baranów.
Tutaj nic nie beczało i nic nie dzwoniło, i za każdym razem, kiedy to nic się zdarzało, budziła się z pytaniem: Co to było?
Ale wreszcie usnęła, ponieważ z całą pewnością obudziłją hałas bardzo powoli przesuwanej na wcześniejsze miejsce komody.
* * *
Obudziła się wciąż żywa, nieporąbana na kawałki, bladym świtem. Za oknem śpiewały nieznanejej ptaki.
W domku było zupełnie cicho. Pomyślała: Mam tu terminować, prawda? To oznacza, że do mnie należy sprzątanie i rozpalanie ognia. Wiem, jak to powinno wyglądać.
Usiadła i rozejrzała się po pokoju.
Jej stare ubranie leżało starannie złożone na komodzie. Skamielina, kamień na szczęście i inne jej rzeczy zniknęły, ale gdy gorączkowo rzuciła się do poszukiwań, znalazłaje w pudełku w torbie.
— Posłuchaj — oświadczyła ogólnie pokojowi — tojajestem czarownicą. Jeśli chowa się tu któryś Fik Mik Figiel, niech mi się pokaże natychmiast!
Nic się nie stało. Ale ona wcale nie oczekiwała, że coś się wydarzy. Trzeba pamiętać, że Figle nie specjalizują się w układaniu rzeczy.
W ramach eksperymentu świecę ze stoliczka przy łóżku przestawiła na komodę. Odeszła. I znowu nic się nie stało.
Wróciła się więc do okna i wtedy coś usłyszała.
Kiedy się odwróciła, świeczka stała z powrotem na stoliczku.
No cóż… ten dzień stanie się dniem odpowiedzi. Akwila czuła narastający gniew, który sprawiał jej przyjemność. Dzięki niemu przestała myśleć o tym, jak bardzo chciałaby wrócić do domu.
Sięgnęła po sukienkę i poczuła natychmiast, że w kieszenijest coś miękkiego, ajednocześnie popękanego.
Och, jak mogła zapomnieć! Ale to był dzień pełen wydarzeń, i to naprawdę pełen wydarzeń, a może chciała zapomnieć.
Wyciągnęła prezent Rolanda. Ostrożnie rozwinęła miękki biały papier.
To był naszyjnik.
Przedstawiał Konia.
Akwila nie mogła oderwać od niego wzroku.
Nie wyglądał jak koń, tylko jak coś, co jest koniem… Został wycięty w murawie dawnymi czasy, zanim zaczęła się historia, przez ludzi, którzy potrafili kilkoma liniami oddać wszystko, co stanowi o istocie konia: jego siłę, wdzięk, piękno i szybkość, pragnienie wyrwania się na wolność na wzgórza.
A teraz ktoś — ktoś utalentowany, a pewnie dzięki temu i liczący sobie niemało — zrobił to w srebrze. Linie były w jednej płaszczyźnie, dokładnie takjak na wzgórzu, i podobnie różne części konia nie łączyły się z resztą ciała. Rzemieślnik połączyłjejednak starannie za pomocą cienkiego srebrnego łańcuszka, więc teraz Akwila trzymała w zadziwieniu coś, co nieporuszone, w świetle poranka wyrywało się jednak do biegu.
Musiała to przymierzyć. Ale… tu przecież nie było lustra, nawet lustereczka. No trudno…
— Zobacz mnie — powiedziała Akwila.
I gdzieś daleko, na równinach, coś, co straciło ślad, obudziło się. Przez moment nic się nie działo, a potem rozstąpiła się mgła nad polami, ponieważ coś niewidzialnego, brzęczącego niczym rój pszczół, zaczęło się przemieszczać…
Akwila zamknęła oczy, odstąpiła na bok kilka kroków, odwróciła się i otworzyła oczy. I oto stała przed sobą, nieruchomajak obrazek. Koń wyglądał przepięknie najej nowej sukience, srebro na zieleni.
Pomyślała, że Roland musiał zapłacić za to mnóstwo pieniędzy. I zastanowiłoją dlaczego.
— Przestań mnie widzieć — powiedziała.
Powoli zdjęła naszyjnik, zawinęła go starannie w papier i włożyła do pudełka, które mieściło wszystkie pamiątki z domu. Potem wy — ciągnęłajedną z pocztówek kupionych w Dwóchkoszulach i ołówek, i starannie dobierając słowa, napisała do Rolanda podziękowanie. W nagłym poczuciu winy sięgnęła po drugą kartkę, by poinformować rodziców, żejest wciąż cała i zdrowa.
Zamyślona zeszła po schodach na dół.
Kiedy przybyły do tego domu poprzedniego dnia, byłjuż późny wieczór i nie zauważyła, że ściany wzdłuż schodów są obwieszone plakatami. Plakatami cyrkowymi z postaciami klaunów i zwierząt, którym towarzyszyły napisy wykonane staroświeckimi czcionkami, przy czym trudno byłoby znaleźć dwie podobne linijki. Głosiły na przykład:
Читать дальше